piątek, 23 maja 2014

06.



Dedykuję Birden, za wsparcie <3




Reszta weekendu minęła nam na leczeniu kaca. Anastasia oczywiście namówiła mnie na wymianę numerów telefonów z chłopakami poznanymi w klubie. Złapali ze sobą świetny kontakt. Za to Lou zadzwonił do mnie by zapytać jak się czuję i zaprosić na randkę. Zgodziłam się, inaczej Ana ukręciłaby mi głowę.

Poniedziałkowy poranek zbudził mnie promieniami słońca zaglądającymi przez okno. Podniosłam się z wygodnego łóżka i od razu przeszłam do kuchni by samotnie zjeść śniadanie. Później powędrowałam do łazienki, wzięłam krótki prysznic, umyłam zęby i przebrałam się w zestaw ubrań, który przygotowałam poprzedniego wieczoru. Zebrałam z biurka teczkę z notatkami oraz duży, gruby zeszyt i wpakowałam to do karmelowego plecaka, po czym zarzuciłam go na ramię. Zgarnęłam klucze oraz komórkę i wyszłam przed dom. Na Tass czekałam około 10 minut i ruszyłyśmy w stronę uczelni. Ciągle spoglądała na swojego IPhona oczekując odpowiedzi od brązowookiego. Miałam wrażenie, że moje słowa odbijają się od niej jak od pola siłowego.

- Ana! Obudź się na litość boską - szturchnęłam ją.
- Przepraszam, ale on jest taki uroczy - zachwycała się.
- Nie mówię, że nie, ale chciałabym żebyś się skupiła na mnie - parsknęłam śmiechem.
- Znam kogoś kto zrobi to lepiej - dyskretnie wskazała Davida, który opierał się o swoje auto zaparkowane tuż pod budynkiem uczelni.
- Myślałam, że już sobie darował - zasłoniłam twarz dłonią.
- Cześć dziewczyny - przywitał się, gdy podeszłyśmy bliżej i skierował swoje usta w stronę mojego policzka by delikatnie go ucałować.
- Prosiłam żebyś tu nie przyjeżdżał... Wszyscy potem o mnie plotkują - skrzywiłam się.
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. Dużo ostatnio przeszłaś - odpowiedział miłym tonem.
- Czuję się wspaniale - przyznałam.
- Dasz się zaprosić na lunch?
- Nie. Jestem już umówiona - nie byłam pewna czy powinnam była mu to mówić.- A teraz wybacz, ale nie mogę się spóźnić na zajęcia - spławiłam go delikatnie i odeszłam.
- On jest tak głupi czy uwielbia dostawać od ciebie kosza? - Spytała Ana.
- Nie wiem - pokręciłam głową i weszłyśmy do pierwszej z sal.




~*~



Pora lunchu nadeszła niezwykle szybko. Louis miał czekać na mnie w restauracji nieopodal. Prawdę mówiąc konałam z głodu i ulżyło mi, że będę mogła coś zjeść. Gdy dotarłam na miejsce, moja randka siedziała już w przytulnym kącie. W dziennym świetle wyglądał jeszcze lepiej. Koszulka z zabawnym napisem, jasne spodnie, trampki i śmiesznie potargane włosy sprawiały, że jego chłopięcy urok wręcz się z niego wylewał.

Gdy mnie zobaczył, natychmiast wstał, pochylił się i musnął ustami wierzch mojej dłoni. Był to bardzo niecodzienny gest,  którego się po nim nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się tylko, patrząc jak czeka aż usiądę a potem sam zajmuje swoje miejsce. Niesamowicie miłe uczucie, kiedy młody mężczyzna w tych czasach pamięta o dobrym wychowaniu.

- Jesteś głodna? - Patrzył na mnie spod swojej brązowej grzywki.
- Jak wilk - przyznałam klepiąc się po brzuchu.
- To na co masz ochotę?
- Zdaję się na ciebie - odpowiedziałam przekornie.
- Przetestujesz mój gust, co?- Jego uroczy śmiech rozniósł się po knajpie.
- Nie zaprzeczam ani nie potwierdzam.
- Dyplomatyczna odpowiedź. Masz punkt od Lou PRowca - stwierdził z uznaniem.
- Masz jeszcze jakieś wcielenia?- Zaciekawiłam się.
- Mnóstwo - szepnął mrużąc zabawnie oczy.

