Dedykuję Aivalar i Ellie. <3
Moja
przyszłość czekała na mnie w kościele. Skromne grono gości, piękne dekoracje
oraz urocze przyjęcie w restauracji to początek mojego nowego życia. Wystrojona
w swoją cudowną suknię ślubną z wiankiem wplecionym w rozpuszczone włosy i
delikatnym makijażem, siedziałam na brzegu łóżka zakładając subtelne, białe
szpilki. Louis miał po mnie przyjechać i odprowadzić do ołtarza, a oczekiwanie
na niego tylko zaciskało mój żołądek z nerwów.
Wolałabym
oczywiście żeby Tomlinsona zastąpił mój tata, zawsze o tym marzyłam, ale byłam
zmuszona pogodzić się ze swoim losem. Miałam tylko nadzieję, że patrzy na mnie
z góry i uśmiecha się z aprobatą. Moja matka zaproszenia nie dostała, chociaż
odkąd Malika Seniora w końcu posadzili w więziennej celi, próbowała się ze mną
pogodzić. Nie potrafię jej wybaczyć tego, co zrobiła. Jest to chyba zrozumiałe,
prawda?
-
Przeszkadzam? - Zayn uchylił drzwi i wsunął głowę do środka.
-
Nie powinieneś być już w kościele i zajmować się Brookie? - Dopięłam ostatni
pasek w sandałkach.
-
O nią bym się nie martwił na twoim miejscu. - Wszedł i zaprezentował swój
garnitur.
-
Grozisz mi? Jeśli tak to daruj sobie, nie boję się ciebie. - Zaśmiałam się,
nakładając na usta błyszczyk. - Zaraz przyjedzie po mnie Louis, więc idź już
proszę.
-
Jesteś szczęśliwa? - Na to pytanie automatycznie zamarłam. On to miał wyczucie
czasu.
-
Oczywiście, że jestem. Jak śmiesz o to pytać, kocham Nialla – odparłam
niezwykle szybko i nerwowo.
-
Twoja odpowiedź tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że kompletnie nie wiesz,
co robisz. - Westchnął teatralnie i potarł podbródek dłonią.- Dlatego jeszcze
podziękujesz mi za to, co zrobię. - Podszedł bliżej i wyciągnął z kieszeni
kawałek materiału, który przyłożył mi do ust.
Nie
wiem, co działo się dalej, bo od razu straciłam przytomność. Jedno było pewne.
Ślubu
nie będzie, a Niall będzie cierpiał z powodu złamanego serca.
***
Obudziłam
się z przeszywającym bólem głowy na sporych rozmiarów łóżku. Podparłam się na
łokciach chcąc sprawdzić, czy to zły sen czy rzeczywistość. Nadal byłam w sukni
ślubnej, wianek leżał na nocnym stoliku, a buty stały na podłodze. Pokój nie
wyglądał na luksusowy, ale nie był też żadną speluną czy motelową dziurą z
niskim standardem. Na szafce stała szklanka wody oraz fiolka z tabletkami
przeciwbólowymi, więc natychmiast z nich skorzystałam. Wciąż nie wiedząc, co
się właściwie stało, zsunęłam się z łóżka i zaczęłam kroczyć bosymi stopami po
miękkiej wykładzinie.
Po
cichu wyjrzałam za drzwi i zobaczyłam Zayna Malika siedzącego na kanapie,
wpatrującego się beztrosko w telewizor. Złość, która przepełniła mnie na ten
widok była niewiarygodna. Zniszczył mój ślub, przez niego narzeczony odchodzi
od zmysłów, nasza córka z pewnością płacze, a goście weselni są zawiedzeni.
Wszyscy pomyślą, że uciekłam z własnej woli.
-
Ty parszywy gnojku! - krzyknęłam w końcu, dając upust swojej frustracji. - W
tej chwili zawieź mnie na ślub! - Potknęłam się o brzeg sukienki i ledwo
utrzymałam równowagę.
-
Nie denerwuj się, skarbie. - Spokojnie podniósł się z miejsca i złapał mnie za
przedramię.
-
Nie masz prawa tak do mnie mówić! - Wyszarpnęłam się i chwyciłam dół swojej
sukni i pobiegłam w kierunku najbliższych drzwi wyjściowych, które okazały się
być zamknięte. - Wypuść mnie stąd, podły egoisto! - Uroniłam kilka łez, kucając
przy ścianie.
-
Emily, uspokój się to pogadamy – odparł cicho.
-
Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, rozumiesz? Dlaczego mi to robisz, co? Już
ułożyłam sobie życie, a ty wszystko niszczysz. Nie możesz związać się z panią
adwokat i dać mi spokój? - Łkałam żałośnie licząc na to, że się zlituje i puści
mnie wolno.
-
Po pierwsze nawet jakbym teraz odwiózł cię z powrotem i tak nie wzięłabyś dziś
ślubu. Słońce już zaszło. Po drugie Miranda za dużo sobie wyobraziła, a ja nie
mogę jej dać tego, czego ode mnie oczekuje. Po trzecie obiecałem, że będę
walczył o naszą rodzinę. Naprawdę myślałaś, że stanę między gośćmi w kościele i
będę patrzył z uśmiechem na to jak jedyna kobieta, którą kocham wychodzi za
mojego przyjaciela? - Gestykulował żywiołowo, ale nie krzyczał. Był zawiedziony
i wylewał wszystkie swoje żale.
