wtorek, 17 marca 2015

24.



Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Dojrzałam zarówno fizycznie jak i psychicznie. Byłam mamą, chociaż nigdy bym się tego nie spodziewała. Moje ciemne włosy już jakiś czas temu podcięłam i sięgały teraz tylko do ramion. Figurę miałam pełniejszą, piersi nieco większe. W pełni akceptowałam siebie. Zerknęłam na prawą dłoń, na której widniał przepiękny pierścionek.
Tak.
Byłam zaręczona. Z Niallem.
Byłam z nim szczęśliwa, choć do tej pory nie poznał prawdy o tym, dlaczego dałam mu szansę. Palcami rozprostowałam materiał kwiecistej sukienki, którą miałam dziś na sobie. Nadal w moim sercu panowała pustka, ponieważ brakowało mi Zayna, ale uczyłam się z tym żyć. Widok śmiejącej się córeczki był dla mnie wybawieniem, cudownym lekarstwem.
- Kochanie, zaraz podajemy tort. - Do sypialni wparował podekscytowany Horan w koszuli w kratę i ciemnych jeansach. Jego czupryna, niefarbowana od dawna, zaczęła ciemnieć i teraz miał spore odrosty. Wydoroślał, zmężniał i wciąż tak samo mnie kochał.
- Idę. - Poprawiłam włosy i podeszłam do niego.
Chwycił pewnie moją dłoń i zeszliśmy na parter, do ogrodu, w którym była Anastasia z Louisem oraz kilkoro znajomych ze swoimi dziećmi. Było głośno i wesoło. Właśnie dziś moja mała Brookie kończyła cztery latka. Niesamowite jak szybko to zleciało. Kruczoczarne, gęste włoski spięte w dwa kucyki, cudna różowa sukieneczka i szeroki uśmiech po tacie. Bawiła się grzecznie z innymi dziećmi, ale gdy nas zobaczyła podbiegła i wtuliła się w nasze nogi.
- Skarbie. - Blondyn wziął ją na ręce.- Teraz pomyślisz życzenie i zdmuchniesz świeczki, dobrze? - Ucałował jej czoło.
- Dobrze tatusiu. - Pokiwała rezolutnie główką.
Wspólnie podeszli do tortu, a ja ujęłam w dłonie aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Lynn wiedziała, kim jest jej biologiczny tata. Nie do końca rozumiała, dlaczego go nie ma z nami, ale wiedziała, że bardzo ją kocha i parę razy byłam z nią u niego na widzeniu. Zawsze z dumą obnosiła się wśród innych dzieci z faktem, że ma dwóch tatusiów, co nieraz potrafiło mnie rozbawić.
Niall genialnie sprawdzał się w swojej roli. Mała była jego oczkiem w głowie i często jej pobłażał. Bywała psotna, ale on nie miał serca jej ukarać, a wtedy to ja okazywałam się być tą zołzą, która musi zaprowadzić porządek.
Zayn natomiast zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Brookie lubiła go odwiedzać, ale nie zawsze od razu reagowała na niego tak, jak byśmy tego chcieli. W końcu miała cztery latka, wszystko mogło jej się mieszać.
Niedawno dowiedziałam się, że jakaś pani adwokat zaczęła zajmować się jego sprawą i podobno dobrze jej szło. O niczym tak nie marzyłam, jak o jego wyjściu na wolność, ale cholernie się tego bałam. W zasadzie moje życie było poukładane. Miałam wspaniałego narzeczonego, śliczną córeczkę i nie potrzebowałam zamieszania, które na pewno wprowadziłoby jego nagłe pojawienie się.
Nie wiem, czego zażyczyła sobie moja księżniczka, ale podskoczyła z radości, gdy usłyszała dzwonek do drzwi tuż po zdmuchnięciu świeczek. Pędem pobiegła w ich kierunku, a ja przeprosiłam gości i podążyłam za nią.
- Nie uciekaj mi łobuziaro! - W ostatniej chwili pochwyciłam ją w ramiona i wycałowałam po szyjce, na co zareagowała spontanicznym wybuchem śmiechu.
