- Zostaw ją
w spokoju Mike! Przysięgam, że cię zabiję! - Krzyczał tak, że frustracja wręcz
wylewała się z niego.
- Chętnie
zabawię się z twoją małą zdzirą. Będzie błagać o więcej - wysyczał przez
zaciśnięte zęby i zabrał się za odpinanie swojego paska.
Krzyknęłam
rozpaczliwie, gdy boleśnie pociągnął mnie za włosy. Bałam się, że nie przeżyję
tego, co ma zamiar mi zrobić, a jednocześnie nie chciałam żeby Zayn był
zmuszony do poddania się.
- Dobrze!
Zrobię co chcecie tylko ją zostawcie! - Widać było po nim desperację i to, że
złość na byłego współpracownika dosłownie w nim kipiała.
W myślach
dziękowałam mu za to, chociaż nie byłam pewna, co do zadania, które będzie miał
wykonać. Wiedziałam, że naprawdę zrobi wszystko abym była bezpieczna.
Yaser
warknął na Mike`a a ten niechętnie odpuścił i wyszedł, mrucząc coś pod nosem.
- Masz
jeszcze trochę rozsądku - zaśmiał się pomagając mu wstać.- Twoja piękna
zostanie tu z Dannym żeby głupoty nie przychodziły ci do głowy a my sobie
porozmawiamy - rozwiązał go, na co Zayn od razu usiadł na łóżku i mocno mnie
przytulił.
- Dosyć tych
czułości. Interesy czekają - rzekł poirytowany senior.
- Nie martw
się. Wyjedziemy stąd - szepnął mi wprost do ucha i oddalił się wraz z ojcem.
Z Dannym
spędziłam kilka godzin. Stał przy oknie i w ogóle się nie odzywał. Zastanawiałam
czego oczekują od mojego chłopaka. On nie chciał już być częścią gangsterskiego
świata. Powiedział mi to, a ja mu wierzyłam. Powtarzał, że jest w stanie się
zmienić, właśnie dla mnie.
Gdy zaczęło
się ściemniać, w pokoju zjawili się nieoczekiwanie Louis i Niall. Wewnętrznie
ucieszyłam się na ich widok, ale starałam się tego nie okazywać, aby nie
sprowadzić na nich kłopotów. Blondyn wygonił Dana mówiąc, że jest potrzebny na
dole i zostaliśmy we troje.
- Co wy
tutaj robicie?- Wydusiłam ze zdziwieniem, patrząc na nich załzawionymi oczami.
- Zayn nas
wezwał. On pojechał z ojcem na akcję a nam kazał cię stąd zabrać i przygotować
wasz wyjazd - wyjaśnił szybko Horan obejmując mnie, po czym z łatwością uniósł
moje drobne ciało.- Zamknij oczy i nic nie mów - poprosił.
- Zaufaj
nam, po prostu udawaj martwą – dodał szorstko Lou.
Przełknęłam
głośno ślinę obawiając się dalszego ciągu tego koszmaru. Dokładnie wykonałam
ich polecenia. Niall szedł równo i spokojnie jakby nie czuł mojego ciężaru.
- A ty co z
nią robisz? - Usłyszałam głos Mike`a i z całych sił powstrzymywałam drżenie
wszystkich kończyn. Reakcja moje organizmu na tego osobnika była w takich
okolicznościach bardzo naturalna.
- Szef kazał
ją wykończyć i pozbyć się ciała – mruknął chłodno Nialler.
- Udusiłem
ją. Cicha i bezbolesna śmierć - odezwał się Tommo, beztroskim tonem.
- Wynieście
ją zanim zacznie śmierdzieć - pogardliwy ton Danny`ego sprawił, że ledwo
stłumiłam odruch wymiotny.
- A mogłem
ją mieć – westchnął z udawanym żalem Mike.
Bez
większych problemów wydostaliśmy się na zewnątrz, przynajmniej tak myślałam, bo
poczułam na policzkach powiew wiatry. Niall mógł swobodnie umieścić mnie na
tylnym siedzeniu swojego auta.
- Na razie
leż - przykrył mnie kocem i po chwili jechaliśmy ulicami Londynu.
Dopiero, gdy
po jakimś czasie się zatrzymaliśmy, pozwolił mi się podnieść. Uwolnił moje
dłonie i nogi z więzów, uśmiechając się łagodnie. Mój dobry Nialler wrócił.
- Zaynowi
nic nie będzie? - Zaniepokoiłam się stając niepewnie na miękkich jeszcze nogach
przed kamienicą, w której mieszkał Louis.
