czwartek, 6 sierpnia 2015

27.




- Emily – zamruczał cicho, odkładając aparat.
Złapał moje dłonie i gładził kciukiem skórę. Nie będę ukrywać, że jego głos działał na mnie jak afrodyzjak. Miałam ochotę zapomnieć o wszystkim. O Niallu, ślubie, swoich kłamstwach. Po prostu wtulić się w ciepłe ciało Malika i wsłuchiwać się w bicie jego serca. Możecie nazywać mnie kretynką, wariatką, egoistką lub jakkolwiek chcecie, ale spróbujcie pobyć w towarzystwie Zayna, chociaż kilka minut a przekonacie się, że przy nim nie można myśleć trzeźwo.
- Też za nią tęsknię. - Z trudem wydusiłam z siebie te kilka słów, odsuwając się od niego.
- Chciałbym żeby była tu z nami. - Wstał i odwrócił się w moją stronę.
- Niepotrzebnie narobiłeś zamieszania. To całe porwanie było błędem, swoją drogą niezbyt oryginalnym, który możesz naprawić. Odwieź mnie do domu, proszę. - Usiłowałam go przekonać do swoich racji.
- Nie pogrywaj tak ze mną. Nie zamierzam stracić swojej szansy – odpowiedział twardo.- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Zrobiłem wiele złego i rozłąka była dla mnie największą karą. Jeśli muszę o ciebie walczyć z Niallem, nie dbam o środki. - Złość wyraźnie w nim buzowała.
- Kto ci do cholery powiedział, że masz szansę mnie odzyskać? - Jego nastrój udzielał mi się zbyt mocno.- Kocham… - nie było mi dane dokończyć, bo gwałtownie zmniejszył dystans między nami i otoczył moją talię ramionami niczym wąż swoją ofiarę i wpił się w moje usta, tak jak robił to za każdym razem, gdy się sprzeczaliśmy.
Kompletnie zaparło mi dech i nie za bardzo wiedziałam czy to, dlatego, że zatkał mi usta nim zdążyłam wziąć oddech czy może, dlatego, że tak bardzo tego pragnęłam. Przez cztery lata usiłowałam zapomnieć jak smakują jego pocałunki, jak rozgrzewa mnie jego dotyk, jak moje serce wariuje na widok jego bursztynowych oczu. Chciałam usunąć miłość do niego, ze swojego życia żeby w pełni oddać się Niallowi, a teraz moje starania spełzły na niczym.
- Zawsze byłaś, jesteś i będziesz moja – wyszeptał wprost w moje usta.- Kochasz mnie, widzę to.
- Ale…
- Nie wspominaj o Horanie. Dobrze wiedział, w co się pakuje – ostrzegł mnie.
- No właśnie, nie do końca. - Zagryzłam dolną wargę, przymykając powieki.- Powiedziałam mu, że się rozstaliśmy i chcę spróbować stworzyć rodzinę z nim. Nic więcej. - Było mi wstyd, że skłamałam.
- Okłamałaś go?- Nie cofnął się, ale chyba miał na to ochotę.
- A co twoim zdaniem miałam mu powiedzieć? „Słuchaj Niall, Zayn jest w więzieniu, a ja potrzebuję ojca dla córki, może będziemy razem.”? Myślisz, że to by było lepsze?- Ryknęłam z pretensją.
- Oczywiście, że nie, ale to wszystko komplikuje. - Potarł dłonią swój kark.
- Nie, Zayn. To ty to skomplikowałeś. - Wyminęłam go i usiadłam na fotelu.- Gdybyś nie kazał mi odejść, teraz nie byłoby tych problemów. - Załkałam, zaciskając pięści.
- Przepraszam. - Te jedenaście liter wypływających z jego ust, wprawiło mnie w niemałe zdziwienie.- Chodź tu do mnie. - Wyciągnął ręce przed siebie, a tajemniczy magnes przyciągnął mnie do niego.- Nigdy nie popełniłem większego błędu. Kocham ciebie i naszą córeczkę. Będę facetem, na którego zasługujesz, obiecuję – szeptał mi do ucha.
- Nawet, jeśli to wszystko jest kłamstwem, proszę, okłamuj mnie. - Zaciągnęłam się jego zapachem, mocząc mu bluzkę łzami.