Potem zamówił nam włoskie dania, kawę i ciastko na deser. Musiałam przyznać, że potrafił zadbać o dobre samopoczucie dziewczyny. Zadawał trafne pytania i ciągle mnie rozśmieszał. Nie wiedziałam jednak na ile to prawdziwe. Spotkanie mogłam zaliczyć do udanych , ale niestety byłam zmuszona wracać na uniwersytet na pozostałe zajęcia. Jak na gentlemana przystało uregulował rachunek i podał mi swoje ramię, które z chęcią chwyciłam, gdy zaproponował, że mnie odprowadzi. Policzki i szczęka bolały mnie od śmiechu. Wciąż przychodziły mu do głowy nowe żarty i opowieści. Zaraził mnie swoją pozytywną energią i uśmiech chyba długo nie zniknie z mojej twarzy. Kiedy pojawiliśmy się pod moim wydziałem, w oddali dostrzegłam zadowoloną Anastasię. Nie chciałam żeby zawstydzała mnie po raz kolejny, więc pożegnałam Louisa krótkim całusem w policzek i wbiegłam po schodach.

- Nie musiałaś tego robić. Nie miałam zamiaru podchodzić - fuknęła od razu.
- Obie dobrze wiemy, że miałaś - spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Jak było? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Zabawnie. Ma świetne poczucie humoru - przyznałam.- A jak twoje relacje z Liamem?
- Zacieśniają się - zaświergotała nawijając kosmyk brązowych włosów na palec.
- Nie rozpędzaj się za bardzo, ok? Odstraszysz go zbytnią pewnością siebie - poradziłam jej.
- No jasne - prychnęła.- Kogo niby odstraszyłam do tej pory?- Oczekiwała na odpowiedź z rękami wspartymi na biodrach.
- Nie prowadzę spisu, a na pewno nie zapamiętałabym wszystkich imion tych biedaków - roześmiałam się i czym prędzej wcisnęłam się w tłum pozostałych studentów chcąc uniknąć jej ataku.

Ostatnie godziny na uczelni minęły w ślimaczym tempie. Nudne wykłady ciągnęły się w nieskończoność, a Anastasia prawie zasnęła. Będzie potem chciała pożyczyć notatki. Zawsze korzysta z moich, bo inaczej nie zaliczyłaby ani jednej sesji. Na koniec ostatnich zajęć profesor zadał pytanie w jej kierunku, więc dyskretnie ją wybudziłam, a ona niewiele myśląc wykrzyknęła coś w rodzaju: „Muzyka łączy ludzi”. Cała grupa ją wyśmiała. Nauczyciel uraczył ją gniewnym spojrzeniem i pozwolił na opuszczenie sali.

Wróciłyśmy razem pod mój dom, gdzie się rozstałyśmy. Przekraczając próg domu usłyszałam podniesione głosy moich rodziców, co ogromnie mnie zdziwiło, bo bardzo rzadko się kłócili. Musieli znajdować się w gabinecie ojca, bo wszystko, co krzyczeli zdawało się być stłumione. Zbliżyłam się do drzwi tego pomieszczenia i usiłowałam zrozumieć, o czym mówią.

- Skoro wolisz do niego odejść to proszę bardzo, droga wolna!- Ojciec uderzył pięścią w biurko.
- Przestań krzyczeć – odparła stanowczo matka.- Zrozum, że po prostu już nie mogę dłużej udawać. Chcę z nim być i tylko to się liczy – westchnęła.
- A ja i nasza córka? Już się nie liczymy?- Warknął.
- To, że się rozstajemy nie znaczy, że zapomnę o Emily – zaprzeczyła.
- Jestem ciekaw czy będzie chciała cię znać po czymś takim. O ile w ogóle zamierzasz jej powiedzieć!
- Wszystko w swoim czasie.
- Nie waż się jej okłamywać! Chcę zobaczyć jak zareaguje na wiadomość, że jej ukochana mamusia chce się migdalić z panem Malikiem, który zlecił jej porwanie!
- Porwał ją przez ciebie! Oboje dobrze o tym wiemy!- Odgryzła się matka.
Po ostatnim zdaniu zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły łzami. Moi rodzice się rozstają. Moja mama odchodzi. Woli gangstera. Zabrakło mi tchu i już nie wiem, co działo się dalej.


