Następnego dnia, po powrocie z
rozmowy kwalifikacyjnej spodziewałam się zastać tatę w salonie lub w gabinecie.
Zajrzałam do wszystkich pomieszczeń, ale nigdzie go nie znalazłam. Miał być
wczoraj, najpóźniej dzisiaj rano. Nigdy się nie spóźniał. Nigdy. Poważnie się
zaniepokoiłam, gdy wybrałam jego numer i nadal nie odpowiadał. Wzięłam kilka
głębokich oddechów i zadzwoniłam do Anastasii. Ona, jako jedyna zawsze
wiedziała, co trzeba robić. Opanowała moją histerię w kilka minut i
ustaliłyśmy, że muszę pójść na policję, zgłosić jego zaginięcie. Była dla mnie
ogromnym wsparciem i postanowiła pójść ze mną na komisariat.
W duchu modliłam się o
kompetentnego policjanta, który szybko pomoże wszcząć poszukiwania. Tassie
trzymała mnie pod ramię i zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Nie wiedziała,
co czuję, ale dzielnie podnosiła mnie na duchu. Zastanawiałam się czy ona w
ogóle zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo byłam jej wdzięczna. Nie tylko za
to, co robiła dla mnie teraz, ale za całokształt. Była wspaniałą przyjaciółką,
potrafiła mnie opieprzyć, kiedy trzeba, rozśmieszyć, pocieszyć. Byłyśmy dla
siebie jak siostry i mam nadzieję, że ona otrzymywała ode mnie tyle sama ile ja
od niej. Tuż przed budynkiem, do którego zmierzałyśmy, zatrzymałam się i mocno
się w nią wtuliłam.
- Dziękuję, że jesteś Tass –
starałam się nie płakać.
- Oj Ems, jaka ty jesteś
emocjonalna – zaśmiała się pocierając dłońmi moje plecy.- Zawsze będę twoją
najlepszą przyjaciółką. Kocham cię wariatko – jej głos pod koniec zdania nieco
zadrżał.
- Ja ciebie też – cmoknęłam ją
czule w policzek.
- A teraz ogarnij się, bo spłynie
ci cały makijaż. Musimy się dowiedzieć, co się dzieje z twoim ojcem – chwyciła
mnie za dłoń i poprowadziła do środka.
Lokalny komisariat nie powalał
wyglądem. Na korytarzach siedziało wiele osób. Jedni zrozpaczeni, inni
zestresowani. Co chwila mijał nas jakiś policjant, prowadzący podejrzanych
facetów, zakutych w kajdankach. Specyficzny odór potu i innych chemikaliów
zupełnie nie pasował do tego miejsca. Ana zaczepiła, któregoś z funkcjonariuszy
i spytała z kim możemy porozmawiać w sprawie zgłoszenia zaginięcia.
Pokierował nas do gabinetu
znajdującego się na końcu korytarza, w którym siedział potężny, znudzony
aspirant.
- Nazywam się Simon Ronson, w
czym mogę paniom pomóc - wyklepał formułkę, którą z pewnością powtarzał tego
dnia ze sto razy i wskazał nam krzesła, na których miałyśmy usiąść.
- Chciałam zgłosić zaginięcie -
wychrypiałam w końcu na co facet wyciągnął z szuflady kartkę.
- Imię, nazwisko i wiek - stukał
długopisem o biurko.
- Adam Ferguson, lat 49.
- Dlaczego uważa pani, że
zaginął?
- Wyjechał służbowo w piątek,
miał wrócić wczoraj wieczorem lub dziś rano, ale wciąż go nie ma. Jego telefon
jest wyłączony. Martwię się..- robiłam wszystko żeby utrzymać nerwy na wodzy.
- Zdaje sobie pani sprawę z tego,
że to dorosły mężczyzna a od rzekomego zaginięcia nie minęło właściwie nawet
pół doby, a co tu mówić o całej? Mamy swoje przepisy. Musimy czekać - oznajmił
chłodno
- Mojemu tacie grożono, nie może
pan tak tego zostawić!- zaprotestowałam, gdy podarł raport i wyrzucił go do
kosza.
- Proszę się do nas zgłosić jeśli
tatusia nie będzie przez kolejne dwa dni. Nie możemy reagować na każde
zawołanie histerycznych bogatych panienek. Mamy miliony ważniejszych spraw.
