wtorek, 21 października 2014

20.



Dni mijały a Zayn starał się udowodnić, że potrafi być zrównoważony. Raz urządziliśmy nawet grilla w towarzystwie Andy’ego i jego siostry Holly. Niestety okazało się, że trzy tygodnie w tym miejscu zupełnie wystarczyły, aby sąsiedzi zaczęli się nami bardziej interesować. Malik po telefonicznej konsultacji z Niallem i Louisem, podjął decyzję, że musimy wyjechać, tym razem za granicę. Sytuacja w Londynie nie wyglądała najlepiej, ponieważ mój chłopak nadal był poszukiwany, a ciało mojego taty nie mogło być pochowane dopóki nie zrobią dokładnych badań. Takie procedury mogły się ciągnąć przez dłuższy czas, dlatego uznaliśmy, że możemy pozwolić sobie na zamieszkanie w Paryżu. Wciąż nie mogłam zrozumieć jak długo można zbierać dowody na winę Malika Seniora.
W stolicy Francji klimat był zupełnie inny. Wprowadziliśmy się do pięknego apartamentu z magicznym widokiem na Pola Elizejskie. Jak dotąd kolejne dwa tygodnie przepłynęły nam między palcami i były one naprawdę radosne. Cieszyliśmy się swoją obecnością, zwiedzaliśmy miasto, jedliśmy francuskie rogaliki. Czułam się wspaniale, ale nie informowałam Zayna o jednym małym szczególe. Miesiączka nigdy nie spóźniała mi się więcej niż kilka dni. Ryzyko ciąży stawało się realne, biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio kochaliśmy się bardzo często i zdarzało nam się zapomnieć o zabezpieczeniu. Nie wiedziałam jednak czy jest się, z czego cieszyć. W naszej obecnej sytuacji byłoby to tylko utrudnienie.
Korzystając z okazji, że mój ukochany brał akurat prysznic, pobiegłam do pobliskiej apteki, po dwa testy ciążowe. Gdy tylko opuścił łazienkę, zamknęłam się w niej i trzęsącymi się dłońmi rozpakowałam po kolei oba patyczki. Postępowałam według opisanych instrukcji, odczekałam odpowiednią ilość czasu i z niepokojem zerknęłam na okienka, w których miały pojawić się wyniki. Moje źrenice powiększały się wraz z uwidacznianiem się podwójnych kresek na obu testach. Wpatrywałam się w nie z niedowierzaniem i gorączkowo rozmyślałam o tym, w jaki sposób mam to przekazać Zaynowi. Powinnam to powiedzieć prosto z mostu, w końcu mogliśmy się tego spodziewać. Marzyłam o dzieciach, ale chciałam zajść w ciążę dopiero po zakończeniu tego kryminalnego koszmaru.
- Emily? Dobrze się czujesz?- Brunet zapukał do drzwi, chcąc dostać się do środka.
- Tak. Już wychodzę – zgarnęłam dowody na istnienie naszego dziecka, zacisnęłam je w pięści i wyszłam na korytarz.- Musimy porozmawiać – dodałam, chowając ręce za siebie.
- Jasne. O czym?- Odparł beztrosko, przyciągając mnie do siebie.
- O naszej przyszłości.
- Skarbie, wszystko się ułoży. Wrócimy do Londynu, zamieszkamy razem i będziemy się cieszyć życiem we dwoje. Musimy to wytrzymać – gładził kciukiem mój policzek.
- Właśnie o to chodzi, że już nie jesteśmy tylko my… Wiesz, co to jest?- Pokazałam mu dwa, białe podłużne patyczki.
- Nie mam bladego pojęcia – zmarszczył brew.- Wyjaśnij mi.
- Od teraz jest nas troje, Zayn – wyszeptałam niepewnie, przymykając powieki i przykładając jego dłoń do swojego brzucha.- Jestem w ciąży – dodałam widząc, jego niezrozumiały wyraz twarzy.
- Ale jak to się stało?- Pierwszy raz w życiu panikował.
- No tego chyba nie muszę ci tłumaczyć – zaśmiałam się filuternie.
- Oczywiście, że nie – obruszył się.
- Więc co ty na to?- Dopytywałam.
- Nie wiem. Zaskoczyłaś mnie – zaczął nerwowo dreptać w kółko.- To wszystko komplikuje, sama dobrze wiesz.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z naszej niekomfortowej sytuacji, ale liczyłam na to, że choć trochę się ucieszysz – poczułam lekkie, ale uciążliwe ukucie żalu w sercu.