- Poradzi
sobie. Niedługo do nas dołączy, chodź - obaj chwycili mnie pod ramiona i
zaprowadzili do mieszkania Tommo na poddaszu.
Lou
poczęstował mnie porcją wczorajszej chińszczyzny, a Horan rozłożył na stole
swojego laptopa i zaczął w nim szperać, robiąc przy tym zamyśloną i skupioną
minę.
- Masz
wybrać miejsce, do którego pojedziecie. Na razie w kraju, bo nie wypuszczą was
za granicę - oznajmił przysuwając się do mnie.
Obejrzałam
kilka ofert. Biorąc pod uwagę ich sugestie wybrałam małe miasteczko Clevedon na
zachodnim wybrzeżu Anglii.
Chłopcy pogratulowali mi wyboru i poprosili
abym się trochę przespała, bo podróż będzie celowo kręta i wydłużona by nikt
nie mógł nas śledzić. Gdy ułożyłam się na łóżku Louisa, mimochodem
przypomniałam sobie żenującą próbę pocałowania go. Na stoliku obok spostrzegłam
zdjęcie Any, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że myśli o niej poważnie,
chociaż znając ją to pewnie sama je tutaj umieściła. No, ale nie schował go, a
to się liczyło.
Przez
dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Mój umysł był przeciążony ostatnimi
wydarzeniami. Zamiast uciekać przed bandytami, którzy na pewno tak łatwo nam
nie odpuszczą i chronić Zayna przed aresztowaniem, powinnam przygotowywać
pogrzeb taty. Nawet nie mam czasu by spokojnie przeżyć żałobę, a dla psychiki
jest to niezwykle ważne. Czułam się tak jakbym zostawiała mojego ojca na pastwę
losu. W zasadzie powinnam się skupić na żywych, a nie martwych, ale straciłam
jedyną osobę, która była mi tak bliska. Rozdzierający smutek ogarnął mnie
dopiero teraz, kiedy zostałam sama z własnymi myślami. Wspomnienia chwil
spędzonych z tatą wracały za każdym razem, gdy przymknęłam oczy. Po cichu uroniłam
kilka pojedynczych łez i zacisnęłam powieki by móc się, choć trochę przespać.
Kiedyś musiałam dać swojemu organizmowi odpocząć, prawda?
~*~
Mój pierwszy
od dawna, tak głęboki sen, przerwały mi hałasy dobiegające z kuchni. Dyskretnie
podniosłam się do pozycji siedzącej i poprawiając włosy dostrzegłam Zayna, Louisa
i Nialla mówiących coś nerwowo szeptem.
- Nareszcie
jesteś – dałam im znać o tym, że już nie śpię i zerwałam się na równe nogi.
- Nie
podchodź, muszę się umyć – brunet cofnął się o krok, starając się schować ręce.
- Coś się
stało?- Przyjrzałam mu się i dopiero wtedy zauważyłam krew na jego dłoniach i
koszulce.- Powiedz, że to nie twoja krew… - poprosiłam.
- Nie. Nie
moja – odparł.
- W takim
razie czyja?- Skanowałam go wzrokiem i powoli domyślałam się, o co mogło
chodzić.- Ojciec kazał ci kogoś zabić, prawda?-
Tym razem to ja się cofnęłam z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Emily, to
nie tak jak ci się wydaje – zaczął się tłumaczyć.
- Przestań!
Obiecałeś!- Wykonałam jeszcze kilka kroków i trafiłam na ścianę, a on podszedł
do mnie najbliżej jak mógł.
- Skarbie… -
uniósł zakrwawioną dłoń w stronę mojego policzka, zapominając o tym, w jakim
stanie jest.
- Nie
dotykaj mnie – warknęłam i wydostałam się spomiędzy ściany i jego ciała.
- Zrozum, że
wcale tego nie chciałem – mówił wodząc za mną wzrokiem.- Musiałem.
- Gdybyś nie
chciał to byś tego nie zrobił – schowałam się za plecami, Lou i Nialla.
- Zayn, weź
prysznic. Pogadacie później – odezwał się Tommo, a chłopak faktycznie odpuścił
i wyszedł, co nie było w stylu tego buntownika.
- W
porządku?- Spytał blondyn, odwracając się do mnie.
- Nic nie
jest w porządku – mruknęłam.- Gdyby nie to, że kocham tego kretyna, to olałabym
to wszystko – usiadłam przy stole znajdującym się na samym środku niewielkiego
mieszkania i oparłam podbródek na dłoniach.
