Brookie
zgotowała nam wspaniały poranek. Wbiegła do naszej sypialni w swojej różowej
pidżamce w kucyki, z rozczochranymi włoskami i bosymi stópkami, ciągnąc za sobą
ulubionego, pluszowego królika. Wdrapała się na łóżko i wcisnęła się między nas
uśmiechając się słodko.
-
Dzień dobry, mamusiu. - Soczyście ucałowała mnie w usta.
-
Dzień dobry, skarbie. - Moje zaspane spojrzenie przeniosło się na elektroniczny
zegarek stojący na szafce nocnej.- Dlaczego już nie śpisz?
-
Tatuś Zayn mnie obudził. Krzyczał – wyjaśniła rezolutnie.
-
Obudź tatę Nialla, a ja zobaczę, co się stało, dobrze? – Poprosiłam, wstając.
Zarzuciłam
na siebie jedwabny szlafrok i skierowałam się do pokoju gościnnego, który
chwilowo zajmował Malik. Wciąż się z kimś kłócił. Najwyraźniej przez telefon,
bo nie słyszałam innego głosu. Zapukałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję,
weszłam do środka. Stał z komórką przy uchu w samych bokserkach.
-
Nic nas nie łączy i nie połączy, Mirando. Jestem wdzięczny za pomoc, to
wszystko. - Zerknął na mnie.- Muszę kończyć, cześć. - Szybko się rozłączył.
-
Możesz załatwiać swoje romanse trochę ciszej? Obudziłeś Lynn – rzekłam z
wyrzutem.
-
Romanse? To ona sobie coś ubzdurała. - Bronił się.
-
Nie obchodzi mnie to. Nie jesteś tu sam, więc bądź cicho – ostrzegłam.
-
Ładnie wyglądasz w tym szlafroczku, ale gdy się złościsz mam ochotę zerwać go z
ciebie i zobaczyć, co masz pod spodem. - Uśmiechnął się zawadiacko, podchodząc
bliżej.
-
Ten widok jest zarezerwowany dla Nialla. - Skrzyżowałam ręce na klatce
piersiowej.
-
Nie mogę uwierzyć, że z nim sypiasz. Jak tylko pomyślę sobie, że to on cię
dotyka i całuje, krew się we mnie gotuje. - Uniósł dłoń na wysokość mojego
policzka i delikatnie go musnął.
-
To, co z nim robię, nie jest twoją sprawą. Lepiej szukaj czegoś na wynajem, bo
nie zamierzam cię dłużej tutaj znosić, jeśli będziesz się tak zachowywał. - Nie
odtrąciłam jego ręki, ale starałam się brzmieć stanowczo.
-
Jesteś moja. Tylko moja. Nieważne czy wijesz się teraz pod nim, najważniejsze,
że twój pierwszy raz należał do mnie. To ja zdarłem z ciebie niewinność –
szeptał, roztaczając swój czar wokół mnie.
-
Przestań. - Zdobyłam się jedynie na błagalny ton.
-
Zmuś mnie – odparł, przybierając seksowną barwę głosu.
Zebrałam
resztki zdrowego rozsądku, który mi pozostał i odsunęłam się w stronę drzwi.
Kosztowało mnie to mnóstwo wysiłku, ale nie mogłam pozwolić, aby znów bezkarnie
mnie uwodził. Musiałam się od niego uwolnić raz na zawsze.
Jedynym
ratunkiem zdawał się być ślub z Niallem. Wystarczająco długo jesteśmy
narzeczeństwem, możemy ustalić datę. W kompletnym amoku postanowiłam dłużej nie
zwlekać i oznajmić narzeczonemu o tym, że chcę zostać jego żoną najszybciej,
jak się da.
-
Skarbie. - Zwróciłam się do córki, wchodząc do sypialni.- Biegnij do tatusia,
niech zejdzie z tobą na śniadanie.
-
Dobrze, mamusiu. - Szybciutko pobiegła na korytarz.
-
Kochanie. - Usiadłam przy blondynie.- Myślałam o naszych zaręczynach, wiesz?
-
I co takiego wymyśliłaś?- Przysunął się do mnie, po czym pogładził moje ramię,
zsuwając przy tym materiał szlafroka. Wodził wzrokiem po moim ciele z
zadowoloną miną.
-
Chcę wziąć ślub – wydusiłam w końcu.