Tatuś z pewnością szaleje i tyle - wzruszył ramionami.
- Jest pan bezczelny! Myślałam,
że macie służyć obywatelom!- Uniosła się Ana zanim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć.- Złożymy na pana skargę, może być pan tego pewien - uderzyła
pięścią w blat biurka, pociągnęła mnie za ramię i wyszłyśmy.
- Co za palant.. - jego słowa
zaczynały do mnie docierać.
- Nie martw się Ems. Poradzimy
sobie. Pogadam z Lou, coś wymyślimy - obiecała, obejmując moje roztrzęsione
ciało.
- Nie mogę znieść myśli, że
cokolwiek mogłoby mu się stać.. Nie wybaczę sobie tego..- prawie się
rozpłakałam.
- Uspokój się. To nie twoja wina.
Na pewno nic mu nie jest.
- Nie rozumiesz.. Przed jego
wyjazdem pokłóciliśmy się o Zayna. Przyłapał nas razem.. Był zły i zawiedziony.
Nie chcę żeby to, co wtedy mówiliśmy było naszą ostatnią rozmową.. - pociągałam
co chwilę nosem.
- A właśnie.. Uważam, że Malik
powinien przy tobie być. Kochacie się dziwną miłością, ale jednak - trafnie
zauważyła.
- Ana, on mnie odtrącił i
zdradził. Nie umie kochać i nie chcę go widzieć. Uszanuj to- zaprzeczałam, choć
pragnęłam się w niego wtulić.
Dziewczyna zamilkła, co zdarzało
się niezwykle rzadko. Odprowadziła mnie do domu i zostawiła z dużą porcją
świeżo zaparzonej melisy oraz ulubionym kocem. Obiecała, że niedługo wróci.
~*~
(Narracja 3cioosobowa)
Brunet leżał na sofie w swoim
domu w rozciągniętej koszulce, dresowych spodniach, a w dłoni dzierżył kolejną
szklankę brandy. Od powrotu z imprezy, nie wpuszczał do siebie nikogo i nie
trzeźwiał. Wciąż pił i sam się sobie dziwił, że jeszcze tego wszystkiego nie
zwrócił. Pomimo pozornego uczucia rozluźnienia, jego mięśnie były spięte i
wyglądał na zestresowanego. Zastanawiał się, jakim cudem taka mała, krucha
istota mogła doprowadzić go do takiego stanu. Przecież wielki Zayn Malik,
nieczuły Shadow nigdy nie pozwolił żadnej dziewczynie zbliżyć się do niego
emocjonalnie. Ale ona była inna. Wiedział o tym od samego początku, od momentu,
w którym spojrzał tamtego wieczora na jej posiniaczoną twarz, znamię na szyi i
dostrzegł w jej oczach prawdziwych, namacalny strach. Była piękna i niewinna.
Nawet, gdy spotkali się w parku,
jej złośliwości, wewnętrznie go bawiły. Wcale nie planował wtedy zabierać jej
do siebie, ale kiedy przycisnął ją do drzewa i usłyszał z jej ust swoje imię w
formie błagalnego jęku, nie mógł się powstrzymać. Odbierał jej niewinność z
niezwykłą przyjemnością, a jego uczucia zmieniały się z każdą sekundą, choć nie
potrafił tego okazać.
Pamiętał, co powiedziała na
tarasie, w trakcie imprezy. Jego serce zabiło wtedy mocniej, ale musiał udać,
że to żart. Nie mógł przyznać się do tego, że też ją kocha. Żałował każdej
chwili spędzonej z koleżanką Emily. Przede wszystkim, dlatego, że swoim
zachowaniem sprowokował ją do pocałunku z Niallem, co zburzyło jego wizję
delikatnej Mint. Zmienił ją tym, jaki był wobec niej i to będzie sobie zarzucał
do końca życia.
Nie spodziewał się gości, dlatego
uporczywe dobijanie się do jego drzwi zaczęło go w końcu wkurzać. Próbował
udawać, że go nie ma, ale słyszał jak Louis krzyczał, że dobrze wie o jego
obecności w środku. Zareagował dopiero na słowa Anastasii:
- Emily cię potrzebuje!
