poniedziałek, 28 lipca 2014

13.




Krótko po tym jak pozbyłam się Zayna z pokoju, wpadł do niego mój tata. Przywitał się ze mną jak zwykle, zapytał, co słychać. Zachowywał się spokojnie jakby wszystkie jego problemy zniknęły.
- Mama tu była. Chciała wziąć resztę swoich rzeczy. Zabrałam jej klucze i powiedziałam, że wszystko jej wyślę - postanowiłam tego przed nim nie ukrywać.
- Dobrze zrobiłaś córeczko. Ma szczęście, że nie trafiła na mnie - warknął w niekontrolowany sposób.
- Ona naprawdę myśli, że jedno `przepraszam` wszystko naprawi. Liczyła na poprawę naszych relacji, ale jasno jej powiedziałam, że odkąd odeszła nie ma prawa niczego ode mnie wymagać - gdy mówiłam tata ścisnął moją dłoń by okazać mi swoje wsparcie.
- Miejmy nadzieję, że już się tutaj nie pojawi - przycisnął mnie do siebie.
- Zjesz coś?- Zmieniłam temat, uśmiechając się.
- Z tobą zawsze - potwierdził swój zamiar ruchem głowy.

*~*
Nareszcie mogłam odetchnąć. Nadeszły upragnione wakacje i wyniki egzaminów. Zdałam śpiewająco i wraz z Anastasią planowałyśmy niewielką imprezę z tej okazji. Siedziałyśmy na trawie w parku z zeszytami w rękach i zapisywałyśmy listę zaproszonych oraz inne organizacyjne sprawy. Miałyśmy zamiar zaprosić tylko kilka osób z roku, Louisa, którego noga była w znacznie lepszej formie, Nialla, Zayna i Davida. Tego ostatniego zapraszałyśmy z czystej grzeczności, bo swoimi materiałami pomógł nam w przygotowaniach do egzaminów. Wiedziałam, że to nie był najlepszy pomysł, ale nie wypadało postąpić inaczej.
- Zayn na pewno przyjdzie? - Zainteresowała się Ana.
- Mam taką nadzieję. Chociaż znając jego to może mu nieoczekiwanie wypaść coś niesamowicie pilnego - skrzywiłam się.
- Musisz mu powiedzieć jak ważna jest dla ciebie ta impreza. W końcu do licha jesteście parą - wyraziła swoją frustrację marszcząc brwi.
- Lou będzie?- Zignorowałam trafną uwagę przyjaciółki.
- Oczywiście. Obiecał - odpowiedziała melodyjnie.
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Pewnie. Po tym jak Liam wyjechał bez słowa, Louis jest najlepszym, co mnie spotkało - patrzyła na mnie rozmarzonym spojrzeniem.
- Jak cię zrani to skopię mu dupę, przysięgam - objęłam ją ramieniem.
- Zgadzam się - przytaknęła z entuzjazmem.
Poczułam jak w kieszeni wibruje mi telefon. Na początku nie zwracałam na to uwagi jednak, gdy powtórzyło się trzykrotnie wyciągnęłam komórkę i odebrałam połączenie.
- Dlaczego nie odbierałaś?- Podniesiony głos Zayna wcale mi się nie spodobał.
- Jestem zajęta. Poświęcam czas przyjaciółce - odpowiedziałam beztrosko.
- Tyle razy mówiłem ci żebyś odbierała, kiedy dzwonię! Jesteś kompletnie nieodpowiedzialna!- Ryknął do słuchawki.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Zadzwoń jak przypomnisz sobie, kim dla ciebie jestem - odrzekłam w miarę spokojnie, chociaż miałam ochotę krzyczeć.
- Mint, nie waż się rozłączać!
- Na imię mam Emily - poprawiłam go i jak gdyby nigdy nic nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wcale nie zdziwiło mnie to, że przez kolejną godzinę nie odezwał się ani słowem. Okazało się, bowiem, że czekał na mnie pod domem.
- Chyba jest wściekły - skomentowała Tassie, gdy zbliżałyśmy się do podjazdu.
- Ma problem. Nikt nie będzie na mnie krzyczał, może inne to znosiły, ale ja nie będę - odpowiedziałam beznamiętnie.
Przyjaciółka pożegnała się ze mną i poszła w swoją stronę a ja ominęłam bruneta i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych.
 - Mint! - Jego zbulwersowany zachrypnięty głos próbował mnie zatrzymać.- Emily!- Tym razem się odwróciłam i poczekałam aż podejdzie.
- Już ci przeszło? - Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Jesteś bezczelna - rzucił ozięble.
- I kto to mówi? - Prychnęłam wywracając oczami.
- Myślałem, że mój stary cię dopadł, rozumiesz? - Szarpnął mnie za ramię z bezsilnym spojrzeniem.
Wpatrywałam się w jego zmartwione oczy przez kilka minut, po czym najzwyczajniej w świecie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił, chowając twarz w moich włosach.
- Martwiłeś się o mnie - wzruszyłam się, obejmując go w pasie.
- Można to tak nazwać - to przytulenie było inne niż pozostałe, nie wyrażało pożądania tylko czułość, zwłaszcza, gdy poczułam jak jego dłoń przesuwa się pomiędzy moimi łopatkami.
- Wejdziesz?- Zaproponowałam, przerywając niezręczną ciszę.
- Jeśli zrobisz mi kawę i mnie pocałujesz to chętnie - jego ciało zatrzęsło się od śmiechu.
- Z przyjemnością - weszliśmy do środka, usiedliśmy w kuchni, a ja wstawiłam wodę na kawę.