-Jak możesz nawet tak mówić?- Podszedł i oplótł mnie w talii.- Kocham cię i chcę żebyś urodziła mi gromadkę dzieci – nagle radośnie się uśmiechnął.- Zaopiekuję się tobą i postaram się być lepszym ojcem niż mój był dla mnie – uniósł moje drobne ciało o kilka centymetrów nad ziemię i okręcił nas kilka razy wokół własnej osi.
- Jestem przekonana, że będziesz najlepszym tatą na świecie. Nikt tak zaciekle nie będzie bronił swojego dziecka, jak ty – z rozkoszą ucałowałam jego pełne malinowe usta, zatracając się przy tym w szczęściu, które nas spotkało.



***


Zmaganie się z przeciwnościami losu jest niezwykle trudne, jeśli nie masz poparcia ze strony osoby, którą kochasz. Wiesz, że wszystko, co się dzieje jest dla twojego dobra a jednak chcesz ryzykować. Było mi bardzo trudno pogodzić się z faktem, że Zayn kategorycznie odmówił, gdy poinformowałam go, że zamierzam wrócić do Londynu na pogrzeb mojego taty. Poważnie się o to pokłóciliśmy, więc na spacer po Polach Elizejskich wybrałam się sama.
Teraz, kiedy wiemy, że jestem w ciąży jest jeszcze bardziej opiekuńczy niż zazwyczaj. To irytujące, bo przecież nie jestem obłożnie chora. Odrobinę przybrałam na wadze i w zasadzie kiepsko znoszę pierwszy trymestr, ale wnosił w nasze relacje mnóstwo nerwowości, co przyprawiało mnie o mdłości. Zdecydowanie nie będziemy mieli drugiego dziecka. Chyba, że Zayn sam je sobie urodzi. Wymiotowałam, puchły mi nogi, bolał kręgosłup a nocami miałam napady seksualnego szału. Potrafiłam budzić bruneta nad ranem i pobudzać jego erekcję tylko po to by w danym momencie mnie zaspokoił.
To było szalone, biorąc pod uwagę, jak nieprzyjemna bywałam za dnia. Hormony kompletnie nade mną zapanowały i nic nie mogłam z tym zrobić. Po wizycie u tutejszego lekarza okazało się, że maleństwo jest zdrowe i niedługo zacznie mi rosnąć brzuszek. Zayn był bardzo dumny, wpatrując się w ekran monitora, na którym było widać naszą maleńką fasolkę. Pomimo naszych nieporozumień trzymał mnie za rękę i raz po raz całował w czoło. Doktor przyznał nawet, że mam ogromne szczęście w postaci mojego ukochanego. Polemizowałabym, ale to nie jego sprawa. Gdyby usłyszał historię naszej miłości z pewnością poszedłby się napić by to zrozumieć.
Czasem sama zastanawiałam się, dlaczego moje serce zabiło mocniej na jego widok. Brak romantyzmu, agresja, trudny charakter i kryminalna przeszłość nie brzmią jak cechy idealnego faceta. A jednak coś wciąż mnie do niego przyciąga. Jego magnetyzujący błysk w oku, zachrypnięty głos i perfekcyjne ciało, to tylko elementy zewnętrzne. Był w stanie zaryzykować własne życie, byleby tylko mnie chronić. I to zaważyło. Pokochałam go, gdy osłonił moje ciało przed kulą wystrzeloną przez jego ojca. To zdecydowanie był moment, w którym wiedziałam, że jestem dla niego kimś ważnym, chociaż sam tego nie potwierdzał.
- Zastanawiasz się jak ze mną zerwać żebym cię nie zabił?- Mało inteligentne pytanie mojego chłopaka natychmiast wyrwało mnie z zamyślenia.
- Jesteś głupi – skwitowałam.- A ja jestem głodna – rzekłam marudnym tonem.
- Żabie udka?- Zażartował, obserwując jak powstrzymuję odruch wymiotny na samą myśl o tej ohydnej potrawie.
- Przestań. Zamówmy pizzę i pieczywo czosnkowe – wymyśliłam na poczekaniu.
- Niezłe wymagania, kochanie – splótł ze mną dłoń.
