Tej nocy nie
zmrużyłam oka, za to Zayn spał jak zabity. Nie poczuł jak zdejmowałam z siebie
jego ramię. Nie słyszał jak pakowałam swoje rzeczy. Nie obudził się, gdy
pisałam list. Nie drgnął, kiedy składałam na jego wargach czuły pocałunek. Nie
miał pojęcia, że mój samolot do Anglii odlatuje za dwie godziny. Ze łzami w
oczach odłożyłam karteczkę na swoją poduszkę i opuściłam apartament. Na dole
taksówkarz pomógł mi z moją niewielką torbą i odjechał spod budynku. Cel:
lotnisko.
***
Zayn
przewrócił się na drugi bok, aby wtulić się w drobne ciało ukochanej. Jakież
było jego zdziwienie, gdy jego ręka trafiła na puste miejsce. Otworzył oczy i
usiadł nasłuchując czy dziewczyna nie przebywa w łazience z powodu porannych
mdłości. Spostrzegł, że z pokoju zniknęły jej rzeczy, a na końcu znalazł
wiadomość od niej. Zaspanym spojrzeniem omiótł słowa napisane zgrabnym pochyłym
pismem Emily.
"Muszę to zrobić. To, co mówiłeś sprawiło, że
doszłam do kilku wniosków. Twoje życie jest dla mnie ważniejsze, a ja pozbawiam
cię tego, co do przeżycia jest ci niezbędne. Beze mnie i dziecka będzie ci
łatwiej. Może nie teraz, ale potem na pewno. Za bardzo cię kocham żeby pozwolić
by ta miłość cię osłabiła. Proszę, nie wracaj do kraju dopóki nie będzie
bezpiecznie. Emily"
Zgniótł
liścik w pięści, przeklinając swoje wczorajsze wyznanie. Nie zrozumiała go i
uciekła. Wszystko dla jego dobra. Nie mógł jej narażać, przecież była w ciąży.
Pospiesznie podniósł się z łóżka i pędem narzucił na siebie ubrania, które miał
na sobie wcześniej. Zgarnął klucze od mieszkania oraz telefon i wybiegł. Nie
miał pewności czy znajdzie ją na lotnisku, ale coś kazało mu tam jechać. Bał
się, że już za późno, a jeśli pojawi się w Londynie sama to nie będzie, czego
zbierać.
***
Tupiąc nogą
okazywałam swoje zniecierpliwienie oczekiwaniem na odprawę. Procedury
przeciągały się w nieskończoność a ja po prostu chciałam wsiąść do samolotu i
zasnąć. Usiadłam na krześle, wyczekując na swoją kolej i sukcesywnie pozbywałam
się przybywających łez za pomocą chusteczki. Zerkałam, co chwilę na zegarek,
wyobrażając sobie jak Zayn budzi się i znajduje moją wiadomość. Kilka sekund
później słyszę jego głos. Niewyraźny, cichy i stłumiony, a więc z pewnością
wyobraźnia płatała mi figle. Gdy w końcu mogłam podejść do pracownicy lotniska
i podać jej swój bilet i kartę pokładową, usłyszałam Zayna znacznie wyraźnie.
Odwróciłam się w stronę korytarza i zobaczyłam jak biegnie, krzycząc
rozpaczliwie moje imię. Zamarłam, ponieważ liczyłam na to, że nie zdąży
przyjechać, ale jakimś dziwnym zrządzeniem losu udało mu się.
- Emily, co
ty wyprawiasz?- Wysapał zatrzymując się przede mną.
- Przy mnie
stajesz się słabszy. Wolę odejść - mówiłam nieskładnie.
- Bzdury!
Zrobiłaś ze mnie lepszego człowieka, jako jedyna widziałaś we mnie dobro i potrafiłaś
je wydobyć! Jak mogłaś pomyśleć, że tak po prostu pozwolę ci odejść?- Ujął moje
drżące małe dłonie w swoje i z każdym słowem zniżał swój ton.- Przepraszam, ale
ta pani nigdzie nie leci - zwrócił się do zdezorientowanej kobiety i odciągnął
mnie na bok.
- Wczoraj
mówiłeś, że źle czujesz się w takim wydaniu. Gdyby nie ja, nie zmieniłbyś
się..- z całej siły powstrzymywałam łzy.
- Dzięki
tobie nauczyłem się kochać głuptasie. Dzięki tobie będę dobrym tatą dla naszego
dziecka. Ty nauczyłaś mnie wszystkiego. Potrzebuję cię - stary Zayn nigdy w
życiu nie zdobyłby się na powiedzenie czegoś takiego.