-
Ja też. - Pokiwał głową.- Trzeba wszystko zaplanować – stwierdził.
-
Jeszcze w tym miesiącu. - Dokończyłam swoją myśl, która go zszokowała.
-
Nie wiem czy uda nam się to zorganizować w tak krótkim czasie. Skąd ten
pośpiech?
-
Poradzimy sobie. Pamiętasz, co ci mówiłam? Skromne wesele, bez fajerwerków.
Wierzę, że jak się postaramy, to wszystko nam się uda. Poza tym, to nie
pośpiech. Po prostu chciałabym już być twoja, w świetle prawa - wytłumaczyłam w
miarę przekonywująco i pocałowałam go.
-
Będę najszczęśliwszym mężem na świecie. - W jego oczach mogłam dojrzeć iskierki
radości, czyli udało mi się uśpić jego instynkt.
-
Obym cię nie zawiodła. - Wtuliłam się w jego ramiona.
-
Ty? Nigdy. Kocham cię, Emily. - Ucałował moją skroń.
-
Ja ciebie też. – Przełknęłam ogromną gulę, która utworzyła się w moim gardle.
A
może powinnam raczej nazwać to kolejnym kłamstwem?
***
Rodzina
Horanów na wieść o rychłym ślubie, pękała z podekscytowania. Szwagierka Nialla,
zostawiła małego Theo pod opieką męża i przyjechała do nas by pomóc mi w
wyborze sukni i dodatków. Jedyną osobą, która nie była zadowolona z takiego
obrotu sprawy był Zayn. Nie mogę mu się dziwić, ale postanowiłam odkreślić
przeszłość grubą kreską.
W
największym salonie ślubnym w mieście przeglądałam różne wzory i kroje w
poszukiwaniu tej idealnej. Ceremonia miała się odbyć w małej kaplicy na
obrzeżach. Pragnęłam, aby moja kreacja była prosta, a na głowie chciałam mieć
wianek. Jak się okazało pół godziny później, Denise doskonale odebrała moje
wskazówki, bo znalazła dla mnie coś wspaniałego <klik>. Sprzedawczyni od razu
pomogła mi ją założyć i z dumą stanęłam przed wielkim lustrem.
Czy
byłam szczęśliwa?
Oczywiście.
W
końcu marzyłam o mężczyźnie, który będzie mnie kochał całym sercem i o
córeczce, która będzie sensem mojego życia. Tylko jeden szczegół się nie
zgadzał. Pan Młody miał być przystojnym brunetem. Mieliśmy się sprzeczać o
obrząd, w jakim weźmiemy ślub. Miało mi zapierać dech, gdy zobaczę go w
garniturze, stojącego przy ołtarzu.
Zawsze
wiedziałam, że Niall jest tym odpowiednim.
Dbał o mnie i Brookie, nigdy niczego nam nie brakowało. Kochałam go, ale nie
mogę zaprzeczać, że pierwszą, wielką miłością był Zayn. To z nim odkrywałam
trudy miłości. Patrząc na piękną, śnieżnobiałą suknię i swoje rumiane policzki
wmawiałam sobie, że podjęłam słuszną decyzję.
Za
nic w świecie nie zranię ukochanego Horana.
-
Wyglądasz cudownie, bierzemy ją. - Do świata rzeczywistego przywołała mnie
Denise.
Potwierdziłam
słowa dziewczyny radosnym piśnięciem, schowałam się za kotarą i ostrożnie
zdjęłam ślubną kreację.
-
Niall ma prawdziwe szczęście, że z nim jesteś.
-
Nie mów tak. - Zaczerwieniłam się, opuszczając wzrok.
-
Jesteś wspaniałą matką, kochającą narzeczoną i z pewnością będziesz idealną
żoną. - Kiedy usiadłam obok niej, położyła dłoń na moim ramieniu w geście
wsparcia.
-
Dziękuję, to miłe. - Zagryzłam wargę, powstrzymując łzy, które cisnęły mi się
do oczu na myśl o kłamstwie, w którym żyję na własne życzenie.
Ekspedientka
przyniosła nam kartę kredytową z wydrukiem i rachunkiem oraz elegancką torbę, w
której znajdowało się pudło z moją suknią oraz dodatkami. Pożegnałyśmy się i
wróciłyśmy do domu.