***


Dopiero następnego dnia udało mi się namówić Zayna do powrotu do domu. Bardzo niechętnie na to przystał, ale zrozumiał, że musimy to zrobić dla córki. Poprosiłam go tylko, aby nie zjawiał się tam razem ze mną, bo może być nieprzyjemnie. Chciałam to załatwić całkiem sama, czułam, że jestem to winna Niallowi. Bez słowa wysiadłam z jego auta i podeszłam do drzwi. Poczekałam aż odjedzie i przymknęłam powieki. Panicznie bałam się tej rozmowy, nie wiedziałam jak wyjaśnić mu, że wracam do byłego chłopaka, tak żeby go nie zranić. Gdy uświadomiłam sobie, że nie ma takiego sposobu, z duszą na ramieniu wkroczyłam do środka. Wciąż byłam ubrana w swoją suknię ślubną, sandałki trzymałam w dłoniach, a z makijażu nie zostało nic. Starałam się być cicho i nasłuchiwałam odgłosów domowników.
Byłam prawie pewna, że rodzina Horanów wyjechała już do Mullingar i blondyn jest sam z Brooklyn. Najpierw ruszyłam właśnie do jej pokoju, nie było jeszcze ósmej, więc słodko spała wtulając się w ukochaną zabawkę. Usiadłam na brzegu jej łóżeczka i pogładziłam jej ciemne włoski. Natychmiast się obudziła i pisnęła z radości, gdy mnie zobaczyła.
- Mamusiu! – Uwiesiła mi się na szyi.- Tęskniłam za tobą – wyszeptała mi na ucho.
- Ja za tobą też skarbie. Przepraszam, że tak nagle wyjechałam, to się nie powtórzy, przysięgam. Zostaniesz tutaj? Muszę porozmawiać z Niallem. - Słowa powoli wypływały z moich ust.
- Dobrze. - Pokiwała główką.- Pośpię sobie jeszcze troszkę. - Ułożyła się grzecznie na poduszce.
Ucałowałam ją w czoło, podciągnęłam suknię i ruszyłam w stronę sypialni, którą jeszcze kilka dni temu dzieliłam z moim narzeczonym. Serce podskoczyło mi do gardła, a tętno znacznie przyspieszyło. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, na samą myśl, że skrzywdzę tak wspaniałego człowieka. Weszłam do pomieszczenia, w którym blondyn spał spokojnie, przykryty tylko do połowy ud. Musiało mu się coś śnić, bo zabawnie marszczył nos.
- Niall – szepnęłam, pochylając się nad nim.- Kochanie. - Dodałam, gdy nie zareagował i wtedy ocknął się od razu.
- Emily, skarbie. - Gwałtownie się podniósł i mocno mnie przytulił.- Wszystko w porządku?- Nerwowymi ruchami dotykał moich ramion i twarzy, aby upewnić się, że jestem cała.
- Uspokój się. - Zatrzymałam go jego ręce.- Nic mi nie jest. Zayn by mnie nie zranił. - Wyjaśniłam.- Musimy porozmawiać. - Głos mi zadrżał.
- Robi się poważnie. - Zmartwił się, siadając.- Tylko nie przeciągaj, powiedz wprost – ostrzegł.
- To będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. - Nie wstydziłam się przy nim płakać.- Wiesz jak bardzo mi na tobie zależy, prawda? Kocham cię i zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym. - Zaczęłam.
- Zaczekaj. - Przerwał mi stanowczo.- Wracasz do Shadowa, mam rację?- Wstał i patrzył na mnie z wyrzutem.
- Pozwól sobie wytłumaczyć. - Nie odważyłam się, spojrzeć mu w oczy.
- Wszystko już rozumiem – odrzekł ze zdenerwowaniem.- Poświęciłem ci prawie pięć lat swojego życia, kochałem cię całym sercem, pokochałem twoją córkę, traktowałem jak księżniczkę, a teraz tak po prostu odchodzisz do tego kretyna!- Nie mógł się pohamować i wrzasnął.
- Nie krzycz, proszę. - Zerwałam się z miejsca i chwyciłam go za przedramiona, chcąc uspokoić.
- Coś ty sobie wyobrażała? Mam powiedzieć, że wszystko gra i pozwolić ci odejść? Wykorzystałaś mnie, Emily. - W jego oczach było widać żal i cierpienie, nic poza tym.- Nikt nigdy nie zranił mnie tak mocno, nawet Holly – wysyczał wściekle.
- Nie chciałam, opierałam się, ale uczucie, którym go darzę jest silniejsze niż myślałam… Przepraszam. Wybacz mi. - Rozpłakałam się na dobre.
- Spałaś z nim?- Pierwszy raz w życiu był tak agresywny, wyszarpując się z mojego uścisku.- Odpowiedz!
- Nie. Oczywiście, że nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Uwierz mi, nie chciałam żeby to wszystko tak się potoczyło.
- Dałem się nabrać na twoje gierki – powiedział, przeczesując włosy palcami.- Masz się wynieść z mojego domu. - Ton jego głosu był przeraźliwe chłodny, próbowałam do niego podejść, ale się odsunął.- Zostaw mnie samego.
- Możesz coś dla mnie zrobić?- Szepnęłam, opuszczając wzrok na podłogę.- Chodzi o Lynn – dopowiedziałam, kiedy się nie odezwał.
- Dla niej zrobię wszystko. - Wciąż unikał patrzenia na mnie.
- Nie odbieraj jej swojej miłości z mojego powodu - poprosiłam cicho.
- Za kogo ty mnie masz?- Warknął.- Jest dla mnie jak córka.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. - Stanęłam na palcach, chcąc go pocałować w policzek, ale wyminął mnie i wyszedł.
Po tym, co usłyszałam czułam się podle. Potraktował mnie tak, jak sobie na to zasłużyłam. Nie mogłam mieć do niego żadnych, nawet najmniejszych pretensji. Postanowiłam wziąć prysznic, przebrać się i zacząć pakować swoje rzeczy. Z rozrzewnieniem chowałam białą suknię do ogromnego kwadratowego pudła leżącego pod łóżkiem.
Wspominałam radość Nialla w dniu, w którym przyjęłam jego oświadczyny. Nie mogłam spokojnie spać, wiedząc, że go okłamuję. Pokochałam go, ale to uczucie było czyste, niewinne, nieskalane namiętnością. Horan był dobrym człowiekiem, ale nie miałam przy nim nigdy tej gęsiej skórki i motyli w brzuchu.
Od teraz będę żyła zgodnie ze swoim sumieniem, z ukochanym mężczyzną i córeczką u boku.
Wychodząc na korytarz słyszałam śmiech Brookie. Zajrzałam ukradkiem do jej pokoju i spostrzegłam blondyna łaskoczącego ją we wszystkie możliwe miejsca. Mała wręcz się krztusiła, ale była szczęśliwa. Kochała go równie mocno jak Zayna. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zeszłam do salonu, sięgnęłam po telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Dawno z nią nie rozmawiałam, ale byłam pewna, że jako jedyna mnie zrozumie. Usłyszałam jednak tylko nagranie jej poczty głosowej:
- Cześć, tu Anastasia Dawson – roześmiany głos szatynki rozbrzmiał w słuchawce.
- Już niedługo Tomlinson – nagrał się też Lou.
- Tu Anastasia Dawson i Louis Tomlinson, zostaw wiadomość po sygnale – zakończyli wspólnie, czym wywołali mój szczery uśmiech.
- Tassie, tu Emily. Jestem w domu. Chciałam pogadać, zadzwoń w wolnej… - prawie skończyłam, kiedy ktoś odebrał.
- Ems?! – Krzyknęła Ana.- Przyjedź – poprosiła.
- Zabrać małą?
- Gdzieś musicie zamieszkać, prawda?- Odparła oczywistym tonem.
- Już o wszystkim wiesz?- Zdziwiłam się.
- Zayn u nas jest – odpowiedziała.
- Niech będzie po nas za pół godziny – powiedziałam po chwili zastanowienia.- Do zobaczenia. - Rozłączyłam się i ruszyłam na górę.
- Pamiętaj, że cię kocham. To, że zamieszkasz teraz z tatą Zaynem nic nie zmienia. – Niall przytulał małą do serca, gdy weszłam.
- Ja ciebie też kocham. - Dała mu soczystego całusa.
- Skarbie. - Przełknęłam łzy.- Idź umyć ząbki, spakuję twoje rzeczy.
- Mamusiu, nie możemy zostać tutaj?
- Później ci to wszystko wytłumaczę, zgoda?
- Dobrze. - Pokiwała grzecznie główką i pobiegła do łazienki.
- Jej też nakłamiesz?- Syknął blondyn.
- Rozumiem, że jesteś zły… - Zaczęłam.
- Nie, Em. Ja nie jestem zły. - Przerwał mi stanowczo.- Jestem rozgoryczony i zraniony.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, przysięgam. - Zsunęłam z palca pierścionek zaręczynowy i oddałam mu go.- Po prostu należę do kogoś innego – wyszeptałam.
- Zawsze byłaś tylko jego. Powinienem był to wiedzieć od początku, ale robiłem sobie nadzieję, że wygram z nim, bo jest draniem.
Nie skomentowałam tego. Nawet, jeśli bym chciała, to nie wiedziałam jak. Poczekałam na córeczkę, pomogłam jej się przebrać i dokończyłam pakowanie. Klakson pochodzący z auta Zayna oznajmił nam, że już czeka. Ku mojemu zdziwieniu Niall wcale nie zamknął się u siebie, a pomógł nam z walizkami. Lynn dzielnie dzierżyła w dłoni swoją ukochaną maskotkę i nuciła coś pod nosem. Kiedy znaleźliśmy się przed domem, na widok Malika pisnęła z radości i pobiegła do niego, uprzednio żegnając się czule z Horanem.
- Będę się odzywał w sprawie małej, postaram się poświęcać jej tyle uwagi ile będę mógł, sama rozumiesz. - Opuścił wzrok na posadzkę.
- Jasne. Nie chcesz mnie zbyt często widywać.
- Właśnie – odparł niepewnie, spojrzał w stronę Zayna jakby chciał sprawdzić czy nas obserwuje, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował tak namiętnie jak nigdy.
Chciał pokazać byłemu przyjacielowi, że pomimo jego wygranej, to nie on miał mnie przy sobie przez ostatnie lata. Samiec i jego zdobycz - tak to wyglądało.
- Oby traktował cię dobrze – odezwał się krótko i wrócił do środka.

W lekkim stanie nieważkości pociągnęłam za sobą dwie walizki i zbliżyłam się do bruneta. Były narzeczony zaskoczył mnie swoim zachowaniem, w końcu kazał mi się wynosić. Z drugiej strony jednak kochał mnie i z pewnością było mu ciężko patrzeć jak odchodzę, ale ostatnie, czego się po nim spodziewałam to, ten pocałunek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej.
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale zwątpiłam w swoje umiejętności.
Nie mam nic więcej do dodania.
Całusy <3

sobota, 23 maja 2015

26.