- Nie martw
się pogrzebem. Pomogę Anastasii, ale podejrzewam, że nie dostaniemy pozwolenia
na jego odprawienie przez przynajmniej miesiąc, może nawet dwa – poczułam
dłonie Louisa na swoich ramionach.
- I właśnie
o to chodzi. Za dużo śmierci jest wokół mnie, a on w ogóle mi nie pomaga –
łkałam, chociaż nie miałam już siły płakać.
- Będzie
dobrze. Tylko wyjedźcie stąd jak najszybciej. Musisz dbać o swoje
bezpieczeństwo. Nie chcę żeby coś ci się stało - wyznał Niall, patrząc mi
prosto w oczy.
- Wiem -
pokiwałam głową ze zrozumieniem, obejmując go czule.
- Możemy
jechać - niezadowolony ton Malika sprawił, że prawie odskoczyłam od blondyna.
Chłopcy
zamienili ze sobą jeszcze kilka słów, po czym brunet chwycił nasze dwie nieduże
torby i puścił mnie przodem. Wynajęte auto stało pod blokiem, ale Zayn nie
pozwolił mi do niego od razu wsiąść. Przyparł mnie swoim ciałem do maski
samochodu i zmusił do patrzenia sobie w oczy.
- Wiem, że
cierpisz. Wiem, że przyczyniłem się do tego cierpienia. Proszę tylko o jedno.
Pozwól się chronić - brzmiał zupełnie inaczej niż zwykle.
- Boję się
ciebie. Zabiłeś człowieka - oddychałam coraz bardziej niespokojnie, strach
krążył w moich żyłach, bo wyobrażałam sobie jak krzywdził inną osobę.
- Zrobiłem
to żeby mnie puścili. Żeby ciebie zostawili w spokoju. Nie miałem innego wyboru
- był zdenerwowany, jego szczęka się zacisnęła a palce miażdżyły moje biodro.
- Chcę być w
końcu szczęśliwa i bezpieczna. Mam nadzieję, że przy tobie tak się poczuję –
westchnęłam z rezygnacją, wyszarpnęłam mu się i wsiadłam do auta.
Do Clevedon
jechaliśmy kilka godzin, Zayn przejeżdżał przez różne miejscowości tak, aby
mieć pewność, że nikt za nami nie jedzie. Całą drogę nie odzywaliśmy się ani
słowem, chociaż jego dłoń, co rusz lądowała na moim kolanie. Wiedziałam, że
czuję się winny, ale nie potrafiłam znieść myśli, że stał się taki jak jego
ojciec. Posunął się do morderstwa, więc nie miałam pewności czy nie zaszły w
nim nieodwracalne zmiany. Do tej pory nie zajmował się takimi poważnymi
przestępstwami. Chyba. Nigdy mi o tym nie opowiadał, a i ja nie chciałam
wiedzieć.
W końcu
minęliśmy tablicę z nazwą naszego celu. Miasteczko wyglądało na prowincjonalne,
wszystkie domy miały wiktoriański styl. Na podwórkach biegały dzieci, wszędzie
było słychać szczekanie psów. Piękna okolica gdyby nie to, że nie jestem tu na
wakacjach.
Zajechaliśmy
pod niewielki domek z zaniedbanym ogrodem, prawie na końcu drogi. Zanim
wysiedliśmy, Malik chwycił mnie za dłoń i wsunął mi na palec obrączkę.
Spojrzałam na niego z kompletnym brakiem zrozumienia jego gestu.
- Tutaj nazywasz
się Anne Blake, jesteśmy świeżo po ślubie – wyjaśnił krótko.
- Zatem ty
jesteś… ?- Dopytywałam o szczegóły.
- Robert
Blake. Nie możemy wzbudzać podejrzeń, rozumiesz? Chętnie rozmawiamy z
sąsiadami, jak normalni nowożeńcy, ale nie opowiadamy za dużo żeby nie pogubić
się w kłamstwach. To dla naszego bezpieczeństwa – wciąż trzymał moje dłonie.
- Jasne, Rob
– wysiadłam i poczekałam aż on zrobi to samo.
W tamtej
chwili postanowiłam rozpocząć współpracę z Zaynem. Musiałam myśleć
przyszłościowo. W końcu chciałam uwolnić się od bandytów, odzyskać swój dom i
może mieć własną rodzinę? Zależało mi na tym, więc musiałam przestać złościć
się na swojego chłopaka.
Kiedy brunet
zabierał nasze rzeczy z bagażnika, na sąsiednim podwórku pojawiła się jakaś
kobieta. Przyglądała się nam z uwagą, więc pomachałam jej uśmiechając się
sztucznie i pocałowałam chłopaka w usta.
