Edit: Zapomniałam dodać, że piosenka, o której mowa w tym rozdziale to 'More than this'.
Dedykuję pannie Fly Away z [nothing-happens-by-chance-flyaway], za wzruszający komentarz, dziękuję <3
Od feralnego
balu minęło już kilka dni. Było mi ciężko ze świadomością swojej naiwności.
Unikałam Nialla, Louisa i Zayna jak ognia, chociaż ten pierwszy był dla mnie
miły, też mnie okłamał. Tęsknota za Shadowem wydawała się kompletnie
idiotyczna, więc tłumiłam ją w sobie jak tylko mogłam. Oczywiście, dotarło do
mnie, że się chciał żebym była bezpieczna, ale na miłość boską, są na to inne
sposoby. Nie musiał od razu kłamać i podsyłać mi chłopaka, który mnie zauroczy.
Anastasia wspierała mnie najlepiej jak umiała. Jednak z głupoty nie da się
wyleczyć. Tacie rzecz jasna powiedziałam, że bawiłam się wybornie.
Przeszłam
już przez kilka pierwszych egzaminów na studiach. Czekały mnie jeszcze dwa, z
czego na jednym musiałam przedstawić kompozycję własną. Potrafiłam grać na
wielu instrumentach, ale żadna melodia nie była dość dobra. Nie chciałam
opierać muzyki na swoich obecnych przeżyciach, z opowieści innych studentów
wiedziałam, że lepiej oceniane są weselsze kawałki. W zamkniętej przestrzeni
mojego domu nie mogłam nic wymyślić, dlatego zabrałam zeszyt, długopis i gitarę
nad pobliski staw myśląc, że śpiew ptaków czy inne odgłosy natury natchną mnie
do działania. Usiadłam pod drzewem blisko wody i brzdąkałam cokolwiek żeby
tylko się wczuć. Nie wiem, jak, ale nagle zaczęłam grać i podśpiewywać utwór
Christiny Aguilery 'Fighter'. Potem zwolniłam tempo i zagrałam dla rozluźnienia
‘Impossible’ Jamesa Arthura. Słowa piosenki same wypływały z moich ust tworząc
całkiem ładne wykonanie, chociaż nie byłam zadowolona ze swoich wysokich
tonacji. Nagle dołączył do mnie męski zachrypnięty głos, który w zderzeniu z
delikatnym utworem brzmiał nieco inaczej, ale i tak byłam w stanie go poznać.
- Zayn, nie
śledź mnie to karalne - odezwałam się nawet na niego nie patrząc.
Odkąd
wróciliśmy z posiadłości Windsorów, zdarzało się, że za mną chodził, ale
sprytnie mu umykałam.
- To idź to
zgłosić - odpowiedział zaczepnie.
- Chyba będę
musiała. Nie przeszkadzaj mi próbuję zdać egzamin - machnęłam na niego ręką.
- Słabo ci
idzie skoro grasz znane piosenki - trafnie zauważył.- Mogę ci pomóc.
- Ty i
muzyka? Nie rozśmieszaj mnie - wybuchłam gromkim śmiechem.
- Daj gitarę
- usiadł obok mnie.
Oddałam mu
instrument, a on zagrał jakąś tylko sobie znaną przygrywkę i zaczął śpiewać
coś, czego nie znałam. Podczas jego występu zapisałam sobie kilka nut i
chwytów, które przyszły mi do głowy.
Rozluźniłam
się słuchając jak jego ton głosu wibruje, podnosi się i obniża. Oparłam głowę o
pień drzewa. Piosenka była piękna. O utraconej szansie na miłość. Najwyraźniej
celowo wybrał akurat ten tekst.
- Wena
wróciła? - Zagadnął oddając mi gitarę.
- Mam już
ogólny zarys, który mi pomoże. Dziękuję – odparłam od niechcenia.
- Co myślisz
o mojej piosence? Sam ją napisałem – dumnie wypiął pierś.
- Piękna,
ale nieprawdziwa. Musiałbyś mieć uczucia żeby poczuć ją tak naprawdę.
- Drażnisz
mnie, Mint – zacisnął dłoń w pięść, kompletnie zmieniając nastawienie.
