środa, 30 kwietnia 2014

04.



Z okazji 'Happy National Best Friend Day' dedykuję ten odcinek mojej ukochanej, wspaniałej Lilly <3



Poruszenie wśród moich porywaczy zwiastowało jakieś ważne wydarzenie, o którym na razie żaden z nich mi nie powiedział. Zayn był podekscytowany i nie zwracał na mnie uwagi tylko wciąż rozmawiał przez telefon. Budziło to we mnie pewne obawy, bo przecież mógł planować morderstwo. Zwłaszcza, że Niall nie zaglądał do mnie już więcej, jakby Malik kategorycznie mu tego zabronił.

Przez okno wychodzące na taras widziałam jak Ralph i Mike czyszczą swoją broń. Opcja była oczywista. Mój ojciec w końcu dogadał się z Malikiem Seniorem, a oni przygotowują się do spotkania. Na samą myśl o powrocie do domu, o opuszczeniu tego więzienia, moje serce przekoziołkowało parę razy w piersi. Szczotkowałam włosy przed lustrem i z niezadowoleniem stwierdziłam, że znacznie osłabły i zaczęły wypadać. Moja twarz nabrała nieco kolorów dzięki przesiadywaniu z Niallem na ganku bądź tarasie, ale liczne ślady pobicia nadal były widoczne. Zresztą w całym tym koszmarze to właśnie blondyn dbał o mnie jak tylko mógł. Odnosiłam wrażenie, że nawet go polubiłam i to z wzajemnością.

Moje przemyślenia przerwał mi Mike, który wpadł niespodziewanie do pokoju i szarpnął mnie za ramię.
- Szef mówi, że jedziesz do tatusia - poinformował ostrym tonem, a jego palce boleśnie wbijały mi się w mięśnie.
Zaprowadził mnie do garażu, gdzie okazało się, że jadę tylko z Niallem i Zaynem. Najwyraźniej reszta świty niepotrzebnie się szykowała.
- Wybacz Mint - brunet osłonił mi oczy opaską, nadgarstki związał na plecach i prawie dosłownie wrzucił do auta.

Słyszałam warkot silnika, przekładanie biegów. Zawieszenie lekko bujało się na nierównej leśnej drodze. Shadow wydawał jakiś niespokojny, a przecież osiągnął swój cel i może odetchnąć z ulgą. Trąciłam Niallera dyskretnie ramieniem i lekko pochyliłam się do przodu, dając mu znak żeby uwolnił moje dłonie. Podejrzewam, że miał zdziwioną minę, bo dopiero po chwili rozluźnił więzy. Musiałam złapać go za rękę. Po prostu czułam, że będzie mi go brakowało. Wplotłam swoje drobne palce między jego nieco większe i uśmiechnęłam się do siebie, gdy uścisk się zacieśnił. Pomimo sytuacji, w jakiej się znajdowałam to był miły gest z jego strony.

Samochód się zatrzymał a dłoń Nialla oddaliła się od mojej. Zayn wyciągnął mnie na zewnątrz. Skąd wiedziałam, że to on? Bo jego gwałtowne ruchy i ostre perfumy mogłabym poznać wszędzie. Nie mogłam uwierzyć, że po tym, co mi zgotował nadal żywię do niego jakieś uczucia. To niedorzeczne i nienormalne. No, bo co tak naprawdę mogło mnie w nim zauroczyć? Wulgarne słownictwo? Kryminalna kartoteka? Brak szacunku? Tylko za jedną rzecz mogłam mu podziękować. Za uratowanie mojej niewinności przed bezdusznym i brutalnym kumplem. I za to, że zajął się mną, kiedy byłam chora, chociaż nie robił tego z sympatii.
- Niall, zostań tu z nią. Zaraz wrócę - zwrócił się do blondyna, który w międzyczasie odsłonił mi oczy.
- Nie rozumiem cię. Nie jesteś taki jak Zayn. Dlaczego to ciągniesz? - Odezwałam się, spoglądając na niego.
- Znamy się od zawsze. Pomagamy sobie - wzruszył ramionami.
- Niby, w czym on ci pomógł? Na razie tylko cię wykorzystuje - westchnęłam.
- Wsparł mnie, gdy odeszła bliska mi osoba. Wyciągnął z dołka i wyprowadził na prostą. Wiele mu zawdzięczam. Nie znasz go z tej lepszej strony. Nie zawsze taki jest - dopiero teraz zauważyłam jak silna braterska więź łączy go z Malikiem.

Stał za nim murem, podczas, gdy ten momentami pomiatał nim jak służącym. To było oczywiste. Zayn nie doceniał tego, co miał.
- Nie myślałeś nigdy żeby zająć się sobą? Spełnić swoje marzenia?
- Z moją przeszłością? Nie wiesz, o czym mówisz. Pochodzisz z bogatej rodziny, twoja ciotka ma tytuł księżnej. Nie borykasz się z problemami innymi niż wybór markowej sukienki - nerwy go poniosły.
- Może masz rację - zgodziłam się z nim, chociaż nie tak do końca.- Ale mogę ci pomóc, jeśli tylko będziesz tego chciał - zaoferowałam.
- Dlaczego chcesz to zrobić?- Zaskoczyła go moja wypowiedź.
- Bo wiem, że warto - musnęłam palcami wierzch jego dłoni, uśmiechając się pocieszająco
Rozmowę przerwał nam powrót Zayna.
- Jeśli nie chcesz żeby co się stało tobie albo twojemu tatusiowi, to masz być grzeczna Mint, jasne? - Ta drażniąca ksywka w jego wykonaniu przestawała być taka zła.

Pokiwałam głową zabierając dłoń jak najdalej od Nialla żeby znowu przeze mnie nie oberwał. Brunet skinął na kumpla, który z wyczuciem chwycił mnie za przedramię i przeszliśmy na stary plac budowy. Z daleka rozpoznałam auto taty i ucieszyłam się, że go zobaczę. Spostrzegłam również innego mężczyznę w średnim wieku, o podobnych do Zayna rysach twarzy. Pan Malik wyglądał bardziej niebezpiecznie niż jego syn.

Blizna pokrywająca znaczną część jego oblicza była odstraszająca. Poza tym był ubrany elegancko, a na pasku od spodni wisiała kabura z pistoletem. Widziałam jak mój tata w pośpiechu opuszcza samochód z troską i przerażeniem wypisanymi na twarzy. Niall puścił moją rękę dając mi znak, że bez obaw mogę podejść do ojca. Machinalnie wtuliłam się w jego bezpieczne ramiona, a on mocno mnie do siebie przycisnął, szepcząc jak bardzo się o mnie bał.
- No Ferguson, twój skarb jest cały i zdrowy. Nasza umowa obowiązuje - przerwał nam Malik Senior.
- Tak. Będę wam płacił tyle ile chcecie tylko zostawcie moje dziecko w spokoju - głaskał mnie po włosach.
- Więc jedź dopóki możesz - odezwał się Shadow.
Odsunęłam się od sylwetki taty i spojrzałam na Nialla. Sumienie mówiło mi, że powinnam się z nim pożegnać choćby było to najdziwniejszą rzeczą na świecie.
- Po co ci ta broń?- Zayn zwrócił uwagę ojcu, kiedy zobaczył, że ten wyciągnął swój pistolet.
- Takie sprawy załatwia się raz a dobrze. W każdej chwili Ferguson może się wycofać - jednym ruchem sprawił, że znajdowałam się na linii jego strzału.
- Miało nie być trupów - warknął.
- Zamknij się. Nigdy nie będziesz wystarczająco twardy. Do niczego się nie nadajesz – jasno zakomunikował, że go wykorzystał.