Rodzice ocucili mnie jakiś czas potem. Leżałam na salonowej kanapie i mrugałam powiekami, myśląc, że to, co się zdarzyło było złym snem.
- Skarbie, nie chciałam żebyś dowiedziała się o tym w ten sposób – szepnęła zatroskana matka.
- Czyli jednak? Zdradziłaś tatę i odchodzisz, tak?- Gwałtownie się podniosłam.
- Kochanie, nie zamartwiaj się tym. To sprawa między mną a mamą – wtrącił się ojciec.
- Jesteście chorzy, jeśli myślicie, że odpuszczę!- Uniosłam się.- Nie wiem, co ci odbiło mamo, ale nie chcę cię więcej widzieć – mruknęłam płaczliwie, wtulając się w ramiona taty.

Kobieta po chwili opuściła salon i zniknęła na schodach. Było mi ogromnie żal mojego ojca. Nie dość, że odchodziła od niego miłość życia, to jeszcze wybrała mężczyznę, który wykorzystał i postrzelił własnego syna. Nie poznawałam jej. Co się stało z moim życiem? Do tej pory wszystko tak idealnie się układało. Rodzice się kochali, byliśmy szczęśliwą rodziną, aż tu nagle taki cios. Ulżyło mi, gdy mama wyszła z domu, a ojciec postanowił zająć się sprawami zawodowymi. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie, opierając czoło o chłodną szybę. W kieszeni spodni zawibrował mi telefon. Odczytałam smsa.

Od: Louis
Było miło. Chciałabyś zobaczyć mój mecz? Zapraszam w piątek o 15.00 na miejski stadion. Całuję ;*

Uśmiechnęłam się do siebie. Ten człowiek miał w sobie coś, co sprawiało, że nie można było go nie lubić.

Do: Louis
Z chęcią Ci pokibicuję. Pokaż klasę, do zobaczenia ;*



~*~



- Świetnie się spisałeś. Teraz mogę bez problemu rozważyć przyjęcie cię do mojej grupy - Zayn chwalił nowy nabytek.
- Twój szacunek jest dla mnie najważniejszy - przyznał chłopak.
- Zyskasz go jeśli będziesz chronił cel przed moim ojcem. O wszystkim masz mnie informować, jasne?
- Oczywiście
- Tylko się nie zakochaj - ostrzegł go.
- Jestem profesjonalistą - prychnął.
- Nie lekceważ jej uroku, Lou - dodał i gestem dłoni wyprosił go z gabinetu.

Chłopak przysiadł na krześle i pokiwał głową z zadowoleniem. Osiągnął swój cel. Będzie współpracował z Shadowem. To dziwne, że odnoszący sukcesy piłkarz i dobry student marzył o tym by znajdować się w grupie przestępczej, ale on zawsze lubił ryzyko i adrenalinę. Niczego się nie bał, był zdecydowany w działaniu i niewzruszony. Rozumiał, dlaczego Zayn oszalał na punkcie swojej naznaczonej, chociaż nie chciał się do tego otwarcie przyznać. Zasłaniał się chęcią zemsty na ojcu, ale widać było, że zależy mu na jej bezpieczeństwie. Rozbawiło go ostrzeżenie bruneta. On i miłość? To zależność niewystępująca w jego naturze. Był wolnym strzelcem. Sypiał z dziewczynami i je porzucał. Nie angażował się emocjonalnie, bo uważał, że ma prawo się bawić. Jedna studentka z uroczym śmiechem tego nie zmieni. Co najwyżej dostąpi zaszczytu uprawiania z nim seksu, a potem skończy jak reszta jego zabaweczek. Malik nie zabronił mu kontaktów cielesnych. Poza tym nawet, jeśli by to zrobił, to raczej nie przejąłby się tym specjalnie. Sam ustalał sobie zasady, a miał ich niewiele. Zagryzł dolną wargę na samo wyobrażenie nagiego, drobnego i jędrnego ciała ciemnowłosej wijącego się pod nim z rozkoszy.

- Lou! Zbieraj się! – Do pomieszczenia wpadł Niall.
- Mamy akcję?- Otrząsnął się z erotycznej wizji.
- Tak – potwierdził.
- Słuchaj, kręciłeś z tą porwaną dziewczyną?- Zapytał, wstając z miejsca.
- Tylko raz ją pocałowałem, ale powiem ci szczerze, że już mi się odwidziało. Lubię być wolny. Po prostu jej pomogłem – wzruszył ramionami.- Poza tym ona należy do Shadowa. To prawo jest ważniejsze – przeładował broń, zablokował ją i schował za pasek spodni, zakrywając koszulką.