Coś w nim drgnęło, gwałtownie
wstał, ale zachwiał się i z powrotem wylądował na kanapie. Zebrał się w sobie i
w końcu udało mu się podnieść. Przez kilka sekund starał się utrzymywać
równowagę i wykonał kilka kroków w stronę korytarza. Jego prawa dłoń przesuwała
się wzdłuż ściany, służyła mu, jako podparcie w chwilach słabości. Przekręcił
zamki w drzwiach i pozwolił Lou oraz Anie na obejrzenie go w stanie silnego
upojenia.
- Stary, co z tobą? Ogarnij się
lepiej i to szybko – Tommo przytrzymał bruneta w pasie i odprowadził na sofę.
- Co z Em?- Wydusił tylko.
- Jej ojciec zaginął. Musisz przy
niej być, ale najpierw wytrzeźwiej – wyjaśniła szatynka zasłaniając nos przed
nieprzyjemnym zapachem alkoholu, który unosił się w powietrzu.
- Zaraz postawimy cię na nogi.
Kochanie zrób mu mocną kawę a ja wrzucę go pod zimny prysznic - zarządził
Louis.
Po kilku godzinach przeróżnych
zabiegów i snu, Zayn wyglądał i czuł się znacznie lepiej. Wciąż śmierdziało mu z
ust brandy, ale mógł samodzielnie stać, co było nie lada sukcesem. Przebrał się
w świeże ubrania i wypił specyfik Lou na kaca oraz witaminy, po czym nie chcąc
dłużej zwlekać, we troje udali się do posiadłości Fergusonów.
- Tylko błagam cię, nie bądź dla niej
złośliwy. Po prostu ją przytul - Tass pouczyła Malika widząc jego zakłopotanie.
- Okey, rozumiem - mruknął pod
nosem.
*~*
(Narracja pierwszoosobowa)
Mój i tak płytki sen przerwało
przybycie Any. Tylko ona wchodziła do mnie bez pukania. Zaskoczyła mnie jednak
obecność zarówno Louisa jak i Zayna. Odruchowo poprawiłam dłonią potargane
włosy i usiadłam po turecku usilnie unikając palącego spojrzenia bruneta. Byłam
zakłopotana i miałam ochotę udusić Tassie za to, że mnie nie posłuchała.
- Jak się czujesz Ems?- Zaczął
Lou, siadając przy mnie.
- Jakoś – wyszeptałam, nie
podnosząc głowy.
Szatyn chwycił moje dłonie chcąc
okazać wsparcie. Anastasia popchnęła bruneta w naszą stronę, bo stał jak
słup soli. Odchrząknął, aby dać kumplowi do zrozumienia, że przejmuje dowodzenie.
Tommo podniósł się z miejsca, podszedł i objął swoją dziewczynę, po czym
zniknęli na tarasie.
Ciszę, która zapadła między nami
przerywały jedynie nasze nierówne oddechy. Otuliłam się szczelniej kocem, a
dłońmi przetarłam zmartwioną twarz.
- Po co tu przyszedłeś?-
Wydusiłam wreszcie.
- Anastasia wspominała, że masz
problem. Pomyślałem, że będziesz mnie potrzebowała – przysunął się bliżej.
- Śmierdzisz alkoholem –
wzdrygnęłam się.
- Nie ukrywam, że dużo ostatnio piłem,
ale jestem tu, dla ciebie – objął mnie ramieniem i wtulił się w moje włosy.
- Nie byliśmy w porządku wobec
siebie. Myślę, że nasz związek nie ma sensu, w kółko siebie ranimy, a to nie o
to chodzi… - wyszeptałam płaczliwie, zaciągając się zapachem jego ciała.
- Nic nie mów – uniósł mój
podbródek.- Pamiętam, co mi wtedy powiedziałaś. Spanikowałem. Zachowałem się
jak kretyn. Powinienem był zatrzymać cię przy sobie, w końcu jesteś moja – jego
czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie w niespotykany dotąd sposób.
- Zayn, nie musisz… - próbowałam
przerwać jego wywód, nie spodziewając się, co za chwilę nastąpi.
- Emily, ja też cię kocham. Nie
potrafiłem się do tego przyznać – nie pozwolił mi powiedzieć nic więcej,
połączył nasze usta w czułym pocałunku i zsunął ze mnie koc.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że
mnie kochasz?- Wyszeptałam w jego wargi, nie mogąc w to uwierzyć.
- Żałuję, że tak późno. Nie
jestem dobry w pocieszaniu, dlatego możesz płakać ile chcesz a ja przy tobie
będę - odpowiedział cicho, maskując zakłopotanie.