W momencie, w którym objęłam blondyna usłyszałam tylko głośny krzyk Zayna. W ułamku sekundy rozległy się trzy strzały oddane, jak się potem okazało, w moim kierunku. Pan Malik popełnił jednak zasadniczy błąd. Kule dosięgły jego syna, który osłonił mnie własnym ciałem i bezwładnie runął na ziemię. Horan stanął przede mną chcąc ochronić przed kolejnym atakiem. Nic się jednak nie stało, bo mężczyzna szybko wsiadł do swojego samochodu i odjechał z piskiem opon. Padłam na kolana tuż obok wykrwawiającego się bruneta. Wsunęłam dłonie po jego skórzaną kurtkę i natychmiast poczułam jak robią się mokre. Odsłoniłam jego tors i zobaczyłam mnóstwo czerwonej cieczy zarówno na moich palcach jak i jego brzuchu. Jedna kula zatrzymała się w ciele na wysokości obojczyka, dwie pozostałe przeszły na wylot przez jamę brzuszą. W jego słabnącym spojrzeniu dostrzegałam cierpienie. Mogłam sobie jedynie wyobrazić jak się czuł.
- Niall, zrób coś przecież on umiera... - zająknęłam się, przygryzając wargę ze zdenerwowania.
- Nie możemy go zawieźć do szpitala. Zabiorę go do domu i wezwę tego lekarza, który badał ciebie - podjął szybką decyzję, patrząc jak jego przyjaciel traci przytomność. 
Urwał rękaw swojej koszuli i gdy posadził chłopaka w aucie przycisnął materiał do najgorszej rany.
- Tato, muszę jechać z nimi - oznajmiłam po chwili namysłu.
- Oszalałaś? - Wrzasnął zdezorientowany, ciągnąc mnie za rękaw.- Oni są niebezpieczni, mogli cię zabić.
- Ale tego nie zrobili. Może to chore, ale zaufaj mi tato - poprosiłam. - Jedź do domu i powiedz mamie, że wszystko jest w porządku - ucałowałam go w policzek i wsiadłam do auta, obok nieprzytomnego Malika, uciskając ranę.

Nialler z zawrotną prędkością dojechał do leśnej chaty, w której dotychczas przebywaliśmy. Przeniósł Zayna do jego sypialni i od razu zadzwonił po znajomego lekarza, który, co prawda nie mógł przyjechać, ale dokładnie nas poinstruował. Wspólnie z blondynem zdjęliśmy górną część garderoby z wytatuowanego ciała Malika. Sama własnoręcznie wyciągnęłam pocisk. Dłonie drżały mi okropnie, ode mnie zależało jego życie. Jeden malutki błąd i już więcej się nie obudzi. Nie byłam w stanie go zszyć, więc zrobił to Horan. Sprawdziliśmy czy tętno jest w normie i odsapnęliśmy z ulgą.
- Nie rozumiem, dlaczego to zrobił. Mógł umrzeć i to za mnie. Za nic nieznaczący przedmiot w jego życiu - zastanawiałam się głośno.
- Mówiłem ci, że nie taki Zayn straszny, jakim go malują - stwierdził z lekkim uśmiechem.- Świetnie się spisałaś wiesz? Uratowałaś mu życie, a on o takich sprawach nie zapomina.
- To nic takiego. Po prostu zadziałałam tak jak każdy powinien - wzruszyłam ramionami.
Niall zaśmiał się, chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Tym sposobem zjechałam z oparcia fotela wprost na jego kolana.
- Jeszcze nie trafiłem na dziewczynę, która uratowałaby faceta, który ją porwał - dodał.
- Czyli jestem wyjątkowa?- Parsknęłam śmiechem.
- Bez wątpienia - niebezpiecznie przybliżył twarz do mojej, poczułam się zażenowana i przytuliłam policzek do jego obojczyka.
Nerwowo odchrząknął i zacieśnił uścisk, opierając podbródek na czubku mojej głowy.

~*~

Kilka godzin później Shadow odzyskał przytomność i wybudził nas z letargu przeraźliwym przekleństwem.
Zerwałam się na równe nogi i przykucnęłam przy łóżku.
- Jak się czujesz? - Spytałam cicho.
- Jakbym przyjął trzy kulki - odparł złośliwie, krzywiąc się przy tym z bólu.
- Nie wiedziałem, że stać cię na taki akt heroizmu stary - Niall uśmiechnął się tak jakby z serca spadł mu olbrzymi głaz.
- Co tu jeszcze robisz? - Przemilczał jego uwagę i zwrócił się do mnie.
- Osłoniłeś mnie, chciałam się tobą zaopiekować i upewnić, że nic ci nie będzie - wyznałam nieco zaskoczona jego reakcją.
- Mój ojciec tego pożałuje - syknął wściekle, spoglądając na opatrunek.- Nie takie rzeczy przetrwałem, możesz wracać do domu. Przecież bardzo tego chciałaś - znacznie osłabł.
- Nie gadaj już tyle. Odpoczywaj. Niall, przynieś wodę i proszki przeciwbólowe, dobrze? - Odwróciłam się do blondyna, ten kiwnął głową i wyszedł.- Gdybym chciała być w domu to bym pojechała, nie musisz mnie wyrzucać. Przecież, jako naznaczona też mam jakieś obowiązki i nie mogę tak po prostu odejść - odparłam mu kąśliwie.
- W takim razie cofam to. Jesteś wolna - stwierdził patrząc w sufit i zszokował mnie tym.
- Odejdę, gdy poczujesz się lepiej. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz - usiadłam z powrotem na fotelu.

W tak krótkim czasie zdążył zawładnąć moim sercem i doszczętnie je złamać. Nie doceniałam jego umiejętności. Obserwowałam go cały czas, wręcz czułam jego ból. Upływ krwi spowodował, że jego śniada cera znacznie zbladła. Kiedy Horan przyniósł to, o co go prosiłam, Zayn z niechęcią to zażył a po paru chwilach znowu zemdlał. Niall usiłował się dodzwonić do doktora, a ja spostrzegłam, że brunet zaczął się pocić. Pobiegłam po miskę z zimną wodą i ręcznik, po czym zaczęłam robić wszystko by zbić gorączkę.

