piątek, 29 sierpnia 2014

16




Następnego dnia, po powrocie z rozmowy kwalifikacyjnej spodziewałam się zastać tatę w salonie lub w gabinecie. Zajrzałam do wszystkich pomieszczeń, ale nigdzie go nie znalazłam. Miał być wczoraj, najpóźniej dzisiaj rano. Nigdy się nie spóźniał. Nigdy. Poważnie się zaniepokoiłam, gdy wybrałam jego numer i nadal nie odpowiadał. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zadzwoniłam do Anastasii. Ona, jako jedyna zawsze wiedziała, co trzeba robić. Opanowała moją histerię w kilka minut i ustaliłyśmy, że muszę pójść na policję, zgłosić jego zaginięcie. Była dla mnie ogromnym wsparciem i postanowiła pójść ze mną na komisariat.

W duchu modliłam się o kompetentnego policjanta, który szybko pomoże wszcząć poszukiwania. Tassie trzymała mnie pod ramię i zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Nie wiedziała, co czuję, ale dzielnie podnosiła mnie na duchu. Zastanawiałam się czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo byłam jej wdzięczna. Nie tylko za to, co robiła dla mnie teraz, ale za całokształt. Była wspaniałą przyjaciółką, potrafiła mnie opieprzyć, kiedy trzeba, rozśmieszyć, pocieszyć. Byłyśmy dla siebie jak siostry i mam nadzieję, że ona otrzymywała ode mnie tyle sama ile ja od niej. Tuż przed budynkiem, do którego zmierzałyśmy, zatrzymałam się i mocno się w nią wtuliłam.

- Dziękuję, że jesteś Tass – starałam się nie płakać.
- Oj Ems, jaka ty jesteś emocjonalna – zaśmiała się pocierając dłońmi moje plecy.- Zawsze będę twoją najlepszą przyjaciółką. Kocham cię wariatko – jej głos pod koniec zdania nieco zadrżał.
- Ja ciebie też – cmoknęłam ją czule w policzek.
- A teraz ogarnij się, bo spłynie ci cały makijaż. Musimy się dowiedzieć, co się dzieje z twoim ojcem – chwyciła mnie za dłoń i poprowadziła do środka.

Lokalny komisariat nie powalał wyglądem. Na korytarzach siedziało wiele osób. Jedni zrozpaczeni, inni zestresowani. Co chwila mijał nas jakiś policjant, prowadzący podejrzanych facetów, zakutych w kajdankach. Specyficzny odór potu i innych chemikaliów zupełnie nie pasował do tego miejsca. Ana zaczepiła, któregoś z funkcjonariuszy i spytała z kim możemy porozmawiać w sprawie zgłoszenia zaginięcia.

Pokierował nas do gabinetu znajdującego się na końcu korytarza, w którym siedział potężny, znudzony aspirant.

- Nazywam się Simon Ronson, w czym mogę paniom pomóc - wyklepał formułkę, którą z pewnością powtarzał tego dnia ze sto razy i wskazał nam krzesła, na których miałyśmy usiąść.
- Chciałam zgłosić zaginięcie - wychrypiałam w końcu na co facet wyciągnął z szuflady kartkę.
- Imię, nazwisko i wiek - stukał długopisem o biurko.
- Adam Ferguson, lat 49.
- Dlaczego uważa pani, że zaginął?
- Wyjechał służbowo w piątek, miał wrócić wczoraj wieczorem lub dziś rano, ale wciąż go nie ma. Jego telefon jest wyłączony. Martwię się..- robiłam wszystko żeby utrzymać nerwy na wodzy.
- Zdaje sobie pani sprawę z tego, że to dorosły mężczyzna a od rzekomego zaginięcia nie minęło właściwie nawet pół doby, a co tu mówić o całej? Mamy swoje przepisy. Musimy czekać - oznajmił chłodno
- Mojemu tacie grożono, nie może pan tak tego zostawić!- zaprotestowałam, gdy podarł raport i wyrzucił go do kosza.
- Proszę się do nas zgłosić jeśli tatusia nie będzie przez kolejne dwa dni. Nie możemy reagować na każde zawołanie histerycznych bogatych panienek. Mamy miliony ważniejszych spraw. Tatuś z pewnością szaleje i tyle - wzruszył ramionami.
- Jest pan bezczelny! Myślałam, że macie służyć obywatelom!- Uniosła się Ana zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.- Złożymy na pana skargę, może być pan tego pewien - uderzyła pięścią w blat biurka, pociągnęła mnie za ramię i wyszłyśmy.
- Co za palant.. - jego słowa zaczynały do mnie docierać.
- Nie martw się Ems. Poradzimy sobie. Pogadam z Lou, coś wymyślimy - obiecała, obejmując moje roztrzęsione ciało.
- Nie mogę znieść myśli, że cokolwiek mogłoby mu się stać.. Nie wybaczę sobie tego..- prawie się rozpłakałam.
- Uspokój się. To nie twoja wina. Na pewno nic mu nie jest.
- Nie rozumiesz.. Przed jego wyjazdem pokłóciliśmy się o Zayna. Przyłapał nas razem.. Był zły i zawiedziony. Nie chcę żeby to, co wtedy mówiliśmy było naszą ostatnią rozmową.. - pociągałam co chwilę nosem.
- A właśnie.. Uważam, że Malik powinien przy tobie być. Kochacie się dziwną miłością, ale jednak - trafnie zauważyła.
- Ana, on mnie odtrącił i zdradził. Nie umie kochać i nie chcę go widzieć. Uszanuj to- zaprzeczałam, choć pragnęłam się w niego wtulić.
Dziewczyna zamilkła, co zdarzało się niezwykle rzadko. Odprowadziła mnie do domu i zostawiła z dużą porcją świeżo zaparzonej melisy oraz ulubionym kocem. Obiecała, że niedługo wróci.

