sobota, 20 września 2014

18.




- Zostaw ją w spokoju Mike! Przysięgam, że cię zabiję! - Krzyczał tak, że frustracja wręcz wylewała się z niego.
- Chętnie zabawię się z twoją małą zdzirą. Będzie błagać o więcej - wysyczał przez zaciśnięte zęby i zabrał się za odpinanie swojego paska.
Krzyknęłam rozpaczliwie, gdy boleśnie pociągnął mnie za włosy. Bałam się, że nie przeżyję tego, co ma zamiar mi zrobić, a jednocześnie nie chciałam żeby Zayn był zmuszony do poddania się.
- Dobrze! Zrobię co chcecie tylko ją zostawcie! - Widać było po nim desperację i to, że złość na byłego współpracownika dosłownie w nim kipiała.
W myślach dziękowałam mu za to, chociaż nie byłam pewna, co do zadania, które będzie miał wykonać. Wiedziałam, że naprawdę zrobi wszystko abym była bezpieczna.
Yaser warknął na Mike`a a ten niechętnie odpuścił i wyszedł, mrucząc coś pod nosem.
- Masz jeszcze trochę rozsądku - zaśmiał się pomagając mu wstać.- Twoja piękna zostanie tu z Dannym żeby głupoty nie przychodziły ci do głowy a my sobie porozmawiamy - rozwiązał go, na co Zayn od razu usiadł na łóżku i mocno mnie przytulił.
- Dosyć tych czułości. Interesy czekają - rzekł poirytowany senior.
- Nie martw się. Wyjedziemy stąd - szepnął mi wprost do ucha i oddalił się wraz z ojcem.


Z Dannym spędziłam kilka godzin. Stał przy oknie i w ogóle się nie odzywał. Zastanawiałam czego oczekują od mojego chłopaka. On nie chciał już być częścią gangsterskiego świata. Powiedział mi to, a ja mu wierzyłam. Powtarzał, że jest w stanie się zmienić, właśnie dla mnie.
Gdy zaczęło się ściemniać, w pokoju zjawili się nieoczekiwanie Louis i Niall. Wewnętrznie ucieszyłam się na ich widok, ale starałam się tego nie okazywać, aby nie sprowadzić na nich kłopotów. Blondyn wygonił Dana mówiąc, że jest potrzebny na dole i zostaliśmy we troje.
- Co wy tutaj robicie?- Wydusiłam ze zdziwieniem, patrząc na nich załzawionymi oczami.
- Zayn nas wezwał. On pojechał z ojcem na akcję a nam kazał cię stąd zabrać i przygotować wasz wyjazd - wyjaśnił szybko Horan obejmując mnie, po czym z łatwością uniósł moje drobne ciało.- Zamknij oczy i nic nie mów - poprosił.
- Zaufaj nam, po prostu udawaj martwą – dodał szorstko Lou.
Przełknęłam głośno ślinę obawiając się dalszego ciągu tego koszmaru. Dokładnie wykonałam ich polecenia. Niall szedł równo i spokojnie jakby nie czuł mojego ciężaru.
- A ty co z nią robisz? - Usłyszałam głos Mike`a i z całych sił powstrzymywałam drżenie wszystkich kończyn. Reakcja moje organizmu na tego osobnika była w takich okolicznościach bardzo naturalna.
- Szef kazał ją wykończyć i pozbyć się ciała – mruknął chłodno Nialler.