- Nie mogę tylko twojego żarłocznego dziecka – odpowiedziałam z wyrzutem.
- Mojego?
- Nigdy tak dużo nie jadłam, więc to akurat ma po tobie – burknęłam.
- Nieważne ile będziesz jadła, jeśli to ma wzmocnić nasze dziecko. Nie przejmuj się wagą skarbie - objął mnie, śmiejąc się gardłowo.
- Będę brzydka i gruba, zobaczysz - groziłam mu palcem.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna - otworzył przede mną drzwi do apartamentowca.
Prychnęłam pod nosem i podeszłam do windy, która akurat wpuściła nas do swojego wnętrza.
W naszym mieszkaniu zdjęłam sweterek i rzuciłam go na najbliższy fotel. Chwyciłam pilot i uruchomiłam telewizor. Trafiłam na reklamę prążkowanych prezerwatyw i pomyślałam sobie, że skoro my ich na razie nie potrzebujemy to muszę z tego korzystać. Odwróciłam się w stronę Zayna i przygryzłam wargę, przyglądając się tatuażom na jego ramionach. Był skupiony na wyświetlaczu swojej komórki, zmarszczył nos i uniósł jedną brew. Wyglądał tak cholernie seksownie, że przyjemne ciepło rozeszło się po dole mojego brzucha.
- Zayn... - Mruknęłam uwodzicielsko podchodząc do niego.
Przytuliłam się do jego pleców i splotłam dłonie na jego mostku, po czym zsunęłam je aż do krawędzi jego spodni.
- Emily - zaśmiał się i przeciągnął mnie przed siebie.- Jeśli masz być taka napalona przez całą ciążę to będziemy mieli dużo dzieci - bez problemu uniósł mnie na wysokość swoich bioder, które jednym ruchem oplotłam nogami.
- Nie licz na to kochasiu - skomentowałam jego wypowiedź i namiętnie ucałowałam.

***

Tuż po bardzo udanym seksie postanowiłam wykorzystać niebiański nastrój swojego chłopaka i wrócić do tematu powrotu do Londynu. Chciałam na spokojnie wytłumaczyć mu jak ważny jest dla mnie pogrzeb własnego ojca. Musiałam go przekonać, po prostu musiałam.
- Za kilka dni Anastasia będzie mogła pochować mojego ojca. Chcę tam być - zaczęłam łagodnie.
- Już o tym rozmawialiśmy - zgromił mnie spojrzeniem, odpalając papierosa.
- Nie pal przy dziecku - poprosiłam kładąc dłoń na swoim brzuchu.
- Podjęliśmy decyzję, że nie pojedziemy- niechętnie zgasił truciznę.
- Nie. To ty ją podjąłeś. Kocham swojego tatę i chcę tam być by móc go opłakiwać tak jak powinnam. Jeśli trzeba będzie polecę sama - oznajmiłam stanowczo.
- Nie ma mowy - usiadł z powrotem na łóżku.- Samej nigdzie cię nie puszczę.
- Zrozum, że to dla mnie bardzo ważne. Ty możesz zostać. Wiem, co się stanie, gdy policja dowie się o twoim powrocie do kraju, ale nie mogę opuścić pogrzebu - tłumaczyłam cierpliwie.
Zamyślił się i zmarszczył nos. Stał między młotem a kowadłem i musiał podjąć trudną decyzję. Ostatecznie zgodził się na wyjazd jednak nie mogliśmy zostać w stolicy zbyt długo. Ucieszyłam się i mocno go przytuliłam. Z wyjątkową czułością złożył kilka pocałunków na skórze mojego brzucha, szepcząc coś pod nosem. Gęsta atmosfera, która ostatnio nie opuszczała nas z powodu tego drażliwego tematu, zniknęła w mgnieniu oka.
- Powinniśmy zadzwonić do Nialla, gdzie jest laptop?- Rozejrzałam się.
- Przyniosę. Myślisz, że będzie dostępny na Skypie?- Wstał i podszedł do czarnego futerału.
- Zawsze jest, przynajmniej tak mówi – zamyśliłam się, czekając aż poda mi urządzenie.
Usiadł z nim obok mnie i uruchomił, a po krótkiej chwili łączyliśmy się z blondynem. Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie tego, że odbierze z ustami pełnymi jakiegoś mięsa, które wręcz wypadało, gdy usiłował się przywitać. Chociaż właściwie, powinnam to przewidzieć, prawda?