- Ale
mówiłeś… - zaczęłam przypominać sobie jego słowa.
- Wiem, co
mówiłem i na pewno nie było tam nic o twoim odejściu – przysunął mnie do siebie
i mocno przytulił.
- Kocham cię
Zayn – wyszeptałam wsłuchując się w bicie jego serca.
- Nie waż
się przestać…
***
Dokładnie
dwa dni później wspólnie wylądowaliśmy na lotnisku Heathrow. Gorączkowo
rozglądałam się za przyjaciółmi, którzy mieli na nas czekać, kiedy w końcu
dostrzegłam w oddali Anastasię, musiałam przetrzeć oczy z wrażenia. Miała
błękitne pasemka! Wyglądała bardzo oryginalnie i ciekawie. Serce prawie
wyskoczyło mi z piersi na jej widok. W tej chwili, nie licząc Zayna, była
najbliższą mi osobą. Wiedziałam, że chciałaby się na mnie rzucić, tak jak
zwykle, ale tym razem ze względu na mój stan po prostu mocno uściskała i
przydusiła moje ciało.
- Dobrze cię
widzieć Ems – uśmiechnęła się.- Właściwie to was – zerknęła na mój brzuch.-
Moja chrześnica – pisnęła z ekscytacji.
- Też tak
sądzę – odwzajemniłam jej przyjazny gest i przywitałam się z Lou.
- Kwitnąco
wyglądasz – skomplementował, obejmując swoją dziewczynę.
- Dziękuję.
Niall, chodź no tutaj – przywołałam go ruchem dłoni i wtuliłam się w jego
drobne ciało.
- Tęskniłem
za tobą – wyszeptał tak cicho, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć.
Wzdrygnęłam
się, słysząc to zaskakująco czułe wyznanie z jego strony. Przymknęłam powieki i
modliłam się w myślach by jego uczucia wobec mnie nie wykraczały poza granice
przyjaźni.
- Ja za tobą
też, głodomorze. Przecież wiesz – odpowiedziałam, odsuwając się w stronę mojego
chłopaka.
- Przykro
nam, że przyjechaliście tylko z takiego powodu. To musi być dla ciebie trudne
Emily – odezwała się Tass.
- Jest, ale
cały czas o tym myślałam. Nigdy nie pogodzę się z tym, że go nie ma, ale muszę
żyć dalej. Dla mojej rodziny – wplotłam palce w dłoń Malika.
Z uwagi na
nasze bezpieczeństwo, ewakuowaliśmy się do domu Nialla, znajdującego się na
obrzeżach miasta. Tam mogliśmy się odświeżyć i przygotować do uroczystości.
Melancholia towarzysząca mi przy zakładaniu prostej, czarnej sukienki, męczyła
moją duszę. Było mi niesamowicie ciężko przygotowywać się do ostatecznego
pożegnania ukochanego taty. Ociągałam się jak mogłam, myśląc, że im szybciej
tam dotrę tym szybciej pozwolę mu odejść na dobre a właśnie teraz najbardziej
go potrzebowałam. Chciałam by mógł obserwować jak moje dziecko dorasta.
Pragnęłam by był dla niego tak wspaniałym dziadkiem, jakim był ojcem dla mnie.
Nie potrafiłam znieść myśli, że już go nie zobaczę.
Siedziałam
na krześle naprzeciwko dużego lustra i przeczesywałam szczotką swoje ciemne
włosy. Wpatrywałam się bezsensownie w odbicie, nie zważając na to, że mój i tak
delikatny makijaż spływa wraz z łzami, po moich policzkach. Nie kontrolowałam
tego.
Widok
cierpienia malującego się na mojej twarzy był nie do zniesienia, dlatego szybko
wstałam i odeszłam jak najdalej w poszukiwaniu butów, pasujących do stroju.
- Kochanie?-
Brunet ostrożnie zajrzał do pokoju.
- Wejdź,
jestem już prawie gotowa… - powiedziałam cicho.
- Nasz
maluch z każdym dniem jest większy – stwierdził spoglądając na mój brzuch,
który wyraźnie odznaczał się na materiale opiętej sukienki.- Idziemy?
Podniosłam
wzrok na jego sylwetkę i przyjrzałam mu się. Ogolił się i założył elegancki
ciemny garnitur. Zrobił to specjalnie dla mnie, bo nienawidził tego sztywnego
stylu.
Pokiwałam
głową, całując go w policzek, a on chwycił moją dłoń. Ramię w ramię zjawiliśmy
się na miejscowym cmentarzu. Tłum gromadzący się nad grobem mojego taty
wywoływał we mnie skrajne emocje. Z
jednej strony cieszyłam się, że tak wielu ludzi przyszło go pożegnać, z drugiej
martwiłam się o to, że pojawią się jakieś komplikacje.