- No tak – pokiwał głową ze zrozumieniem i ruszył za blondynem.

___________________________________________________________

Witajcie.
Nowy rozdział jest szybciej niż myślałam, że to dzięki osobie, której jest zadedykowany! Jej wsparcie mnie uskrzydla, dziękuję :*
Zaskoczone rolą Louisa? Oby! xD
Całuję mocno :*

środa, 14 maja 2014

05.



Ted zjawił się w odpowiednim momencie. Nie zdawałam sobie sprawy ile profesjonalista może zdziałać bez sprzętu szpitalnego. Musiał być cenionym lekarzem, bo po kilku jego zabiegach Zayn był już całkowicie przytomny, ból został uśmierzony morfiną, a poziom krwi uzupełniony. Nieświadomie cały czas trzymałam dłoń Nialla w swojej. On doskonale wiedział jak się czuję i okazywał mi wsparcie.
Patrząc na Zayna przez głowę przeszła mi myśl, że on się nigdy nie zmieni. Nie będzie pasował do mojej idealnie zaplanowanej przyszłości. Ziarno zła kiełkowało w nim zbyt długo. Kryminalna kartoteka zawsze będzie odciskała olbrzymie piętno na jego psychice. 
Pytanie brzmi następująco: jeżeli zdecyduje się na szaleństwo jakim jest zostanie z nim to czy będę mogła w pełni zaakceptować go takiego jakim jest? A jeśli nie to czy nie będę tego żałować? Pociągał mnie jak nikt inny, ale nie mogłam się kierować popędem. Zresztą, nad czym ja się zastanawiam? Przecież jasno powiedział, że mnie nie chce. Jego egoizm i to jak niebezpieczny mógł być działało na mnie odstraszająco, ale musi mieć też dobrą stronę skoro mnie uratował.
Wyobraziłam sobie nas za 10 lat. On byłby gangsterem siejącym postrach a ja zdradzaną matką jego dzieci, którym musiałabym tłumaczyć, że tatusia nie będzie na przedstawieniu w przedszkolu, bo musi kogoś pobić albo porwać. Błagam, coś takiego nie wchodziło w grę w moim poukładanym życiu. Otrząsnęłam się z tych wizji, gdy usłyszałam, że Zayn coś do mnie mówi.
- Słucham?- Podeszłam bliżej.
- Zostaw mnie i Nialla samych, muszę z nim porozmawiać - wyszeptał słabo.
Niechętnie wyszłam odprowadzając przy okazji Teda do drzwi. Blondyn przysiadł przy kumplu i lekko się nad nim pochylił.
- Zrób wszystko żeby odeszła. Nie chcę jej tutaj – brunet odezwał się po chwili zamyślenia.
- Czego ty od niej chcesz? Najpierw ratujesz jej życie, a teraz zachowujesz się jak palant.
- Nie może tu zostać. Ona chyba coś do mnie czuje, a z nami nie będzie bezpieczna. Lepiej będzie, jeśli wróci do domu, do swojego życia – kręcił głową z niezadowoleniem.
- Polubiłeś ją, prawda?- Niall uniósł charakterystycznie brwi.
- Idź do niej – przymknął powieki, poprawiając pozycję, w której leżał.
Nialler ciężko westchnął, wstając z miejsca. Chciał coś dodać, ale odpuścił sobie. Pojawił się w salonie, gdzie siedziałam skulona na kanapie z brodą opartą na kolanie.
- Jak on się czuje?- Nie patrzyłam na niego, bo nie chciałam żeby widział w moich oczach niepokój.
- Lepiej. Musi odpoczywać. Uważamy, że powinnaś wrócić do domu, do rodziny – stał nade mną jak kat.
- Mogę, chociaż mu podziękować?- Spytałam z rozżaleniem.
- Poczekam na ciebie na ganku – pokiwał twierdząco głową i wyszedł.
Z duszą na ramieniu zmierzałam do pokoju, w którym leżał Zayn. Powstrzymywałam złe słowa, które cisnęły mi się na usta. Obiecałam sobie, że tylko mu podziękuję i wyjdę. Po cichu zajrzałam do środka, spostrzegłam, że nie śpi, więc weszłam. Kucnęłam przy nim i spojrzałam na jego bladą, zmęczoną twarz.