~*~

(Narracja 3cioosobowa)


Brunet leżał na sofie w swoim domu w rozciągniętej koszulce, dresowych spodniach, a w dłoni dzierżył kolejną szklankę brandy. Od powrotu z imprezy, nie wpuszczał do siebie nikogo i nie trzeźwiał. Wciąż pił i sam się sobie dziwił, że jeszcze tego wszystkiego nie zwrócił. Pomimo pozornego uczucia rozluźnienia, jego mięśnie były spięte i wyglądał na zestresowanego. Zastanawiał się, jakim cudem taka mała, krucha istota mogła doprowadzić go do takiego stanu. Przecież wielki Zayn Malik, nieczuły Shadow nigdy nie pozwolił żadnej dziewczynie zbliżyć się do niego emocjonalnie. Ale ona była inna. Wiedział o tym od samego początku, od momentu, w którym spojrzał tamtego wieczora na jej posiniaczoną twarz, znamię na szyi i dostrzegł w jej oczach prawdziwych, namacalny strach. Była piękna i niewinna.

Nawet, gdy spotkali się w parku, jej złośliwości, wewnętrznie go bawiły. Wcale nie planował wtedy zabierać jej do siebie, ale kiedy przycisnął ją do drzewa i usłyszał z jej ust swoje imię w formie błagalnego jęku, nie mógł się powstrzymać. Odbierał jej niewinność z niezwykłą przyjemnością, a jego uczucia zmieniały się z każdą sekundą, choć nie potrafił tego okazać.

Pamiętał, co powiedziała na tarasie, w trakcie imprezy. Jego serce zabiło wtedy mocniej, ale musiał udać, że to żart. Nie mógł przyznać się do tego, że też ją kocha. Żałował każdej chwili spędzonej z koleżanką Emily. Przede wszystkim, dlatego, że swoim zachowaniem sprowokował ją do pocałunku z Niallem, co zburzyło jego wizję delikatnej Mint. Zmienił ją tym, jaki był wobec niej i to będzie sobie zarzucał do końca życia.

Nie spodziewał się gości, dlatego uporczywe dobijanie się do jego drzwi zaczęło go w końcu wkurzać. Próbował udawać, że go nie ma, ale słyszał jak Louis krzyczał, że dobrze wie o jego obecności w środku. Zareagował dopiero na słowa Anastasii:

- Emily cię potrzebuje!

Coś w nim drgnęło, gwałtownie wstał, ale zachwiał się i z powrotem wylądował na kanapie. Zebrał się w sobie i w końcu udało mu się podnieść. Przez kilka sekund starał się utrzymywać równowagę i wykonał kilka kroków w stronę korytarza. Jego prawa dłoń przesuwała się wzdłuż ściany, służyła mu, jako podparcie w chwilach słabości. Przekręcił zamki w drzwiach i pozwolił Lou oraz Anie na obejrzenie go w stanie silnego upojenia.

- Stary, co z tobą? Ogarnij się lepiej i to szybko – Tommo przytrzymał bruneta w pasie i odprowadził na sofę.
- Co z Em?- Wydusił tylko.
- Jej ojciec zaginął. Musisz przy niej być, ale najpierw wytrzeźwiej – wyjaśniła szatynka zasłaniając nos przed nieprzyjemnym zapachem alkoholu, który unosił się w powietrzu.
- Zaraz postawimy cię na nogi. Kochanie zrób mu mocną kawę a ja wrzucę go pod zimny prysznic - zarządził Louis.