- Udusiłem ją. Cicha i bezbolesna śmierć - odezwał się Tommo, beztroskim tonem.
- Wynieście ją zanim zacznie śmierdzieć - pogardliwy ton Danny`ego sprawił, że ledwo stłumiłam odruch wymiotny.
- A mogłem ją mieć – westchnął z udawanym żalem Mike.
Bez większych problemów wydostaliśmy się na zewnątrz, przynajmniej tak myślałam, bo poczułam na policzkach powiew wiatry. Niall mógł swobodnie umieścić mnie na tylnym siedzeniu swojego auta.
- Na razie leż - przykrył mnie kocem i po chwili jechaliśmy ulicami Londynu.
Dopiero, gdy po jakimś czasie się zatrzymaliśmy, pozwolił mi się podnieść. Uwolnił moje dłonie i nogi z więzów, uśmiechając się łagodnie. Mój dobry Nialler wrócił.
- Zaynowi nic nie będzie? - Zaniepokoiłam się stając niepewnie na miękkich jeszcze nogach przed kamienicą, w której mieszkał Louis.
- Poradzi sobie. Niedługo do nas dołączy, chodź - obaj chwycili mnie pod ramiona i zaprowadzili do mieszkania Tommo na poddaszu.
Lou poczęstował mnie porcją wczorajszej chińszczyzny, a Horan rozłożył na stole swojego laptopa i zaczął w nim szperać, robiąc przy tym zamyśloną i skupioną minę.
- Masz wybrać miejsce, do którego pojedziecie. Na razie w kraju, bo nie wypuszczą was za granicę - oznajmił przysuwając się do mnie.
Obejrzałam kilka ofert. Biorąc pod uwagę ich sugestie wybrałam małe miasteczko Clevedon na zachodnim wybrzeżu Anglii.
 Chłopcy pogratulowali mi wyboru i poprosili abym się trochę przespała, bo podróż będzie celowo kręta i wydłużona by nikt nie mógł nas śledzić. Gdy ułożyłam się na łóżku Louisa, mimochodem przypomniałam sobie żenującą próbę pocałowania go. Na stoliku obok spostrzegłam zdjęcie Any, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że myśli o niej poważnie, chociaż znając ją to pewnie sama je tutaj umieściła. No, ale nie schował go, a to się liczyło.
Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Mój umysł był przeciążony ostatnimi wydarzeniami. Zamiast uciekać przed bandytami, którzy na pewno tak łatwo nam nie odpuszczą i chronić Zayna przed aresztowaniem, powinnam przygotowywać pogrzeb taty. Nawet nie mam czasu by spokojnie przeżyć żałobę, a dla psychiki jest to niezwykle ważne. Czułam się tak jakbym zostawiała mojego ojca na pastwę losu. W zasadzie powinnam się skupić na żywych, a nie martwych, ale straciłam jedyną osobę, która była mi tak bliska. Rozdzierający smutek ogarnął mnie dopiero teraz, kiedy zostałam sama z własnymi myślami. Wspomnienia chwil spędzonych z tatą wracały za każdym razem, gdy przymknęłam oczy. Po cichu uroniłam kilka pojedynczych łez i zacisnęłam powieki by móc się, choć trochę przespać. Kiedyś musiałam dać swojemu organizmowi odpocząć, prawda?