- Ted będzie dopiero za godzinę. Kazał go ocucić i ochładzać. Mamy utrzymywać z nim kontakt, mówić do niego - wytłumaczył chowając telefon do kieszeni spodni. Przywróciliśmy świadomość alkoholem, który podsunęliśmy mu pod nos. Gadatliwy Nialler pierwszy raz nie był irytujący. Ja natomiast nie mogłam wydusić z siebie słowa. Próbowałam poukładać sobie w umyśle wszystko, co się do tej pory zdarzyło. Jedyną rzeczą, w której Zayn Malik był niezastąpiony to ranienie mojego serca.
________________________________________________________________________

Witajcie ponownie <3
Czwarty rozdział, nie jestem z niego mocno dumna, ale uznałam, że jest naprawdę niezły. Nie mogę się doczekać moich ulubionych odcinków :D Jestem podekscytowana, mam nadzieję, że Wy też.
Jeśli macie jakiekolwiek zastrzeżenia lub pomysły, co do treści, wątków, tempa czy postaci, mówcie.
Nie ma to jak współpraca z czytelniczkami xD
Całuję Was mocno robaczki <3

sobota, 19 kwietnia 2014

03.





Od mojej rozmowy z ojcem minęło kilka kolejnych dni. Oczekiwanie na ugodę między nim a Malikiem było najgorsze. Na każdym kroku drżałam o swoje życie i zastanawiałam się jak uciec. Mieszkaliśmy w leśnej chacie, więc mój plan nie mógł się ziścić.
 Niall zabrał mnie parę razy na taras żebym nabierała kolorów. Myślę, że gdyby nie okoliczności, w jakich się poznaliśmy, moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Milczał, gdy pozostali byli w pobliżu jednak, gdy zostawaliśmy sami, raczył mnie zabawnymi anegdotkami i żartami. Tylko on nie chciał mi wyrządzić krzywdy. Był łagodny i nie tak impulsywny jak Shadow, Mike czy Ralph.
Siedząc na ganku w ciepłych promieniach słońca postanowiłam zmierzyć się z tematem bycia własnością Zayna. Blondyn był jedyną osobą, która mogła mi to wyjaśnić.
- Jeśli jestem naznaczona, co to dla niego oznacza?- Zerknęłam na chłopaka i zauważyłam grymas niezadowolenia na jego twarzy.
- Dlaczego to drążysz? Po prostu jesteś chroniona – mruknął.
- Z tym musi wiązać się coś jeszcze. Proszę cię, chcę wiedzieć – obserwowałam jak jego błękitne oczy śledzą każdy skrawek mojej posiniaczonej buzi.
- Tylko on może ci o tym opowiedzieć – stwierdził niechętnie.- Lepiej żebyś żyła w niewiedzy, uwierz mi – jego ton budził moją ciekawość jeszcze bardziej.
- Zaprowadź mnie do niego – powiedziałam trochę zbyt stanowczo niż zamierzałam.
- Jesteś zbyt uparta. Kiedyś tego pożałujesz – wstał, chwycił mnie za ramię i podniósł do pionu, ze względu na moje związane na plecach ręce.
Odprowadził mnie pod drzwi pokoju, w którym na ogół przebywam. Teraz Zayn tam odpoczywał. Leżał na łóżku z rękami skrzyżowanymi pod głową, którą podniósł, gdy usłyszał, że weszliśmy.
- Możesz nas zostawić – oparł się plecami o wezgłowie, patrząc surowo na blondyna, który kilka sekund później wyszedł.
Stałam tak na środku pokoju i czułam jak złociste tęczówki bruneta wpatrują się we mnie uporczywie. Podniósł się, rozciągnął ramiona i ziewnął.
- Jak się czujesz?- Zmarszczył brwi i stanął za mną.
- Lepiej – wyszeptałam nieśmiało.
- Czego chcesz?- Poczułam jego ciepły oddech na ramieniu, a dłonie na nadgarstkach.
- Chcę wiedzieć, dlaczego mnie naznaczyłeś. Co z tego masz?- Lina, która okalała moje ręce została rozluźniona.
- Teoretycznie należysz do mnie. Mam prawo traktować cię jak swoją dziewczynę. Mogę cię całować, zabierać na kolacje, do klubów. Robić z tobą wszystko, co zechcę. Jednak ten układ ma jedną wadę. Normalnie mogłabyś mnie rzucić, a w naszym przypadku, jeśli odejdziesz, będę musiał cię zabić – gładził kciukiem skórę mojej szyi.
- A w praktyce?
- Wcale nie miałem zamiaru tego robić. Nie chciałem żeby brutalność Mike’a cię zabiła. Martwa jesteś niczym. Już ci to tłumaczyłem – ledwie wyczuwalnie musnął wargami płatek mojego ucha, powodując dreszcze na całym moim ciele.
- Nawet, kiedy ojciec mnie stąd wyciągnie, umowa wciąż będzie obowiązywać?- Struchlałam, bo jeszcze nikt nigdy tak mnie nie dotykał.
- To jest jak pakt. Jesteśmy związani ze sobą aż do śmierci – odwrócił mnie w swoją stronę i przycisnął do swojego torsu.- Jesteś moja i mogę cię nawet… - nie dokończył, ale doskonale wiedziałam, co miał na myśli.
- Zgwałciłbyś mnie?- Pisnęłam, ale nie wiem czy bardziej ze strachu czy z podniecenia jego bliskością.
- To nie byłby gwałt. Błagałabyś o więcej – na potwierdzenie swoich słów, przesunął swoją dłoń wzdłuż mojego boku, sprawiając, że jedyne, co mogłam zrobić to modlić się by przestało mi się to podobać.
Jego spojrzenie kusiło, pełne usta były warte grzechu. Bicepsy widoczne spod ciemnej obcisłej koszulki prężyły się przy każdym ruchu. Blask jego oczu sprawiał, że miękły mi kolana. Był jak uzależnienie, które zatruło moją krew i już zawsze będzie we mnie.
Czy jest na sali lekarz? Najlepiej psychiatra! Zauroczyłam się facetem, który mnie porwał. Do tej pory widziałam to tylko na filmach i wydawało się to takie nierealne.
- Tylko o tym chciałaś porozmawiać? - Nagle jego ton stał się ostrzejszy.
- Tak. Właściwie to jestem zmęczona. Mogę się przespać? - Opuściłam wzrok.
- Kładź się, ale ja też mam zamiar spać, więc... - Urwał i uśmiechnął się zadziornie.
- Nie mam innego wyboru?
- Nie. Chyba, że wolisz iść do Mike`a - na wydźwięk tego imienia zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Nigdy w życiu - nerwowo zacisnęłam dłonie w pięści.
Wyluzowanym krokiem podszedł do mebla i wygodnie się na nim rozłożył. Obserwował każdy mój ruch. Czułam się niezręcznie, gdy kładąc się obok dotknęłam jego ramienia. Zasnęłam na plecach, wmawiając sobie, że ta pozycja jest najbezpieczniejsza w tej sytuacji.