Dedykuję Aivalar i Ellie. <3

Moja przyszłość czekała na mnie w kościele. Skromne grono gości, piękne dekoracje oraz urocze przyjęcie w restauracji to początek mojego nowego życia. Wystrojona w swoją cudowną suknię ślubną z wiankiem wplecionym w rozpuszczone włosy i delikatnym makijażem, siedziałam na brzegu łóżka zakładając subtelne, białe szpilki. Louis miał po mnie przyjechać i odprowadzić do ołtarza, a oczekiwanie na niego tylko zaciskało mój żołądek z nerwów.
Wolałabym oczywiście żeby Tomlinsona zastąpił mój tata, zawsze o tym marzyłam, ale byłam zmuszona pogodzić się ze swoim losem. Miałam tylko nadzieję, że patrzy na mnie z góry i uśmiecha się z aprobatą. Moja matka zaproszenia nie dostała, chociaż odkąd Malika Seniora w końcu posadzili w więziennej celi, próbowała się ze mną pogodzić. Nie potrafię jej wybaczyć tego, co zrobiła. Jest to chyba zrozumiałe, prawda?
- Przeszkadzam? - Zayn uchylił drzwi i wsunął głowę do środka.
- Nie powinieneś być już w kościele i zajmować się Brookie? - Dopięłam ostatni pasek w sandałkach.
- O nią bym się nie martwił na twoim miejscu. - Wszedł i zaprezentował swój garnitur.
- Grozisz mi? Jeśli tak to daruj sobie, nie boję się ciebie. - Zaśmiałam się, nakładając na usta błyszczyk. - Zaraz przyjedzie po mnie Louis, więc idź już proszę.
- Jesteś szczęśliwa? - Na to pytanie automatycznie zamarłam. On to miał wyczucie czasu.
- Oczywiście, że jestem. Jak śmiesz o to pytać, kocham Nialla – odparłam niezwykle szybko i nerwowo.
- Twoja odpowiedź tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że kompletnie nie wiesz, co robisz. - Westchnął teatralnie i potarł podbródek dłonią.- Dlatego jeszcze podziękujesz mi za to, co zrobię. - Podszedł bliżej i wyciągnął z kieszeni kawałek materiału, który przyłożył mi do ust.
Nie wiem, co działo się dalej, bo od razu straciłam przytomność. Jedno było pewne.
Ślubu nie będzie, a Niall będzie cierpiał z powodu złamanego serca.


***


Obudziłam się z przeszywającym bólem głowy na sporych rozmiarów łóżku. Podparłam się na łokciach chcąc sprawdzić, czy to zły sen czy rzeczywistość. Nadal byłam w sukni ślubnej, wianek leżał na nocnym stoliku, a buty stały na podłodze. Pokój nie wyglądał na luksusowy, ale nie był też żadną speluną czy motelową dziurą z niskim standardem. Na szafce stała szklanka wody oraz fiolka z tabletkami przeciwbólowymi, więc natychmiast z nich skorzystałam. Wciąż nie wiedząc, co się właściwie stało, zsunęłam się z łóżka i zaczęłam kroczyć bosymi stopami po miękkiej wykładzinie.
Po cichu wyjrzałam za drzwi i zobaczyłam Zayna Malika siedzącego na kanapie, wpatrującego się beztrosko w telewizor. Złość, która przepełniła mnie na ten widok była niewiarygodna. Zniszczył mój ślub, przez niego narzeczony odchodzi od zmysłów, nasza córka z pewnością płacze, a goście weselni są zawiedzeni. Wszyscy pomyślą, że uciekłam z własnej woli.
- Ty parszywy gnojku! - krzyknęłam w końcu, dając upust swojej frustracji. - W tej chwili zawieź mnie na ślub! - Potknęłam się o brzeg sukienki i ledwo utrzymałam równowagę.
- Nie denerwuj się, skarbie. - Spokojnie podniósł się z miejsca i złapał mnie za przedramię.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! - Wyszarpnęłam się i chwyciłam dół swojej sukni i pobiegłam w kierunku najbliższych drzwi wyjściowych, które okazały się być zamknięte. - Wypuść mnie stąd, podły egoisto! - Uroniłam kilka łez, kucając przy ścianie.
- Emily, uspokój się to pogadamy – odparł cicho.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, rozumiesz? Dlaczego mi to robisz, co? Już ułożyłam sobie życie, a ty wszystko niszczysz. Nie możesz związać się z panią adwokat i dać mi spokój? - Łkałam żałośnie licząc na to, że się zlituje i puści mnie wolno.
- Po pierwsze nawet jakbym teraz odwiózł cię z powrotem i tak nie wzięłabyś dziś ślubu. Słońce już zaszło. Po drugie Miranda za dużo sobie wyobraziła, a ja nie mogę jej dać tego, czego ode mnie oczekuje. Po trzecie obiecałem, że będę walczył o naszą rodzinę. Naprawdę myślałaś, że stanę między gośćmi w kościele i będę patrzył z uśmiechem na to jak jedyna kobieta, którą kocham wychodzi za mojego przyjaciela? - Gestykulował żywiołowo, ale nie krzyczał. Był zawiedziony i wylewał wszystkie swoje żale.
- Byłam z nim szczęśliwa, dopóki nie wróciłeś. Niall to dobry człowiek, zasługuje na wszystko, co najlepsze. - Nadal upierałam się przy swoim.
- Powiedz szczerze, byłabyś w stanie pokochać go tak mocno jak mnie? - Bardzo zaskoczył mnie trafnością tego pytania i tym jak zbiło mnie ono z tropu.
- Nie potrafię go skrzywdzić. Proszę cię, pomyśl o Brooklyn. Ona go uwielbia, wychowywał ją, jest do niego przywiązana. Przysięgam, że nie będę ci utrudniała kontaktu z nią tylko pozwól mi wrócić do domu. - Byłam na tyle zdesperowana, że mogłabym go błagać o to na kolanach byleby tylko nie zostać z nim sam na sam ani chwili dłużej. Zbyt wiele napięcia było między nami, nie chciałam żeby coś pękło i pozbawiło nas ostatków silnej woli.
- Nie odpowiedziałaś. - Zignorował moje słowa.
Zamyśliłam się. Mogłam wyjawić mu prawdę, ale, po co? Dręczyłby mnie dalej, ale z drugiej strony, jeśli wyjaśnię mu to w odpowiedni sposób, da mi spokój?
- Zayn. - Zaczęłam, stając prosto. - To, co nas łączyło było tak silne, że wspólnie pokonywaliśmy wiele przeszkód, aby nam się udało. Prawda. Nigdy nie będę kochać Nialla, tak samo jak kochałam ciebie, nie zaprzeczę, ale ty należysz do mojej przeszłości. Zrobiłam tylko to, o co mnie prosiłeś w więzieniu - tłumaczyłam, starając się nie unikać jego wzroku.
- Teraz, gdy jestem wolny i oczyszczony z wszelkich zarzutów mam prawo odzyskać swoją rodzinę. Możemy zmienić to, co jest i planować to, co będzie. - Zbliżył się o kilka kroków.
- Przestań. - Ułożyłam dłoń na jego klatce piersiowej, chcąc zaznaczyć granicę, której nie powinien przekraczać. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Mamy tam wrócić i co? Mam mu powiedzieć, że kłamałam? Złamać serce, zniszczyć to, co zbudowaliśmy, bo pan Zayn Malik chce mieć rodzinę? Jaką mam pewność, że przy tobie, Brookie będzie bezpieczna? Wciąż pakujesz się w kłopoty, dajesz jej zły przykład. Mój tata zadzierał z mafiosami i zobacz jak skończył. Nie zamierzam narażać na to naszego dziecka. - Łzy płynęły ciurkiem po mojej twarzy zmywając z niej makijaż.
- Kochanie. - Czułe słówka wcale do niego nie pasowały, ale miło było je w końcu usłyszeć.
- Zastanów się, co będzie dla niej lepsze. Nie dla mnie, czy dla ciebie. - Popatrzyłam na niego z rozżaleniem i wróciłam do pokoju, w którym się obudziłam.