~*~

Mój pierwszy od dawna, tak głęboki sen, przerwały mi hałasy dobiegające z kuchni. Dyskretnie podniosłam się do pozycji siedzącej i poprawiając włosy dostrzegłam Zayna, Louisa i Nialla mówiących coś nerwowo szeptem.
- Nareszcie jesteś – dałam im znać o tym, że już nie śpię i zerwałam się na równe nogi.
- Nie podchodź, muszę się umyć – brunet cofnął się o krok, starając się schować ręce.
- Coś się stało?- Przyjrzałam mu się i dopiero wtedy zauważyłam krew na jego dłoniach i koszulce.- Powiedz, że to nie twoja krew… - poprosiłam.
- Nie. Nie moja – odparł.
- W takim razie czyja?- Skanowałam go wzrokiem i powoli domyślałam się, o co mogło chodzić.- Ojciec kazał ci kogoś zabić, prawda?-  Tym razem to ja się cofnęłam z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Emily, to nie tak jak ci się wydaje – zaczął się tłumaczyć.
- Przestań! Obiecałeś!- Wykonałam jeszcze kilka kroków i trafiłam na ścianę, a on podszedł do mnie najbliżej jak mógł.
- Skarbie… - uniósł zakrwawioną dłoń w stronę mojego policzka, zapominając o tym, w jakim stanie jest.
- Nie dotykaj mnie – warknęłam i wydostałam się spomiędzy ściany i jego ciała.
- Zrozum, że wcale tego nie chciałem – mówił wodząc za mną wzrokiem.- Musiałem.
- Gdybyś nie chciał to byś tego nie zrobił – schowałam się za plecami, Lou i Nialla.
- Zayn, weź prysznic. Pogadacie później – odezwał się Tommo, a chłopak faktycznie odpuścił i wyszedł, co nie było w stylu tego buntownika.
- W porządku?- Spytał blondyn, odwracając się do mnie.
- Nic nie jest w porządku – mruknęłam.- Gdyby nie to, że kocham tego kretyna, to olałabym to wszystko – usiadłam przy stole znajdującym się na samym środku niewielkiego mieszkania i oparłam podbródek na dłoniach.
- Nie martw się pogrzebem. Pomogę Anastasii, ale podejrzewam, że nie dostaniemy pozwolenia na jego odprawienie przez przynajmniej miesiąc, może nawet dwa – poczułam dłonie Louisa na swoich ramionach.
- I właśnie o to chodzi. Za dużo śmierci jest wokół mnie, a on w ogóle mi nie pomaga – łkałam, chociaż nie miałam już siły płakać.
- Będzie dobrze. Tylko wyjedźcie stąd jak najszybciej. Musisz dbać o swoje bezpieczeństwo. Nie chcę żeby coś ci się stało - wyznał Niall, patrząc mi prosto w oczy.
- Wiem - pokiwałam głową ze zrozumieniem, obejmując go czule.
- Możemy jechać - niezadowolony ton Malika sprawił, że prawie odskoczyłam od blondyna.
Chłopcy zamienili ze sobą jeszcze kilka słów, po czym brunet chwycił nasze dwie nieduże torby i puścił mnie przodem. Wynajęte auto stało pod blokiem, ale Zayn nie pozwolił mi do niego od razu wsiąść. Przyparł mnie swoim ciałem do maski samochodu i zmusił do patrzenia sobie w oczy.
- Wiem, że cierpisz. Wiem, że przyczyniłem się do tego cierpienia. Proszę tylko o jedno. Pozwól się chronić - brzmiał zupełnie inaczej niż zwykle.
- Boję się ciebie. Zabiłeś człowieka - oddychałam coraz bardziej niespokojnie, strach krążył w moich żyłach, bo wyobrażałam sobie jak krzywdził inną osobę.
- Zrobiłem to żeby mnie puścili. Żeby ciebie zostawili w spokoju. Nie miałem innego wyboru - był zdenerwowany, jego szczęka się zacisnęła a palce miażdżyły moje biodro.
- Chcę być w końcu szczęśliwa i bezpieczna. Mam nadzieję, że przy tobie tak się poczuję – westchnęłam z rezygnacją, wyszarpnęłam mu się i wsiadłam do auta.