Sama uroczystość
minęła spokojnie. Moment składania kondolencji, mocno mną wstrząsnął. Zayn
wciąż dzielnie obejmował moje ciało i gładził ramiona. Obserwowałam jak kolejni
znajomi taty odchodzili, ale nie słuchałam ich słów. Czułam się tak jakbym
lewitowała nad własnym ciałem. Ten stan był dla mnie swego rodzaju wybawieniem.
Przysięgam,
że już myślałam, że nic gorszego nas nie spotka. Aż tu nagle, gdy kierowaliśmy
się w stronę terenowego auta Nialla, zatrzymało nas trzech mężczyzn.
- Dzień
dobry panno Ferguson. Jestem komisarzem tutejszej policji. Bardzo mi przykro z
powodu śmierci pani ojca. Nie chcę zakłócać pani żałoby, ale jesteśmy zmuszeni
zabrać pana Malika – odezwał się najstarszy z nich.
- Zabrać? Z
jakiego powodu?- Starałam się brzmieć naturalnie.
- Zdobyliśmy
istotne dowody na jego winę w tej sprawie. Panie Malik, jest pan aresztowany. W
drodze do radiowozu, funkcjonariusz odczyta pańskie prawa – policjanci stanęli po
obu stronach bruneta.
- Przeżywam
teraz ciężkie chwile, tylko Zayn jest moją podporą – zaczynałam się denerwować,
bo spełniał się mój najgorszy sen.
- Bardzo nam
przykro, takie są procedury – odpowiedział wzruszając ramionami.
- Ems, nie
denerwuj się. Wszystko będzie dobrze – chłopak pogładził dłonią mój policzek.-
Wypuszczą mnie szybciej niż myślisz – uśmiechnął się pocieszająco.- Niall,
zaopiekuj się nią – poprosił przyjaciela, który bez słowa przytaknął głową.
Byłam tak
zszokowana, że jedyne, co mogłam zrobić, to patrzeć jak zabierają mojego
ukochanego do aresztu, za zbrodnię, której nie popełnił. Resztkami sił
trzymałam się na nogach, a gdy wsadzili go do radiowozu, osunęłam się na
ziemię, tracąc kontakt z rzeczywistością.
***
Uchyliłam
powieki, co było nie lada wyzwaniem, ponieważ okazały się być ciężkie jak głaz.
Powoli zaczynały docierać do mnie odgłosy otoczenia. Rozejrzałam się po
przeraźliwie białym pomieszczeniu, po cichu nawołując Zayna.
- Leż
spokojnie – spostrzegłam Nialla, podchodzącego do mojego łóżka.- Zaraz
przyprowadzę lekarza – oznajmił troskliwie i wyszedł na korytarz, z którego
wrócił kilka minut później z mężczyzną w kitlu.
- Nazywam
się Jones. Przyjąłem panią na oddział po omdleniu i zrobiłem wszystkie
niezbędne badania – odezwał się.- Jak się pani czuje?
- Trochę
otępiała – wyznałam szczerze.
- To
normalne po lekach, które pani otrzymała.
- Czy z moim
dzieckiem wszystko w porządku?- Zaniepokoiłam się.
- Tak. Maleństwo
ma się dobrze – uśmiechnął się ciepło.- Jednak zalecałbym odpowiednią dietę i
mnóstwo odpoczynku oraz spokoju. Nie może się pani denerwować, bo to może spowodować
niedotlenienie małej księżniczki – zerknął na kartę wiszącą na ramie mojego
łóżka.
- To będzie
dziewczynka?- Wtrącił się zdumiony Niall.
- Z całą
pewnością tak – uświadomił nas.- Może pani wracać do domu, przygotuję wypis i
przyjdę do pani za godzinę – odłączył kroplówkę i wyszedł.
- A więc
będziesz miała córeczkę – blondyn usiadł na brzegu łóżka.
- Zayn się
ucieszy – pogłaskałam swój brzuch, nie mogąc pozbyć się uśmiechu z twarzy.
- Póki nie
wróci, zajmę się wami – obiecał, przykładając swoją dłoń do mojej.