- Ty mnie
też, mamy remis – odparłam złośliwie i zagrałam kilka dźwięków, po czym
zapisałam wszystko skrupulatnie.- Siedź tu sobie jak chcesz, ja idę –
podniosłam się do pionu i otrzepałam spodnie z piachu.
Zayn zrobił
dokładnie to samo i przygwoździł mnie swoim ciałem do pnia. Jego oczy wyrażały
skrajne emocje. Wydawał się być zły i zdesperowany. Usiłowałam wydostać się z
jego uścisku, ale każdy mój ruch sprawiał, że ocierałam się o jego ciasno
przylegające do mnie przyrodzenie.
- Robisz to
specjalnie?- Wyszeptał wprost do mojego ucha.
- Puść mnie
– jęknęłam z rezygnacją.
- Nie mam na
to ochoty – chwycił mnie za kark, mało delikatnie, przez co pisnęłam z bólu.
- Chyba nie
chcę wiedzieć, na co ją masz – mruknęłam patrząc mu w oczy z przerażeniem.
- Nie bój
się, nie zrobię ci krzywdy.
- Jakoś ci
nie wierzę – przymknęłam powieki i poczułam jak opiera swoje czoło o moje.
- Nie moja
wina, że mnie pociągasz Mint – przygryzł skórę na mojej szyi, a ja wydałam z
siebie cichy jęk i odruchowo uniosłam kolano ocierając je o jego rozporek.
Tym jednym
gestem sprawił, że zapragnęłam go tak mocno, że aż zabrakło mi tchu. Byłam w
stanie oddać mu się tu i teraz, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mógł
mnie wykorzystać, a tylko mnie kusił. Chciałam w końcu poczuć jego wargi na
swoich. Pomimo zła, które mi wyrządził czułam jak moje serce bije znacznie
szybciej, a krew uderza mi do głowy. Sprawiał, że stawałam się słaba i po
prostu nie mogłam się oprzeć. Która z nas by się oparła?
- Zayn… -
wyszeptałam tak jakbym wydawała ostatnie tchnienie.
Opuścił
dłonie wzdłuż swojego ciała, skorzystałam z okazji i zacisnęłam na nich swoje
palce. Ustami wciąż pieścił moją szyję oraz okolice obojczyka. Podążał w stronę
dekoltu, a gdy zatrzymał się tuż nad moimi piersiami zesztywniałam. Zauważył to
i podniósł wzrok.
- Zabieram
cię stąd – mruknął uwodzicielsko, zabierając ode mnie mój drewniany instrument.
Bezradnie
pokiwałam głową. Poddałam się jego woli, splatając z nim dłoń. Poprowadził mnie
do swojego Forda, w bagażniku umieścił gitarę, a przede mną otworzył drzwi od
strony pasażera. Zatopiłam się w głębokim czarnym fotelu i podkuliłam nogi pod
brodę.
- Nie bądź
dziecinna, zapnij pas – pouczył mnie, wsiadając za kółko.
Posłusznie
zrobiłam to, co kazał. Czułam się, co najmniej dziwnie. Wprowadził mnie w jakiś
stan upojenia bądź odurzenia. Bez wątpienia stał się moim narkotykiem, którego
wcale nie bałam się przedawkować. Przywiózł mnie do swojego mieszkania.
Zaparkował auto przed budynkiem i zaprowadził na trzecie piętro. Nie
wiedziałam, że tu mieszkał. Myślałam, że dom, w którym mnie przetrzymywał
należał do niego.
Wnętrze było
zdecydowanie męskie i surowe. Kolorystyka zamykała się w mocnej czerwieni,
oślepiającej bieli i mrocznej czerni. Nowoczesny i minimalistyczny wystrój był
jak najbardziej w jego stylu.