***

Denise i Greg dopilnowali, aby Lynn dobrze bawiła się z Theo w swoim pokoju i jak najmniej myślała o zniknięciu mamy. Większość gości rozjechała się w swoje strony, zostali tylko rodzice Nialla i ciotka Sarah. Byli w kompletnym szoku, a blondyn siedział przy kuchennym stole z nieodgadnionym wyrazem twarz z szklaneczką whisky w dłoni. Liczył na zupełnie inne zakończenie tego dnia. Miał zabrać żonę na Hawaje, mieli cieszyć się pierwszymi chwilami małżeństwa, a ona nie zjawiła się w kościele. Gdy wychodził rano widział, że była w wyśmienitym nastroju, tryskała energią, wyglądała na szczęśliwą, więc dlaczego nie przyszła? Zachodził w głowę, co mogło się stać. Bardzo się o nią martwił, bo gangsterzy, z którymi kiedyś miał zatargi mogli wykorzystać jego słabość do Emily. Jego matka milczała siedząc nieopodal, a ojciec ze zdenerwowania zapomniał o tym, że parę lat temu rzucił palenie i wypalał jednego papierosa za drugim.
Krępującą, nieznośną ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał dźwięk przychodzącego smsa. Niall bardzo niechętnie sięgnął po komórkę. Wiedział, że Em nie mogła się do niego odezwać w ten sposób, bo jej telefon leżał w sypialni. Kliknął, aby otworzyć wiadomość, a to, co w niej ujrzał zwaliłoby go z nóg gdyby tylko stał. Zacisnął palce na obudowie i zawołał, Lou i Anastasię, którzy pomogli porozwozić gości.
- Jest z nim - wycedził przez zęby oddając im urządzenie.
Przyjaciele nie zadawali zbędnych pytań. Zayn wysłał im zdjęcie śpiącej Emily z podpisem ‘Mówiłem, że będzie moja’. Smutek i strach ustąpił miejsce złości oraz agresji. Chłopak z całej siły kopnął w nogę od stołu i zerwał się z krzesła.
- Zwołaj wszystkich ludzi. Mają ich znaleźć - wydał polecenie, patrząc na Tommo.
- Jasne – mruknął pod nosem i oddalił się szybko.
- Jak mogła mi to zrobić?- Szarpnął węzeł krawata żeby go rozluźnić.
- Jestem w stu procentach pewna, że nie uciekła z nim. Wiesz dobrze, jak bardzo cieszyła się na ten ślub. Kocha cię. Poza tym, nie zostawiłaby córki - uspokajała go szatynka.
- W takim razie, co sugerujesz? - Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Porwał ją. To przecież w jego stylu – prychnęła, obejmując go pocieszająco.
- Przesadził i to ostro. Nie odpuszczę mu tego. - Chciał rzucić jakimś przekleństwem, ale w porę się powstrzymał, widząc Brooklyn na schodach. - Chodź do mnie księżniczko. - Wyciągnął do niej ręce, uśmiechając się czule.
- Gdzie jest mamusia?- Wskoczyła mu prosto w ramiona.
- Musiała wyjechać na kilka dni, nie martw się. - Ucałował ją czoło i oba policzki.
- Pojechała z tatą Zaynem?- spytała rezolutnie.
- Tak. - Odpowiedź ledwo przeszła mu przez gardło.
- A pobawisz się ze mną? - Poprosiła robiąc słodką minkę. - Poczekamy na nich razem - zawołała radośnie.
- Zgoda kochanie. - Pokiwał głową. - Tylko najpierw zdejmiemy tą śliczną sukienkę żeby się nie pobrudziła. Mamo, tato rozgośćcie się – odezwał się do rodziców i przytulając dziewczynkę do torsu, poszedł na piętro domu.
- Niech się państwo nie martwią - zaczęła Anastasia. - Zayn jest może niepoczytalny, ale jej nie skrzywdzi. Znacie go przecież. - Usiłowała uspokoić sytuację.
- Znamy go aż za dobrze – mruknął pan Horan.
- I wiemy, że jeżeli naprawdę kocha Emily nic nie stanie mu na przeszkodzie, aby ją odzyskać - dodała pani Maura.


***

Zayn nie pozwolił mi zadzwonić do domu, chociaż doskonale wiedziałam, że nosi telefon przy sobie. Byłam na niego tak wściekła, że ukarałam go swoim milczeniem. Przynosił mi jedzenie, owoce, napoje. Mówił do mnie, próbował udobruchać, ale na nic nie reagowałam. Najwyraźniej nie dojrzał do posiadania rodziny, ponieważ kompletnie zapomniał o tym, jak musi czuć się teraz nasza córka.
Myślałam tak aż do pewnego momentu.
Wyszłam z pokoju żeby przynieść sobie jakiś sok i zauważyłam, jak siedzi przy kuchennym blacie z aparatem fotograficznym w dłoni. Przeglądał jakieś zdjęcia, uśmiechając się, co chwilę. Pchnięta przez ludzką, zgubną ciekawość bezszelestnie stanęłam tuż za jego plecami i zerknęłam mu przez ramię. W moich oczach pojawiły się łzy, gdy ujrzałam, że wpatruje się w fotki z urodzin Brookie. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ten zimny drań z taką czułością będzie wspominał swoją córeczkę. Mile mnie tym zaskoczył i może postąpiłam zbyt pochopnie, ale otoczyłam jego sylwetkę ramionami, opierając podbródek blisko jego szyi.
Nie pytajcie, dlaczego to zrobiłam. To był impuls. W ciągu jednej sekundy cała złość mi przeszła, a wróciło coś, co skrzętnie ukrywałam przez ostatnie cztery lata. Odkryłam powód, dla którego wcześniej odtrącałam Zayna. I nie był to wcale związek z Niallem.

Po prostu nie widziałam żadnych oznak jakoby zależało mu nie tylko na mnie, ale i na Lynn. Teraz byłam tego pewna, a w mojej głowie pojawiła się myśl pod nazwą: ‘Co by było gdyby?’.
__________________________________________________________
Witajcie!
Jestem, co prawda po jakichś dwóch miesiącach, ale myślałam, że jeśli dam Wam więcej czasu to i statystyka się zmieni, ale widzę, że nic z tego. To przykre, że mam tylko dwie opinie. Czyżby ta historia już Wam się nie podobała? Powiedzcie, a postaram się to zmienić.
Komentarze motywują mnie do dalszej pracy i są powodem, dla którego się uśmiecham :)
Dziękuję dwóm stałym czytelniczkom <3
Całusy xx

sobota, 28 marca 2015

25.