Wciąż trzymając ją na rękach otworzyłam drzwi, a to, co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg.
- Tatuś!- Pisnęła dziewczynka. - Chciałam dwóch tatusiów na urodziny!- Ucieszyła się, wyciągając rączki do Zayna.
Za jego plecami stała seksowna blondynka, ubrana bardzo elegancko, której nigdy wcześniej nie widziałam. Chłopak odebrał ode mnie małą i oboje weszli do środka.
- Nazywam się Miranda Norman. Broniłam pana Malika i jak widać, udało się – powiedziała z dumą w głosie.
Nie zareagowałam, bo wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Niall najwyraźniej zaniepokoił się naszą nieobecnością, bo po chwili stanął tuż obok mnie, obejmując moją talię. Zapoznał się z prawniczką, po czym kobieta pożegnała się i wyszła nie chcąc zakłócać takiej chwili. Patrzyłam jak Zayn tuli do siebie córeczkę i czułam jak moje serce bije w niekontrolowany sposób. Tak dawno go nie widziałam, a teraz stał przede mną całkowicie wolny.
- Kochanie, zabierzesz Brookie do gości?- Zwróciłam się do blondyna.
- Jasne. Chodź mała, później pobędziesz z tatą. - Zabrał ją od bruneta i zaprowadził na zewnątrz.
Przez dłuższą chwilę panowała między nami krępująca cisza. Nerwowo przygryzałam wargę, nie wiedząc, co powinnam powiedzieć. Przyjrzałam mu się dokładnie i spostrzegłam kilka małych blizn na jego twarzy. Był ogolony, ładnie przystrzyżony, a jego oczy lśniły dawnym blaskiem. Jego tors okrywała biała podkoszulka, a na niej niechlujnie wisiała czerwona koszula w kratę. Czarne spodnie zwisały tak jak zawsze. Cały on. Nic się nie zmienił.
- Nie przytulisz mnie?- odezwał się lekko zachrypniętym głosem.
- Nie powinnam. Mamy gości i muszę… - Zaczęłam się motać, próbując wymyślić powód, dla którego nie mogę się do niego zbliżyć. To mogłoby mnie pogrążyć.
- Daj spokój. Wiem, że tęskniłaś za mną tak samo mocno, jak ja za tobą. - Przybrał swój bezczelny ton.
- Nie zachowuj się, jak dziecko. - Poprosiłam, unosząc dłoń by go uciszyć.
Właśnie wtedy musiał zauważyć pierścionek zaręczynowy. W zasadzie ciężko byłoby go nie zauważyć, ponieważ Niall bardzo się postarał i kamień był naprawdę spory,
- Oświadczył się?- spytał z rozgoryczeniem, zmieszanym z nutką rozbawienia.
- Tak. Od półtorej roku jesteśmy zaręczeni. - Spojrzałam przelotnie na błyskotkę.
- Łatwo ci to przyszło – stwierdził.
- Rozstaliśmy się, nie pamiętasz? Sam pchnąłeś mnie w jego ramiona. Cierpiałam bardziej niż sobie wyobrażasz, a ty masz czelność mówić, że było mi łatwo?!- Starałam się nie krzyczeć zbyt głośno, ale sprowokował mnie. - To ja codziennie musiałam tłumaczyć naszej córce, co się dzieje! To ja bez przerwy okłamuję Nialla, więc przestań pieprzyć! - Warknęłam na niego. - Jeśli chcesz zostać na przyjęciu, zachowuj się jak należy i nie wracajmy do tematu – ostrzegłam go i ruszyłam do ogrodu.
Zabolały mnie jego słowa. Nigdy nie było mi łatwo. Wciąż nie jest. Żyłam w kłamstwie, w które uwikłałam się właśnie przez niego. Sam kazał mi odejść, nie chciał o nas walczyć. To, że wyszedł nie oznacza, że w tej sekundzie rzucę narzeczonego i wrócę do przeszłości. Kochałam blondyna, na swój sposób oczywiście, ale nie chciałam go ranić.
Moja córeczka była szczęśliwa i to było najważniejsze.
Dla niej mogłabym poświęcić nawet siebie.