Stanęłam na
pograniczu kuchni i salonu i przyglądałam się jak wyciąga butelkę tequili i
rozlewa ją do dwóch krótkich, ale szerokich szklanek. Podał mi jedną, nie
pytając w ogóle czy mam ochotę. Upiłam troszeczkę i zakrztusiłam się. Nie byłam
przyzwyczajona do tak mocnych trunków, dlatego z podziwem wpatrywałam się w
niewzruszony wyraz jego twarzy, kiedy za jednym zamachem wypił całą swoją
porcję. Odstawiłam swoją szklankę, widząc jak zbliża się do mnie. Ze
zdenerwowania przygryzałam dolną wargę i kręciłam kosmyk na palcu.
- Wyglądasz
tak niewinnie, gdy się denerwujesz. Nic dziwnego, że nie mogę się powstrzymać –
jego ramię oplotło moją talię i zmniejszyło dystans między nami.
- Nie robię
tego celowo – odpowiedziałam cicho, otumaniona jego zapachem.
- I właśnie
o to chodzi – jego usta ponownie znalazły się przy płatku mojego ucha.
- Nie
skrzywdź mnie, proszę – załkałam żałośnie niczym mała dziewczynka.
- Nie mogę
tego obiecać – wyznał szczerze i nareszcie zatopił swoje spierzchnięte wargi w
moich.
Całował
łapczywie, namiętnie, bez wytchnienia. Obejmował mnie mocno i prowadził w
stronę swojego łóżka. Jego dotyk rozgrzewał mnie do czerwoności. Poczułam
barierę tuż za swoimi nogami, a on popchnął mnie do tyłu. Okazało się, że była
to krawędź jego rozłożonej kanapy. Zawisł nade mną i bawił się moimi włosami.
Oparł się na przedramionach i zaniechał pocałunków. Wpatrywał się we mnie swoim
diabolicznym spojrzeniem, bez słowa.
- Dlaczego
przestałeś?- Spytałam niepewnie.
- Chcę
zapamiętać twoją niewinność zanim ją z ciebie zedrę – wymruczał seksownie i
pociągnął mocno za moją koszulkę.
Pozwoliłam
by zdjął ją ze mnie i mógł podziwiać moje prawie nagie ciało.
- Lubię jak
jesteś taka spokojna, ale muszę wyciągnąć z ciebie tą kocicę – wsunął dłoń w
moje spodnie i delikatnie potarł moją kobiecość. Jęknęłam dość głośno, a cała
moja wstydliwość uleciała daleko stąd. Zauważyłam, że się uśmiechnął, kiedy
wbiłam paznokcie w jego boki. Podciągnęłam jego czarny t-shirt do góry. Uniósł
ręce i przeciągnął go przez głowę. Jego nagi wytatuowany tors robił wrażenie. W
szybkim tempie pozbył się naszych dolnych części garderoby. Był gwałtowny, ale
nie sprawiał mi bólu. Ostatnie, co zapamiętałam przed pierwszą dawką
przyjemności, to iskierki błyszczące w jego czekoladowych oczach.
~*~
Upojne
chwile z Zaynem wyczerpały mnie doszczętnie. Zasnęłam w jego nagich ramionach,
ale obudziłam się sama. Przetarłam zaspane oczy dłonią i rozejrzałam się. Zegar
wiszący na przeciwległej ścianie wskazywał 19:26. Cisza w mieszkaniu mogła
oznaczać, że wyszedł, ale okazało się, że był w łazience. Ukazał mi się w samym
ręczniku zawiązanym na poziomie bioder. Mrugnął do mnie naciągając świeże
bokserki. Potem odwrócił wzrok i ruszył w stronę salonu.
- Zayn –
zawołałam, unosząc się na łokciu.
- Tak?
- Nie
poleżysz ze mną?- Spytałam z nadzieją.
- Może inni
faceci tak robią, ale ja nie - zaprzeczył stanowczo.
Zmarszczyłam
nos i wydęłam usta. Zrobiło mi się przykro, poczułam się wykorzystana. Nie
dałam jednak za wygraną i spróbowałam znów.
- Chcę żebyś
się ze mną położył - krzyknęłam by mieć pewność, że mnie usłyszy.
Nic nie
odpowiedział, więc sięgnęłam po jego koszulkę, narzuciłam ją na siebie i z
niezadowoleniem zauważyłam, że odsłania mi trochę pupę. Naciągnęłam ją mocniej
i poszłam jego śladem. Stał przy otwartym oknie z papierosem.