Do Clevedon jechaliśmy kilka godzin, Zayn przejeżdżał przez różne miejscowości tak, aby mieć pewność, że nikt za nami nie jedzie. Całą drogę nie odzywaliśmy się ani słowem, chociaż jego dłoń, co rusz lądowała na moim kolanie. Wiedziałam, że czuję się winny, ale nie potrafiłam znieść myśli, że stał się taki jak jego ojciec. Posunął się do morderstwa, więc nie miałam pewności czy nie zaszły w nim nieodwracalne zmiany. Do tej pory nie zajmował się takimi poważnymi przestępstwami. Chyba. Nigdy mi o tym nie opowiadał, a i ja nie chciałam wiedzieć.
W końcu minęliśmy tablicę z nazwą naszego celu. Miasteczko wyglądało na prowincjonalne, wszystkie domy miały wiktoriański styl. Na podwórkach biegały dzieci, wszędzie było słychać szczekanie psów. Piękna okolica gdyby nie to, że nie jestem tu na wakacjach.
Zajechaliśmy pod niewielki domek z zaniedbanym ogrodem, prawie na końcu drogi. Zanim wysiedliśmy, Malik chwycił mnie za dłoń i wsunął mi na palec obrączkę. Spojrzałam na niego z kompletnym brakiem zrozumienia jego gestu.
- Tutaj nazywasz się Anne Blake, jesteśmy świeżo po ślubie – wyjaśnił krótko.
- Zatem ty jesteś… ?- Dopytywałam o szczegóły.
- Robert Blake. Nie możemy wzbudzać podejrzeń, rozumiesz? Chętnie rozmawiamy z sąsiadami, jak normalni nowożeńcy, ale nie opowiadamy za dużo żeby nie pogubić się w kłamstwach. To dla naszego bezpieczeństwa – wciąż trzymał moje dłonie.
- Jasne, Rob – wysiadłam i poczekałam aż on zrobi to samo.
W tamtej chwili postanowiłam rozpocząć współpracę z Zaynem. Musiałam myśleć przyszłościowo. W końcu chciałam uwolnić się od bandytów, odzyskać swój dom i może mieć własną rodzinę? Zależało mi na tym, więc musiałam przestać złościć się na swojego chłopaka.
Kiedy brunet zabierał nasze rzeczy z bagażnika, na sąsiednim podwórku pojawiła się jakaś kobieta. Przyglądała się nam z uwagą, więc pomachałam jej uśmiechając się sztucznie i pocałowałam chłopaka w usta.
- Emily?- Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Nie będę się opierać mężowi – szepnęłam.- Będzie, co ma być. Taty już nie ma, ale wiem, że chciałby żebym zadbała o siebie – poczekałam aż tym razem on mnie pocałuje i weszłam do domu.
Rozejrzałam się po zakurzonym wnętrzu i uśmiechnęłam się do siebie. Musiałam przyznać, że było tu naprawdę ładnie. Mieliśmy tu spędzić tylko dwa góra trzy tygodnie, ale mogłabym pokochać to miejsce.
- Kochanie – odwróciłam się na dźwięk jego głosu.- Wciąż zastanawiam się, jak ze mną wytrzymujesz.
- Cóż… To się chyba nazywa miłość – wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.
- To, co ty na to żebyśmy skonsumowali ją w naszej nowej, małżeńskiej sypialni – gdy uniosłam wzrok, dostrzegłam diabelski błysk w jego oku.
Jednym ruchem porwał mnie w ramiona i pognał na piętro. Wpadł na oślep do pierwszego lepszego pokoju i prawie rzucił mnie na łóżko. Pyłki kurzu od razu uniosły się w powietrze, przez co musiałam odkaszlnąć by się nie udusić.
Intymny nastrój wrócił niemal natychmiast w momencie zetknięcia się jego chłodnej, szorstkiej dłoni z moją rozgrzaną, delikatną skórą. W pośpiechu zrzuciliśmy z siebie ubrania, chcąc dać upust tłumionym do tej pory namiętnościom. Za każdym razem, gdy czułam jego miękkie, wilgotne usta w zagłębieniu pomiędzy szyją a obojczykiem, prężyłam się pod nim jak rozpieszczana kotka, wydając z krtani pełne pasji jęki. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo może mi brakować jego umięśnionego ciała i rozpalającego dotyku. Skupiałam się na emocjach w naszym związku, nie dostrzegając, że przyjemność, którą odczuwam przy naszych igraszkach jest równie ważna i potrzebna. Łapczywe pocałunki chłopaka opuściły moje usta oraz okolice szyi. Teraz czułam je na wrażliwej skórze brzucha. Bez wyczucia zaciskałam palce na jego włosach bądź silnych ramionach, wiedząc, że w takich momentach nie zwraca na to uwagi.
- Jestem za tym żeby pobyt w każdym nowym miejscu, rozpoczynać właśnie tak – usłyszałam jego zachrypnięty szept tuż przy moim uchu.
- Nie gadaj tyle Malik tylko działaj – zaśmiałam się, rzucając mu wyzwanie.

Podjął je niemal natychmiast i zmierzył się z tym zadaniem tak, że tamtego dnia kilkakrotnie szybowałam w chmurach za sprawą swojego mężczyzny.

__________________________________________________________
Cześć robaczki! <3
Wracam z nowym rozdziałem i małym opóźnieniem, ale póki co muszę korzystać z laptopa mojej mamy i trochę się to przeciąga.
Z tego, co widziałam po ostatnich komentarzach, zostałyście rozwalone zdarzeniami z poprzedniego odcinka. Przyznam, że zależało mi na takim efekcie, bo chcę żeby ta historia wzbudzała jak najwięcej skrajnych emocji. Życie Emily i Zayna w najbliższym czasie nie będzie łatwe, zbliżamy się do odcinków, które najlepiej mi się pisało. I jestem ogromnie ciekawa jak na nie zareagujecie :)
Dzisiaj pojawi się również odcinek na Hooker więc zapraszam serdecznie do komentowania obu blogów.
W razie pytań przekierowuję na ASK.FM
Całuję <3

7 komentarzy:

  1. Stało się dokładnie tak, jak przewidywałam - Zayn w końcu dał za wygraną i przestał opierać się ojcu, byleby tylko ochronić Emily. Nie dziwię się jego decyzji, pewnie każdy, komu zależałoby na drugiej osobie, postąpiłby tak samo, mimo to obawiałam się, do czego zostanie zmuszony przez Yasera. Na tę krótką chwilę odetchnęłam z ulgą, bo Em była bezpieczna, jednak i tak patrzyłam z niepokojem w przyszłość.
    Kiedy pojawili się Niall i Louis, poczułam najprawdziwszą, autentyczną ulgę. Wiedziałam, że wyciągną Emily z tego obskurnego miejsca w taki sposób, że nikt się nie domyśli prawdy. Teraz Yaser i jego ludzie będą myśleli, że Mint nie żyje, co w gruncie rzeczy wiele ułatwi. Jak dobrze, że obaj zachowali zimną krew i bez większych problemów wykiwali zarówno Mike'a, jak i Danny'ego. Chociaż sytuacja Emily nieco się poprawiła, i tak bardzo jej współczułam. Taka prawda, że nie dostała nawet najmniejszej szansy na to, by w spokoju zmierzyć się ze stratą ojca. Ledwie umarł, a ona sama musiała uciekać, nie mogąc sobie nawet pozwolić na zorganizowanie mu pogrzebu. Louis i Ana z pewnością wszystkiego dopilnują, ale to nie to samo. Oby tylko ona i Zayn byli bezpieczni...
    Jestem w absolutnym szoku na wieść o tym, do czego Malik został zmuszony. Od razu się domyśliłam, że ta krew na jego rękach nie należy do niego, tylko do kogoś, komu najprawdopodobniej odebrał życie. Ciężko mi znieść tą myśl. Ciężko mi wyobrazić sobie tego Zayna, który tak się zmienił w ciągu ostatnich tygodni, bo otworzył serce na miłość, jak kogoś zabija, a znając Yasera mogła to być nawet niewinna osoba. Wiem, że Malik nie miał lepszego wyjścia, jednak nie potrafię się z tym do końca pogodzić i całkowicie rozumiem tutaj reakcję Emily. I tak się dziwię, że później tak szybko zaakceptowała obecny stan rzeczy i pozwoliła sobie nawet na zapomnienie w ramionach chłopaka, ale w sumie kto w jej sytuacji nie chciałby choć na chwilę oddalić od siebie problemy. Obojgu udało się wyjechać, są na dobrej drodze, by wyjść z tego cało, więc mam nadzieję, że wkrótce wrócą na "stare śmieci", ale bez Yasera i jego zwolenników na karku.
    Bardzo ciekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mocno trzymałam kciuki i wierzyłam, że Malik nie pozwoli, by ktoś skrzywdził Emily. Ucieszyłam się więc, że zaprotestował i przystał na warunki. Domyślałam się, że jego zadanie z pewnością będzie ciężkie, ale o tym później. Kiedy do akcji wkroczyli Niall i Louis wiedziałam, że sytuacja została opanowana. Na nich można liczyć bez względu na wszystko i właśnie tym zachowaniem i pomocą po raz kolejny to udowodnili. Świetne zagranie z fałszywą śmiercią i naprawdę dziwię się, że Mike tak łatwo dał się nabrać. No ale w końcu to kompletny kretyn, nie ma się co dziwić.
    Można się było spodziewać, że to zadanie dla Malika nie będzie łatwe, jak już wcześniej wspomniałam, ale nie sądziłam, że chłopak posunie się do morderstwa. Z jednej strony cały czas myślał o Emily i o tym, żeby go wypuścili, a właśnie to zabójstwo było mu do tego potrzebne. Ale z drugiej strony... nie wiem, może mógł pomyśleć nad jakąś ucieczką? Zabił. To na pewno w jakiś sposób zostanie w jego psychice i kto wie, czy nie namiesza mu w głowie. Mam nadzieję, że nie. Rozumiem początkową reakcję Emily, sama byłabym w szoku. Ale kompletnie nie popieram, że tak łatwo się z tym pogodziła... Ta dziewczyna zaskakuje mnie za każdym razem :o Potem jak gdyby nigdy nic oddała mu się i o wszystkim zapomniała. No jest to jakiś sposób na problemy, ale nie można przecież pomijać faktu, że Malik zabił człowieka. Teraz chyba dopiero nadejdą porządne kłopoty.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam! x