Brookie zgotowała nam wspaniały poranek. Wbiegła do naszej sypialni w swojej różowej pidżamce w kucyki, z rozczochranymi włoskami i bosymi stópkami, ciągnąc za sobą ulubionego, pluszowego królika. Wdrapała się na łóżko i wcisnęła się między nas uśmiechając się słodko.
- Dzień dobry, mamusiu. - Soczyście ucałowała mnie w usta.
- Dzień dobry, skarbie. - Moje zaspane spojrzenie przeniosło się na elektroniczny zegarek stojący na szafce nocnej.- Dlaczego już nie śpisz?
- Tatuś Zayn mnie obudził. Krzyczał – wyjaśniła rezolutnie.
- Obudź tatę Nialla, a ja zobaczę, co się stało, dobrze? – Poprosiłam, wstając.
Zarzuciłam na siebie jedwabny szlafrok i skierowałam się do pokoju gościnnego, który chwilowo zajmował Malik. Wciąż się z kimś kłócił. Najwyraźniej przez telefon, bo nie słyszałam innego głosu. Zapukałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję, weszłam do środka. Stał z komórką przy uchu w samych bokserkach.
- Nic nas nie łączy i nie połączy, Mirando. Jestem wdzięczny za pomoc, to wszystko. - Zerknął na mnie.- Muszę kończyć, cześć. - Szybko się rozłączył.
- Możesz załatwiać swoje romanse trochę ciszej? Obudziłeś Lynn – rzekłam z wyrzutem.
- Romanse? To ona sobie coś ubzdurała. - Bronił się.
- Nie obchodzi mnie to. Nie jesteś tu sam, więc bądź cicho – ostrzegłam.
- Ładnie wyglądasz w tym szlafroczku, ale gdy się złościsz mam ochotę zerwać go z ciebie i zobaczyć, co masz pod spodem. - Uśmiechnął się zawadiacko, podchodząc bliżej.
- Ten widok jest zarezerwowany dla Nialla. - Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie mogę uwierzyć, że z nim sypiasz. Jak tylko pomyślę sobie, że to on cię dotyka i całuje, krew się we mnie gotuje. - Uniósł dłoń na wysokość mojego policzka i delikatnie go musnął.
- To, co z nim robię, nie jest twoją sprawą. Lepiej szukaj czegoś na wynajem, bo nie zamierzam cię dłużej tutaj znosić, jeśli będziesz się tak zachowywał. - Nie odtrąciłam jego ręki, ale starałam się brzmieć stanowczo.
- Jesteś moja. Tylko moja. Nieważne czy wijesz się teraz pod nim, najważniejsze, że twój pierwszy raz należał do mnie. To ja zdarłem z ciebie niewinność – szeptał, roztaczając swój czar wokół mnie.
- Przestań. - Zdobyłam się jedynie na błagalny ton.
- Zmuś mnie – odparł, przybierając seksowną barwę głosu.
Zebrałam resztki zdrowego rozsądku, który mi pozostał i odsunęłam się w stronę drzwi. Kosztowało mnie to mnóstwo wysiłku, ale nie mogłam pozwolić, aby znów bezkarnie mnie uwodził. Musiałam się od niego uwolnić raz na zawsze.
Jedynym ratunkiem zdawał się być ślub z Niallem. Wystarczająco długo jesteśmy narzeczeństwem, możemy ustalić datę. W kompletnym amoku postanowiłam dłużej nie zwlekać i oznajmić narzeczonemu o tym, że chcę zostać jego żoną najszybciej, jak się da.
- Skarbie. - Zwróciłam się do córki, wchodząc do sypialni.- Biegnij do tatusia, niech zejdzie z tobą na śniadanie.
- Dobrze, mamusiu. - Szybciutko pobiegła na korytarz.
- Kochanie. - Usiadłam przy blondynie.- Myślałam o naszych zaręczynach, wiesz?
- I co takiego wymyśliłaś?- Przysunął się do mnie, po czym pogładził moje ramię, zsuwając przy tym materiał szlafroka. Wodził wzrokiem po moim ciele z zadowoloną miną.
- Chcę wziąć ślub – wydusiłam w końcu.
- Ja też. - Pokiwał głową.- Trzeba wszystko zaplanować – stwierdził.
- Jeszcze w tym miesiącu. - Dokończyłam swoją myśl, która go zszokowała.
- Nie wiem czy uda nam się to zorganizować w tak krótkim czasie. Skąd ten pośpiech?
- Poradzimy sobie. Pamiętasz, co ci mówiłam? Skromne wesele, bez fajerwerków. Wierzę, że jak się postaramy, to wszystko nam się uda. Poza tym, to nie pośpiech. Po prostu chciałabym już być twoja, w świetle prawa - wytłumaczyłam w miarę przekonywująco i pocałowałam go.
- Będę najszczęśliwszym mężem na świecie. - W jego oczach mogłam dojrzeć iskierki radości, czyli udało mi się uśpić jego instynkt.
- Obym cię nie zawiodła. - Wtuliłam się w jego ramiona.
- Ty? Nigdy. Kocham cię, Emily. - Ucałował moją skroń.
- Ja ciebie też. – Przełknęłam ogromną gulę, która utworzyła się w moim gardle.
A może powinnam raczej nazwać to kolejnym kłamstwem?


***
Rodzina Horanów na wieść o rychłym ślubie, pękała z podekscytowania. Szwagierka Nialla, zostawiła małego Theo pod opieką męża i przyjechała do nas by pomóc mi w wyborze sukni i dodatków. Jedyną osobą, która nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy był Zayn. Nie mogę mu się dziwić, ale postanowiłam odkreślić przeszłość grubą kreską.
W największym salonie ślubnym w mieście przeglądałam różne wzory i kroje w poszukiwaniu tej idealnej. Ceremonia miała się odbyć w małej kaplicy na obrzeżach. Pragnęłam, aby moja kreacja była prosta, a na głowie chciałam mieć wianek. Jak się okazało pół godziny później, Denise doskonale odebrała moje wskazówki, bo znalazła dla mnie coś wspaniałego <klik>. Sprzedawczyni od razu pomogła mi ją założyć i z dumą stanęłam przed wielkim lustrem.
Czy byłam szczęśliwa?
Oczywiście.
W końcu marzyłam o mężczyźnie, który będzie mnie kochał całym sercem i o córeczce, która będzie sensem mojego życia. Tylko jeden szczegół się nie zgadzał. Pan Młody miał być przystojnym brunetem. Mieliśmy się sprzeczać o obrząd, w jakim weźmiemy ślub. Miało mi zapierać dech, gdy zobaczę go w garniturze, stojącego przy ołtarzu.
Zawsze wiedziałam, że Niall jest tym odpowiednim. Dbał o mnie i Brookie, nigdy niczego nam nie brakowało. Kochałam go, ale nie mogę zaprzeczać, że pierwszą, wielką miłością był Zayn. To z nim odkrywałam trudy miłości. Patrząc na piękną, śnieżnobiałą suknię i swoje rumiane policzki wmawiałam sobie, że podjęłam słuszną decyzję.
Za nic w świecie nie zranię ukochanego Horana.
- Wyglądasz cudownie, bierzemy ją. - Do świata rzeczywistego przywołała mnie Denise.
Potwierdziłam słowa dziewczyny radosnym piśnięciem, schowałam się za kotarą i ostrożnie zdjęłam ślubną kreację.
- Niall ma prawdziwe szczęście, że z nim jesteś.
- Nie mów tak. - Zaczerwieniłam się, opuszczając wzrok.
- Jesteś wspaniałą matką, kochającą narzeczoną i z pewnością będziesz idealną żoną. - Kiedy usiadłam obok niej, położyła dłoń na moim ramieniu w geście wsparcia.
- Dziękuję, to miłe. - Zagryzłam wargę, powstrzymując łzy, które cisnęły mi się do oczu na myśl o kłamstwie, w którym żyję na własne życzenie.
Ekspedientka przyniosła nam kartę kredytową z wydrukiem i rachunkiem oraz elegancką torbę, w której znajdowało się pudło z moją suknią oraz dodatkami. Pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do domu.
Brakowało mi mojej najlepszej przyjaciółki. Słowa Anastasii zawsze podnosiły mnie na duchu, więc sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do niej. Razem z Lou wybrali się na rocznicową wycieczkę. Nadal są szczęśliwi, korzystają z życia.
- Cześć kochana moja. - Zaświergotała radośnie do słuchawki.
- Hej. Tęsknię za tobą, strasznie. Mam kryzys. - Upewniłam się, że nikt nie podsłuchuje naszej rozmowy, wyglądając za drzwi pokoju.
- Co się dzieje?- Od razu się przejęła.
- Przygotowania do ślubu idą świetnie, jestem z nich zadowolona, ale męczą mnie te wszystkie kłamstwa. W dodatku Denise wciąż powtarza jak bardzo rodzina Horanów cieszy się. Zachwala mnie, komplementuje, a ja wiem, jaka jest prawda. Jestem okropną kłamczuchą…
- Ems, dobrze wiesz, że od początku tego nie pochwalałam - zaczęła surowo.- Niemniej jednak uważam, że po tym, jak Zayn cię odrzucił, powinnaś być szczęśliwa. Nieważne czy sama czy z którymś z nich. Musisz pamiętać o tym, że najważniejsza jest teraz Brooklyn - dokończyła łagodniej.
- Tak. Moja córeczka. - Uśmiechnęłam się do siebie.- Myślisz, że można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?
- Nie, a przynajmniej nie tak samo. Moim zdaniem miłość do Malika jest przepełniona namiętnością. Nialla kochasz, jak najlepszego przyjaciela, kogoś, kto jest przy tobie, gdy go potrzebujesz.
- Nie pomagasz… - westchnęłam.
- Tej decyzji nikt za ciebie nie podejmie, kochanie - pouczyła mnie. - Wszystko zależy pod ciebie.