Z ogromną chęcią i utęsknieniem wpiłam się w pełne usta swojego chłopaka, co on odwzajemnił z oddaniem. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, jego dłonie z wyczuciem pieściły moje pośladki przez materiał spodni. Posadził mnie na swoich kolanach, a ustami zjechał na policzek, linię szczęki a potem na szyję. Doskonale znał moje czułe punkty, dlatego skupił się na zagłębieniu tuż nad prawym obojczykiem. Wplotłam palce w jego ciemne gęste włosy chcąc mieć go jeszcze bliżej siebie. Pocałunki z Zaynem nigdy nie były niewinne, ale tym razem znał granicę i uszanował mnie, jako swoją dziewczynę nie próbując zaciągnąć do łóżka. Gwizdek czajnika oznajmił nam, że czas przerwać pieszczoty i zrobić kawę. Przyrządziłam mu szatana bez cukru i przenieśliśmy się na kanapę.
- Pamiętasz o imprezie w piątek? - Zagadnęłam go.
- Pamiętam. Będę na pewno, obiecałem - otoczył mnie swoim wytatuowanym ramieniem.
- Oby. Nie chcę żeby David myślał, że mnie wystawiłeś, bo nie odstąpi mnie na krok.
- Tym bardziej będę - zacisnął szczękę.
- Jesteś zazdrosny – rzekłam, starając się ukryć rozbawienie.
- Jesteś moja i żaden pan magister po studiach nie będzie się koło ciebie kręcił - mruknął popijając ostrożnie swój napój.
- Nie martw się. Gdyby mnie interesował już od roku byłabym jego żoną - zbagatelizowałam jego obawy.
- Oświadczył ci się?- Spytał zdziwiony.
- Kilka razy. Mój tata go lubi i uważa, że to dla mnie dobra partia. On ma 26 lat i myśli już o dzieciach, o ślubie.
- A ty nie?
- Za dwa, trzy lata mogłabym mieć dziecko, ale małżeństwo nie jest konieczne. A ty, co o tym sądzisz?- Skorzystałam z okazji, że chce rozmawiać na temat przyszłości.
- Nie wiem czy byłbym dobrym ojcem.. - westchnął podnosząc się z kanapy.- Nie mam dobrego wzorca w rodzinie - prychnął ironicznie.- Ale jeśli już to chciałbym mieć córeczkę. Moje oczko w głowie - nieświadomie się uśmiechnął i od razu pokochałam go mocniej i zapragnęłam mu o tym powiedzieć.
- Kto wie co jest ci pisane?- Spytałam nie oczekując odpowiedzi i wyciągnęłam do niego dłoń.
Chwycił ją i przyciągnął mnie do siebie. Dłuższą chwilę patrzyłam mu w oczy, rozpływając się nad ich przepiękną barwą oraz faktem, że nareszcie mam go przy sobie. Uznałam, że nadeszła odpowiednia pora, aby wyznać mu, co czuję. Chciałam się dowiedzieć jak na to zareaguje, ale jednocześnie bałam odrzucenia. W końcu nie był zwykłym chłopakiem tylko gangsterem, prawda?
- Wiesz Zayn, muszę ci coś powiedzieć... - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć, bo mój ojciec nieoczekiwanie wpadł do przedpokoju.
Zamarłam w ramionach bruneta i nie zdążyłam nic zrobić, bo gdy przekręciłam głowę zobaczyłam zszokowaną i niezadowoloną minę ojca. Jak oparzona odskoczyłam od Malika, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Tato... - odezwałam się cicho.
- Ty też postradałaś rozum? - Rzekł chłodnym, zawiedzionym tonem.
- Nie. Nie rozumiesz. Nie wiesz jak jest - gorączkowo próbowałam się wytłumaczyć.
- Wiem, co widzę Emily. Tak bardzo surowo oceniałaś własną matkę, a robisz to samo. Wiesz jak to się nazywa? Hipokryzja - był niesamowicie spokojny, chociaż wolałabym chyba żeby krzyczał.
- Zayn uratował mi życie, pamiętasz? Chroni mnie przed swoim ojcem. Ufam mu - chwyciłam bruneta za dłoń.
- Jesteś taka naiwna Em. Nie pomyślałaś o tym, że zwyczajnie cię wykorzystuje? Albo zrobi ci krzywdę albo zostawi, gdy się znudzi. To kryminalista bez uczuć. Gdzie ty masz oczy dziewczyno? - Przyglądał mi się surowo.
- Troszczę się o pana córkę i będę to robił nawet, jeśli się to panu nie podoba - wtrącił się Zayn.- Zależy mi na jej bezpieczeństwie równie mocno jak panu - dodał obejmując mnie ramieniem.
Zaskoczył tym zarówno mnie jak i ojca, bo przez kilka minut w pomieszczeniu unosiła się krępująca cisza.
- Tak jak obiecałem, wyjeżdżam na kilka dni żebyś mogła urządzić tą imprezę. Przemyśl sobie to wszystko i wiedz, że nie zaakceptuje tego związku - jego głos uderzył w nas jak grom, po czym zniknął na schodach.
Oczy nieświadomie zaszły mi łzami. Było mi przykro, że zawiodłam tatę i że nigdy nie polubi Zayna. Żeby się nie rozsypać, zaczęłam zbierać brudne naczynia i zmywać je pod bieżącą wodą. Każda czynność była lepsza od myślenia o ojcu. Malik pojawił się tuż obok mnie i oparł się pośladkami o blat kuchenny.
- Chyba już pójdę - mruknął patrząc na mój profil.
- Tak będzie lepiej - pokiwałam głową zaciskając wargi w wąską linię.
- Zadzwonię wieczorem - zbliżył się i ujął dwoma palcami mój podbródek, przekręcił moją twarz w swoim kierunku i złożył na moich ustach długi pocałunek.
Poczucie winy względem ojca nie pozwoliło mi pójść teraz do jego gabinetu i ciągnąć niepotrzebną wymianę zdań. Wiedziałam jak się teraz czuje. Zdradziłam go, w innym sposób niż mama, ale jednak. Doszłam do wniosku, że nie będę go na siłę przekonywać do swojego zdania i porozmawiam z Aną.