- Cześć gołąbeczki. Jak maleństwo?- Zaczął, kiedy już połknął to, co jadł.
- Hej. Wszystko z nim w porządku – pomachałam do niego.
- Wujek Niall wszystkiego cię nauczy i będziesz mięśniakiem mały – krzyknął radośnie.
- Ja chyba też trochę pomogę, co nie stary?- Odezwał się rozbawiony Zayn.
- Z góry zakładacie, że to będzie chłopiec? Nieładnie – pogroziłam im palcem.
- Cóż, kochanie. Mam dominujące geny, wybacz – ucałował moją skroń.
- Żebyś się nie zdziwił – zaśmiałam się.- Dzwonimy, bo przyjedziemy na pogrzeb mojego taty i chciałabym żebyś zadbał o bezpieczeństwo Zayna – dodałam poważnie.
- Trzymać gliniarzy z daleka, tak? No jasne. Nie martw się – obiecał.
- A co słychać u Lou i Any?
- Czasem mam ochotę puścić pawia, gdy na nich patrzę. Są tacy słodcy – pisnął jak mała dziewczynka.
- To super – ucieszyłam się.- Pozdrów ich od nas.
- Nadal nie znaleźliście nic na mojego ojca?- Wtrącił Malik.
- Niestety nie, ale ciągle nad tym pracujemy. On nie jest typem perfekcjonisty, musiał gdzieś popełnić błąd, a my go znajdziemy, zobaczysz.
- Oby nie zdążył sfabrykować dowodów, bo będzie po mnie – warknął zaciskając pięści.
- Nie dopuścimy do tego – odpowiedział, próbując go pocieszyć.- Ems, ty też się nie martw. Zrobimy, co trzeba żeby mały Malik przyszedł na świat tutaj, wśród ludzi, którzy go kochają – jego wzrok wyzwalał we mnie przyjemne uczucie, choć dzieliła nas wirtualna przestrzeń, coraz częściej miałam wrażenie, że niektóre jego czułe słowa były zbyt miłe jak na normalną przyjaźń damską-męską.
- Cieszę się – uśmiechnęłam się szeroko, gładząc brzuch dłonią.
- Myśleliście już nad imieniem?
- Hunter. Hunter Malik – oznajmił z dumą brunet, na co ja wybuchłam śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz. Nasz dziecko nie będzie się nazywało jak jakiś myśliwy, błagam – klepnęłam go w ramię.
- No tak. Popracuję nad nią jeszcze – wskazał na mnie śmiejąc się do kamerki.
- W jednym nie mamy wątpliwości. Jeśli będzie chłopiec, na drugie damy mu Niall – obserwowałam reakcje Irlandczyka, który po kilku sekundach wstał i zaczął skakać po pokoju.
- Dzięki, jesteście super – usiadł w końcu.
- Wiemy – Zayn wypiął dumnie pierś.
- Chyba przynieśli pizzę, będziemy kończyć – powiedziałam, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka.
- Smacznego, pa – pomachał i wysłał całusa, po czym zniknął z ekranu.
Malik poszedł odebrać zamówienie i zapłacić za nie, a kilka minut później usiedliśmy przy stole na tarasie i zajadaliśmy się pyszną pepperoni.
- Nasz synek może się nazywać Peter albo Ben, ale nie Hunter, proszę cię – westchnęłam pomiędzy gryzieniem kawałka pizzy.
- Coś wymyślimy – puścił mi oczko.
- A dziewczynce chciałabym dać Brooklyn Patricia, podoba ci się?
Na moją propozycję, powoli uniósł głowę znad talerza, przyjrzał mi się, a jego oczy zaszkliły. Nie dopuściłby łzy spłynęły po twarzy, ponieważ przetarł powieki dłońmi.
- Jesteś wspaniała – rzekł chwytając moją dłoń.
- Pomyślałam, że to będzie miły gest, jeśli będzie miała drugie imię, po twojej mamie. Jest bardzo ładne – pochyliłam się w jego kierunku, chcąc odebrać pocałunek, do którego się przymierzał.
- To niesprawiedliwe, wiesz?- Zmarszczył nos.- Tyle lat pracowałem na swoją pozycję, kształtowałem swój charakter, hartowałem ciało by być odpornym na wszelkie uczucia i skrupuły.  Aż nagle zjawiłaś się ty i zaczęłaś mnie odmieniać tak, że sam siebie nie poznaję.