~*~


Gdy otworzyłam oczy, powoli zaczynało do mnie docierać, że coś niesamowicie ciąży mi na brzuchu. Panicznie rozejrzałam się wokół i dostrzegłam wytatuowaną rękę Malika oplatająca szczelnie moją talię. Dyskomfort jaki odczuwałam był nie do opisania. Chciałam jak najszybciej od niego uciec jednak jedno drgnięcie i się obudzi. Głównym problemem było to, że wypinałam się do niego pośladkami. Bez zastanowienia postanowiłam to zmienić i ostrożnie przewróciłam się na plecy, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem, bo zacieśnił uścisk przysuwając mnie do siebie tak, że czubek jego nosa stykał się z moim policzkiem. Westchnęłam z zrezygnowaniem i zaczęłam bawić się palcami.
- Ciekawy nawyk - mruknął otwierając jedno oko.
- Możesz mnie puścić? - Tym razem byłam już wyprowadzona z równowagi.
- Dąsamy się? - Zaśmiał się ironicznie.
- Jestem zła. Pytałeś mnie w ogóle o zdanie? Ok, porwałeś mnie. Jestem pionkiem w grze, ale może wcale nie chcę być twoją własnością, co? Może po powrocie do domu chciałabym być całkowicie wolna, móc wyjść za mąż, kochać i być kochaną? Twoje idiotyczne zasady rujnują mi życie - wyszarpnęłam się z jego uścisku, czując, że muszę to z siebie w końcu wyrzucić.
- Każda chciałaby być na twoim miejscu - warknął, chwytając mnie boleśnie za podbródek.
- Ale ja nie. Co z tego, że jesteś przystojny? Kryminalista wyprany z uczuć to nie jest wymarzony chłopak dla żadnej dziewczyny - patrzyłam na niego gniewnie, mając nadzieję, że cokolwiek teraz powiem, ujdzie mi na sucho.
Wtem jego silne ramiona przycisnęły mnie mocno do materaca, a on sam zawisł nade mną. Jego spojrzenie było wściekłe.
- Jeśli będę chciał to rozkocham cię w sobie bez żadnego problemu - rzucił wyzwanie.
- Za nic w świecie ci się to nie uda - odpowiedziałam mijając się poniekąd z prawdą.
- Zawsze zdobywam to, czego chcę Mint. Nie będziesz wyjątkiem - odrzekł przekornie i przygryzł miejsce, w którym wciąż widniała sina malinka, po czym wstał i wyszedł.
Z racji, że mogłam swobodniej poruszać się po domu, również opuściłam pokój. Rozglądając się w poszukiwaniu Mike`a przeszłam do kuchni. Nie chciałam znowu go spotykać.
 Z lodówki wyciągnęłam dzbanek z sokiem porzeczkowym i nalałam go do szklanki. Usiadłam przy stole i smutno spojrzałam na blizny na nadgarstkach. Na całym ciele miałam wiele podobnych. Wstydziłabym się teraz wyjść gdziekolwiek w kusych ubraniach. Szpeciły mnie i jeszcze długo będą. Poczułam nagłą potrzebę przytulenia się do kogoś i na myśl od razu przyszedł mi blondyn, gdyż usłyszałam jego donośny śmiech. Chwilę później pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Nie namyślając się długo, zadziałałam impulsywnie i przylgnęłam do niego jak małe dziecko wtulające się w ukochany kocyk. Na początku znieruchomiał, z pewnością go zaskoczyłam. Liczyłam na to, że mnie odepchnie i zażąda wyjaśnień, a jednak delikatnie objął mnie ramionami, pogładził po plecach i oparł brodę na czubku mojej głowy.
- Co z tobą mała?
- Wolałabym już być w domu. Spotkać się z Anastasią, pójść na zajęcia. Jestem przerażona, bo nie mam pewności czy przeżyję kolejną dobę... Nie chcę być taka jak wy, a już prawie postawiłam się Zaynowi. Robicie ze mnie potwora..- załkałam.
- Dopilnuję żeby twoja delikatność nie zniknęła, ok? - Odsunął twarz tak by móc na mnie spojrzeć.
- Chcę być taka jak wcześniej - wyszeptałam tonąc w oceanie jego oczu.
- Póki co nadal jesteś urocza i niewinna - uśmiechnął się pocieszająco.
Wpatrywałam się tak w niego i wprost nie mogłam uwierzyć dlaczego współpracuje z Malikiem. Jest tyle innych rzeczy, które mógłby robić. Zupełnie tutaj nie pasował.
- Horan - za plecami blondyna rozległ się ostry ton Zayna.- Chyba mówiłem wyraźnie, że jest naznaczona - patrzył na niego badawczo.
- Wiem - burknął odrywając się od mojej sylwetki.- Nie rozumiem tylko po co to zrobiłeś. Ona cię nie chce - wrócił groźny Niall.
- Nie wtrącaj się, stary. Ostrzegam cię - machnął mu ręką przed nosem.
- Mieliśmy ją przetrzymać jakiś czas i oddać ojcu. Teraz już się od ciebie nie uwolni - stwierdził, stając z brunetem oko w oko.
Wyglądali tak jakby szykowali się do ataku. Oddychali głośno, miarowo. Dłonie mieli mocno zaciśnięte w pięści, a wszystkie mięśnie spięte. Wtem Zayn niespodziewanie wymierzył wspólnikowi silny cios prosto w twarz.
- Nie ty jesteś tutaj szefem - warknął, ponownie unosząc rękę.
Nie chciałam na to patrzeć. Nie mogłam pozwolić żeby obrywał za moją chwilę słabości. Instynktownie stanęłam tuż przed Niallem, który rozmasowywał pulsującą szczękę.
- Nawet się nie waż - nie miałam pojęcia skąd nagle znalazło się we mnie tylko odwagi na raz. Shadow zatrzymał pięść i patrzył na mnie z niezrozumiałym wyrazem twarzy.
- Potrzebowałam czyjegoś ciepła, ludzkiego, czułego gestu, a on mi go dał. Nie masz prawa go tak traktować tylko dlatego, że sam jesteś zimny jak lód - rzekłam z wyrzutem.
W jego oczach widziałam złość. Autentyczną i namacalną. Zamachnął się i uderzył mnie tak mocno, że włosy zasłoniły moją twarz. Poczułam metaliczny smak krwi, pochodzący z nadgryzionej wargi.
- I właśnie dlatego nigdy nie mogłabym cię pokochać - uciekłam na piętro i zamknęłam się w pokoju żeby spokojnie, w samotności wypłakać się w poduszkę. Przesadziłam. Nie zdziwiłabym się gdyby za ten bunt posłał mi kulkę w łeb.
- Oszalałeś do reszty?!- Niall z całej siły popchnął bruneta na ścianę.- Zasady są jasne, nie złamałem ich!- Był rozjuszony faktem, że kumpel upokorzył go w mojej obecności.
- Myślałem, że obejmowanie naznaczonej nie jest twoim obowiązkiem!
- Była smutna to się przytuliła, wielkie mi halo – puścił koszulkę Zayna i cofnął się.- Nie wiem, co próbujesz zdziałać Shadow, ale ten typ dziewczyn nie znosi brutalnych zalotów – rzucił od niechcenia i zniknął za drzwiami najbliższej łazienki

Otóż to. Chodziło wyłącznie o udowodnienie, że potrafi mnie zdobyć? Dopiero teraz porządnie zaczął się nad tym zastanawiać. Zajrzał na taras, gdzie Mike i Ralph raczyli się piwem i przeklinali niemiłosiernie.
_______________________________________________________________________
Witajcie ponownie :)
Wasze pozytywne opinie dotyczące tego opowiadania, sprawiają, że serce mi rośnie!
Bardzo, bardzo dziękuję! Cieszę się, że moja 'kryminalna' pisanina Wam się podoba.
Zawsze lubiłam czytać tego typu historie, ale nie wiem czy wyjdzie mi jej pisanie.
To opowiadanie nie będzie długie, przynajmniej w tej chwili tak zakładam. Obiecuję jednak, że postaram się by było najlepsze :)
Jak widać powyżej, naszego Zayna dopadają ludzkie uczucia i nie do końca potrafi sobie z nimi poradzić. Nic dziwnego, zrobił z siebie potwora.
Całuję mocno <3

piątek, 11 kwietnia 2014

02.