- Zayn,
proszę - zrobiłam niewinną minkę.
- Mint,
doprowadzasz mnie do szału - spokojnie spalił do końca, zgasił i podszedł.- Tak
bardzo ci na tym zależy?- Zmierzył mnie wzrokiem.
- Tak -
uniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy.- Zawsze tak to sobie wyobrażałam -
zaciągnęłam go z powrotem do sypialni.
Każde z nas
położyło się z innej strony. Leżał na plecach i spokojnie oddychał. Przysunęłam
się do jego gorącego ciała, ułożyłam głowę na jego piersi i zaczęłam kreślić
wzory opuszkami palców wzdłuż linii tatuaży. Gdy nadal się nie ruszył sama zarzuciłam
na siebie jego rękę dając mu do zrozumienia by mnie objął.
- Zawsze
jesteś taki nieczuły?- Fuknęłam.
- Mówiłem ci
już, że nie jestem do tego przyzwyczajony - warknął.
- Po prostu
mnie przytul - na te słowa zacieśnił uścisk i pogładził kciukiem moje ramię.-
Tak lepiej - uśmiechnęłam się.
Osiągnęłam
swój cel i byłam z tego niezwykle zadowolona. Jego bliskość wyzwalała w moim
organizmie mnóstwo endorfin i niemal natychmiast zapomniałam o tym kim jest i
jak bardzo go nienawidziłam jeszcze parę dni temu.
- Nie jestem
typem faceta, których poznawałaś do tej pory. Nie jestem czuły ani romantyczny.
Nie spodziewaj się tego - ostrzegł.
- Mimo to
spróbuję pokazać ci mój punkt widzenia.
- Wiesz, że
teraz jesteś już tylko moja? Zabiję każdego kto cię dotknie - był śmiertelnie
poważny.
- Nie mów
tak, bo zaczynam się ciebie bać - wzdrygnęłam się.- Nie chcę żebyś czegokolwiek
mi zabraniał. Co zrobisz jeśli Lou albo Niall mnie przytulą? Przecież ich nie
zabijesz.
- Związek ze
mną to ryzyko i pewne zasady, których dla ciebie nie zmienię - upierał się.
- Skoro tak
to ja wychodzę - podniosłam się i zebrałam swoje ubrania z podłogi.
- Mint, nie
wygłupiaj się. Wracaj do łóżka - westchnął z poirytowaniem.
- Nie
będziesz traktował mnie jak przedmiot - rzuciłam mu rozczarowane spojrzenie
ubierając spodnie.
Włosy
splotłam w koka, oddałam mu koszulkę i już w pełni ubrana ruszyłam do wyjścia.
- Mint!-
Usłyszałam jak zrywa się z miejsca.
- Nie mam
tak na imię - prychnęłam wiążąc w przedpokoju buty.
- Nie
wychodź do cholery!- Uderzył pięścią w ścianę.
Nie mógł
uwierzyć, że mam odwagę by go zostawić.
- Emily... -
ton jego głosu złagodniał, a moje imię wypowiedziane przez niego poraz pierwszy
było balsamem dla moich uszu.- Zostań - nareszcie poprosił.
- Zrobię coś
do jedzenia – oznajmiłam.
- Mam pustą
lodówkę, zamówmy coś. Na co masz ochotę? - Znieruchomiał, gdy pocałowałam go w
policzek.
- Zjadłabym
naleśniki z Pancakes World - stwierdziłam.
- Weź
prysznic. Wszystkim się zajmę - klepnął mnie w pupę.
Zaśmiałam
się uroczo i radośnie w drodze do łazienki. Byłam szczęśliwa? Chyba tak.
Obecność Zayn sprawiała, że serce koziołkowało mi w piersi. Wstydziłam się
powiedzieć mu, że go kocham, bo tak naprawdę liczyłam na to, że za jakiś czas
zrobi to pierwszy. Nie zamierzałam się z tym spieszyć. Po kąpieli rozczesywałam
mokre włosy. Usłyszałam znajomy męski głos. Z powrotem założyłam swoje jeansy
oraz za dużą koszulkę bruneta i wyszłam na korytarz.