- To źle? - Zupełnie nie wiedziałam jak zareagować na to niespodziewane wyznanie.
- Każdy dzień z tobą czyni mnie słabszym, czulszym i delikatniejszym. Nie mogę taki być, bo nie będę w stanie was chronić - tłumaczył nerwowo.
- Zayn, posłuchaj - usiadłam mu na kolanach.- Kocham cię i wiem, że przy tobie jestem bezpieczna. Jeśli twoja mroczna strona nie będzie w naszym związku przeważać to nie będę cię zmieniać.
- Teraz wszystko będzie inne. Jestem odpowiedzialny również za niego - ułożył swoją dużą, ciepłą dłoń na moim lekko odstającym brzuchu.
- Boisz się, że temu nie sprostasz?- Patrzyłam w jego czekoladowe oczy.
- Kiedyś nie bałem się niczego. Żaden palant nie mógł mnie zranić. Odkąd mam ciebie wciąż martwię się, że coś ci się stanie. W dodatku zostanę ojcem.. Nie byłem na to przygotowany - dało się pierwszy raz był zagubiony, a ja poczułam wyrzuty sumienia.
Tak naprawdę ja byłam jego słabością. Gdybym go nie pokochała nadal byłby twardy i nikt by go nie krzywdził. Nie wiedziałam, co powiedzieć, a on najwyraźniej nie chciał kontynuować tematu, bo ostrożnie przesadził mnie na inne krzesło i poszedł do łazienki.

Nie mogłam dopuścić do tego by przeze mnie coś mu się stało. Musiałam odejść i wrócić do Londynu sama.
_________________________________________________________
Witajcie. Prawdę mówiąc sama nie wiem, co sądzić o tym rozdziale, więc ocenę pozostawię Wam. Jest dłuższy od pozostałych, ale jestem ciekawa, co myślicie o treści. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.
Zapraszam również na HOOKER, który od niedawna znajduje się zarówno na blogspocie jak i Wattpadzie.Całuję mocno <3ASK

poniedziałek, 6 października 2014

19.



Przychodzi kiedyś taki dzień, kiedy budzisz się ze świadomością, że twoje szczęście jest na wyciągnięcie ręki. Otwierasz oczy, przekręcasz się na bok i widzisz jego. Śpi leżąc na plecach, z rozrzuconymi na boki ramionami, przy czym jednym z nich cię oplata. Oddycha spokojnie, jego wytatuowana klatka piersiowa unosi się miarowo. Kosmyki włosów są uroczo potargane, a kołdra zasłania jego ciało tylko do połowy ud. Podpierasz głowę na dłoni i przyglądasz mu się z rozrzewnieniem.
Czułam się dokładnie tak, budząc się po raz kolejny u boku Zayna Malika. Wpatrywałam się w niego i zachwycałam jego anielskim wyglądem. Jakim cudem jest tak groźny i stanowczy za dnia, podczas gdy w nocy stawał się taki bezbronny.
Nie chcąc go budzić zeszłam na parter. Niestety nie mogłam przygotować śniadania, ponieważ nie zrobiliśmy zakupów, więc postanowiłam wyprać jego zakrwawione ubrania. Wzięłam prysznic, założyłam zwiewną kwiecistą sukienkę i z jeszcze lekko wilgotnymi włosami wyniosłam kosz z mokrymi ubraniami na podwórko. Odnalazłam gruby sznur rozwieszony pomiędzy dwoma jabłoniami i nucąc coś pod nosem kręciłam biodrami wieszając poszczególne części garderoby.
- Dzień dobry sąsiadko!- Aż podskoczyłam na dźwięk obcego męskiego głosu.
Odwróciłam się w stronę płotu i ujrzałam mężczyznę, na oko kilka lat starszego ode mnie. Z grzeczności podeszłam, aby się przywitać.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się radośnie.
- Jestem Andy Greyson. Nie widziałem pani wcześniej – podał mi rękę.
- Em.. Jestem Anne Blake. Wprowadziłam się wczoraj z mężem – czułam niemałe zakłopotanie kłamiąc mu prosto w oczy.
- Od dziś chętniej będę spędzał czas na tarasie, jeśli codziennie będziesz tak wywieszała pranie – zawstydził mnie tym ukrytym komplementem.