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę komentarz do tego rozdziału już drugi raz. Mam nadzieję, że przynajmniej teraz mi się uda go opublikować (jakoś nie chcę sprawdzać zasady "do trzech razy sztuka" ;p).
    Kochana moja, kompletnie mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że ta akcja porwania będzie trwała troszeczkę dłużej. No wiesz, trochę tortur i tym podobnych spraw. I choć nie byłabym pewnie zachwycona, czytając o tym, jak kaleczą mojego Zayna, to właśnie tak wyobrażałam sobie następny rozdział. Ale nic podobnego się nie wydarzyło. Malik odpuścił prawie że od razu. I na swój sposób było to po prostu urocze.
    Coś czułam, że Horanek przybędzie na pomoc. Tyle że o Louisie jakoś kompletnie zapomniałam. Ich akcja ratunkowa bardzo mi się spodobała. Nieźle to wykombinowali. Moje kochane, pomysłowe chłopaki. :D
    A potem przyszedł czas na kolejne zaskoczenie. Malik kogoś zamordował. Nieźle, nieźle... Aż zrobiło mi się gorąco.
    Rozdział zakończyłaś takim małym "happy end'em", co oczywiście bardzo mi się spodobało. Co prawda, byłam w lekkim szoku, czytając, że Em zostawia wszystko i wyjeżdża z Zaynem. Ale z drugiej strony straciła rodzinę, więc może lepiej dla niej będzie, jeśli zacznie życie od nowa, w innym, miejscu. I przede wszystkim - miejscu, gdzie choć na jakiś czas będą bezpieczni.

    Dziękuję za ten rozdział, kochana. Z wielką niecierpliwością czekam na następny. Mam nadzieję, że pojawi się prędko.

    (Przepraszam za wszelkie błędy w komentarzu, ale tuż obok siedzi mój brat i mnie pogania, bo potrzebuje odzyskać swój komputer...)


    Pozdrawiam i całuję,
    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że gdy Zayn zgodzi się na warunki swojego ojca psychola, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ale przynajmniej Emily nie stała się krzywda i ten zboczony popapraniec musiał odpuścić. Ugh, naprawdę, gdybym tylko mogła powyrywać im nogi z dupy i może jeszcze milion innych tortur...
    W sumie nie wierzę, że te dwa dupki tak łatwo nabrały się na to, że Emily została uduszona. Ale najważniejsze, że Louisowi i Niallowi udało się ją wyprowadzić i bezpiecznie zawieźć do domu.
    Chociaż muszę przyznać, że trochę się zdenerwowałam na Em, kiedy Zayn wrócił. Ja rozumiem, że mogła być zła, że chłopak kogoś zabił, ale no... nie miał innego wyboru, prawda? Zrobił to żeby jej nie stała się krzywda, żeby nie została zgwałcona przez tamtego idiotę. Więc powinna o tym pomyśleć, a nie od razu robić mu wyrzuty. To dla niego też musiało być trudne.
    Cieszę się jednak, że udało im się wyjechać. Mam nadzieję, że ten czas który tam zostaną wystarczy, żeby coś się zmieniło i w końcu będą mogli wrócić do domu. W sumie to trochę zabawne, że muszą udawać małżeństwo, ale to chyba dobry pomysł. I jejku, podoba mi się ta chemia między nimi, naprawdę.
    No cóż, czekam na następny i życzę dużo weny kochana! x

    OdpowiedzUsuń

  5. Witaj!
    Rozdział po prostu wow!
    Dobrze, że Zayn się poddał to pokazało jak ważną osobą jest dla niego Emily. Liczy się dla niego jej szczęście, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Gdyby się nie poddał to nawet nie chcę myśleć co by ten Mike jej zrobił..
    Masz u mnie plusa, Shadow.
    Super, że Louis i Niall pomogli jej się stamtąd wydostać i ogólnie, że pomagają.
    W sumie to rozumiem postawę Em co do Zayn'a - zabił człowieka, który tak samo jak on miał prawo do życia.
    Nowe tożsamości? Może być naprawdę ciekawie!
    Uwielbiam kiedy są oboje tacy kochani!
    Oby wszystko było dobrze, ale wiem, że prawdopodobnie nie będzie, bo senior Malik tak łatwo nie odpuści synowi..
    Czekam na next!
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę świetny rozdział :) Kojarzy mi się z filmami akcji lub kryminalnymi. Ta końcowa scena nie pasowała mi ze względu na to, że jeszcze niedawno wyznała, iż się go boi, ale w końcu są razem :p Daj znać kiedy pojawi się kolejny :) Zajrzyj do mnie :*

    http://korean-brother.blogspot.com/p/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na the hooker jak i marked ♡♡♡
    Kocham obydwa i obydwa sprawiają mi wiele wrażeń : )))

    OdpowiedzUsuń