*~*

Nadszedł dzień upragnionej imprezy. Po porannym, niezbyt wylewnym pożegnaniu z tatą mój nastrój był daleki od dobrego a nietknięta jajecznica przed moim nosem już dawno wystygła. Odliczałam minuty do przybycia Anastasii, która miała mi pomóc we wszystkich przygotowaniach. Niezjedzone śniadanie wyrzuciłam do kosza i siedziałam bezczynnie skulona na sofie. Szatynka weszła jak zawsze, bez pukania krzycząc od progu, że czas na melanż.
- Jak się czujesz skarbie? - Spytała od razu, gdy mnie zobaczyła.
- Jakoś. Tata ma być w poniedziałek wieczorem - nie chciałam się żalić, zwłaszcza, że wysłuchiwała cierpliwie mojego płaczu poprzedniego wieczoru.
- Póki catering nie przywiezie napojów i przekąsek, przyniosłam ozdoby. Bierzmy się do roboty - oznajmiła sięgając do pierwszej torby, wyciągnęła z niej długie serpentyny i zarzuciła mi je na szyję.- To będzie świetne zakończenie tego roku akademickiego - przyznała z ekscytacją.
- Z pewnością - uśmiechnęłam się szeroko nie chcąc sprawiać przyjaciółce zawodu.
Z werwą zabrałyśmy się za dekorowanie dużego salonu, tarasu i przedpokoju. Miałyśmy przy tym mnóstwo zabawy. Zwłaszcza Ana, która zamiast trzymać drabinę, na której stałam, smsowała ciągle z Lou i prawie przez nią spadłam, co skwitowała wybuchem śmiechu.
- Skup się wariatko, bo chcę dożyć imprezy - zgromiłam ją spojrzeniem.
Skończyłyśmy tuż przed przybyciem cateringu. Pan, który to wszystko wnosił pochwalił efekt naszej pracy, co bardzo nas ucieszyło. Pomógł nam rozstawić przekąski oraz napoje, życzył dobrej zabawy i zniknął za drzwiami. Z zachwytem przyglądałyśmy się wystrojowi wnętrza, po czym rozpoczęłyśmy akcję pt. „Ubrania i makijaż”. Zdążyłyśmy ze stylizacjami zanim zjawili się pierwsi goście. David i kilkoro znajomych ze studiów powoli rozkręcali imprezę. Dave stanął przy sprzęcie grającym i był DJem. Do godziny 21 zjawili się wszyscy, włącznie z kuśtykającym Louisem, tylko nie Zayn. W zasadzie mogłam to przewidzieć. Nie mogłam na nim polegać, znów mnie zawiódł. Robiłam jednak dobrą minę do złej gry. Norton wodził za mną wzrokiem. Przeczuwałam, że tak będzie. Mówiłam Malikowi żeby był punktualnie, ale nie. Zawsze było coś ważniejszego niż ja. Wychyliłam resztę drinka jednym łykiem i przymknęłam oczy pod wpływem silnego pieczenia w gardle.
- Jak się bawisz?- David wyrósł przede mną jak spod ziemi.
- Świetnie, nie widać?- Uśmiechnęłam się kiwając nogą w rytm muzyki.
- Ana ze swoim chłopakiem szaleje cały czas a ty stoisz z boku, z czego wnioskuję, że kłamiesz – stwierdził błyskotliwie, pochylając się w stronę mojego ucha.
- Ile razy prosiłam żebyś dał sobie spokój? Mam chłopaka – strąciłam z biodra jego nachalną rękę.
- Jakoś go tu nie widzę – teatralnie się rozejrzał.

W odpowiedzi mruknęłam z niezadowoleniem i sięgnęłam po kolejny kolorowy napój z alkoholem.  Kiedy już myślałam, że nie uwolnię się od namolnego niedoszłego narzeczonego, usłyszałam trzask wejściowych drzwi. Z nadzieją zajrzałam do przedpokoju, powstrzymując wybuch złości.

___________________________________________________________________
Dzień dobry! :)
Postanowiłam dodać rozdział z okazji moich urodzin. Mam nadzieję, że Was nie zawodzę swoją pisaniną :)
Jestem coraz starsza, a przyjemność z pisania dla Was jest coraz większa. Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypociny.
Chciałam też trochę wstawić się za Emily, bo owszem cieszę się z tego, że wzbudza wiele kontrowersji, ale spójrzcie też na to wszystko z jej strony. Jest zwykłą, zagubioną młodą dziewczyną z problemami i zakochała się w chłopaku, który nijak do niej nie pasuje i nie okazuje jej uczuć. Trochę czasu minie zanim się dotrą :)
Tym akcentem skończę swoją gadaninę i jeszcze raz serdecznie zaproszę do zaglądania na bloga należącego do mnie i Charlie, jest to ff o Liamie www.the-hooker.blogspot.com
Całuję <3

sobota, 19 lipca 2014

12.




Z samego rana pobiegłam na uczelnię by zaliczyć dwa ostatnie egzaminy. Towarzyszyła mi Anastasia. Ona była już wolna, zdała wszystko i cieszyła się jak głupia, że jeden z wykładowców przepuścił ją tylko, dlatego, że miała bluzeczkę z dekoltem. Później wybrałyśmy na się deser do pobliskiej kawiarni. Nienawidziłam stylu grzecznej uczennicy. Biała koszula wpijała mi się pod pachami, spódnica mocno opinała pośladki, a szpilki nie były zbyt wygodne. Zsunęłam je ze stóp i machałam nogami pod stołem.
- Rozmawiałaś z ojcem?
- Tak, ale to nic nie dało. Przynajmniej tak się zachowywał – fuknęłam z poirytowaniem.
- Mówiłaś o tym Zaynowi?
- Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał, więc wysłałam smsa.
- Naprawdę chcesz zachować dla siebie wszystkie pikantne szczegóły związane z Malikiem?- Poruszyła zabawnie brwiami namawiając mnie do zwierzeń.
- Powiem ci tylko, że było cudownie. Nie licz na więcej – szeroko się uśmiechnęłam.
- Zołza z ciebie, wiesz?
- Znajdź sobie chłopaka to nie będzie ci się nudzić – szturchnęłam ją w bok łokciem.
- To nie takie proste. Odkąd Liam wyjechał nie mogę wykrzesać z siebie swojego uroku – pokiwała słomką, którą trzymała między palcami.
W tamtym momencie w kawiarni pojawił się Louis. Nie zauważył nas, przykuśtykał do baru i z czarującym uśmiechem poprosił kelnerkę o mocną kawę na wynos. Usiadł na wysokim barowym stołku i oparł kule o ściankę lady.
- Mam pomysł – do głowy wpadł mi genialny plan i pociągnęłam przyjaciółkę za sobą.- Cześć Lou – powitałam chłopaka promiennym uśmiechem.
- Cześć dziewczyny – omiótł nas wzrokiem.
- Nie mieliście okazji się bliżej poznać, ale chyba się pamiętacie. Anastasia, Louis – wyrecytowałam bez zbędnych wstępów.
Spojrzeli na siebie jednocześnie i wyglądali jakby świat się dla nich zatrzymał. Błękitne oczy dziewczyny wpatrywały się z uwielbieniem w niebiesko-zielone tęczówki chłopaka. Od razu zauważyłam bombę chemiczną, która wybuchła między nimi. Szatynka otrząsnęła się z letargu i krótko ucałowała Lou w policzek, w ramach przywitania, układając drobną dłoń na jego ramieniu. Wyraźnie oboje byli sobą zauroczeni i żałowałam, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Szatyn odebrał od barmanki szczelnie zamknięty kubeczek ze swoją kawą i zsunął się z krzesła.
- Wybaczcie, ale muszę lecieć. Mam spotkanie. Jeszcze się zobaczymy – mrugnął porozumiewawczo nie do mnie, lecz do Any, po czym powoli opuścił lokal i wsiadł do auta, w którym czekał na niego kierowca.
- Nie mówiłaś, że jest aż tak uroczy – westchnęła Tassie.
- Sama musiałaś tego doświadczyć – stwierdziłam.
Wróciłyśmy na miejsce, otrzymałyśmy nasze zamówienia i zaczęłyśmy jeść, ale moja przyjaciółka wydawała się być wciąż gdzieś daleko myślami. Oparła podbródek o swoją dłoń, a jej rozmarzone spojrzenie mówiło samo za siebie.
- Ana, zejdź z tych chmurek, dobrze?- Pstryknęłam ją w ucho.
- Co?- Spojrzała na mnie nieprzytomnie.- A tak. Mówiłaś coś?
- Nie. Po prostu potrzebuję teraz mojej przyjaciółki – zaśmiałam się.
- Chodzi o Zayna. On jest kompletnie nie z mojej bajki. Wyobrażasz sobie żeby chłopak po udanym seksie po prostu wstał i cię zostawił?
- Pewnie, że nie. Dla mnie to nie jest normalne.
- A ja musiałam go wręcz błagać żeby wrócił do łóżka i mnie przytulił. Nie głaszcze, nie lubi czułych gestów. Martwię się, że z jego strony to tylko zwierzęce pożądanie – napchałam sobie deseru do ust.
- Em, nie oszukujmy się. Jesteście dwiema różnymi osobowościach. Inne okoliczności miały wpływ na kształtowanie się waszych charakterów. Nie oczekuj od niego by natychmiastowo się zmienił. Bądź cierpliwa i pokaż mu o jaki związek ci chodzi. Będzie dobrze skarbie - pogładziła kciukiem wierzch mojej dłoni.