***
Słuchając opowieści córeczki podczas obiadu odczuwałam sprzeczne emocje. Byłam dumna, że jest mądra i rozumie sytuację, a zarazem zła na siebie, że dopuściłam do tego żeby dwóch mężczyzn nazywała ‘tatą’. Od początku bałam się, że namotam jej w głowie i jej relacje, z Zaynem ulegną pogorszeniu. Nie zawiodłam się na niej, bo okazała się bardzo rozsądna. Widać było, że kocha ich obu najmocniej na świecie i z pewnością cierpiałaby gdyby którykolwiek z nich zniknął z jej życia. Dzień ślubu zbliżał się strasznie szybko, ale wcale mnie to nie zaskakiwało. Przygotowania były tak intensywne, że nie miałam czasu zastanawiać się nad tym czy jest środek tygodnia czy weekend. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik.
Po posiłku Niall i Brookie zajęli się sprzątaniem ze stołu, Denise poszła do swojego pokoju zadzwonić, a ja mogłam usiąść na tarasie i odprężyć się w promieniach słońca. Zayn cały czas kręcił się bez sensu w zasięgu mojego wzroku, paląc papierosa. Obiecał, że nie będzie tego robił w domu żeby nie truć małej. Doceniałam jego wyrzeczenia i starania, widziałam jak bardzo zmieniał się z każdym dniem.
Robił to, aby uszczęśliwić Lynn.
Zgasił końcówkę o podeszwę swojego buta i wyrzucił go do śmietnika stojącego przy wejściu, po czym usiadł na krześle obok mnie.
- Masz już bieliznę na noc poślubną?- zagaił, jak zwykle niestosownym pytaniem.
- Naprawdę musisz?- Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Chcę wiedzieć czy jesteś już przygotowana. Chociaż może wolę mieć niespodziankę. - Uśmiechnął się prowokująco.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brew.
- Oboje dobrze wiemy, że nie z nim spędzisz tę noc.
- Nie schlebiaj sobie. - Podniosłam się.
- Nic nie powiedziałem, a ty od razu pomyślałaś o mnie - zaśmiał się.- Zaprzeczysz?
- Ugh… Daj mi spokój. - Fuknęłam na niego ze złością i wróciłam do środka.
- Kochanie, wszystko w porządku?- Blondyn złapał mnie w pasie i zatrzymał przy sobie.
- Tak. - Skłamałam. - Przytulisz mnie?- Oparłam podbródek na jego obojczyku a on otulił mnie ramionami.
- Za kilka dni będziesz panią Horan – wyszeptał z dumą. - Miałaś rację. - Dodał.
- Ja? Rację? - Nie wiedziałam, co miał na myśli.
- Na początku mówiłaś, że nie muszę być gangsterem, że stać mnie na coś więcej i możesz mi pomóc. Pomogłaś. Dziękuję. – Pochylił się i czule ucałował moje usta.
- Przestań. - Wzruszyłam się.
- Mogę zabrać Brookie na plac zabaw?- Nagle tuż obok nas stanął Zayn.
- Jasne – odparł Niall. - Jest w swoim pokoju. - Humor mojego narzeczonego podczas rozmów z brunetem był zawsze dobry, co ogromnie mnie krępowało. To takie dziwne, obserwować jak udają, że wciąż są przyjaciółmi, a tak naprawdę prowadzą walkę. Walkę o mnie.
Właściwie to Niall chyba rzeczywiście patrzył na Shadowa, jak na przyjaciela, za to Malik traktował go jak rywala. Rozumiałam jego postawę, ale przecież nie mógł ciągle uprzykrzać nam życia. Słowa, które od niego usłyszałam w więzieniu, codziennie odbijały się echem w mojej głowie. Sam kazał mi odejść i wychowywać córkę z Horanem. Popchnął mnie w ramiona swojego najlepszego kumpla i pretensje mógł mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Oczywiście, że wciąż był dla mnie ważny, kochałam go. Dzięki niemu mam Brooklyn, ale bałam się, że jeśli do niego wrócę znowu będzie tak, jak kiedyś. On będzie zimnym draniem, bez uczciwej pracy i wiecznie będę martwiła się o to czy z kimś nie zadrze. Bezpieczeństwo Lynn było kluczowe i nie zamierzałam ryzykować.
Nie mogę jednak zaprzeczyć, że gdy patrzyłam na to jak się z nią bawi, jak nosi ją na barkach, jak ganiają się po ogrodzie, jak czyta jej bajki przed zaśnięciem, moje serce rosło i biło znacznie szybciej. Była do niego niesamowicie podobna, kiedy się obrażała robiła identyczne miny jak on. Niall wydawał się być czasem zazdrosny o ich relacje, ale ilekroć o tym rozmawialiśmy powtarzał, że wszystko gra i wie jak jest.
- Nareszcie sami - westchnął blondyn, opadając na łóżko w naszej sypialni.
- Zayn bardzo działa ci na nerwy?- Przysiadłam obok niego.
- Tylko trochę. Zbyt mocno zaznacza swoją pozycję w moim domu. Nic nie mówię, bo jest moim kumplem i ojcem Brookie, ale niesamowicie drażni mnie to jak panoszy się wokół ciebie. - Podniósł się do pozycji siedzącej.
- Daj spokój, kochanie. - Zaczęłam masować jego kark.
- Nie udawaj, że tego nie widzisz – rzekł z wyrzutem.
- Nieważne czy widzę, ważne czy reaguję – odparłam spokojnie.
- Przepraszam. - Zmienił ton głosu.- Przecież wiem, że nie zdradziłabyś mnie. Ani z nim, ani z nikim innym. - Widziałam jak się uśmiechnął.