- Emily?-
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Nie będę
się opierać mężowi – szepnęłam.- Będzie, co ma być. Taty już nie ma, ale wiem,
że chciałby żebym zadbała o siebie – poczekałam aż tym razem on mnie pocałuje i
weszłam do domu.
Rozejrzałam
się po zakurzonym wnętrzu i uśmiechnęłam się do siebie. Musiałam przyznać, że
było tu naprawdę ładnie. Mieliśmy tu spędzić tylko dwa góra trzy tygodnie, ale
mogłabym pokochać to miejsce.
- Kochanie –
odwróciłam się na dźwięk jego głosu.- Wciąż zastanawiam się, jak ze mną wytrzymujesz.
- Cóż… To
się chyba nazywa miłość – wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.
- To, co ty
na to żebyśmy skonsumowali ją w naszej nowej, małżeńskiej sypialni – gdy
uniosłam wzrok, dostrzegłam diabelski błysk w jego oku.
Jednym
ruchem porwał mnie w ramiona i pognał na piętro. Wpadł na oślep do pierwszego
lepszego pokoju i prawie rzucił mnie na łóżko. Pyłki kurzu od razu uniosły się
w powietrze, przez co musiałam odkaszlnąć by się nie udusić.
Intymny
nastrój wrócił niemal natychmiast w momencie zetknięcia się jego chłodnej,
szorstkiej dłoni z moją rozgrzaną, delikatną skórą. W pośpiechu zrzuciliśmy z
siebie ubrania, chcąc dać upust tłumionym do tej pory namiętnościom. Za każdym
razem, gdy czułam jego miękkie, wilgotne usta w zagłębieniu pomiędzy szyją a
obojczykiem, prężyłam się pod nim jak rozpieszczana kotka, wydając z krtani
pełne pasji jęki. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo może mi
brakować jego umięśnionego ciała i rozpalającego dotyku. Skupiałam się na
emocjach w naszym związku, nie dostrzegając, że przyjemność, którą odczuwam
przy naszych igraszkach jest równie ważna i potrzebna. Łapczywe pocałunki
chłopaka opuściły moje usta oraz okolice szyi. Teraz czułam je na wrażliwej
skórze brzucha. Bez wyczucia zaciskałam palce na jego włosach bądź silnych
ramionach, wiedząc, że w takich momentach nie zwraca na to uwagi.
- Jestem za
tym żeby pobyt w każdym nowym miejscu, rozpoczynać właśnie tak – usłyszałam
jego zachrypnięty szept tuż przy moim uchu.
- Nie gadaj
tyle Malik tylko działaj – zaśmiałam się, rzucając mu wyzwanie.
Podjął je
niemal natychmiast i zmierzył się z tym zadaniem tak, że tamtego dnia
kilkakrotnie szybowałam w chmurach za sprawą swojego mężczyzny.
__________________________________________________________
Cześć robaczki! <3
Wracam z nowym rozdziałem i małym opóźnieniem, ale póki co muszę korzystać z laptopa mojej mamy i trochę się to przeciąga.
Z tego, co widziałam po ostatnich komentarzach, zostałyście rozwalone zdarzeniami z poprzedniego odcinka. Przyznam, że zależało mi na takim efekcie, bo chcę żeby ta historia wzbudzała jak najwięcej skrajnych emocji. Życie Emily i Zayna w najbliższym czasie nie będzie łatwe, zbliżamy się do odcinków, które najlepiej mi się pisało. I jestem ogromnie ciekawa jak na nie zareagujecie :)
Dzisiaj pojawi się również odcinek na Hooker więc zapraszam serdecznie do komentowania obu blogów.
W razie pytań przekierowuję na ASK.FM
Całuję <3
__________________________________________________________
Cześć robaczki! <3
Wracam z nowym rozdziałem i małym opóźnieniem, ale póki co muszę korzystać z laptopa mojej mamy i trochę się to przeciąga.
Z tego, co widziałam po ostatnich komentarzach, zostałyście rozwalone zdarzeniami z poprzedniego odcinka. Przyznam, że zależało mi na takim efekcie, bo chcę żeby ta historia wzbudzała jak najwięcej skrajnych emocji. Życie Emily i Zayna w najbliższym czasie nie będzie łatwe, zbliżamy się do odcinków, które najlepiej mi się pisało. I jestem ogromnie ciekawa jak na nie zareagujecie :)
Dzisiaj pojawi się również odcinek na Hooker więc zapraszam serdecznie do komentowania obu blogów.
W razie pytań przekierowuję na ASK.FM
Całuję <3