~*~

Przez kolejny tydzień bardzo brakowało mi Zayna. Z niecierpliwością oczekiwałam wyników moich egzaminów, martwiłam się o tatę, a on nie odezwał się przez ten czas ani słowem. Nie odpowiadał na moje wiadomości i nigdzie nie mogłam go złapać. Niall też nie dawał znaku życia, a Louis był pochłonięty spotkaniami z Aną, która odwiedzała go codziennie i sprawowała nad nim opiekę. Podczas każdej rozmowy ze mną ćwierkała jak skowronek. Nie byli jeszcze parą, ale czułam, że ten stan jest tylko przejściowy.
Zrobiłam zakupy spożywcze w pobliskim markecie i wniosłam je do domu. Cisza wypełniająca wnętrze była nie do zniesienia. Zawsze, gdy przekraczałam próg słyszałam roześmianych rodziców, którzy lubili wspólnie gotować. Oboje wydawali się być tacy szczęśliwi i zakochani pomimo tylu lat spędzonych razem. Nie mogłam uwierzyć, że tak nagle zrobiło się tu pusto, zabrakło radości, do której się przyzwyczaiłam.
W kuchni powoli rozpakowywałam artykuły i część z nich schowałam do lodówki. Zerknęłam na wyświetlacz w telefonie, na którym wciąż nie pojawiła się żadna wiadomość od Zayna. Mój humor uległ znacznemu pogorszeniu. Wiedział doskonale jak bardzo stresuje się egzaminami i zostawił mnie z tym samą. Nagle usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Spojrzałam w stronę przedpokoju spodziewając się zmęczonego ojca z nosem na kwintę. Krew we mnie zawrzała, gdy ujrzałam moją matkę wystrojoną w najdroższe markowe ciuchy. Od razu poczułam drogie perfumy. Nigdy się tak nie ubierała. Widocznie uważała, że tata nie był tego wart.
- Cześć córeczko – powitała mnie radośnie.
- Zdaje mi się, że już tutaj nie mieszkasz. Oddaj klucze – odpowiedziałam chłodno.
- To też mój dom – stwierdziła bezczelnie.
- Straciłaś do niego wszelkie prawa z chwilą odejścia od taty – poinformowałam ją.- Przypomnieć ci może treść intercyzy?- Jej usta otworzyły się szeroko ze zdziwienia.- Tak. Tata mi ją pokazał.
- Chciałam zabrać resztę swoich rzeczy – z miłej mamusi zmieniła się od razu w egoistyczną i zimną obcą kobietę.
- Odeślemy ci je pocztą, a teraz wyjdź – podeszłam do niej chcąc odprowadzić do drzwi.
- Słyszałam, że dogadałaś się z Zaynem – na te słowa zrobiło mi się gorąco.- Wspominał coś ostatnio jak u nas był.
- Może i tak. Nie twoja sprawa – warknęłam.- Namów lepiej swojego kochasia żeby zostawił tatę w spokoju, dobrze? Znowu mu groził – poinformowałam ją.
- Porozmawiam z nim –obiecała bez przekonania i cofnęła się do drzwi.
- Oddaj klucze – wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
Spojrzała na mnie zniesmaczona, oddała mi brzęczący pęk i wyszła poprawiając nerwowo torebkę na ramieniu. Trzasnęłam za nią drzwiami i ruszyłam z powrotem do kuchni poznęcać się trochę nad ziemniakami i kotletami by ojciec mógł zjeść coś ciepłego po powrocie. Po przyrządzeniu jego ulubionego dania udałam się do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Włączyłam plazmowy telewizor wiszący na ścianie naprzeciwko. Przeskakiwałam kanały dopóki nie zainteresowała mnie piosenka na jednym z programów muzycznych. Postanowiłam wpuścić trochę powietrza i otworzyłam na oścież drzwi balkonowe. Bosymi stopami stanęłam na kafelkach i wystawiłam twarz do słońca. Miało być przyjemnie, a nieoczekiwanie oberwałam czymś prosto w czoło. Maleńki kamyczek leżał teraz na podłodze obok mnie. Rozejrzałam się wokół, pochylając się za barierkę i dostrzegłam Malika.
- Chciałem trafić w okno, nie wiedziałem, że wyjdziesz – wytłumaczył się.
- Spadaj, nie mam czasu – fuknęłam i wróciłam do środka nie zamykając drzwi.
Sapałam głośno, po raz kolejny tego popołudnia gotując się ze złości. Najpierw bezczelna matka, a teraz palant, który nie odzywał się od tygodnia. Cudowny dzień po prostu. Weszłam do swojej łazienki i związałam włosy wysoko, prawie na czubku głowy. Pod nosem nuciłam utwór, który aktualnie grali w telewizji. Byłam mocno zbulwersowana kompletnym brakiem szacunku ze strony mojego chłopaka. Zaraz, zaraz. Czy mogę go tak nazywać? To nie jest typ, który chodzi ze swoją dziewczyną za rękę. Boże, co mnie w nim zauroczyło? Przecież nie mamy ze sobą nic wspólnego.
- Mint… - wzdrygnęłam się na jego szept.
W lustrze przede mną odbijała się jego postać, opierająca się o framugę.
- Porwanie, śledzenie a teraz włamanie? Nieźle panie Malik – odrzekłam surowo.