Ten odcinek dedykuję uroczej Birden <3 Za dobre słowa :)





Zayn zajrzał do mnie dopiero wieczorem. Potrząsnął lekko moim ramieniem żebym się ocknęła. Jego chłodne spojrzenie spowodowało nawrot dreszczy na całym ciele. Automatycznie odsunęłam się w głąb łóżka, jak najdalej od niego. Zaśmiał się pod nosem w specyficzny sposób.
- Nie chcesz porozmawiać z tatusiem?- Zachrypiał ironicznie.
- Słucham?- Od razu się do niego odwróciłam.
- Powiesz mu, że wszystko jest w porządku i takie tam bzdety – machnął ręką przewracając oczami.- Tylko żadnych sztuczek – ostrzegł, podając mi telefon.
Drżącymi palcami wystukałam numer ojca z pamięci i prawie się rozpłakałam słysząc jego głos.
- Tato…- jęknęłam.
- Emily? Matko Boska, dziecko! Nic ci nie jest?- Wykrzyczał zrozpaczony.
- Jestem cała. Powiedz mi, o co tu chodzi… - poprosiłam szybko.
- O nic się nie martw. Niedługo się zobaczymy, przysięgam – ucinał temat.
- Powiedz – wymuszałam jak mała dziewczynka.
- Oni zbierają haracze od bogatszych restauratorów. Postawiłem im się – wyjaśnił krótko.- Bądź dzielna, kocham cię – dodał po chwili.
- Ja ciebie też – brunet gwałtownie wydarł mi słuchawkę z dłoni.
Wyłączył telefon i przyglądał mi się uważnie. Opuściłam wzrok na śnieżnobiałą kołdrę i zacisnęłam na niej palce. Wargi trzęsły mi się niesamowicie, nie słuchając rozkazów mojego umysłu.
- Dobrze zrobiłaś, Mint – odezwał się niskim tonem.- Zbieraj się, wyjeżdżamy. Zaraz kogoś po ciebie przyślę – oznajmił i wyszedł.
Chwilę po jego zniknięciu, pojawił się jeden z jego pracowników, porządnie zbudowany Mike. Jego blizny na twarzy i złowrogie spojrzenie nie wróżyło nic dobrego. Moje ciało jeszcze nie do końca odzyskało siły, dlatego podnosiłam się z łóżka bardzo powoli. Skierowałam się w stronę łazienki, ale gdy tylko przekroczyłam jej próg, mężczyzna mocno szarpnął mnie za włosy, cofając z powrotem do pokoju.
- Nareszcie mogę cię obejrzeć – przygniótł mnie do ściany.- Taka niewinna duszyczka – zaśmiał się przerażająco przesuwając dłonią po moim udzie.
Wzdrygnęłam się, ale nie miałam z nim szans. Uniósł moje ręce w górę, chwycił nadgarstki w jedną dłoń. Jego ohydny oddech owiał moją twarz, a usta przylgnęły do skóry. Próbowałam się wydostać z tego uścisku, ale to go tylko bardziej zdenerwowało i dosłownie rzucił mnie na łóżko. Przytrzymał moje nogi i zerwał koszulkę z mojej klatki piersiowej. Chciałam krzyknąć, ale ze strachu głos uwiązł mi w gardle. Niedelikatnie przygryzał fragmenty mojej szyi, a obrzydliwymi łapskami obłapiał moje piersi ukryte w staniku. Pierwsze łzy bezradności wypłynęły spod moich przymkniętych powiek, za co uderzył mnie w twarz. Mruczał coś pod nosem, ale żadne dźwięki do mnie nie docierały.
W tamtym momencie myślałam, że to już koniec. Zrobi ze mną, co tylko zechce, a ja nie mam na to wpływu. Usiłowałam pokierować myśli w zupełnie inne miejsce, gdy usłyszałam głos Zayna.
- Mike, do kurwy nędzy! Chcesz ją zabić?!- Trzasnął drzwiami, wściekle mierząc swojego pracownika.- Wynoś się stąd – pociągnął go za koszulkę i ku mojemu zdziwieniu mięśniak zniknął w mgnieniu oka.
Odruchowo zakryłam się skrawkami materiału, zagryzając dolną wargę tak mocno aż poczułam metaliczny smak własnej krwi. Brunet sięgnął do najbliższej szafki i położył obok mnie bardzo kobiecą sukienkę oraz płaskie buty.
- No już. Przebierz się – wskazał mi łazienkę.
Nie czekając na jego kolejne słowa, zrobiłam to, co kazał. Wszystko pasowało na mnie idealnie. Nie wyglądałam bajecznie z siniakami i zadrapaniami na twarzy oraz potarganymi włosami i zapłakanymi oczami, ale strój był ładny. Przeczesałam kołtuny palcami, przemyłam oczy zimną wodą i wróciłam do brązowookiego ze spuszczoną głową.
- Podejdź do mnie – rozkazał władczym tonem.
Niepewnie zrobiłam kilka kroków naprzód, nadal na niego nie patrząc i panicznie się trzęsąc.
- Zrobię teraz coś, co sprawi, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Nie jest mi to na rękę i nie bierz sobie tego na poważnie. Po prostu muszę mieć cię żywą, a ten palant raczej by cię przy życiu nie zostawił – mówił niezrozumiale.- Odchyl głowę – jego dłoń pojawiła się tuż przy moim uchu.
Obserwowałam z przerażeniem jak Zayn pochyla się w stronę mojej szyi, muska ją swoimi wargami a następnie wsysa się w nią niczym wampir. W pierwszej chwili moim ciałem wstrząsnęła zimna, nieprzyjemna fala, która chwilę później została zastąpiona przez dziwne, błogie uczucie. Westchnęłam ledwo łapiąc oddech, aż w końcu oderwał się ode mnie i podziwiał swoje dzieło.
- Od teraz jesteś naznaczona. Należysz do mnie i żaden nie może cię tknąć – uchylił rąbka tajemnicy, chociaż nie chciałam znać powodu, dla którego to zrobił, pragnęłam by po prostu nie przestawał.
Jego wyjaśnienie nie do końca spełniało moje oczekiwania. Należę do niego? Co się z tym wiążę? Nigdy mnie nie wypuści?