- Nie lubisz, gdy przy tobie
płaczę - zdziwiłam się.
- Ale wiem, że tego potrzebujesz.
Trochę się nauczyłem - przyznał, usiadł wygodnie i pozwolił abym przyległa do
niego swoim ciałem a jego ramiona opiekuńczo mnie otuliły.
Nie uroniłam ani jednej łzy, bo
starałam się zbudować w sobie przekonanie, że tata lada chwila zjawi się w
progu i będzie zabijał wzrokiem Zayna. Chciałam żeby go zaakceptował, w końcu
wyglądało na to, że mogę być szczęśliwa.
Nawet nie wiem, kiedy oboje
zapadliśmy w głęboki sen. Obudziłam się dopiero rano i podnosząc się delikatnie
rozmasowywałam obolały kark. Na stoliku spostrzegłam kartkę zapisaną pismem
Anastasii. Poinformowała, że nie chciała nas budzić i mam dzwonić w razie
potrzeby. Spojrzałam na Zayna i znów miałam wrażenie, że nie jest tak zły, za
jakiego go mają. Podczas snu wyglądał jak aniołek, który nie potrafiłby nikogo
skrzywdzić. Z każdym dniem coraz bardziej go kochałam, czułam jak ta miłość
rośnie we mnie i sprawia, że mam, po co oddychać. Ruszyłam do kuchni by
przyszykować śniadanie dla dwojga. Cieszyłam się, że upór Any doprowadził do
wczorajszej wizyty Malika. Ona zawsze wiedziała, co jest dla mnie dobre.
Uśmiechnęłam się do siebie, gdy
poczułam silne ramiona Zayna oplatające moją talię i jego ciepłe ciało
stykające się z moimi plecami. Instynktownie przycisnęłam ramię do policzka,
gdy zaczął wodzić nosem, po mojej szyi powodując dreszcze i przyjemnie
łaskotanie.
- Dobrze, że jesteś - odezwałam
się, przymykając powieki.
- Wybacz, że nie pomogę ci ze
śniadaniem, ale nie jestem w tym dobry - cmoknął mnie w miejsce za uchem.
- Prawie skończyłam. Siadaj -
poprosiłam.
- Wyślę dzisiaj swoich ludzi żeby
spróbowali się czegoś dowiedzieć o twoim ojcu, zgoda?- Zagadnął sięgając po
kanapkę z salami.
- Dziękuję - posłałam mu
wdzięczny uśmiech.- Naprawdę doceniam to, co robisz - zauważyłam, że uważnie
przyglądał się mojej twarzy, po czym pochylił się w moją stronę i przejechał
kciukiem po mojej dolnej wardze, na której nadal widniała blizna po przygryzieniu
w skutek zderzenia jego dłoni z moim policzkiem.
- Wiesz, że nie chciałem, prawda?
- Byłeś wściekły, poniosło cię.
Nie wracajmy do tego - opuściłam wzrok na kubek z herbatą.
- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę.
Nikomu na to nie pozwolę - zacisnął dłonie na moich kolanach.
- Wiem. Już raz to udowodniłeś -
pogłaskałam go po zarośniętym policzku.- Zaraz muszę wyjść, więc pójdę wziąć
prysznic a ty spokojnie zjedz - podniosłam się z krzesła i poszłam do łazienki.
_______________________________________________________________________
Dobry wieczór kochane.
Wstawiam dziś odcinek póki mam internet, bo weekend spędzam na wsi :)
Dziś bez zbędnych gadek. Dziękuję za Wasze opinie.
Zapraszam również na nowy rozdział na www.the-hooker.blogspot.com , który zaraz się pojawi.
No i do zadawania pytań na asku oraz komentowanie zarówno tu jak i na TT przy użyciu hashtagu #MarkedFF.
Całuję <3
_______________________________________________________________________
Dobry wieczór kochane.
Wstawiam dziś odcinek póki mam internet, bo weekend spędzam na wsi :)
Dziś bez zbędnych gadek. Dziękuję za Wasze opinie.
Zapraszam również na nowy rozdział na www.the-hooker.blogspot.com , który zaraz się pojawi.
No i do zadawania pytań na asku oraz komentowanie zarówno tu jak i na TT przy użyciu hashtagu #MarkedFF.
Całuję <3