- Złość piękności szkodzi – stanął tuż za mną, jego przedramiona otoczyły moją talię, a dłonie splotły się na moim brzuchu, jego pełne usta ledwie wyczuwalnie muskały skórę na moim ramieniu.
- Przestań... - próbowałam nie poddać się zbyt łatwo jego pieszczotom.
- Moja Mint się złości - bawiła go ta sytuacja, więc strzepnęłam z siebie jego ręce i odwróciłam się.
- Przypomniałeś sobie o mnie? Super, ale teraz to ja nie mam ochoty z tobą gadać - byłam wystarczająco zdenerwowana żeby go uderzyć, ale powstrzymywałam się.
- Byłem zajęty. Prowadzę interesy, których nie mogę zaniedbywać - zaczął się irytować.
- Myślałam, że coś dla ciebie znaczę - rzekłam głosem pełnym żalu.
- Nie będę rzucać swoich spraw, bo tobie się to nie podoba - patrzył na mnie karcąco.
- W takim razie w ogóle się nie widujmy. Albo nawet lepiej, odzywaj się do mnie tylko wtedy, gdy będzie ci potrzebna seks-zabawka!- Podniosłam głos.
Mięśnie jego twarzy wyraźnie się napięły. Spowodowałam niewysłowioną złość widoczną w jego oczach.
- Nigdy więcej tak nie mów - odpowiedział poprzez zaciśnięte zęby.
- Ale tak właśnie się czuję! Chcę cię widywać, regularnie. Mieć z tobą kontakt i otrzymywać od ciebie wsparcie. Masz mnie kompletnie gdzieś! Mam tyle zmartwień a ty nie jesteś w stanie mnie nawet przytulić, bo gangsterzy tak nie robią!- Oczy zaczynały mnie piec, bo łzy próbowały się wydostać.
Wyszłam stamtąd i usiadłam na łóżku. Gniew i stres zapanowały nad moim ciałem. Schowałam twarz w dłoniach i oddychałam głęboko. Zawiódł mnie tak bardzo, że nie spodziewałam się tego, co zrobił kilka sekund później. Nareszcie zachował się jak na opiekuńczego chłopaka przystało, podniósł mnie do pozycji stojącej i mocno otulił ramionami, w których czułam się bezpiecznie. Pozytywnie zaskoczona, uśmiechnęłam się pod nosem i przycisnęłam swoje ciało do jego zacieśniając uścisk.
- Martwiłam się, że coś ci się stało - wyszeptałam przymykając powieki.
- Ale jestem cały. Musiałem pojechać na kilka dni do Bradford. Następnym razem cię poinformuję, zgoda?- Jego głos był znacznie spokojniejszy niż wcześniej.
- Zgoda - obdarzyłam go niewinnym  całusem w policzek, po czym pociągnęłam go za sobą na łóżko.
Jego refleks spowodował, że w porę podparł się na łokciach aby mnie nie przygnieść. Byłam pewna, że dostrzega w moich źrenicach iskierki radości. Przyglądał mi się z zainteresowaniem a jego dłoń błądziła pod moją koszulką w okolicach brzucha i krawędzi spodni.
- Nie dzisiaj – mruknęłam, doskonale wiedząc, do czego zmierza.
- Dlaczego? – Jęknął.
- Bo mój tata niedługo wróci i nie może cię tutaj zobaczyć.
- Uwiniemy się szybciej niż myślisz – jego gorący oddech owiał moje ucho.
- A może tak włączę jakiś film?- Zaproponowałam.
Niechętnie na to przystał. Puściłam pierwszą lepszą komedię i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Nie odpowiadało mu takie spędzenie popołudnia. Czułam jego zesztywniałe ciało. Nie rozumiałam, z jakiego powodu tak bardzo nienawidził bliskości.
- Zayn?- Uniosłam głowę by na niego spojrzeć.
- Tak?
- Lubisz mnie dotykać?
- Uwielbiam.
- Ale tylko w jednoznaczny sposób, tak?
- Dobrze wiem, o co ci chodzi. Nigdy nie byłem związany z czułą, normalną dziewczyną.
- Uznam to za komplement – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Jeśli tak bardzo jest ci to potrzebne, postaram się. Dla ciebie – takie słowa płynące z ust Zayna Malika były balsamem dla mych uszu.
Z radości przycisnęłam swoje wargi do jego i ucałowałam je namiętnie. Uśmiech na jego obliczu, który sprowokowałam swoim spontanicznym gestem był nie do opisania. Pierwszy raz widziałam, że jest ze mną szczęśliwy. I to uczucie dodawało mi skrzydeł.
Niestety nawet te najlepsze chwile muszą kończyć się w najmniej spodziewany sposób. Donośny głos mojego ojca sprawił, że zadrżałam z niepokoju. Nie mogłam pozwolić na to by zobaczył mnie z Zaynem. Nie zniósłby tego.
- Idź już – zerwałam się z łóżka.
- Znudziłaś się moją osobą?- Zaśmiał się, wstając.
- Tata nie może cię tu nakryć. To byłby dla niego zbyt wielki cios, po tym, co zrobiła mama. Idź, proszę – oparłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- W porządku. Zadzwonię – obiecał, a ja przyjrzałam mu się podejrzliwie.- Przysięgam – westchnął pochylając się w moją stronę.