- Annie, kochanie tu jesteś – Zayn również pojawił się w ogrodzie, w krótkich spodenkach i koszulce.
- To mój mąż, Robert. A to nasz sąsiad Andy – przedstawiłam ich jednak Malik wcale nie podał facetowi ręki.
Zamiast tego objął mnie od tyłu i ułożył podbródek na moim ramieniu. Zazdrosny brunet musiał najwyraźniej zaznaczyć, że należę do niego i nie życzy sobie takich uwag w moim kierunku. Zrobiło mi się głupio, cicho przeprosiłam Andy’ego, pożegnałam się i pociągnęłam swojego chłopaka do domu.
- Mieliśmy nie rzucać się w oczy.. – mruknęłam z wyrzutem.
- Ewidentnie cię podrywał, miałem nie reagować?- Podniósł na mnie głos.
- Jeśli mi ufasz, to się tak więcej nie wygłupiaj. Trzeba się wybrać do sklepu… - nie dane mi było dokończyć, bo przygwoździł mnie do ściany jednym silnym ruchem. Najwyraźniej nie spodobał mu się sposób w jaki się do niego odezwałam.
Odbiłam się od niej tak mocno, że poczułam jak trzęsą mi się wnętrzności. Zayn bywał porywczy, ale nigdy nie bałam się go aż tak. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że moje zaufanie zostało nadszarpnięte, ale miałam nadzieję na poprawę naszych relację, po tak udanej nocy. Jego spojrzenie doskonale odzwierciedlało, to, co czuł. Był zły i zdesperowany jakby nie chciał dopuścić do mojego odejścia. Kipiał chorą zazdrością i nie myślał rozsądnie.
- Puść – poprosiłam cicho, odczuwając stopniowo coraz większy ból przez jego dłoń zaciskającą się na moim ramieniu.- To boli – pisnęłam, widząc, że powoli traci nad sobą kontrolę.- Zayn, do cholery!- Krzyknęłam wreszcie i wyszarpnęłam się z jego uścisku powodując, że łokciem uderzyłam prosto w ścianę.
Kucnęłam ukrywając twarz pomiędzy kolanami. Nie dość, że będę miała kolejne siniaki, to siła, z jaką zderzyłam się z betonem mogła mi złamać jakąś kość. Oddychałam głęboko licząc, że to jakoś ukoi moje cierpienie i ignorowałam pieczenie w kącikach oczu.
- Nic ci nie jest?- Chłopak klęknął przede mną, a w jego głosie było słychać troskę i chyba nawet poczucie winy. Diametralnie zmieniał swój nastrój jakby miał zaburzenia osobowości.
- Zostaw mnie – pomimo wciąż przeszywającego moją rękę bólu, poderwałam się z miejsca.
- Ems, nie chciałem – próbował podejść.
- Nie. Chcę być sama – w pośpiechu chwyciłam swoją torbę z krzesła i wybiegłam z domu.
Szłam chodnikiem ciągnącym się wzdłuż ulicy, na której zamieszkaliśmy. Nie rozglądałam się, ponieważ nie wyszłam po to by poznać okolicę. Chciałam ochłonąć i zastanowić się czy zawsze będzie go tak ponosiło. Przecież pragnęłam mieć z nim dzieci! To nie mogło się powtórzyć. Musi mnie zrozumieć albo odejdę. Powinnam nareszcie być stanowcza inaczej nic z tego nie będzie.
Nie zdałam sobie sprawy z tego, jak daleko zaszłam dopóki nie zobaczyłam małego miejscowego sklepu. Weszłam do niego, przywitałam się ze sprzedawczynią i z radością spostrzegłam, że wszystkie owoce, warzywa oraz pieczywo ma świeżutkie jakby przyniosła je prosto z pola lub pieca. Ucięłam sobie miłą pogawędkę z pulchną kobietą, zrobiłam zakupy i powoli wróciłam do domu. Okazało się, że droga nie była zbyt skomplikowana, pewnie, dlatego, że samo miasteczko nie było zbyt duże. Obiecałam sobie, że odwiedzę molo, o którym mówiła mi właścicielka sklepiku, ale najpierw musiałam uporać się ze swoim nieprzewidywalnym chłopakiem.
Wniosłam reklamówki do kuchni, w której od razu pojawił się Zayn. Nie odzywał się, ale jego nastrój udzielał się na odległość. Był spięty, poddenerwowany i miałam nadzieję, że męczą go wyrzuty sumienia.