***


Zayn przystał na moje warunki i świetnie bawił się na przyjęciu. Robiłam dobrą minę do złej gry, dopóki goście nie wyszli. Potem już nie było tak łatwo. Brookie zabrała Malika do swojego pokoju żeby pokazać mu prezenty, jakie dostała, przez co zostałam skazana na konfrontację z Niallem.
- Jego powrót coś zmienia? Między nami?- Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, tak abym usiadła na jego kolanach.
- Szczerze? Nie wiem. - Patrzyłam mu prosto w oczy. - Wiem, że mnie rozumiesz. - Pocałowałam go.
- Oczywiście. Jestem w tym od początku, wiem ile was łączyło. Teraz macie jeszcze Lynn. Kocham cię, ale jeśli poczujesz, że chcesz do niego wrócić, po prostu powiedz. Nie zabiję ani jego ani siebie. To mój przyjaciel. - Zamrugał powiekami. – Tylko o jedno cię proszę, nie okłamuj mnie. Nigdy.
- Póki, co musimy się nauczyć żyć z nim pod jednym dachem, bo nie ma gdzie wrócić. Będę z tobą szczera, obiecuję. – Westchnęłam, wtulając się w jego ciepłe ciało jakby to miało zmniejszyć moje poczucie winy.
- Wszystko będzie dobrze. Nie zamartwiaj się tak. - Ucałował wierzch obu moich dłoni.
- Jesteś niesamowity. – Nie mogłam powstrzymać spontanicznego uśmiechu, który wkradł się na moje oblicze.
Jego palce śmiało wsunęły się pod moją sukienkę i pogłaskały uda. Pocałował mnie i połaskotał podniebienie swoim językiem, znacznie przedłużając pieszczotę. Obojgu nam z pewnością przyszła do głów ta sama grzeszna myśl, ale nie mogliśmy jej wcielić w życie, ponieważ przerwało nam znaczne chrząknięcie bruneta, schodzącego po schodach. Poprawiłam się na kolanach Nialla i oparłam się plecami o jego klatkę piersiową.
- Mała zasnęła, miała dzień pełen wrażeń – poinformował, stając przed nami.
- Wróciłeś wprost na jej urodziny, bardzo ją to uszczęśliwiło. - Uśmiechnął się blondyn.
- Gratulacje z powodu zaręczyn. - Spojrzał na nas spod swojej gęstej grzywki.
- Dzięki – odparł Horan i nagle zrobiło się niezręcznie.
Wiedziałam, że Malik poruszy ten temat, prędzej czy później. Mój narzeczony wyraźnie się zestresował, zsunął mnie na fotel i poszedł na górę. Nie było mu łatwo, rozumiałam to doskonale. Chciałam go wesprzeć, zapewnić, że wszystko się ułoży i po prostu zapomnieć o istnieniu ojca mojego dziecka.
 Po dłuższej chwili milczenia, podniosłam się z miejsca i wyszłam do ogrodu, chcąc pozbierać zużyte naczynia. Byłam skrępowana obecnością byłego chłopaka i nie miałam zamiaru przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Jednak mogłam się spodziewać, że tak łatwo sobie nie odpuści. Kilka sekund później pojawił się tuż za moimi plecami, czułam jego ciepły oddech na karku.
- Tęskniłem za tym zapachem – wyszeptał czule.
- Zachowujesz się niestosownie. - Zacisnęłam palce na oparciu krzesła, przed którym stałam. - Jak zwykle zresztą - dodałam spokojnym tonem, w myślach wracając do wspomnień.
- Spójrz na mnie Emily, proszę. - Myślałam, że się przesłyszałam, ale posłusznie się odwróciłam. - Chcę odzyskać swoją rodzinę. Niall nie stanie mi na drodze. - Jego czekoladowe oczy przewiercały mnie na wylot. Znów na zaczynał na mnie działać, żołądek związał mi się w supeł. Muszę mu coś powiedzieć albo stanie się coś, czego będę żałowała.
- Myślisz, że po czterech latach możesz tutaj przyjść i tak po prostu rozwalić moje poukładane życie? To niemożliwe. - Stanowczo zaprzeczyłam. Wiele kosztowało mnie zebranie się na to, co powiedziałam.
- Uczucie, które nas łączyło nie mogło wyparować. Byłaś i zawsze będziesz miłością mojego życia. Nie chcę żałować, że nie zrobiłem nic abyś znów była moja. Nie dostrzegłaś, jak bardzo dzięki tobie się zmieniłem? – Pogrywał sobie ze mną i niestety miał rację.
- Jestem zaręczona z twoim przyjacielem, pogódź się z tym i przestań udawać romantyka, bo nigdy nim nie byłeś. - Z przeszywającym bólem w klatce piersiowej wróciłam do porządkowania ogrodowego stołu, ignorując Zayna.
Nie odzywał się już, ale pomógł mi w zmywaniu. Nigdy wcześniej nie przykładał się do obowiązków domowych, więc zaskoczył mnie tym. Szczerze mówiąc, po tym, co od niego usłyszałam miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i wykrzyczeć, co czuję, ale od razu pierścionek na serdecznym palcu zaczynał mi okropnie ciążyć, przypominając o Niallu, który bez wahania obdarował mnie swoim zaufaniem i bezgraniczną miłością. Nie potrafiłabym zranić Horana, chociaż już samo moje perfidne kłamstwo zaliczało się do krzywdy. Nie mogę dopuścić do tego, aby Zayn znów zawrócił mi w głowie, niczym naiwnej nastolatce.