- Louis?-
Zaskoczył mnie jego widok.
- Cześć
Emily - wyglądał na zdziwionego moją obecnością.
Odłożył kule
i usiadł na sofie.
- Nie
wiedziałam, że go zaprosiłeś - podeszłam do Malika.
- Bo nie
zaprosiłem. Zaraz przywiozą nam jedzenie - pocałował mnie gwałtownie.
Lou nie
spuszczał ze mnie wzroku.
- Em, nadal
się gniewasz?- Odezwał się.
- Oszukałeś
mnie - rzuciłam z pretensją.
- Zayn też,
a jak widać mu wybaczyłaś - zagiął mnie tym stwierdzeniem.
- Zrobiliśmy
to by cię ochronić, nie bądź uparta - dodał brunet, strofując mnie jak dziecko.
- Dobrze. W
porządku - machnęłam ręką lekko zirytowana, chociaż nie miałam ochoty tak łatwo
odpuszczać.- Jak się czujesz?- Spytałam grzecznie.
- Lepiej.
Właściwie jestem tu służbowo, ale chyba nie będę przeszkadzał.
- Jeśli to
ważne to mów - zaciekawił się Zayn.
- Chodzi o
waszych ojców. Znowu prowadzą ze sobą wojnę. Podobno Ferguson przestał płacić,
sprowadzi na siebie kłopoty.
-
Porozmawiam z nim. Nie chcę żeby coś mu się stało -zmartwiłam się i usiadłam
obok szatyna.
-Tak będzie
najlepiej - Lou objął mnie opiekuńczo, a Zayn chrząknął z niezadowoleniem.
- Przestań -
zwróciłam uwagę Malikowi.
Zasępił się
tylko i poszedł otworzyć drzwi, gdy tylko ktoś do nich zapukał.
- Naprawdę
cię przepraszam za to kłamstwo. Polubiłem cię - Lou potarł moje ramię.
- Nie
wracajmy do tematu. Zjem tylko i jadę do domu. Tata nie może być tak lekkomyślny
tylko dlatego, że moja mama odeszła do pana Malika - zdenerwowałam się.
- Wytłumacz
mu to na spokojnie. Pracujemy nad unieszkodliwieniem starego, ale to musi
trochę potrwać.
W
międzyczasie Zayn przyniósł nasze zamówienie do kuchni i rozłożył je na trzy
talerze. Ustawił wszystko na stoliku przed nami i dosiadł się do mnie. Jedliśmy
podczas gdy Tommo i Malik omawiali swoje tzw. interesy. Włosy miałam już suche,
więc po zjedzeniu swojej porcji poprosiłam bruneta by oddał moją gitarę.
Zamówił mi taksówkę i zszedł ze mną narzucając coś na siebie przed wyjściem.
- Zadzwoń
gdyby działo się coś złego, ok? - Oparł mnie o drzwi auta, które przyjechało a
dłonie wsparł tak, że byłam zamknięta w jego objęciach.
- Dobrze -
pokiwałam twierdząco głową.- Kiedy się zobaczymy?
- Nie wiem.
Odezwę się - odpowiedział po chwili.
- Będę
tęsknić - wyznałam obserwując go uważnie.
- Do
zobaczenia - zmysłowo mnie pocałował, po czym pochylił się w stronę kierowcy
wręczył mu plik banknotów i podał mój adres.
Nie byłam
zadowolona z jego odpowiedzi. Poczułam się nieswojo, ale w tamtym momencie
musiałam skupić się na ojcu. Bardzo się o niego bałam. Załamał się i nie myślał
racjonalnie. Nie dotrzymując warunków umowy z panem Malikiem sprowadził na
siebie nie lada kłopoty.
Gdy dotarłam
do domu, ojciec siedział jak zwykle w swoim gabinecie nad dokumentami. Weszłam
tam i przywitałam się z nim.
- Tato,
musimy porozmawiać - odwróciłam jego uwagę od papierów.
- Koniecznie
teraz?
- Tak.
Kochasz mnie?
- Oczywiście
skarbie - zaśmiał się.