~*~

Czekałam w pokoju na Nialla, który zjawił się jakiś czas później, aby zaprowadzić mnie do auta. Odkąd spostrzegł ogromną malinkę na mojej szyi jakby zesztywniał. Wcześniej nie przeszkadzał mu mój dotyk, a teraz za każdym razem się wycofywał. Chciałam żeby trzymał mnie za rękę, gdy ruszyliśmy w stronę schodów prowadzących za pewne do garażu, więc spojrzałam na niego prosząco.
- Nie zejdę sama. Nogi mam jak z waty – ostrzegłam go i dopiero to podziałało.
Kiedy stanęliśmy koło samochodu w zasięgu mojego wzroku znów pojawił się Mike. Z cwanym uśmieszkiem stanął naprzeciwko mnie.
- Dla mnie się tak wystroiłaś?- Mruknął wyciągając rękę w stronę moich włosów, które w kilka sekund odgarnął z mojego ramienia.
Zacisnęłam dłoń na przegubie blondyna, przysuwając się jak najbliżej niego i wtedy pojawił się Zayn.
- Mint została przeze mnie naznaczona – podszedł i wskazał fioletowe znamię.- Zrozumiano?- Warknął w stronę obojga, na co odpowiedziało mu ich milczenie.- Cieszy mnie to. Jedźmy już – machnął arogancko dłonią i wsiadł na miejsce obok kierowcy.
Niall pomógł mi wsiąść i usiadł obok. Łokciem oparł się o podłokietnik i wyglądał na zamyślonego. On jedyny wydawał się być niegroźny z tej całej gromady popaprańców. Okazał mi odrobinę troski, której potrzebowałam i w pewien sposób mu ufałam. Obserwując profil Zayna, upewniłam się, że nie ogląda się na nas i podsunęłam dłoń w stronę Horana. Musnęłam ją palcami dając znać, że chcę by ją chwycił. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale po kilku minutach zrobił to, czego oczekiwałam.  Odetchnęłam z ulgą myśląc, że kto, jak kto, ale on nie pozwoli mnie skrzywdzić. Mam nadzieję.
Jechaliśmy dość długo, ale nie zasnęłam nawet na moment. Wjechaliśmy w leśną drogę i podążaliśmy krętymi ścieżkami. Nawet gdybym bardzo chciała, nie wydostałabym się z tego labiryntu. Powoli zaczynało się robić jasno, więc znużenie dało mi się we znaki. Kiedy tylko auto się zatrzymało, ciepła dłoń Nialla opuściła moją. Chłód, który poczułam nie był ani trochę przyjemny. Drzwi po mojej stronie się otworzyły, ostry ton głosu Zayna rozkazał żebym się ruszyła, bo nie będzie tak sterczał przez miesiąc.
Zaprowadził mnie do jednego z pokoi i zamknął drzwi na klucz. O dziwo, od wewnątrz. Został ze mną, chociaż nigdy tego nie robił i jak gdyby nigdy nic zdjął swoją koszulkę przez głowę. Poszedł do łazienki, dało się słyszeć szum wody. Westchnęłam ciężko i skuliłam się na łóżku przy samej ścianie. Leżąc na boku z kolanami pod brodą zastanawiałam się, co się stanie. Nie bałam się go tak bardzo jak na początku, ale w jego nastrój zmieniał się z sekundy na sekundę, więc nie mogłam przewidzieć jak się zachowa. Wydawał się być bezwzględny i zdolny do wszystkiego. Zacisnęłam powieki, kiedy usłyszałam, że wychodzi z łazienki. Poczułam silny, męski zapach najprawdopodobniej żelu pod prysznic.
- Ty nie idziesz?- Mruknął.
Powoli podniosłam się z łóżka i szurając obolałymi nogami po drewnianej podłodze ruszyłam do sąsiedniego pomieszczenia. Starałam się nie patrzeć na niego, ale zanim się zamknęłam, rzuciłam okiem na jego półnagą sylwetkę. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Potem stanęłam przed lustrem i patrzyłam na siebie z odrazą. Blada cera, siniaki, zadrapania i opuchlizny. Byłam wycieńczona tym ciągłym strachem. Na każdym kroku musiałam uważać na gesty i słowa, nie chcąc nikogo prowokować. Chciałam to jakoś przetrwać i wrócić do domu. Tylko ta myśl trzymała mnie przy zdrowych zmysłach.
Przeczesałam mokre włosy palcami, założyłam sportowe męskie spodnie oraz podkoszulkę, która służyła mi za pidżamę. Wyjrzałam z łazienki i z przerażeniem dostrzegłam, że brunet leżał na plecach na jedynym łóżku w tym pokoju. Wcześniej trzymał się ode mnie z daleka, spał gdzie indziej. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Masz zamiar stać tam całą noc?- Fuknął nawet nie racząc mnie spojrzeniem.
- Mam spać z tobą?- Nie ruszyłam się z miejsca.
- Oczywiście. Jesteś naznaczona – drgnęłam na sam wydźwięk tego określenia.- Nie denerwuj mnie i połóż się w końcu – warknął.
Nie chciałam go drażnić, więc przeszłam nad nim i wcisnęłam się w kąt. Przekręciłam się na bok tak, że leżałam tyłem do niego.
- Odwróć się do mnie – zażądał, a ja od razu wykonałam jego polecenie.
Tatuaże na jego klatce piersiowej były jednocześnie intrygujące i przerażające. Spostrzegłam, że jego złociste tęczówki wpatrują się w moją twarz. Odruchowo zasłoniłam się kołdrą. Jego dłoń zbliżyła się do mojego posiniaczonego policzka i zsunął materiał niżej żeby nadal na mnie patrzeć.
- Nie zasłaniaj się.
- Dzięki wam wyglądam jak potwór, a ty przyglądasz mi się w tak dziwny sposób…
- Boisz się mnie?
- Musiałabym być chora psychicznie żeby się nie bać – stwierdziłam.
- Może to i dobrze – zamyślił się.- Wcale nie wyglądasz jak potwór. Jesteś piękna – dodał po chwili, czym kompletnie mnie zaskoczył.
Miałam wrażenie, że mam już halucynacje. Może śniłam i to nie działo się naprawdę? Zayn, który nie zna uczuć powiedział, że jestem piękna? Niemożliwe. Gdyby nie fakt, że onieśmielał mnie swoją pewnością siebie i nagim ciałem pewnie coś bym mu odpowiedziała. Nie trudziłam się jednak nad tym, bo chłopak szepnął tylko ‘dobranoc Mint’, poprawił sobie poduszkę i zamknął oczy. 
Podczas snu zło, które w ciągu dnia wręcz wylewało się z niego, również zasypiało kamiennym snem. Jego wyrównany oddech świadczył o tym, że na dobre oddał się krainie marzeń, a wyraz twarzy zmienił mu się z aroganckiego dupka na lekko zmęczonego anioła. Boże. Ja naprawdę zachwycałam się urodą swojego porywacza? Na to wygląda, ale nic na to nie poradzę. Tego, że był nieziemsko przystojny, nie dało się nie zauważyć.

_________________________________________________________________________________

Witajcie ponownie
J
Jestem bardzo mile zaskoczona, że tak dobrze przyjęłyście moje nowe opowiadanie.
Naprawdę ogromnie mnie to cieszy i mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań.
Gorące całuski <3

czwartek, 3 kwietnia 2014

01.