- Oczywiście, że nie. On należy do przeszłości, ty natomiast jesteś moją przyszłością.
__________________________________________________
Hej, to znowu ja. Trochę szybciej niż zamierzałam, ale to chyba dobrze, prawda?
Wiem, że nie wszyscy podzielają decyzje podejmowane przez Emily, ale jeśli postawicie się na jej miejscu, powinnyście choć trochę ją zrozumieć.
Dziękuję tym, którzy wciąż są obecni i mnie wspierają. Kocham Was! <3

wtorek, 17 marca 2015

24.



Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Dojrzałam zarówno fizycznie jak i psychicznie. Byłam mamą, chociaż nigdy bym się tego nie spodziewała. Moje ciemne włosy już jakiś czas temu podcięłam i sięgały teraz tylko do ramion. Figurę miałam pełniejszą, piersi nieco większe. W pełni akceptowałam siebie. Zerknęłam na prawą dłoń, na której widniał przepiękny pierścionek.
Tak.
Byłam zaręczona. Z Niallem.
Byłam z nim szczęśliwa, choć do tej pory nie poznał prawdy o tym, dlaczego dałam mu szansę. Palcami rozprostowałam materiał kwiecistej sukienki, którą miałam dziś na sobie. Nadal w moim sercu panowała pustka, ponieważ brakowało mi Zayna, ale uczyłam się z tym żyć. Widok śmiejącej się córeczki był dla mnie wybawieniem, cudownym lekarstwem.
- Kochanie, zaraz podajemy tort. - Do sypialni wparował podekscytowany Horan w koszuli w kratę i ciemnych jeansach. Jego czupryna, niefarbowana od dawna, zaczęła ciemnieć i teraz miał spore odrosty. Wydoroślał, zmężniał i wciąż tak samo mnie kochał.
- Idę. - Poprawiłam włosy i podeszłam do niego.
Chwycił pewnie moją dłoń i zeszliśmy na parter, do ogrodu, w którym była Anastasia z Louisem oraz kilkoro znajomych ze swoimi dziećmi. Było głośno i wesoło. Właśnie dziś moja mała Brookie kończyła cztery latka. Niesamowite jak szybko to zleciało. Kruczoczarne, gęste włoski spięte w dwa kucyki, cudna różowa sukieneczka i szeroki uśmiech po tacie. Bawiła się grzecznie z innymi dziećmi, ale gdy nas zobaczyła podbiegła i wtuliła się w nasze nogi.
- Skarbie. - Blondyn wziął ją na ręce.- Teraz pomyślisz życzenie i zdmuchniesz świeczki, dobrze? - Ucałował jej czoło.
- Dobrze tatusiu. - Pokiwała rezolutnie główką.
Wspólnie podeszli do tortu, a ja ujęłam w dłonie aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Lynn wiedziała, kim jest jej biologiczny tata. Nie do końca rozumiała, dlaczego go nie ma z nami, ale wiedziała, że bardzo ją kocha i parę razy byłam z nią u niego na widzeniu. Zawsze z dumą obnosiła się wśród innych dzieci z faktem, że ma dwóch tatusiów, co nieraz potrafiło mnie rozbawić.
Niall genialnie sprawdzał się w swojej roli. Mała była jego oczkiem w głowie i często jej pobłażał. Bywała psotna, ale on nie miał serca jej ukarać, a wtedy to ja okazywałam się być tą zołzą, która musi zaprowadzić porządek.
Zayn natomiast zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Brookie lubiła go odwiedzać, ale nie zawsze od razu reagowała na niego tak, jak byśmy tego chcieli. W końcu miała cztery latka, wszystko mogło jej się mieszać.
Niedawno dowiedziałam się, że jakaś pani adwokat zaczęła zajmować się jego sprawą i podobno dobrze jej szło. O niczym tak nie marzyłam, jak o jego wyjściu na wolność, ale cholernie się tego bałam. W zasadzie moje życie było poukładane. Miałam wspaniałego narzeczonego, śliczną córeczkę i nie potrzebowałam zamieszania, które na pewno wprowadziłoby jego nagłe pojawienie się.
Nie wiem, czego zażyczyła sobie moja księżniczka, ale podskoczyła z radości, gdy usłyszała dzwonek do drzwi tuż po zdmuchnięciu świeczek. Pędem pobiegła w ich kierunku, a ja przeprosiłam gości i podążyłam za nią.
- Nie uciekaj mi łobuziaro! - W ostatniej chwili pochwyciłam ją w ramiona i wycałowałam po szyjce, na co zareagowała spontanicznym wybuchem śmiechu.
Wciąż trzymając ją na rękach otworzyłam drzwi, a to, co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg.
- Tatuś!- Pisnęła dziewczynka. - Chciałam dwóch tatusiów na urodziny!- Ucieszyła się, wyciągając rączki do Zayna.
Za jego plecami stała seksowna blondynka, ubrana bardzo elegancko, której nigdy wcześniej nie widziałam. Chłopak odebrał ode mnie małą i oboje weszli do środka.
- Nazywam się Miranda Norman. Broniłam pana Malika i jak widać, udało się – powiedziała z dumą w głosie.
Nie zareagowałam, bo wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Niall najwyraźniej zaniepokoił się naszą nieobecnością, bo po chwili stanął tuż obok mnie, obejmując moją talię. Zapoznał się z prawniczką, po czym kobieta pożegnała się i wyszła nie chcąc zakłócać takiej chwili. Patrzyłam jak Zayn tuli do siebie córeczkę i czułam jak moje serce bije w niekontrolowany sposób. Tak dawno go nie widziałam, a teraz stał przede mną całkowicie wolny.
- Kochanie, zabierzesz Brookie do gości?- Zwróciłam się do blondyna.
- Jasne. Chodź mała, później pobędziesz z tatą. - Zabrał ją od bruneta i zaprowadził na zewnątrz.
Przez dłuższą chwilę panowała między nami krępująca cisza. Nerwowo przygryzałam wargę, nie wiedząc, co powinnam powiedzieć. Przyjrzałam mu się dokładnie i spostrzegłam kilka małych blizn na jego twarzy. Był ogolony, ładnie przystrzyżony, a jego oczy lśniły dawnym blaskiem. Jego tors okrywała biała podkoszulka, a na niej niechlujnie wisiała czerwona koszula w kratę. Czarne spodnie zwisały tak jak zawsze. Cały on. Nic się nie zmienił.
- Nie przytulisz mnie?- odezwał się lekko zachrypniętym głosem.
- Nie powinnam. Mamy gości i muszę… - Zaczęłam się motać, próbując wymyślić powód, dla którego nie mogę się do niego zbliżyć. To mogłoby mnie pogrążyć.
- Daj spokój. Wiem, że tęskniłaś za mną tak samo mocno, jak ja za tobą. - Przybrał swój bezczelny ton.
- Nie zachowuj się, jak dziecko. - Poprosiłam, unosząc dłoń by go uciszyć.
Właśnie wtedy musiał zauważyć pierścionek zaręczynowy. W zasadzie ciężko byłoby go nie zauważyć, ponieważ Niall bardzo się postarał i kamień był naprawdę spory,
- Oświadczył się?- spytał z rozgoryczeniem, zmieszanym z nutką rozbawienia.
- Tak. Od półtorej roku jesteśmy zaręczeni. - Spojrzałam przelotnie na błyskotkę.
- Łatwo ci to przyszło – stwierdził.
- Rozstaliśmy się, nie pamiętasz? Sam pchnąłeś mnie w jego ramiona. Cierpiałam bardziej niż sobie wyobrażasz, a ty masz czelność mówić, że było mi łatwo?!- Starałam się nie krzyczeć zbyt głośno, ale sprowokował mnie. - To ja codziennie musiałam tłumaczyć naszej córce, co się dzieje! To ja bez przerwy okłamuję Nialla, więc przestań pieprzyć! - Warknęłam na niego. - Jeśli chcesz zostać na przyjęciu, zachowuj się jak należy i nie wracajmy do tematu – ostrzegłam go i ruszyłam do ogrodu.
Zabolały mnie jego słowa. Nigdy nie było mi łatwo. Wciąż nie jest. Żyłam w kłamstwie, w które uwikłałam się właśnie przez niego. Sam kazał mi odejść, nie chciał o nas walczyć. To, że wyszedł nie oznacza, że w tej sekundzie rzucę narzeczonego i wrócę do przeszłości. Kochałam blondyna, na swój sposób oczywiście, ale nie chciałam go ranić.
Moja córeczka była szczęśliwa i to było najważniejsze.
Dla niej mogłabym poświęcić nawet siebie.