Po upragnionym pocałunku zniknął w ten sam sposób, w jaki się pojawił.


________________________________________________________
Witam!
Odcinek pojawia się dziś, ponieważ chciałabym coś ogłosić.
Z dumą informuję, że projekt, który przez ostatni czas szykowałam z Charlie, jest na tyle gotowy, że zdecydowałyśmy się opublikować prolog. Tak więc serdecznie zapraszam, w imieniu swoim jak i mojej współautorki na www.the-hooker.blogspot.com
Prosimy o szczere opinie, bardzo nam na tym zależy.
Po tej reklamie, chciałam podziękować Wam za przemiłe komentarze pod ostatnim postem. Moje serce rośnie, gdy je czytam, a uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Cieszę się również, że główna bohaterka wzbudza w Was tyle skrajnych emocji, o to mi chodziło :)
Całuję <3

piątek, 11 lipca 2014

11.



Edit: Zapomniałam dodać, że piosenka, o której mowa w tym rozdziale to 'More than this'.

Dedykuję pannie Fly Away z [nothing-happens-by-chance-flyaway], za wzruszający komentarz, dziękuję <3



Od feralnego balu minęło już kilka dni. Było mi ciężko ze świadomością swojej naiwności. Unikałam Nialla, Louisa i Zayna jak ognia, chociaż ten pierwszy był dla mnie miły, też mnie okłamał. Tęsknota za Shadowem wydawała się kompletnie idiotyczna, więc tłumiłam ją w sobie jak tylko mogłam. Oczywiście, dotarło do mnie, że się chciał żebym była bezpieczna, ale na miłość boską, są na to inne sposoby. Nie musiał od razu kłamać i podsyłać mi chłopaka, który mnie zauroczy. Anastasia wspierała mnie najlepiej jak umiała. Jednak z głupoty nie da się wyleczyć. Tacie rzecz jasna powiedziałam, że bawiłam się wybornie.
Przeszłam już przez kilka pierwszych egzaminów na studiach. Czekały mnie jeszcze dwa, z czego na jednym musiałam przedstawić kompozycję własną. Potrafiłam grać na wielu instrumentach, ale żadna melodia nie była dość dobra. Nie chciałam opierać muzyki na swoich obecnych przeżyciach, z opowieści innych studentów wiedziałam, że lepiej oceniane są weselsze kawałki. W zamkniętej przestrzeni mojego domu nie mogłam nic wymyślić, dlatego zabrałam zeszyt, długopis i gitarę nad pobliski staw myśląc, że śpiew ptaków czy inne odgłosy natury natchną mnie do działania. Usiadłam pod drzewem blisko wody i brzdąkałam cokolwiek żeby tylko się wczuć. Nie wiem, jak, ale nagle zaczęłam grać i podśpiewywać utwór Christiny Aguilery 'Fighter'. Potem zwolniłam tempo i zagrałam dla rozluźnienia ‘Impossible’ Jamesa Arthura. Słowa piosenki same wypływały z moich ust tworząc całkiem ładne wykonanie, chociaż nie byłam zadowolona ze swoich wysokich tonacji. Nagle dołączył do mnie męski zachrypnięty głos, który w zderzeniu z delikatnym utworem brzmiał nieco inaczej, ale i tak byłam w stanie go poznać.
- Zayn, nie śledź mnie to karalne - odezwałam się nawet na niego nie patrząc.
Odkąd wróciliśmy z posiadłości Windsorów, zdarzało się, że za mną chodził, ale sprytnie mu umykałam.
- To idź to zgłosić - odpowiedział zaczepnie.
- Chyba będę musiała. Nie przeszkadzaj mi próbuję zdać egzamin - machnęłam na niego ręką.
- Słabo ci idzie skoro grasz znane piosenki - trafnie zauważył.- Mogę ci pomóc.
- Ty i muzyka? Nie rozśmieszaj mnie - wybuchłam gromkim śmiechem.
- Daj gitarę - usiadł obok mnie.
Oddałam mu instrument, a on zagrał jakąś tylko sobie znaną przygrywkę i zaczął śpiewać coś, czego nie znałam. Podczas jego występu zapisałam sobie kilka nut i chwytów, które przyszły mi do głowy.
Rozluźniłam się słuchając jak jego ton głosu wibruje, podnosi się i obniża. Oparłam głowę o pień drzewa. Piosenka była piękna. O utraconej szansie na miłość. Najwyraźniej celowo wybrał akurat ten tekst.
- Wena wróciła? - Zagadnął oddając mi gitarę.
- Mam już ogólny zarys, który mi pomoże. Dziękuję – odparłam od niechcenia.
- Co myślisz o mojej piosence? Sam ją napisałem – dumnie wypiął pierś.
- Piękna, ale nieprawdziwa. Musiałbyś mieć uczucia żeby poczuć ją tak naprawdę.
- Drażnisz mnie, Mint – zacisnął dłoń w pięść, kompletnie zmieniając nastawienie.
- Ty mnie też, mamy remis – odparłam złośliwie i zagrałam kilka dźwięków, po czym zapisałam wszystko skrupulatnie.- Siedź tu sobie jak chcesz, ja idę – podniosłam się do pionu i otrzepałam spodnie z piachu.
Zayn zrobił dokładnie to samo i przygwoździł mnie swoim ciałem do pnia. Jego oczy wyrażały skrajne emocje. Wydawał się być zły i zdesperowany. Usiłowałam wydostać się z jego uścisku, ale każdy mój ruch sprawiał, że ocierałam się o jego ciasno przylegające do mnie przyrodzenie.
- Robisz to specjalnie?- Wyszeptał wprost do mojego ucha.
- Puść mnie – jęknęłam z rezygnacją.