- Nic nie mów. Już mnie tu nie ma. Chciałam tylko… - zastanowiłam się jak to powiedzieć.- Dziękuję, że uratowałeś mi życie.
- Jasne, nie ma, za co. Trzymaj się Mint – uśmiech przelotnie zawitał na jego ustach.
Jego zachowanie sprawiło mi przykrość jednak musiałam się z tego otrząsnąć i powrócić do swoich bliskich. Tylko z nimi będę szczęśliwa. Wszelkie emocje związane z tym, co działo się w ciągu ostatnich dni były bardzo intensywne i gnieździły się gdzieś głęboko we mnie.
Nie zamierzałam udawać przy Niallu, że jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy, więc posłałam mu tylko wdzięczne spojrzenie. Bez słowa wsiedliśmy do auta zaparkowanego przed domem. Całą drogę pokonaliśmy w zupełnej ciszy, co w naszym przypadku było dziwne, ponieważ oboje lubiliśmy dużo mówić. Nie zdawałam sobie sprawy, dlaczego jest taki przygnębiony.
Najwyraźniej Zayn podał mu mój dokładny adres, bo wiedział, gdzie jechać i o nic nie pytał. Okolica, w której się wychowywałam przywodziła na myśl miłe wspomnienia i powodowała przyjemne ciepło rozchodzące się wokół serca. Mój dom zaprojektowany w pełni przez moich rodziców był duży, nowoczesny, ale wnętrze było przytulne. Nie mogłam się doczekać momentu, w którym przytulę mamę i zobaczę się z Anastasią.
Blondyn zaparkował na chodniku tuż przed posiadłością mojego ojca. Wysiadł razem ze mną, ale stał po swojej stronie samochodu. Oparłam się plecami o drzwi auta stając tuż obok niego.
- To może zabrzmieć jakbym potrzebowała psychiatry, ale... Spotkamy się jeszcze?- Widziałam jak nerwowo przeczesał włosy palcami.
- Nie wiem, może - odpowiedział tajemniczo.
- Chciałabym od czasu do czasu cię zobaczyć - mówiłam zgodnie z prawdą.
Przez otwartą szybę sięgnął do schowka i podał mi wyciągniętą stamtąd kartkę.
- To jest mój numer. Zadzwoń, jeśli będziesz mnie potrzebowała - uśmiechnął się promiennie.
- Na pewno zadzwonię - odwzajemniłam gest.- Pójdę już, stęskniłam się za rodzicami - odepchnęłam się delikatnie od auta, ale niespodziewanie znów zostałam do niego przyciśnięta ciałem Nialla.
Spojrzałam z zaskoczeniem w jego błękitne oczy i w ułamku sekundy poczułam jego aksamitne wargi na swoich. Zamknął mnie w mocnym aczkolwiek czułym uścisku i kontynuował, bo zareagowałam zgodnie z instynktem. Nie zaprotestowałam, ale nie wiedziałam dlaczego. Całował łagodnie z wyczuciem, nie wymuszał na mnie niczego. Wszystko działo się naturalnie.
- Uważaj na siebie Em - na koniec krótko musnął jeszcze moją dolną wargę i odsunął się.
Wciąż zszokowana, pomachałam mu tylko i ruszyłam w kierunku wejścia.
- Mamo, tato! Jestem! - odetchnęłam z ulgą i krzyknęłam na całe gardło.
Pierwsza przywitała mnie rodzicielka, prawie płacząc uścisnęła moją sylwetkę. Zasiadłyśmy w kuchni, gdzie nakarmiła mnie moim ulubionym włoskim daniem. Poinformowała, że ojciec nie mógł wytrzymać tego oczekiwania na mnie i wyszedł popracować. Gorączkowo opowiadała jak bardzo się o mnie martwili. Wierzyłam jej, bo kochali mnie najbardziej na świecie. Z nerwów na pewno wysprzątała mój pokój, bo taki miała zwyczaj.
- Ana była tu codziennie i wspierała nas. Zadzwoń do niej - dodała na końcu swojej opowieści.
- Masz rację! - Z radością rzuciłam się w kierunku telefonu stacjonarnego i wybrałam doskonale znany mi numer.