Kilka godzin
później siedziałam już w sypialni Nialla, na stosie wygodnych poduszek, z
pilotem w ręku, przekąskami i napojami w pobliżu i przyjemnym filmem w
telewizji. Anastasia i Louis byli ze mną przez cały ten okres, jednak mieli
swoje obowiązki i musieli zniknąć na jakiś czas. Horan zaglądał do mnie tak
często, że powoli stawało się to irytujące. Nie jestem obłożnie chora, po
prostu nie mogę się denerwować. Chłopak zadbał o to żeby nikt mi nie
przeszkadzał, podobno przegonił nawet moją matkę, która próbowała się ze mną
zobaczyć. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna, jednak wciąż bałam się, że zbyt
wiele sobie wyobraża względem naszej relacji. Za nic w świecie nie chciałam go
skrzywdzić, wiedząc jak bardzo mi pomaga. Był dobrym człowiekiem, miał
pozytywne plany na przyszłość i starał się zerwać z kryminalną przeszłością.
Powtarzał, że zawdzięcza to mnie. Wierzył, że moje pojawienie się w jego życiu
było przełomem i zrobi wszystko by podnieść się z pozycji podrzędnego
gangstera.
- Ems, masz
ochotę na mango?- Zajrzał do pokoju z miską pełną soczystych owoców.- Podobno
bardzo dobre – kusił, podchodząc tanecznym krokiem.
- Ale tylko
wtedy, gdy zjesz ze mną. Niedługo będę wyglądać jak beczka – wzięłam pierwszy
kawałek.
Położył się
obok mnie, stawiając naczynie między nami i zaczął przeskakiwać kanały w
poszukiwaniu ulubionej komedii.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna za wszystko, co robisz – zaczęłam
niepewnie.
- Powinnaś
wiedzieć, dlaczego to robię – obawiałam się takiej reakcji.- Zależy mi na
tobie, ale nie tak jak ci się wydaje – spojrzał na mnie.
- Niall…-
zająknęłam się, ale mi przerwał.
- Nic musisz
nic mówić. Przyzwyczaiłem się, że Zayn jest ode mnie lepszy. Na początku
zabiegałem o ciebie, bo martwiłem się, że cię nie kocha. Nie chciałem żeby
zabawił się twoim kosztem. Potem zauważyłem, że naprawdę coś do ciebie poczuł.
Widać, że się kochacie i nie mam zamiaru tego psuć, zwłaszcza teraz, gdy
spodziewacie się dziecka. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – od razu byłam
pewna, że mówił szczerze, jak nigdy dotąd.- Nie sprawię, że mnie pokochasz, ale
chcę być, chociaż dobrym wujkiem dla małej. Chciałbym ją rozpieszczać, zabierać
do wesołego miasteczka i wspólnie z Zaynem obijać mordy tym, którzy łamaliby
jej serce. Mogę na to liczyć?
-
Oczywiście. Mała będzie cię kochała tak mocno jak nas, zobaczysz. Jesteś moim
najlepszym przyjacielem – wtuliłam twarz w jego ramię.- Chciałabym żebyś był
chrzestnym Brooklyn, zgadzasz się?- Spytałam, po chwili namysłu.
- Będę
najlepszym ojcem chrzestnym na świecie!- Ucieszył się, całując spontanicznie
mój policzek.- Myślałem, że twoja decyzja będzie inna – wyznał po chwili
milczenia, a jego twarz wyrażała w tym momencie smutek, którego nie potrafiłam
zrozumieć.
- Dotycząca
wybrania chrzestnych?
- Tak – potwierdził.-
Nie dopilnowałem waszego bezpieczeństwa. Naraziłem Zayna i teraz jest ci
ciężko. Nie chciałem tego – zacisnął palce na swoich blond włosach.
- Spójrz na
mnie – poprosiłam, a gdy tego nie zrobił sama go zmusiłam chwytając jego podbródek
w dwa palce.- To nie twoja wina. Przecież nie mogłeś zastrzelić tych
policjantów czy obstawić całego cmentarza. Jesteś mi potrzebny. Potrzebny nam,
rozumiesz?- Ułożyłam jego dłoń na swoim brzuchu, aby podkreślić powagę moich
słów.
- Zrobię
wszystko, co w mojej mocy żeby naprawić to, co spieprzyłem – obiecał, patrząc
mi prosto w oczy, dzięki czemu wiedziałam, że mówi prawdę.
_________________________________________________________
Cześć!
Nie wiem czy to się Wam podoba, ale opublikowałam kolejny, bo chyba jeszcze ktoś na to czeka.
Zastanawiam się nad zawieszeniem, bo mam wrażenie, że nikt tego nie czyta.
Powiedzcie co o tym sądzicie.
Całuję <3
_________________________________________________________
Cześć!
Nie wiem czy to się Wam podoba, ale opublikowałam kolejny, bo chyba jeszcze ktoś na to czeka.
Zastanawiam się nad zawieszeniem, bo mam wrażenie, że nikt tego nie czyta.
Powiedzcie co o tym sądzicie.
Całuję <3