- Nie mam na to ochoty – chwycił mnie za kark, mało delikatnie, przez co pisnęłam z bólu.
- Chyba nie chcę wiedzieć, na co ją masz – mruknęłam patrząc mu w oczy z przerażeniem.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
- Jakoś ci nie wierzę – przymknęłam powieki i poczułam jak opiera swoje czoło o moje.
- Nie moja wina, że mnie pociągasz Mint – przygryzł skórę na mojej szyi, a ja wydałam z siebie cichy jęk i odruchowo uniosłam kolano ocierając je o jego rozporek.
Tym jednym gestem sprawił, że zapragnęłam go tak mocno, że aż zabrakło mi tchu. Byłam w stanie oddać mu się tu i teraz, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mógł mnie wykorzystać, a tylko mnie kusił. Chciałam w końcu poczuć jego wargi na swoich. Pomimo zła, które mi wyrządził czułam jak moje serce bije znacznie szybciej, a krew uderza mi do głowy. Sprawiał, że stawałam się słaba i po prostu nie mogłam się oprzeć. Która z nas by się oparła?
- Zayn… - wyszeptałam tak jakbym wydawała ostatnie tchnienie.
Opuścił dłonie wzdłuż swojego ciała, skorzystałam z okazji i zacisnęłam na nich swoje palce. Ustami wciąż pieścił moją szyję oraz okolice obojczyka. Podążał w stronę dekoltu, a gdy zatrzymał się tuż nad moimi piersiami zesztywniałam. Zauważył to i podniósł wzrok.
- Zabieram cię stąd – mruknął uwodzicielsko, zabierając ode mnie mój drewniany instrument.
Bezradnie pokiwałam głową. Poddałam się jego woli, splatając z nim dłoń. Poprowadził mnie do swojego Forda, w bagażniku umieścił gitarę, a przede mną otworzył drzwi od strony pasażera. Zatopiłam się w głębokim czarnym fotelu i podkuliłam nogi pod brodę.
- Nie bądź dziecinna, zapnij pas – pouczył mnie, wsiadając za kółko.
Posłusznie zrobiłam to, co kazał. Czułam się, co najmniej dziwnie. Wprowadził mnie w jakiś stan upojenia bądź odurzenia. Bez wątpienia stał się moim narkotykiem, którego wcale nie bałam się przedawkować. Przywiózł mnie do swojego mieszkania. Zaparkował auto przed budynkiem i zaprowadził na trzecie piętro. Nie wiedziałam, że tu mieszkał. Myślałam, że dom, w którym mnie przetrzymywał należał do niego.
Wnętrze było zdecydowanie męskie i surowe. Kolorystyka zamykała się w mocnej czerwieni, oślepiającej bieli i mrocznej czerni. Nowoczesny i minimalistyczny wystrój był jak najbardziej w jego stylu.
Stanęłam na pograniczu kuchni i salonu i przyglądałam się jak wyciąga butelkę tequili i rozlewa ją do dwóch krótkich, ale szerokich szklanek. Podał mi jedną, nie pytając w ogóle czy mam ochotę. Upiłam troszeczkę i zakrztusiłam się. Nie byłam przyzwyczajona do tak mocnych trunków, dlatego z podziwem wpatrywałam się w niewzruszony wyraz jego twarzy, kiedy za jednym zamachem wypił całą swoją porcję. Odstawiłam swoją szklankę, widząc jak zbliża się do mnie. Ze zdenerwowania przygryzałam dolną wargę i kręciłam kosmyk na palcu.
- Wyglądasz tak niewinnie, gdy się denerwujesz. Nic dziwnego, że nie mogę się powstrzymać – jego ramię oplotło moją talię i zmniejszyło dystans między nami.
- Nie robię tego celowo – odpowiedziałam cicho, otumaniona jego zapachem.
- I właśnie o to chodzi – jego usta ponownie znalazły się przy płatku mojego ucha.
- Nie skrzywdź mnie, proszę – załkałam żałośnie niczym mała dziewczynka.
- Nie mogę tego obiecać – wyznał szczerze i nareszcie zatopił swoje spierzchnięte wargi w moich.
Całował łapczywie, namiętnie, bez wytchnienia. Obejmował mnie mocno i prowadził w stronę swojego łóżka. Jego dotyk rozgrzewał mnie do czerwoności. Poczułam barierę tuż za swoimi nogami, a on popchnął mnie do tyłu. Okazało się, że była to krawędź jego rozłożonej kanapy. Zawisł nade mną i bawił się moimi włosami. Oparł się na przedramionach i zaniechał pocałunków. Wpatrywał się we mnie swoim diabolicznym spojrzeniem, bez słowa.
- Dlaczego przestałeś?- Spytałam niepewnie.
- Chcę zapamiętać twoją niewinność zanim ją z ciebie zedrę – wymruczał seksownie i pociągnął mocno za moją koszulkę.
Pozwoliłam by zdjął ją ze mnie i mógł podziwiać moje prawie nagie ciało.
- Lubię jak jesteś taka spokojna, ale muszę wyciągnąć z ciebie tą kocicę – wsunął dłoń w moje spodnie i delikatnie potarł moją kobiecość. Jęknęłam dość głośno, a cała moja wstydliwość uleciała daleko stąd. Zauważyłam, że się uśmiechnął, kiedy wbiłam paznokcie w jego boki. Podciągnęłam jego czarny t-shirt do góry. Uniósł ręce i przeciągnął go przez głowę. Jego nagi wytatuowany tors robił wrażenie. W szybkim tempie pozbył się naszych dolnych części garderoby. Był gwałtowny, ale nie sprawiał mi bólu. Ostatnie, co zapamiętałam przed pierwszą dawką przyjemności, to iskierki błyszczące w jego czekoladowych oczach.