- Halo?- Usłyszałam głos przyjaciółki.
- Cześć Tassie, jestem już w domu. Wpadnij - odezwałam się, ale w odpowiedzi dało się słyszeć jej dziki krzyk i upadającą słuchawkę. 10 minut później wbiegła do nas jak na skrzydłach i rzuciła mi się na szyję.
- Dobrze cię widzieć całą i zdrową Emi - odetchnęła z ulgą.
- Mamo, będziemy u mnie - zwróciłam się do kobiety i zabrałam Anastasię na górę.
Zajęłyśmy standardowe pozycje leżące na moim łóżku. Ja z głową na poduszce a ona koło moich nóg.
- Nic ci się nie stało? No wiesz wtedy, kiedy cię popchnęli?- Przypomniałam sobie.
- Nie. Potłukłam się tylko. Lepiej mów co tam zaszło. Twój tata mówił, że chciałaś tam jeszcze zostać i pomyślałam sobie wtedy, że wyprali ci mózg - stwierdziła.
- Przez pierwszy okres trzymali mnie w chłodnej piwnicy, złapałam zapalenie płuc. Byłam im potrzebna żywa więc przenieśli mnie do normalnego pokoju i dbali żebym wyzdrowiała. Potem jeden z nich chciał mnie zgwałcić, ale lider bandy go pogonił. W dodatku naznaczył mnie - podniosłam się i pokazałam jej malinkę, która powoli zanikała.
-Po co to zrobił?
- To był znak dla pozostałych, że należę do niego i nikt nie ma prawa mnie tknąć.
- Potraktował cię jak rzecz, kretyn - syknęła ze złością.
- Ten sam kretyn pozwolił wpakować w siebie trzy kulki w mojej obronie - wyznałam i czekałam na jej reakcję.
- Co?!- Gwałtownie się podniosła.
- Wtedy, gdy już miałam wracać do domu ojciec lidera do mnie strzelił, a ten stanął przede mną...
- Dlaczego? To brzmi jak fabuła dobrego filmu akcji - parsknęła z niedowierzaniem.
- Tego właśnie nie chciał zdradzić. W dodatku jego kumpel był dla mnie bardzo miły. Zaprzyjaźniliśmy się, chyba.. Boże jakie to popierdolone. Odwiózł mnie i pocałował.
- Opisz to! Wyjdzie z tego genialny romans - rzuciła z entuzjazmem.
- Daj spokój. Mamy miłego Nialla, który okazał mi serce i nie pasuje do swojego gangsterskiego świata oraz aroganckiego Zayna, który uratował mi życie, ale kazał odejść. To nie jest śmieszne... - ostrzegłam widząc jej marszczący się od śmiechu nos.
- Spodobali ci się obaj co w tym złego? - Prychnęła.
- To, że mnie porwali i są niebezpieczni, wariatko - uderzyłam ją lekko z otwartej dłoni w czoło.
- Ja tam lubię niegrzecznych chłopców. Umów się z tym Niallem, może go zmienisz i wyjdzie z tego tanie romansidło - roześmiała się, a ja jej zawtórowałam, bo to brzmiało rzeczywiście zabawnie.
- Niby nie zaszkodziłoby mi spotkanie z nim, ale martwię się, że tamten znowu by go uderzył...
- Bili się o ciebie?- Wyglądała jak podekscytowana nastolatka.
- Tak jakby. Niall mnie przytulił, a nie wolno tego robić jeśli należę do Malika. Chociaż jak wychodziłam to powiedział, że to cofa więc może nic się nie stanie - zastanawiałam się głośno.- Nie wiem, to zbyt ryzykowne jak dla mnie - pokręciłam przecząco głową.
- Ryzyko jest wpisane w nasz byt kochana. Pomyśl, że jeden z nich może być tym jedynym - rozmarzyła Ana.
- Przemyślę to, ale na razie powiedz jak wiele mam do nadrobienia materiału z zajęć - poprosiłam.
- Nawet o tym nie myśl. Mamy weekend, chodźmy się zabawić - rzekła podnosząc się i zaczęła skakać po łóżku.
- W sumie, to dobry pomysł. Należy mi się coś po tych traumatycznych przeżyciach - zgodziłam się z nią po chwili i ruszyłyśmy do garderoby w poszukiwaniu odpowiednich strojów na wieczór.