 Rozłożyłam produkty na blacie i przez chwilę zastanawiałam się, co mogę z nich przyrządzić.
- Kanapki i jajecznica, mogą być? – Przerwałam niezręczną ciszę chłodnym tonem, nie podnosząc na niego wzroku.
- Zdecydowanie wolę twoje pocałunki – wypalił nagle, czym spowodował, że utkwiłam swoje spojrzenie w jego czekoladowych oczach.- Przysięgam, że nie chciałem ci zrobić krzywdy – oparł rękę o brzeg szafki kuchennej.
- Jeśli jeszcze raz się tak zachowasz, koniec z nami, rozumiesz?- Oznajmiłam poważnie.- Odejdę, nie patrząc na to jak bardzo cię kocham – ostrzegłam go.
- Nie pozwolę ci odejść. Jesteś moja i tylko moja – rzucił zaczepnie.
Przemilczałam to, bo nie chciałam dłużej z nim rozmawiać. Ominęłam go i stanęłam przy kuchence. Ignorowałam jego obecność i zajęłam się robieniem posiłku. Przez dłuższy czas czułam na sobie jego wzrok, ale w końcu odpuścił i zniknął. Prawdopodobnie poszedł do sypialni lub do ogrodu, bo trzasku drzwi wejściowych nie słyszałam. Odetchnęłam z ulgą i pochyliłam głowę. Łokieć wciąż mnie bolał, a czerwone ślady po palcach zaczynały sinieć. Zachciało mi się płakać, ale nie chciałam okazywać słabości, chociaż pewnie powinnam. W tak krótkim czasie tak wiele się zdarzyło. Moja mama nas zostawiła, mój tata został zamordowany, zostałam zmuszona do ucieczki. Nikt normalny nie wytrzymałby tego napięcia. Z pewnością dawna Emily usiadłaby w kącie i ryczała jak bóbr, ale teraz? Miałam wrażenie, że uodporniłam się na wiele czynników zewnętrznych i nigdy nie będę już taka jak kiedyś. Wciąż cierpiałam po nagłej i tragicznej stracie ojca, nie pokazywałam tego, ale pustka w moim sercu zostanie na zawsze. Podejrzewam, że nawet jeżeli Yaser Malik trafi do więzienia za wszystkie swoje zbrodnie, nie poczuję się lepiej.
Tymczasem musiałam zmagać się ze swoim nieobliczalnym chłopakiem, który raz jest czuły i do rany przyłóż tylko po to by zaraz zmienić się w groźnego agresora. Bałam się go, kiedy odkryłam, że zabił kogoś na polecenie swojego ojca, bo przecież to nie to samo co kradzież czy wymuszenie. Morderstwo zmienia człowieka na całe życie i w tej chwili obawiałam się, że pomimo jego szczerych chęci, nie będzie w stanie pozbyć się swojej brutalności na tyle żebym mogła z nim być. Dzisiejszy wybuch nie świadczył o nim dobrze i poważnie zastanawiałam się nad odejściem.
Czasami miłość nie wystarczy żeby tak bardzo ryzykować. Trapił mnie ogromny dylemat, zostałam z tym wszystkim całkiem sama, bo nie mogłam nawet skontaktować się z Anastasią ze względu na bezpieczeństwo. Jeśli odejdę, zrobię to dla swojego dobra, ale będę nieszczęśliwa. Jeśli tego nie zrobię, kto wie, co zrobi następnym razem, gdy mu coś odbije?
Owszem Zayn jest najlepszym, co mnie do tej pory spotkało i nie żałuję, że go poznałam ani tego, że go pokochałam. Od początku wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie stworzeni, bo los stykał nas ze sobą zbyt wiele razy żeby było inaczej. Jego wsparcie w ciągu ostatnich dni okazało się nieocenione, dbał o mnie i wiem, że oddałby życie gdyby groziło mi niebezpieczeństwo. Jesteśmy jeszcze młodzi, mogę go zmienić, a przynajmniej się postarać. Prawda? A może po prostu przekonuję siebie, że to dobre rozwiązanie?
Syczenie na patelni przywróciło mnie na ziemię. Jeszcze chwila i spaliłabym naszą jajecznicę. Szybko przemieszałam biało-żółtą masę i wyłączyłam gaz. Podzieliłam wszystko na dwie porcje i nałożyłam na talerze, po czym zrobiłam również kanapki oraz kawę dla Malika i herbatę dla siebie.