Brakowało
mi mojej najlepszej przyjaciółki. Słowa Anastasii zawsze podnosiły mnie na
duchu, więc sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do niej. Razem z Lou wybrali się
na rocznicową wycieczkę. Nadal są szczęśliwi, korzystają z życia.
-
Cześć kochana moja. - Zaświergotała radośnie do słuchawki.
-
Hej. Tęsknię za tobą, strasznie. Mam kryzys. - Upewniłam się, że nikt nie
podsłuchuje naszej rozmowy, wyglądając za drzwi pokoju.
-
Co się dzieje?- Od razu się przejęła.
-
Przygotowania do ślubu idą świetnie, jestem z nich zadowolona, ale męczą mnie
te wszystkie kłamstwa. W dodatku Denise wciąż powtarza jak bardzo rodzina
Horanów cieszy się. Zachwala mnie, komplementuje, a ja wiem, jaka jest prawda.
Jestem okropną kłamczuchą…
-
Ems, dobrze wiesz, że od początku tego nie pochwalałam - zaczęła surowo.-
Niemniej jednak uważam, że po tym, jak Zayn cię odrzucił, powinnaś być
szczęśliwa. Nieważne czy sama czy z którymś z nich. Musisz pamiętać o tym, że
najważniejsza jest teraz Brooklyn - dokończyła łagodniej.
-
Tak. Moja córeczka. - Uśmiechnęłam się do siebie.- Myślisz, że można kochać
dwóch mężczyzn jednocześnie?
-
Nie, a przynajmniej nie tak samo. Moim zdaniem miłość do Malika jest przepełniona
namiętnością. Nialla kochasz, jak najlepszego przyjaciela, kogoś, kto jest przy
tobie, gdy go potrzebujesz.
-
Nie pomagasz… - westchnęłam.
-
Tej decyzji nikt za ciebie nie podejmie, kochanie - pouczyła mnie. - Wszystko
zależy pod ciebie.
***
Słuchając
opowieści córeczki podczas obiadu odczuwałam sprzeczne emocje. Byłam dumna, że
jest mądra i rozumie sytuację, a zarazem zła na siebie, że dopuściłam do tego
żeby dwóch mężczyzn nazywała ‘tatą’. Od początku bałam się, że namotam jej w
głowie i jej relacje, z Zaynem ulegną pogorszeniu. Nie zawiodłam się na niej,
bo okazała się bardzo rozsądna. Widać było, że kocha ich obu najmocniej na
świecie i z pewnością cierpiałaby gdyby którykolwiek z nich zniknął z jej
życia. Dzień ślubu zbliżał się strasznie szybko, ale wcale mnie to nie
zaskakiwało. Przygotowania były tak intensywne, że nie miałam czasu zastanawiać
się nad tym czy jest środek tygodnia czy weekend. Wszystko było już dopięte na
ostatni guzik.
Po
posiłku Niall i Brookie zajęli się sprzątaniem ze stołu, Denise poszła do
swojego pokoju zadzwonić, a ja mogłam usiąść na tarasie i odprężyć się w
promieniach słońca. Zayn cały czas kręcił się bez sensu w zasięgu mojego
wzroku, paląc papierosa. Obiecał, że nie będzie tego robił w domu żeby nie truć
małej. Doceniałam jego wyrzeczenia i starania, widziałam jak bardzo zmieniał
się z każdym dniem.
Robił
to, aby uszczęśliwić Lynn.
Zgasił
końcówkę o podeszwę swojego buta i wyrzucił go do śmietnika stojącego przy
wejściu, po czym usiadł na krześle obok mnie.
-
Masz już bieliznę na noc poślubną?- zagaił, jak zwykle niestosownym pytaniem.
-
Naprawdę musisz?- Spojrzałam na niego z politowaniem.
-
Chcę wiedzieć czy jesteś już przygotowana. Chociaż może wolę mieć
niespodziankę. - Uśmiechnął się prowokująco.
-
Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brew.
-
Oboje dobrze wiemy, że nie z nim spędzisz tę noc.
-
Nie schlebiaj sobie. - Podniosłam się.
-
Nic nie powiedziałem, a ty od razu pomyślałaś o mnie - zaśmiał się.- Zaprzeczysz?
-
Ugh… Daj mi spokój. - Fuknęłam na niego ze złością i wróciłam do środka.
-
Kochanie, wszystko w porządku?- Blondyn złapał mnie w pasie i zatrzymał przy
sobie.