- To dlaczego
chcesz mnie zostawić?
- O czym ty
mówisz?
- Słyszałam,
że nie płacisz już temu palantowi. Przecież wiesz czym to się skończy. Życie ci
niemiłe?
- Córeczko -
jęknął.
- Mama
odeszła, nie wróci choćby nie wiem co. Mi też jest z tym ciężko - łzy zaczęły
mi się zbierać w kącikach oczu.- Ale ciebie nie mogę stracić. Jesteś ostatnią
bliską mi osobą. Nie narażaj się - usiadłam mu na kolanach wtulając się w niego
jak mała dziewczynka.
- Lepiej się
w to nie mieszaj. To ja muszę chronić ciebie, nie odwrotnie- pocałował mnie w
głowę. - Idź do siebie, muszę jeszcze popracować.
- Dobranoc
tato - westchnęłam ciężko, całując go w policzek i poszłam do siebie.
___________________________________________________________
Witajcie w ten upalny dzień! :)
___________________________________________________________
Witajcie w ten upalny dzień! :)
Po Waszych przemiłych komentarzach postanowiłam dodać jedenastkę, z której jestem bardzo zadowolona. Czytając ją przed dodaniem, miałam wypieki na twarzy i mam nadzieję, że Wy będziecie miały podobnie.
Oceniajcie i komentujcie :)
A ja lecę czytać blogi Tess oraz Aivalar <3
Całuję <3
Upalny dzień? :O U mnie leje od dwóch dni. No to teraz mam wielkie ZAZDRO. Wrócę z komentarzem pewnie niedługo, jak uporam się z szablonami :*
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Tak! *__* To najmilsza niespodzianka na ten wieczór. :) ! Jak mi miło :* Po raz kolejny się rozpływam, a nowy rozdział pojawił się szybciej niż bym się tego spodziewała, także jestem przeszczęśliwa!
OdpowiedzUsuńZacznę tak od środka, bo na pewno mi to umknie, a w trakcie czytania cały czas o tym myślałam. Mam dwa porównania, co do Zayna:
1. Zayn jest jak taki magnetycznie przyciągający robot – nie można mieć przy nim własnego zdania, widać, że wie, co robi z kobietami, ewidentnie uwiódł Emily, omamił ją swoim wdziękiem, nie potrafiła mu odmówić, no, bo niby jak, kiedy jest taki pociągający?
2. Zayn jest jak takie „dziecko” – może to marne porównanie, ale tak jak i każdy maluszek uczy się pewnych rzeczy, wpaja mu się pewne wartości, tak i Emily chce wpoić mu wrażliwość i miłość. W końcu nie ma ich w sobie. To znaczy – niby kocha na swój sposób, ale nie można tego nazwać czułością, tylko „miłością”, która obraca się według jego zasad. Nie wiem, czy mnie rozumiesz, nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. :x W mojej głowie układało się to wszystko jakoś ładniej i prościej xD
I wracam już do opisywania wszystkiego od początku.
Zayn jest dla mnie jedną wielką zagadką. W każdym rozdziale, coś na jego temat mnie zaskakiwało, czasami nawet oburzało, ale w tym przypadku jestem baaaardzo miło zaskoczona. Widzę, że podziela pasję z Emily. Śpiewa, gra na gitarze, ułożył nawet własną piosenkę… coś niebywałego sądząc po jego sposobie bycia.
Uwaga Emily na temat tekstu piosenki ułożonego przez niego była jak najbardziej trafna. Bo skoro tekst był o utraconej miłości, co na dobrą sprawę może wiedzieć o tym Zayn? Chyba, że pisał go całkowicie poddając się wyobrażeniom na ten temat, to już inna sprawa.
Baaaardzo chciałabym przedłużyć w tym rozdziale sytuacje intymną z udziałem Emily i Zayna. To wszystko było takie specyficzne… tak jak i ich relacja. Ale była w tym też magia! Mimo wszystko widać, że coś do siebie czują.
Podoba mi się, że Emily już się go nie boi na tyle, by się mu postawić. Dopięła swego, chcąc by położył się obok niej. Niby drobnostka, ale od tego się zaczyna. Brawo Emily!