~*~


Wieczorem kierowca mojego ojca podwiózł nas do najbardziej ekskluzywnego klubu w mieście. Funky Buddha był naszym ulubionym miejscem, bo pojawiało się tam wielu fajnych chłopaków.
Nasz wygląd wzbudzał zainteresowanie. Na ten wieczór wybrałam beżową oficjalną koszulę, przełamałam to czarnymi, skórzanymi szortami oraz ciężkimi, wysokimi, sznurowanymi butami za kostki oraz dodałam do tego kopertówkę w kolorze koszuli.
Za to Anastasia założyła na siebie kremowy, lejący się top, obcisłą brązową spódniczkę i jasne szpilki z żółtymi paseczkami. W środku było już mnóstwo młodych ludzi. Pili, tańczyli i uwodzili. Usiadłyśmy w loży, którą nam zarezerwowałam i zamówiłyśmy pierwszą partię alkoholu. Było duszno i gorąco, ale DJ grał świetnie.
- Siedzicie tak całkiem same?- Zaczepił nas chłopak z potarganymi włosami.
- Zgadza się - Tassie od razu przeszła do ataku.
- Tak się składa, że jestem tu z przyjacielem, który ma urodziny. Pomyślałem, że przydałoby się nam towarzystwo pięknych kobiet i zobaczyłem was. To nie przypadek - wyjaśnił seksownym tonem.
- Możecie się do nas przyłączyć - przyjaciółka się od razu pożerają  wzrokiem jego kumpla.
- Jestem Louis. A to Liam - przedstawił siebie i kolegę, po czym usiedli między nami.
- Anastasia i Emily - dodała rozanielona Ana.

Szatynka rozsiewała swój urok, który bez wątpienia zadziałał na jubilata. Jej perlisty śmiech przebijał się przez głośną muzyką, aż w końcu oboje zniknęli w tłumie tańczących ludzi. Natomiast ja podrygiwałam na siedząco w rytm melodii, dzierżąc w dłoni wysoką szklankę z kolorowym drinkiem. Lou rozciągnął ramiona i jedno z nich ułożył na oparciu za moimi plecami dążąc do objęcia mnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdyż w mojej głowie pojawiła się myśl, że chyba naprawdę działam na facetów jak magnes. David- współpracownik taty, obiecujący młody biznesman starał się o moją rękę już od dwóch lat. Moi rodzice go popierali, ale ja po prostu go lubiłam, nic poza tym. Nie robiłam mu nadziei, chociaż był bardzo przystojny, inteligentny i taktowny. Zayn z kolei to niebezpieczny typ z kuszącym czekoladowym spojrzeniem, a Niall był uroczy i nie nachalny. Za to nowy znajomy sprawiał wrażenie interesującego i pewnego siebie. Mam, w czym wybierać, ale raczej nie chcę. Powinnam to zaplanować, jednak spontaniczne gesty Malika i Horana, które spotkały mnie do tej pory zmieniły odrobinę moje podejście. Oby wyszło mi to na dobre.

- Więc Emily, często tu bywasz? Jeszcze cię nie widziałem – zagaił chłopak.
- Kilka razy w miesiącu, czasem rzadziej. Studiuję i przykładam się do tego – upiłam trochę napoju.
- Ja też studiuję. Public relations i gram w piłkę nożną.
- Ciekawie – pokiwałam głową z uznaniem.- Ja jestem na wydziale muzycznym.
- Grasz czy komponujesz?
- Komponuję i czasem śpiewam – przyznałam z zawstydzeniem.
- Mam nadzieję, że dane mi będzie kiedyś posłuchać czegoś twojego. Wypijmy za to – uniósł swoją szklankę ku górze i stuknął moją.


Wspólnie z Louisem, Liamem i Anastasią spędziłam udany wieczór. Bawiłam się bardzo dobrze i niesamowicie rozluźniłam, biorąc pod uwagę ostatnie przejścia. Tassie była zauroczona swoim towarzyszem. Flirtowali ze sobą aż leciały iskry. Kolega Lou nie mógł oderwać od niej ani rąk ani wzroku. Wyglądała na szczęśliwą, że zyskała jego uwagę, więc z przyjemnością na nią patrzyłam.

___________________________________________________________________

Witam :)
Wygląda na to, że to jeden z dłuższych odcinków w tym opowiadaniu. Nie wiem czy ciekawy czy nie, ocenę zostawiam Wam.
Żeby podkręcić atmosferę zdradzę Wam tylko, że Louis nie jest przelotną postacią i nie jest do końca tym za kogo się podaje :)
Zgadujcie xD
Powodzenia na egzaminach!
Całuję <3