-
Byłam z nim szczęśliwa, dopóki nie wróciłeś. Niall to dobry człowiek, zasługuje
na wszystko, co najlepsze. - Nadal upierałam się przy swoim.
-
Powiedz szczerze, byłabyś w stanie pokochać go tak mocno jak mnie? - Bardzo
zaskoczył mnie trafnością tego pytania i tym jak zbiło mnie ono z tropu.
-
Nie potrafię go skrzywdzić. Proszę cię, pomyśl o Brooklyn. Ona go uwielbia,
wychowywał ją, jest do niego przywiązana. Przysięgam, że nie będę ci utrudniała
kontaktu z nią tylko pozwól mi wrócić do domu. - Byłam na tyle zdesperowana, że
mogłabym go błagać o to na kolanach byleby tylko nie zostać z nim sam na sam
ani chwili dłużej. Zbyt wiele napięcia było między nami, nie chciałam żeby coś
pękło i pozbawiło nas ostatków silnej woli.
-
Nie odpowiedziałaś. - Zignorował moje słowa.
Zamyśliłam
się. Mogłam wyjawić mu prawdę, ale, po co? Dręczyłby mnie dalej, ale z drugiej strony,
jeśli wyjaśnię mu to w odpowiedni sposób, da mi spokój?
-
Zayn. - Zaczęłam, stając prosto. - To, co nas łączyło było tak silne, że
wspólnie pokonywaliśmy wiele przeszkód, aby nam się udało. Prawda. Nigdy nie
będę kochać Nialla, tak samo jak kochałam ciebie, nie zaprzeczę, ale ty
należysz do mojej przeszłości. Zrobiłam tylko to, o co mnie prosiłeś w
więzieniu - tłumaczyłam, starając się nie unikać jego wzroku.
-
Teraz, gdy jestem wolny i oczyszczony z wszelkich zarzutów mam prawo odzyskać
swoją rodzinę. Możemy zmienić to, co jest i planować to, co będzie. - Zbliżył
się o kilka kroków.
-
Przestań. - Ułożyłam dłoń na jego klatce piersiowej, chcąc zaznaczyć granicę,
której nie powinien przekraczać. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Mamy tam wrócić
i co? Mam mu powiedzieć, że kłamałam? Złamać serce, zniszczyć to, co
zbudowaliśmy, bo pan Zayn Malik chce mieć rodzinę? Jaką mam pewność, że przy
tobie, Brookie będzie bezpieczna? Wciąż pakujesz się w kłopoty, dajesz jej zły
przykład. Mój tata zadzierał z mafiosami i zobacz jak skończył. Nie zamierzam
narażać na to naszego dziecka. - Łzy płynęły ciurkiem po mojej twarzy zmywając
z niej makijaż.
-
Kochanie. - Czułe słówka wcale do niego nie pasowały, ale miło było je w końcu
usłyszeć.
-
Zastanów się, co będzie dla niej lepsze. Nie dla mnie, czy dla ciebie. - Popatrzyłam
na niego z rozżaleniem i wróciłam do pokoju, w którym się obudziłam.
***
Denise
i Greg dopilnowali, aby Lynn dobrze bawiła się z Theo w swoim pokoju i jak
najmniej myślała o zniknięciu mamy. Większość gości rozjechała się w swoje
strony, zostali tylko rodzice Nialla i ciotka Sarah. Byli w kompletnym szoku, a
blondyn siedział przy kuchennym stole z nieodgadnionym wyrazem twarz z
szklaneczką whisky w dłoni. Liczył na zupełnie inne zakończenie tego dnia. Miał
zabrać żonę na Hawaje, mieli cieszyć się pierwszymi chwilami małżeństwa, a ona
nie zjawiła się w kościele. Gdy wychodził rano widział, że była w wyśmienitym
nastroju, tryskała energią, wyglądała na szczęśliwą, więc dlaczego nie
przyszła? Zachodził w głowę, co mogło się stać. Bardzo się o nią martwił, bo
gangsterzy, z którymi kiedyś miał zatargi mogli wykorzystać jego słabość do
Emily. Jego matka milczała siedząc nieopodal, a ojciec ze zdenerwowania
zapomniał o tym, że parę lat temu rzucił palenie i wypalał jednego papierosa za
drugim.
Krępującą,
nieznośną ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał dźwięk przychodzącego smsa.
Niall bardzo niechętnie sięgnął po komórkę. Wiedział, że Em nie mogła się do
niego odezwać w ten sposób, bo jej telefon leżał w sypialni. Kliknął, aby
otworzyć wiadomość, a to, co w niej ujrzał zwaliłoby go z nóg gdyby tylko stał.
Zacisnął palce na obudowie i zawołał, Lou i Anastasię, którzy pomogli
porozwozić gości.