-
Tak. - Skłamałam. - Przytulisz mnie?- Oparłam podbródek na jego obojczyku a on
otulił mnie ramionami.
-
Za kilka dni będziesz panią Horan – wyszeptał z dumą. - Miałaś rację. - Dodał.
-
Ja? Rację? - Nie wiedziałam, co miał na myśli.
-
Na początku mówiłaś, że nie muszę być gangsterem, że stać mnie na coś więcej i
możesz mi pomóc. Pomogłaś. Dziękuję. – Pochylił się i czule ucałował moje usta.
-
Przestań. - Wzruszyłam się.
-
Mogę zabrać Brookie na plac zabaw?- Nagle tuż obok nas stanął Zayn.
-
Jasne – odparł Niall. - Jest w swoim pokoju. - Humor mojego narzeczonego podczas
rozmów z brunetem był zawsze dobry, co ogromnie mnie krępowało. To takie
dziwne, obserwować jak udają, że wciąż są przyjaciółmi, a tak naprawdę prowadzą
walkę. Walkę o mnie.
Właściwie
to Niall chyba rzeczywiście patrzył na Shadowa, jak na przyjaciela, za to Malik
traktował go jak rywala. Rozumiałam jego postawę, ale przecież nie mógł ciągle
uprzykrzać nam życia. Słowa, które od niego usłyszałam w więzieniu, codziennie
odbijały się echem w mojej głowie. Sam kazał mi odejść i wychowywać córkę z
Horanem. Popchnął mnie w ramiona swojego najlepszego kumpla i pretensje mógł
mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Oczywiście,
że wciąż był dla mnie ważny, kochałam go. Dzięki niemu mam Brooklyn, ale bałam
się, że jeśli do niego wrócę znowu będzie tak, jak kiedyś. On będzie zimnym
draniem, bez uczciwej pracy i wiecznie będę martwiła się o to czy z kimś nie
zadrze. Bezpieczeństwo Lynn było kluczowe i nie zamierzałam ryzykować.
Nie
mogę jednak zaprzeczyć, że gdy patrzyłam na to jak się z nią bawi, jak nosi ją
na barkach, jak ganiają się po ogrodzie, jak czyta jej bajki przed zaśnięciem,
moje serce rosło i biło znacznie szybciej. Była do niego niesamowicie podobna,
kiedy się obrażała robiła identyczne miny jak on. Niall wydawał się być czasem
zazdrosny o ich relacje, ale ilekroć o tym rozmawialiśmy powtarzał, że wszystko
gra i wie jak jest.
-
Nareszcie sami - westchnął blondyn, opadając na łóżko w naszej sypialni.
-
Zayn bardzo działa ci na nerwy?- Przysiadłam obok niego.
-
Tylko trochę. Zbyt mocno zaznacza swoją pozycję w moim domu. Nic nie mówię, bo
jest moim kumplem i ojcem Brookie, ale niesamowicie drażni mnie to jak panoszy
się wokół ciebie. - Podniósł się do pozycji siedzącej.
-
Daj spokój, kochanie. - Zaczęłam masować jego kark.
-
Nie udawaj, że tego nie widzisz – rzekł z wyrzutem.
-
Nieważne czy widzę, ważne czy reaguję – odparłam spokojnie.
-
Przepraszam. - Zmienił ton głosu.- Przecież wiem, że nie zdradziłabyś mnie. Ani
z nim, ani z nikim innym. - Widziałam jak się uśmiechnął.
-
Oczywiście, że nie. On należy do przeszłości, ty natomiast jesteś moją przyszłością.
__________________________________________________
Hej, to znowu ja. Trochę szybciej niż zamierzałam, ale to chyba dobrze, prawda?
Wiem, że nie wszyscy podzielają decyzje podejmowane przez Emily, ale jeśli postawicie się na jej miejscu, powinnyście choć trochę ją zrozumieć.
Dziękuję tym, którzy wciąż są obecni i mnie wspierają. Kocham Was! <3
__________________________________________________
Hej, to znowu ja. Trochę szybciej niż zamierzałam, ale to chyba dobrze, prawda?
Wiem, że nie wszyscy podzielają decyzje podejmowane przez Emily, ale jeśli postawicie się na jej miejscu, powinnyście choć trochę ją zrozumieć.
Dziękuję tym, którzy wciąż są obecni i mnie wspierają. Kocham Was! <3