Dedykuję go Tess. Za wszystko <3



Zbudziłam się po otrzymaniu solidnego ciosu w policzek. Pisnęłam z bólu, chwiejąc się na siedząco. Prawdopodobnie posadzili mnie na jakimś krześle i związali. Tyle mogłam wyczuć, bo widok nadal zasłaniała mi jakaś szmata. Drżałam, ale sama nie wiedziałam czy z powodu przeciągu, który mnie owiewał czy strachu, który paraliżował moje ciało. Usłyszałam czyjeś kroki. Szuranie butami doprowadzało mnie do szału. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam. Brak pewności, co do moich dalszych losów był dla mnie prawdziwą męką. Z reguły nic w moim życiu nie działo się przypadkowo. Spontaniczne wypady do klubu, owszem, ale zdecydowaną większość dni, miałam rozplanowaną skrupulatnie w terminarzu.
- Panna Ferguson we własnej osobie - głęboki, męski głos mojego oprawcy rozniósł się echem po pomieszczeniu.- Witam w moich skromnych progach - zaśmiał się obcesowo i najwyraźniej zbliżył się do mnie, bo poczułam intensywnie piżmowo- leśną mieszankę zapachów.
Energicznym ruchem uwolnił moje usta bym mogła się do niego odezwać.
- Od razu uprzedzam, możesz sobie krzyczeć i tak nic ci to nie da - wciąż czułam go blisko.
- Czego ode mnie chcecie? - Wyszeptałam, przełykając ślinę.
- Nie będziesz błagać żebym cię nie zabijał? - Prychnął ze zdziwieniem.
- Możesz odsłonić mi oczy? Lubię mieć kontakt wzrokowy z osobą, z którą rozmawiam - schowałam strach do kieszeni i starałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Z chęcią obejrzę sobie twoją buźkę - stwierdził i zdjął szarfę z mojej twarzy, przyjrzał mi się i mruknął z zadowoleniem.
Zamrugałam kilkukrotnie powiekami, aby przyzwyczaić wzrok do półmroku panującego w pomieszczeniu i rozejrzałam się wokół. Najprawdopodobniej znajdowaliśmy się w jakiejś piwnicy sądząc po gołych betonowych ścianach i specyficznym zapachu. Skóra na moich ramionach wykazywała oznaki ochłodzenia. Przeniosłam wzrok na chłopaka stojącego przede mną. Jego twarz była mi skądś znana, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd. Jedno trzeba było przyznać, był diabelsko przystojny. W filmach porywacze rzadko wyglądają jak greccy bogowie, więc śmiało mogłam powiedzieć, że mnie tym zaskoczył.
- Twój ojciec musi być z ciebie dumny, co? Piękna i mądra córeczka jest teraz na wagę złota - odezwał się.- Ale niestety niesie to też niesamowite ryzyko. Ktoś może cię skrzywdzić - nagle w jego dłoni błysnął niewielki nóż, którego ostrze przyłożył do mojego zimnego policzka.
- Chodzi o mojego tatę?- Przymknęłam oczy i zacisnęłam usta.
- Wszystkiego dowiesz się w odpowiednim czasie, Emily - sposób, w jaki wypowiedział moje imię, tym swoim niskim głosem, sprawił, że o dziwo przestałam być tak przerażona.- Jak będziesz grzeczna, to nic ci się nie stanie - dodał po chwili gapiąc się w mój dekolt.
W tamtej chwili najchętniej zasłoniłabym się rękami, ale moje ruchy były ograniczone przez linę, która wbijała mi się w nadgarstki. Poruszyłam się tylko niespokojnie chcąc mu pokazać, że sobie tego nie życzę. Prychnął na to z rozbawieniem.
- Bawisz mnie Mint - zwrócił się do mnie po dłuższej chwili milczenia.
- Mam na imię Emily - fuknęłam.
- Ale dla mnie będziesz Mint, jasne?!- Warknął głośno ciskając we mnie gromami z oczu.
W pośpiechu opuściłam głowę żeby go nie prowokować. Wzbudzał we mnie jednocześnie strach i bliżej nieokreślone PRZYJEMNE uczucie. Zimny klimat piwniczny znów dał o sobie znać. Moje zęby zaczęły uderzać o siebie w niekontrolowany sposób. Musiałam tu siedzieć sporo czasu, bo miałam przeczucie, że się przeziębiłam na amen. Pociągnęłam znacząco nosem i odkaszlnęłam, czym zwróciłam uwagę chłopaka.
- Co ci jest? - Wyraźnie się zaniepokoił, a jego jedna brew powędrowała ku górze.
- I tak cię to nie obchodzi - nie byłam złośliwa, lecz przygnębiona.
Dotknął najpierw mojego zmarzniętego ramienia potem czoła.
- Jesteś mi potrzebna żywa. Mogłaś złapać nawet zapalenie płuc. Muszę cię zabrać na górę - mówił bardziej do siebie niż do mnie, pocierając dłonią swoją zarośniętą brodę.
Przez kilka minut myślał nad czymś intensywnie. W końcu podszedł do drzwi prowadzących do reszty domu, otworzył je i zawołał kogoś o imieniu Niall. W mgnieniu oka pojawił się przed nim wspomniany chłopak, przekazał mu coś a ten z powrotem popędził po schodach.
Brunet kucnął przy mnie i przyglądał się uważnie. Spojrzenie miałam zamglone, przemęczone i smutne. Siniak na policzku nabierał fioletowej barwy. Włosy miałam potargane a mój żołądek burczał jak oszalały.
- Ile mnie tu trzymasz? -Spytałam zdobywając się na poważny ton.
- Jakieś trzy dni. Mike dał ci tak mocną dawkę środka usypiającego, że obudziłaś się tylko raz i byłaś ledwo przytomna, więc uśpiliśmy cię znowu - wyjaśnił dosyć obszernie.
W odpowiedzi usłyszał mój okropnie brzmiący kaszel. Podniósł się do pozycji stojącej i stanął za mną. Poczułam luz w okolicach poocieranych nadgarstków i ku mojemu zdziwieniu straciłam kontakt z podłożem. Popatrzyłam nieprzytomnie w jego oczy i w końcu dojrzałam ich złocistą barwę. Podrzucił mnie nieznacznie, bo zjechałam nieco za nisko i niewygodnie było mu mnie trzymać.
- Musisz mocno złapać mnie za kark, inaczej nie dam rady - stwierdził a ja nawet nie drgnęłam.- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy dopóki nie będę musiał - nie zabrzmiało to pocieszająco, ale mój organizm był tak wycieńczony, że było mi wszystko jedno, co chce ze mną zrobić.
Wniósł mnie na parter domu i zaniósł do jednego z pokojów.
- Potrzebny ci gorący prysznic - stwierdził stawiając mnie na podłodze w łazience, ale złapał mnie mocno w pasie, gdy moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
- Nie dam rady...
- Mogę ci pomóc - uśmiechnął się chyba po raz pierwszy.
- Nie ma mowy - zrobiłam krok w tył, ale trafiłam na ścianę.
- Nie takie rzeczy widziałem - puścił do mnie oczko.
Dałam za wygraną. Nie mogłam ustać o własnych siłach. Zdjęłam skarpetki, weszłam z jego pomocą pod prysznic i zamknęłam kabinę, która na szczęście nie była przezroczysta. Po kolei zdejmowałam z siebie części garderoby, przerzucając je górą do bruneta.
- Czerwony stanik? -Parsknął śmiechem, ale nie zareagowałam.
Gorąca woda wywołała kolejne dreszcze tym razem przyjemne. Dokładnie namydliłam całe ciało oraz nałożyłam szampon na mokre włosy. Na koniec wszystko spłukałam i poprosiłam go o ręcznik. Owinęłam się nim szczelnie i bosymi stopami wyszłam na niewielki dywanik. Byłam speszona jego obecnością i sposobem, w jaki na mnie patrzył. Przeszliśmy do głębi pokoju, gdzie na szafeczce leżały jakieś męskie ubrania.
- Jutro kupię ci coś ładniejszego - przyznał.- Muszę iść, zaraz przyjdzie Horan z jedzeniem, lekami i gorącą herbatą. Przebierz się i połóż. Pamiętaj, stąd nie ma ucieczki Mint - upomniał mnie groźnym tonem i wyszedł.
Ciężko opadłam na miękkie, wygodne łóżko. Powieki zapiekły mnie od wewnątrz, co zwiastowało napad histerycznego bezsilnego płaczu. Leżałam tak i moczyłam policzki, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wpadł chłopak, którego brunet nazwał Niallem.
W rękach niósł tacę z parującym kubkiem, talerzem kanapek i opakowaniami leków.
- Zayn kazał ci to przynieść - wydał się milszy niż pozostali.
- Dzięki - uśmiechnęłam się słabo.
- Chyba powinnaś się ubrać, Zayn będzie wściekły, jeśli twój stan się pogorszy - zaznaczył od razu.
Zrozumiałam, że nie wyjdzie i mam się przebrać przed nim, więc najostrożniej jak umiałam wsunęłam na siebie bieliznę pod ręcznikiem. Pozbyłam się go, a on pomógł mi nałożyć bluzę na obolałe ciało. Samodzielnie założyłam spodnie i czułam się jak klaun. Jednak wcale nie było mi do śmiechu. Z powrotem usiadłam na łóżku, a blondyn na fotelu. Nie spuszczał ze mnie niebieskiego wzroku. Był kolejnym zaprzeczeniem typowego bandyty. Zadbany, z ładnymi, męskimi rysami twarzy.
- Ty też mi nie powiesz, dlaczego tu jestem?- Spytałam leżąc pod kołdrą i wpychając w siebie kanapkę.
- Ojciec Zayna ma jakieś porachunki z twoim - odpowiedział krótko.
- Przecież mój tata prowadzi sieć restauracji, ekskluzywnych, co prawda, ale co to może mieć wspólnego z kryminałem?- Zastanawiałam się głośno, ale chłopak już nic nie powiedział.
Resztę posiłku skonsumowałam w ciszy. Na koniec wypiłam herbatę i niepewnie zażyłam tabletki, które otrzymałam. Zakryłam się kołdrą po samą szyję, a jego spojrzenie wciąż tkwiło we mnie. Spod moich powiek znów wydostał się potok łez.
- Dlaczego płaczesz? - Zadał to pytanie a ja zaczęłam się zastanawiać.
Dlaczego? Bo okropnie się czuję. Bo wszystko mnie boli. Bo się boję. No i w końcu, dlatego, że zostałam porwana przez grupę nieobliczalnych mężczyzn i jestem przetrzymywana wbrew mojej woli. Myślałam, że już gorzej być nie może. A nie. Przepraszam, może.
Po dosyć długim przebywaniu pod grubą kołdrą, wciąż trzęsłam się z zimna, podczas gdy temperatura mojego ciała rosła nieświadomie w szybkim tempie. Niall zauważył, że coś nie gra. Usiadł na brzegu łóżka i dotknął mojego czoła. Byłam zlana zimnym potem, majaczyłam coś niezrozumiale pod nosem, a głowa tak bardzo mnie bolała, że miałam wrażenie, iż ciśnienie roztrzaska ją od środka. Załzawionymi oczami widziałam jak Horan, sięga po telefon i wykręca czyjś numer.
- Zayn, z nią jest coraz gorzej – poinformował.- No tak, wzięła leki – potwierdził.- W planach nie było żadnych trupów!- Krzyknął.- Rusz swoją dupę i przywieź jakiegoś lekarza, jeśli umrze to nic nie zdziałamy!- Warknął po raz ostatni i rozłączył się, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością.