-
Jest z nim - wycedził przez zęby oddając im urządzenie.
Przyjaciele
nie zadawali zbędnych pytań. Zayn wysłał im zdjęcie śpiącej Emily z podpisem ‘Mówiłem, że będzie moja’. Smutek i
strach ustąpił miejsce złości oraz agresji. Chłopak z całej siły kopnął w nogę
od stołu i zerwał się z krzesła.
-
Zwołaj wszystkich ludzi. Mają ich znaleźć - wydał polecenie, patrząc na Tommo.
-
Jasne – mruknął pod nosem i oddalił się szybko.
-
Jak mogła mi to zrobić?- Szarpnął węzeł krawata żeby go rozluźnić.
-
Jestem w stu procentach pewna, że nie uciekła z nim. Wiesz dobrze, jak bardzo
cieszyła się na ten ślub. Kocha cię. Poza tym, nie zostawiłaby córki - uspokajała
go szatynka.
-
W takim razie, co sugerujesz? - Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-
Porwał ją. To przecież w jego stylu – prychnęła, obejmując go pocieszająco.
-
Przesadził i to ostro. Nie odpuszczę mu tego. - Chciał rzucić jakimś przekleństwem,
ale w porę się powstrzymał, widząc Brooklyn na schodach. - Chodź do mnie
księżniczko. - Wyciągnął do niej ręce, uśmiechając się czule.
-
Gdzie jest mamusia?- Wskoczyła mu prosto w ramiona.
-
Musiała wyjechać na kilka dni, nie martw się. - Ucałował ją czoło i oba
policzki.
-
Pojechała z tatą Zaynem?- spytała rezolutnie.
-
Tak. - Odpowiedź ledwo przeszła mu przez gardło.
-
A pobawisz się ze mną? - Poprosiła robiąc słodką minkę. - Poczekamy na nich
razem - zawołała radośnie.
-
Zgoda kochanie. - Pokiwał głową. - Tylko najpierw zdejmiemy tą śliczną sukienkę
żeby się nie pobrudziła. Mamo, tato rozgośćcie się – odezwał się do rodziców i
przytulając dziewczynkę do torsu, poszedł na piętro domu.
-
Niech się państwo nie martwią - zaczęła Anastasia. - Zayn jest może
niepoczytalny, ale jej nie skrzywdzi. Znacie go przecież. - Usiłowała uspokoić
sytuację.
-
Znamy go aż za dobrze – mruknął pan Horan.
-
I wiemy, że jeżeli naprawdę kocha Emily nic nie stanie mu na przeszkodzie, aby
ją odzyskać - dodała pani Maura.
***
Zayn
nie pozwolił mi zadzwonić do domu, chociaż doskonale wiedziałam, że nosi
telefon przy sobie. Byłam na niego tak wściekła, że ukarałam go swoim
milczeniem. Przynosił mi jedzenie, owoce, napoje. Mówił do mnie, próbował
udobruchać, ale na nic nie reagowałam. Najwyraźniej nie dojrzał do posiadania
rodziny, ponieważ kompletnie zapomniał o tym, jak musi czuć się teraz nasza
córka.
Myślałam
tak aż do pewnego momentu.
Wyszłam
z pokoju żeby przynieść sobie jakiś sok i zauważyłam, jak siedzi przy kuchennym
blacie z aparatem fotograficznym w dłoni. Przeglądał jakieś zdjęcia,
uśmiechając się, co chwilę. Pchnięta przez ludzką, zgubną ciekawość
bezszelestnie stanęłam tuż za jego plecami i zerknęłam mu przez ramię. W moich
oczach pojawiły się łzy, gdy ujrzałam, że wpatruje się w fotki z urodzin
Brookie. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ten zimny drań z taką czułością
będzie wspominał swoją córeczkę. Mile mnie tym zaskoczył i może postąpiłam zbyt
pochopnie, ale otoczyłam jego sylwetkę ramionami, opierając podbródek blisko jego
szyi.
Nie
pytajcie, dlaczego to zrobiłam. To był impuls. W ciągu jednej sekundy cała
złość mi przeszła, a wróciło coś, co skrzętnie ukrywałam przez ostatnie cztery
lata. Odkryłam powód, dla którego wcześniej odtrącałam Zayna. I nie był to
wcale związek z Niallem.
Po
prostu nie widziałam żadnych oznak jakoby zależało mu nie tylko na mnie, ale i
na Lynn. Teraz byłam tego pewna, a w mojej głowie pojawiła się myśl pod nazwą:
‘Co by było gdyby?’.
__________________________________________________________
__________________________________________________________
Witajcie!
Jestem, co prawda po jakichś dwóch miesiącach, ale myślałam, że jeśli dam Wam więcej czasu to i statystyka się zmieni, ale widzę, że nic z tego. To przykre, że mam tylko dwie opinie. Czyżby ta historia już Wam się nie podobała? Powiedzcie, a postaram się to zmienić.
Komentarze motywują mnie do dalszej pracy i są powodem, dla którego się uśmiecham :)
Dziękuję dwóm stałym czytelniczkom <3
Całusy xx