Odwiedziny Louisa musiały być szokiem dla obydwu stron. Z pewnością Louis poczuł się gorzej widząc Em w domu Zayna, w jego koszulce… z pewnością dopowiedział sobie swój scenariusz nie znając szczegółów. No, ale cóż na to poradzić? Przecież Zayn go ostrzegał przed miłością do Emily. Chociaż z drugiej strony tego uczucia (niestety bądź stety) nie da się pohamować.
W każdym razie ważne, że ją przeprosił za tą całą sytuację, mimo tego, że po prostu chcieli ją chronić!
Co do rodziców Emily – nadal nie mogę zrozumieć jej mamy. Czy ona jest naprawdę taka ślepa? Czy nie widzi, że u swojego bądź co bądź męża rozrastają się kłopoty? Że Emily będzie cierpieć jeszcze bardziej przez jej kochanka-gangstera? Nie pojmuję jej i szczerze współczuję tacie Emily. Próbuje zapomnieć zatapiając się w wir pracy… z pewnością nie jest mu łatwo.
Ok, uciekam już. Znów się rozpisałam i znów napisałabym jeszcze więcej, ale nie chcę Cię zanudzić.
Zakochuję się normalnie w tym opowiadaniu coraz bardziej! Oszzz…. Rozdziały powinny być dłuższe :DD
Achh! I jeszcze wspomnę, póki mi się przypomniało, że nie wiedząc czemu, przy całej tej gorącej atmosferze panującej po między Emily i Zaynem, pomyślałam o Niallu. Mam do niego taką delikatną słabość, może to dlatego i troszkę pożałowałam, że to drugie pukanie do drzwi nie oznaczało właśnie blondaska. :)
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
buziak :*
Na samym wstępie pragnę Cię przeprosić, że przez sporą ilość czasu nie odzywałam się na tt, ani nie komentowałam rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPrzez jakiś czas w ogóle nie wchodziłam na blogosferę, bo po prostu miałam już dość. Teraz wróciłam do blogosfery. Znowu piszę, czytam i komentuję. :)
Nie lubię tego w jaki sposób Zayn traktuje Emily. No jasna cholera, skoro już się pieprzą itd. to mógłby trochę wyluzować. Przecież widzi, że Emily za nim szaleje, a i tak udaje zimnego drania.
Mimo to, podobały mi się ich wspólne sceny. Emily jest trochę naiwna. Rozumiem, że go kocha... no ale mogłaby się ogarnąć i pokazać mu kto tu rządzi. Dobrze, że w końcu wstała i zamierzała wyjść, tym samym pokazując mu, że nie ma nad nią takiej władzy. Powinien mieć do niej wiecej szacunku, skoro wie, ile dla niej znaczy.
Znowu wojna, ech, czuję, że nie będzie kolorowo. Boję się o Emily, i to strasznie, dlatego czekam na ciąg dalszy!
Gorąco pozdrawiam i życzę mnóstwo weny. :))
Zapraszam;
selvine.blogspot.com
silence-ff.blogspot.com
Czytając rozdział cały czas miałam motyki w brzuchu.
OdpowiedzUsuńZayn ty zakochany dupku! Wiedziałam, że ci na niej zależy! Teraz jeszcze czekam na oficjalne: Kocham cię, Mint! Haha! Birden:1 Zayn:0.
Jeej !
Ale mam tylko obawy, czy Zayn nie wykorzytał Emily...A co jeśli tak zrobił? O nie! Wtedy mnie popamięta!
Życzę kochana duuużo weny i mam nadzieję, że niedługo przekonamy się o zamiarach Zayna ♥
Buziaki ♥
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńRozdział był po prostu c u d o w n y !
Jestem zaskoczona postawą bohaterów.
Myślałam, że wszystko potoczy się zupełnie inaczej. Wyczuwałam jakąś napiętą sytuację pomiędzy Mint a Shadowem, a okazało się zupełnie inaczej! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że wylądują razem łóżku ( przynajmniej nie w tym rozdziale) :)
Wielkie brawa dla Ciebie za tę niespodziankę :*
Początek bardzo podbił moje serce. To było naprawdę urocze, kiedy Zayn przedstawił jej samodzielnie skomponowana piosenkę. Musiałoby to wyglądać cholernie uroczo.