***


Zayn przystał na moje warunki i świetnie bawił się na przyjęciu. Robiłam dobrą minę do złej gry, dopóki goście nie wyszli. Potem już nie było tak łatwo. Brookie zabrała Malika do swojego pokoju żeby pokazać mu prezenty, jakie dostała, przez co zostałam skazana na konfrontację z Niallem.
- Jego powrót coś zmienia? Między nami?- Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, tak abym usiadła na jego kolanach.
- Szczerze? Nie wiem. - Patrzyłam mu prosto w oczy. - Wiem, że mnie rozumiesz. - Pocałowałam go.
- Oczywiście. Jestem w tym od początku, wiem ile was łączyło. Teraz macie jeszcze Lynn. Kocham cię, ale jeśli poczujesz, że chcesz do niego wrócić, po prostu powiedz. Nie zabiję ani jego ani siebie. To mój przyjaciel. - Zamrugał powiekami. – Tylko o jedno cię proszę, nie okłamuj mnie. Nigdy.
- Póki, co musimy się nauczyć żyć z nim pod jednym dachem, bo nie ma gdzie wrócić. Będę z tobą szczera, obiecuję. – Westchnęłam, wtulając się w jego ciepłe ciało jakby to miało zmniejszyć moje poczucie winy.
- Wszystko będzie dobrze. Nie zamartwiaj się tak. - Ucałował wierzch obu moich dłoni.
- Jesteś niesamowity. – Nie mogłam powstrzymać spontanicznego uśmiechu, który wkradł się na moje oblicze.
Jego palce śmiało wsunęły się pod moją sukienkę i pogłaskały uda. Pocałował mnie i połaskotał podniebienie swoim językiem, znacznie przedłużając pieszczotę. Obojgu nam z pewnością przyszła do głów ta sama grzeszna myśl, ale nie mogliśmy jej wcielić w życie, ponieważ przerwało nam znaczne chrząknięcie bruneta, schodzącego po schodach. Poprawiłam się na kolanach Nialla i oparłam się plecami o jego klatkę piersiową.
- Mała zasnęła, miała dzień pełen wrażeń – poinformował, stając przed nami.
- Wróciłeś wprost na jej urodziny, bardzo ją to uszczęśliwiło. - Uśmiechnął się blondyn.
- Gratulacje z powodu zaręczyn. - Spojrzał na nas spod swojej gęstej grzywki.
- Dzięki – odparł Horan i nagle zrobiło się niezręcznie.
Wiedziałam, że Malik poruszy ten temat, prędzej czy później. Mój narzeczony wyraźnie się zestresował, zsunął mnie na fotel i poszedł na górę. Nie było mu łatwo, rozumiałam to doskonale. Chciałam go wesprzeć, zapewnić, że wszystko się ułoży i po prostu zapomnieć o istnieniu ojca mojego dziecka.
 Po dłuższej chwili milczenia, podniosłam się z miejsca i wyszłam do ogrodu, chcąc pozbierać zużyte naczynia. Byłam skrępowana obecnością byłego chłopaka i nie miałam zamiaru przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Jednak mogłam się spodziewać, że tak łatwo sobie nie odpuści. Kilka sekund później pojawił się tuż za moimi plecami, czułam jego ciepły oddech na karku.
- Tęskniłem za tym zapachem – wyszeptał czule.
- Zachowujesz się niestosownie. - Zacisnęłam palce na oparciu krzesła, przed którym stałam. - Jak zwykle zresztą - dodałam spokojnym tonem, w myślach wracając do wspomnień.
- Spójrz na mnie Emily, proszę. - Myślałam, że się przesłyszałam, ale posłusznie się odwróciłam. - Chcę odzyskać swoją rodzinę. Niall nie stanie mi na drodze. - Jego czekoladowe oczy przewiercały mnie na wylot. Znów na zaczynał na mnie działać, żołądek związał mi się w supeł. Muszę mu coś powiedzieć albo stanie się coś, czego będę żałowała.
- Myślisz, że po czterech latach możesz tutaj przyjść i tak po prostu rozwalić moje poukładane życie? To niemożliwe. - Stanowczo zaprzeczyłam. Wiele kosztowało mnie zebranie się na to, co powiedziałam.
- Uczucie, które nas łączyło nie mogło wyparować. Byłaś i zawsze będziesz miłością mojego życia. Nie chcę żałować, że nie zrobiłem nic abyś znów była moja. Nie dostrzegłaś, jak bardzo dzięki tobie się zmieniłem? – Pogrywał sobie ze mną i niestety miał rację.
- Jestem zaręczona z twoim przyjacielem, pogódź się z tym i przestań udawać romantyka, bo nigdy nim nie byłeś. - Z przeszywającym bólem w klatce piersiowej wróciłam do porządkowania ogrodowego stołu, ignorując Zayna.
Nie odzywał się już, ale pomógł mi w zmywaniu. Nigdy wcześniej nie przykładał się do obowiązków domowych, więc zaskoczył mnie tym. Szczerze mówiąc, po tym, co od niego usłyszałam miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i wykrzyczeć, co czuję, ale od razu pierścionek na serdecznym palcu zaczynał mi okropnie ciążyć, przypominając o Niallu, który bez wahania obdarował mnie swoim zaufaniem i bezgraniczną miłością. Nie potrafiłabym zranić Horana, chociaż już samo moje perfidne kłamstwo zaliczało się do krzywdy. Nie mogę dopuścić do tego, aby Zayn znów zawrócił mi w głowie, niczym naiwnej nastolatce.

Mieszkanie z przeszłością i przyszłością pod jednym dachem będzie trudniejsze niż myślałam.

____________________________________________________
Witajcie po dłuższej przerwie, kochani!
Była ona konieczna, ponieważ tak, jak już wspomniałam odkreślamy grubą krechą pierwszy etap w życiu Emily. Jak widać zaczęła kolejny i to w zupełnie niespodziewany sposób.
Do końca opowiadania nie zostało zbyt wiele rozdziałów, ale obiecałam sobie i kilku osobom, że dotrwam i nie poddam się.
Czekam na Wasze opinie i zapraszam również na nowy T
he Hooker, które pojawi się za parę chwil oraz na Wattpad - Illusion.
Całuję <3