- Zayn! Jedzenie!- Zawołałam i nie czekając na niego, usiadłam przy stole.
Chłopak wrócił do kuchni, szurając nogami i przysiadł na krześle naprzeciwko mnie. Wciąż milczał, nie podnosił wzroku, ale z apetytem jadł to, co przygotowałam. Zaskakująco prędko pochłonęłam swoją część, wstawiłam pusty talerz do zlewu i nie zmywając go, zabrałam kubek z jasnobrązową cieczą do ogrodu. Spoczęłam na bujanej ławce, kuląc nogi pod pośladkami, głowę ułożyłam na górnej krawędzi stelaża. Delikatny powiew wiatru muskał moją twarz podczas, gdy słońce przyjemnie grzało. Pogoda faktycznie nam dopisywała i nie tylko ja z niej korzystałam. Andy również czerpał korzyści ze słonecznej aury, wylegując się na swoim leżaku. Obok niego wypoczywała młodsza od niego dziewczyna. Podejrzewałam, że nie są parą, bo zachowywali się wobec siebie bardziej jak rodzeństwo. Oboje pomachali w moją stronę, więc odpowiedziałam im tym samym.
- Ems - nad uchem zabrzęczał mi znajomy szept.
- Smakowało?- Nie dałam mu dojść do słowa.- Mam nadzieję, że tak.
- Co?- Nie zrozumiał.- A tak. Było pyszne, ale nie o to chodzi – przycupnął przy mnie.
- Nie dotykaj – odsunęłam się, widząc jego dłoń wędrującą w kierunku łokcia, który nadal bolał.
- Spójrz na mnie. Porozmawiajmy – starał się nie okazywać swojej frustracji.
Niechętnie odwróciłam głowę w jego stronę. Wbiłam w niego przygnębiony i przerażony wzrok. Chciałam żeby widział mój strach, żeby nareszcie coś do niego dotarło. Speszył się i zestresował, co zdarzało mu się niezwykle rzadko, dlatego rozpoznałam ten stan niemal natychmiast. Kciukiem i palcem wskazującym potarł brodę, przygryzał nerwowo wargę i zmarszczył charakterystycznie nos.
- Przepraszam – wymówił to tak cicho jakby sprawiło mu to ból.
- Słucham?
- Przepraszam. Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło, nie zrobiłbym ci krzywdy. Wiesz to, prawda?- Powtórzył nieco głośniej, patrząc mi z nadzieją w oczy.
- Właśnie nie wiem, Zayn – niby jedno zdanie, ale byłam pewna, że go zraniło.
- Nigdy nie chciałem żebyś się bała. Tym bardziej mnie.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej – podniosłam się z ławki gwałtowniej niż zamierzałam i zniknęłam we wnętrzu domu. Nie mogłam kłócić się z nim na oczach sąsiadów, bo zaczęliby przyglądać nam się uważniej. Malik przyszedł tuż za mną i bardzo ostrożnie chwycił moją dłoń.
- Największą karą jest dla mnie twój strach i to, że się na mnie zawiodłaś – wydawało się, że mówił szczerze.- Nie popełnię więcej tego błędu. Obiecuję – przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Zmieniłeś się. Morderstwo, którego dokonałeś cię zmieniło. Martwię się, że z mojego Zayna już nic nie zostało, rozumiesz?- Smutek zdecydowanie mną zawładnął i poczułam na policzkach słone łzy.

- Nic mnie nie złamie. Przekonasz się, że potrafię być taki jak wcześniej. Zrobię wszystko tylko nie odchodź – tak bardzo obawiał się odrzucenia i samotności, że emocje, które zawsze tak skrzętnie w sobie dusił, mogłam ujrzeć na jego twarzy, a co ważniejsze, w jego oczach.- Jesteś jedyną radością w tym moim parszywym życiu. Bez ciebie jestem niczym.


___________________________________________________
Cześć! Podobno nie mogliście się doczekać nowego rozdziału? Musiałam nieco go podrasować i zupełnie nie wygląda tak jak wcześniej, ale modlę się żeby przypadł Wam do gustu. W końcu to Wasze opinie sprawiają, że wciąż coś się tutaj pojawia :)
Dziękuję za wszystko!
Całuję <3
ASK.FM