Muszę przyznać, że jeszcze nie spotkałam się z tak irytująca bohaterką, jaką jest Emily. Serio nie rozumiem jej postępowania. Praktycznie sama wpakowała się chłopakowi do łóżka, z czego oczywiście był zadowolony.
Jednak pomimo jej głupoty, cieszę się, że jest szczęśliwa i przebaczyła Lou. Jego jak i Niall'a jest mi najbardziej szkoda.
Czekam na next i życzę weny! :)
Buziaki, @xAgata_Sz . Xx
Mówiłaś, że to ja Cię zaskoczyłam rozdziałem na RJS, ale Ty zdecydowanie to przebiłaś! Serio, siedziałam i wywalałam gały, nie do końca wierząc w to, co się dzieje XD Podoba mi się, jak stopniowo ukazujesz tę wrażliwszą część Zayna, zwłaszcza kiedy przyszedł nad jezioro i zainspirował Emily do napisania własnego utworu. Jak sobie go wyobrażę grającego na gitarze i śpiewającego More than this... <3 Chociaż na miejscu głównej bohaterki też dostawałabym szału, gdyby ktoś ciągle za mną chodził, to jednak to stalkowanie Zayna jest całkiem urocze. Krąży wokół niej, gotów ochronić w razie potrzeby, a przede wszystkim pragnąc jej towarzystwa, do czego z trudem się przyznaje. Aż westchnęłam, gdy przycisnął ją do tego drzewa i zaczął całować. Cóż, wcale się nie dziwię Em, że pozwoliła mu na te pieszczoty; nie mam też pretensji o to, co stało się później. Cholernie mnie to zszokowało, ponieważ wydawało się, że nasza bohaterka jest nieco bardziej asertywna, aczkolwiek jak sama wspomniała: która zdołałaby się oprzeć? Poza tym Malik, bez tych swoich kumpli wokół, jest całkiem miły. Widać, że nie wie, jak ma się zachować w obecności Emily. Dotąd wszystkie dziewczyny interesowały go wyłącznie fizycznie, natomiast teraz zaczął czuć coś więcej, co go krępuje. Już nie jest taki pewny siebie, bo to niecodzienna sytuacja. Ale myślę, że z biegiem czasu będzie bardziej naturalny. Wizyta Louisa również była niezłym zaskoczeniem, wydawało mi się, że będzie wściekły na widok Zayna i Emily, ale najwyraźniej jego zamiary względem niej były czysto przyjacielskie. Może zdołam się do niego przekonać :) Co do tej afery między ojcami... Mam złe przeczucia, bardzo złe. Ale zobaczymy, jak to się potoczy :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, oczywiście czekam na ciąg dalszy i życzę weny <3
CZEMU WSZYSCY NA ŚWIECIE UPRAWIAJĄ SEX TYLKO NIE JA?
OdpowiedzUsuńCholera jasna, nawet postacie fikcyjne mają więcej uciechy z życia niż ja.
Jeśli sądziłam, że relacje Mint-Malik nie mogą być bardziej popieprzone, to się myliłam. Och, jak bardzo się myliłam. Bardzo, bardzo. Twoja bohaterka jest taka... Pojebana. W każdym tego słowa znaczeniu. Tu mięknie, bo Zayn, a chwilę potem ma ochotę go zabić. Niech się laska w końcu zdecyduje czego chce. Bo nikt za nią nie nadąży.
Cieszę się, że Malik ma swój charakter i nie zmienił się tylko dlatego, że miał małe tet-a-te z główną bohaterką. Nadal jest skurwysynem. I bardzo, bardzo dobrze.
Po ostatniej scenie spodziewam sie sporych kłopotów nie wydaje mi się by bezpieczeństwo było w tej chwili zapewnione Em. Poza tym wydaje mi się, że po ostatniej nocy to mała Mint może chronić ojca dużo lepiej niż on sam.
Poooozdrawiam i całuję!
M.K
feedback-ff.blogspot.com
last-direction.blogspot.com