~*~

Upojne chwile z Zaynem wyczerpały mnie doszczętnie. Zasnęłam w jego nagich ramionach, ale obudziłam się sama. Przetarłam zaspane oczy dłonią i rozejrzałam się. Zegar wiszący na przeciwległej ścianie wskazywał 19:26. Cisza w mieszkaniu mogła oznaczać, że wyszedł, ale okazało się, że był w łazience. Ukazał mi się w samym ręczniku zawiązanym na poziomie bioder. Mrugnął do mnie naciągając świeże bokserki. Potem odwrócił wzrok i ruszył w stronę salonu.
- Zayn – zawołałam, unosząc się na łokciu.
- Tak?
- Nie poleżysz ze mną?- Spytałam z nadzieją.
- Może inni faceci tak robią, ale ja nie - zaprzeczył stanowczo.
Zmarszczyłam nos i wydęłam usta. Zrobiło mi się przykro, poczułam się wykorzystana. Nie dałam jednak za wygraną i spróbowałam znów.
- Chcę żebyś się ze mną położył - krzyknęłam by mieć pewność, że mnie usłyszy.
Nic nie odpowiedział, więc sięgnęłam po jego koszulkę, narzuciłam ją na siebie i z niezadowoleniem zauważyłam, że odsłania mi trochę pupę. Naciągnęłam ją mocniej i poszłam jego śladem. Stał przy otwartym oknie z papierosem.
- Zayn, proszę - zrobiłam niewinną minkę.
- Mint, doprowadzasz mnie do szału - spokojnie spalił do końca, zgasił i podszedł.- Tak bardzo ci na tym zależy?- Zmierzył mnie wzrokiem.
- Tak - uniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy.- Zawsze tak to sobie wyobrażałam - zaciągnęłam go z powrotem do sypialni.
Każde z nas położyło się z innej strony. Leżał na plecach i spokojnie oddychał. Przysunęłam się do jego gorącego ciała, ułożyłam głowę na jego piersi i zaczęłam kreślić wzory opuszkami palców wzdłuż linii tatuaży. Gdy nadal się nie ruszył sama zarzuciłam na siebie jego rękę dając mu do zrozumienia by mnie objął.
- Zawsze jesteś taki nieczuły?- Fuknęłam.
- Mówiłem ci już, że nie jestem do tego przyzwyczajony - warknął.
- Po prostu mnie przytul - na te słowa zacieśnił uścisk i pogładził kciukiem moje ramię.- Tak lepiej - uśmiechnęłam się.
Osiągnęłam swój cel i byłam z tego niezwykle zadowolona. Jego bliskość wyzwalała w moim organizmie mnóstwo endorfin i niemal natychmiast zapomniałam o tym kim jest i jak bardzo go nienawidziłam jeszcze parę dni temu.
- Nie jestem typem faceta, których poznawałaś do tej pory. Nie jestem czuły ani romantyczny. Nie spodziewaj się tego - ostrzegł.
- Mimo to spróbuję pokazać ci mój punkt widzenia.
- Wiesz, że teraz jesteś już tylko moja? Zabiję każdego kto cię dotknie - był śmiertelnie poważny.
- Nie mów tak, bo zaczynam się ciebie bać - wzdrygnęłam się.- Nie chcę żebyś czegokolwiek mi zabraniał. Co zrobisz jeśli Lou albo Niall mnie przytulą? Przecież ich nie zabijesz.
- Związek ze mną to ryzyko i pewne zasady, których dla ciebie nie zmienię - upierał się.
- Skoro tak to ja wychodzę - podniosłam się i zebrałam swoje ubrania z podłogi.
- Mint, nie wygłupiaj się. Wracaj do łóżka - westchnął z poirytowaniem.
- Nie będziesz traktował mnie jak przedmiot - rzuciłam mu rozczarowane spojrzenie ubierając spodnie.
Włosy splotłam w koka, oddałam mu koszulkę i już w pełni ubrana ruszyłam do wyjścia.
- Mint!- Usłyszałam jak zrywa się z miejsca.
- Nie mam tak na imię - prychnęłam wiążąc w przedpokoju buty.
- Nie wychodź do cholery!- Uderzył pięścią w ścianę.
Nie mógł uwierzyć, że mam odwagę by go zostawić.
- Emily... - ton jego głosu złagodniał, a moje imię wypowiedziane przez niego poraz pierwszy było balsamem dla moich uszu.- Zostań - nareszcie poprosił.
- Zrobię coś do jedzenia – oznajmiłam.
- Mam pustą lodówkę, zamówmy coś. Na co masz ochotę? - Znieruchomiał, gdy pocałowałam go w policzek.
- Zjadłabym naleśniki z Pancakes World - stwierdziłam.
- Weź prysznic. Wszystkim się zajmę - klepnął mnie w pupę.
Zaśmiałam się uroczo i radośnie w drodze do łazienki. Byłam szczęśliwa? Chyba tak. Obecność Zayn sprawiała, że serce koziołkowało mi w piersi. Wstydziłam się powiedzieć mu, że go kocham, bo tak naprawdę liczyłam na to, że za jakiś czas zrobi to pierwszy. Nie zamierzałam się z tym spieszyć. Po kąpieli rozczesywałam mokre włosy. Usłyszałam znajomy męski głos. Z powrotem założyłam swoje jeansy oraz za dużą koszulkę bruneta i wyszłam na korytarz.
- Louis?- Zaskoczył mnie jego widok.
- Cześć Emily - wyglądał na zdziwionego moją obecnością.
Odłożył kule i usiadł na sofie.
- Nie wiedziałam, że go zaprosiłeś - podeszłam do Malika.
- Bo nie zaprosiłem. Zaraz przywiozą nam jedzenie - pocałował mnie gwałtownie.
Lou nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Em, nadal się gniewasz?- Odezwał się.
- Oszukałeś mnie - rzuciłam z pretensją.
- Zayn też, a jak widać mu wybaczyłaś - zagiął mnie tym stwierdzeniem.
- Zrobiliśmy to by cię ochronić, nie bądź uparta - dodał brunet, strofując mnie jak dziecko.
- Dobrze. W porządku - machnęłam ręką lekko zirytowana, chociaż nie miałam ochoty tak łatwo odpuszczać.- Jak się czujesz?- Spytałam grzecznie.
- Lepiej. Właściwie jestem tu służbowo, ale chyba nie będę przeszkadzał.
- Jeśli to ważne to mów - zaciekawił się Zayn.
- Chodzi o waszych ojców. Znowu prowadzą ze sobą wojnę. Podobno Ferguson przestał płacić, sprowadzi na siebie kłopoty.
- Porozmawiam z nim. Nie chcę żeby coś mu się stało -zmartwiłam się i usiadłam obok szatyna.
-Tak będzie najlepiej - Lou objął mnie opiekuńczo, a Zayn chrząknął z niezadowoleniem.
- Przestań - zwróciłam uwagę Malikowi.
Zasępił się tylko i poszedł otworzyć drzwi, gdy tylko ktoś do nich zapukał.
- Naprawdę cię przepraszam za to kłamstwo. Polubiłem cię - Lou potarł moje ramię.
- Nie wracajmy do tematu. Zjem tylko i jadę do domu. Tata nie może być tak lekkomyślny tylko dlatego, że moja mama odeszła do pana Malika - zdenerwowałam się.
- Wytłumacz mu to na spokojnie. Pracujemy nad unieszkodliwieniem starego, ale to musi trochę potrwać.
W międzyczasie Zayn przyniósł nasze zamówienie do kuchni i rozłożył je na trzy talerze. Ustawił wszystko na stoliku przed nami i dosiadł się do mnie. Jedliśmy podczas gdy Tommo i Malik omawiali swoje tzw. interesy. Włosy miałam już suche, więc po zjedzeniu swojej porcji poprosiłam bruneta by oddał moją gitarę. Zamówił mi taksówkę i zszedł ze mną narzucając coś na siebie przed wyjściem.
- Zadzwoń gdyby działo się coś złego, ok? - Oparł mnie o drzwi auta, które przyjechało a dłonie wsparł tak, że byłam zamknięta w jego objęciach.
- Dobrze - pokiwałam twierdząco głową.- Kiedy się zobaczymy?
- Nie wiem. Odezwę się - odpowiedział po chwili.
- Będę tęsknić - wyznałam obserwując go uważnie.
- Do zobaczenia - zmysłowo mnie pocałował, po czym pochylił się w stronę kierowcy wręczył mu plik banknotów i podał mój adres.
Nie byłam zadowolona z jego odpowiedzi. Poczułam się nieswojo, ale w tamtym momencie musiałam skupić się na ojcu. Bardzo się o niego bałam. Załamał się i nie myślał racjonalnie. Nie dotrzymując warunków umowy z panem Malikiem sprowadził na siebie nie lada kłopoty.
Gdy dotarłam do domu, ojciec siedział jak zwykle w swoim gabinecie nad dokumentami. Weszłam tam i przywitałam się z nim.
- Tato, musimy porozmawiać - odwróciłam jego uwagę od papierów.
- Koniecznie teraz?
- Tak. Kochasz mnie?
- Oczywiście skarbie - zaśmiał się.
- To dlaczego chcesz mnie zostawić?
- O czym ty mówisz?
- Słyszałam, że nie płacisz już temu palantowi. Przecież wiesz czym to się skończy. Życie ci niemiłe?
- Córeczko - jęknął.
- Mama odeszła, nie wróci choćby nie wiem co. Mi też jest z tym ciężko - łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu.- Ale ciebie nie mogę stracić. Jesteś ostatnią bliską mi osobą. Nie narażaj się - usiadłam mu na kolanach wtulając się w niego jak mała dziewczynka.
- Lepiej się w to nie mieszaj. To ja muszę chronić ciebie, nie odwrotnie- pocałował mnie w głowę. - Idź do siebie, muszę jeszcze popracować.

- Dobranoc tato - westchnęłam ciężko, całując go w policzek i poszłam do siebie.

___________________________________________________________
Witajcie w ten upalny dzień! :)
Po Waszych przemiłych komentarzach postanowiłam dodać jedenastkę, z której jestem bardzo zadowolona. Czytając ją przed dodaniem, miałam wypieki na twarzy i mam nadzieję, że Wy będziecie miały podobnie.
Oceniajcie i komentujcie :)
A ja lecę czytać blogi Tess oraz Aivalar <3
Całuję <3