~*~

Dojście do siebie zajęło mi jakieś dwie doby. Brałam antybiotyki przepisane mi przez lekarza, którego przywiózł Zayn i odzyskiwałam siły.
Co do mojego oprawcy, to odkąd poznałam jego imię, traktowałam go bardziej osobowo. Nie zachowywał się, co prawda jak opiekuńcza pielęgniarka, ale regularnie do mnie zaglądał. Za to Niall siedział przy mnie cały czas.  Oczywiście starał się być jak najbardziej zdystansowany, chłodny i rzeczowy, ale jako jedyny interesował się moim stanem. Jego obecność sprawiała, że moje obawy nie były tak nasilone jak wcześniej. Zdałam sobie sprawę, że nie opuszczę tego domu dopóki Pan i Władca tak nie zadecyduje.
Rozejrzałam się wokół siebie i spostrzegłam blondyna drzemiącego na tym samym fotelu, co zawsze. Po cichutku wysunęłam stopy spod kołdry i stanęłam na dywanie. Nie było to do końca przemyślane działanie, bo przed oczami zrobiło mi się ciemno, nogi mi zmiękły i z hukiem wylądowałam na podłodze, jęcząc z bólu. Chłopak zerwał się z miejsca i w ułamku sekundy znalazł się przy mnie.
- Chyba nie chciałaś zwiać, prawda? – Podłożył dłoń pod moją głowę.
- Nie jestem w stanie dojść do toalety – prychnęłam ironicznie.
- Trzeba było mnie obudzić – dodał.
- Nie jesteś tu po to żeby mnie niańczyć – wziął mnie na ręce i z powrotem położył na łóżku.- Gdzie on jest?
- Zayn? Załatwia interesy – uciął krótko.- Powinnaś leżeć. Zostawię cię na razie samą, ale radzę ci nie ruszać się stąd. Za drzwiami jest Mike, nie jest tak miły jak ja – zabrzmiał niesamowicie groźnie.

Pokiwałam głową twierdząco i napiłam się herbaty, którą mi wcześniej przyniósł.

_____________________________________________________________________________
Hejka :)
Jestem strasznie podekscytowana rozpoczęciem tego opowiadania, bo nie wiem czy odnajdę się w tej kryminalnej i mrocznej tematyce. Widziałam, że prolog Wam się spodobał, a więc macie pierwszy odcinek. Oby zarówno treść jak i długość Wam odpowiadały.
Nie będę dłużej truć, zapraszam do czytania i komentowania.
Całuję gorąco <3