Mieszkanie z przeszłością i przyszłością pod jednym dachem będzie trudniejsze niż myślałam.

____________________________________________________
Witajcie po dłuższej przerwie, kochani!
Była ona konieczna, ponieważ tak, jak już wspomniałam odkreślamy grubą krechą pierwszy etap w życiu Emily. Jak widać zaczęła kolejny i to w zupełnie niespodziewany sposób.
Do końca opowiadania nie zostało zbyt wiele rozdziałów, ale obiecałam sobie i kilku osobom, że dotrwam i nie poddam się.
Czekam na Wasze opinie i zapraszam również na nowy T
he Hooker, które pojawi się za parę chwil oraz na Wattpad - Illusion.
Całuję <3

2 komentarze:

  1. Rozdział super !!! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawienie się Zayna w życiu Emily, Nialla i Lynn zmieni wszystko, jestem tego niemalże pewna. Mogą się oszukiwać, ale obecność Malika nie może przejść obok nich tak po prostu obojętnie. Em wciąż czuje coś potężnego do byłego faceta, co może niedługo stać się dla niej naprawdę bardzo uciążliwe. Powinna spokojnie nad wszystkim pomyśleć, zastanowić się, czego tak naprawdę chce od życia. Jest szczęśliwa z Niallem, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale nigdy nie pokocha go w sposób, w jaki kochała (kocha) Zayna, okłamuje go więc, a miłość i wzajemne zaufanie nie może być budowane na takim fundamencie. Nie wiem, co zrobi, ani co powinna zrobić nasza bohaterka. Czekam zatem na dalszy ciąg i rozwój wydarzeń. Życzę dużo weny i czasu! Serdecznie pozdrawiam i przepraszam za długą nieobecność :*

    OdpowiedzUsuń