Po kilku godzinach przeróżnych zabiegów i snu, Zayn wyglądał i czuł się znacznie lepiej. Wciąż śmierdziało mu z ust brandy, ale mógł samodzielnie stać, co było nie lada sukcesem. Przebrał się w świeże ubrania i wypił specyfik Lou na kaca oraz witaminy, po czym nie chcąc dłużej zwlekać, we troje udali się do posiadłości Fergusonów.

- Tylko błagam cię, nie bądź dla niej złośliwy. Po prostu ją przytul - Tass pouczyła Malika widząc jego zakłopotanie.
- Okey, rozumiem - mruknął pod nosem.

*~*

(Narracja pierwszoosobowa)

Mój i tak płytki sen przerwało przybycie Any. Tylko ona wchodziła do mnie bez pukania. Zaskoczyła mnie jednak obecność zarówno Louisa jak i Zayna. Odruchowo poprawiłam dłonią potargane włosy i usiadłam po turecku usilnie unikając palącego spojrzenia bruneta. Byłam zakłopotana i miałam ochotę udusić Tassie za to, że mnie nie posłuchała.

- Jak się czujesz Ems?- Zaczął Lou, siadając przy mnie.
- Jakoś – wyszeptałam, nie podnosząc głowy.

Szatyn chwycił moje dłonie chcąc okazać wsparcie. Anastasia popchnęła bruneta w naszą stronę, bo stał jak słup soli. Odchrząknął, aby dać kumplowi do zrozumienia, że przejmuje dowodzenie. Tommo podniósł się z miejsca, podszedł i objął swoją dziewczynę, po czym zniknęli na tarasie.

Ciszę, która zapadła między nami przerywały jedynie nasze nierówne oddechy. Otuliłam się szczelniej kocem, a dłońmi przetarłam zmartwioną twarz.

- Po co tu przyszedłeś?- Wydusiłam wreszcie.
- Anastasia wspominała, że masz problem. Pomyślałem, że będziesz mnie potrzebowała – przysunął się bliżej.
- Śmierdzisz alkoholem – wzdrygnęłam się.
- Nie ukrywam, że dużo ostatnio piłem, ale jestem tu, dla ciebie – objął mnie ramieniem i wtulił się w moje włosy.
- Nie byliśmy w porządku wobec siebie. Myślę, że nasz związek nie ma sensu, w kółko siebie ranimy, a to nie o to chodzi… - wyszeptałam płaczliwie, zaciągając się zapachem jego ciała.
- Nic nie mów – uniósł mój podbródek.- Pamiętam, co mi wtedy powiedziałaś. Spanikowałem. Zachowałem się jak kretyn. Powinienem był zatrzymać cię przy sobie, w końcu jesteś moja – jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie w niespotykany dotąd sposób.
- Zayn, nie musisz… - próbowałam przerwać jego wywód, nie spodziewając się, co za chwilę nastąpi.
- Emily, ja też cię kocham. Nie potrafiłem się do tego przyznać – nie pozwolił mi powiedzieć nic więcej, połączył nasze usta w czułym pocałunku i zsunął ze mnie koc.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz?- Wyszeptałam w jego wargi, nie mogąc w to uwierzyć.
- Żałuję, że tak późno. Nie jestem dobry w pocieszaniu, dlatego możesz płakać ile chcesz a ja przy tobie będę - odpowiedział cicho, maskując zakłopotanie.
- Nie lubisz, gdy przy tobie płaczę - zdziwiłam się.
- Ale wiem, że tego potrzebujesz. Trochę się nauczyłem - przyznał, usiadł wygodnie i pozwolił abym przyległa do niego swoim ciałem a jego ramiona opiekuńczo mnie otuliły.

Nie uroniłam ani jednej łzy, bo starałam się zbudować w sobie przekonanie, że tata lada chwila zjawi się w progu i będzie zabijał wzrokiem Zayna. Chciałam żeby go zaakceptował, w końcu wyglądało na to, że mogę być szczęśliwa.



Nawet nie wiem, kiedy oboje zapadliśmy w głęboki sen. Obudziłam się dopiero rano i podnosząc się delikatnie rozmasowywałam obolały kark. Na stoliku spostrzegłam kartkę zapisaną pismem Anastasii. Poinformowała, że nie chciała nas budzić i mam dzwonić w razie potrzeby. Spojrzałam na Zayna i znów miałam wrażenie, że nie jest tak zły, za jakiego go mają. Podczas snu wyglądał jak aniołek, który nie potrafiłby nikogo skrzywdzić. Z każdym dniem coraz bardziej go kochałam, czułam jak ta miłość rośnie we mnie i sprawia, że mam, po co oddychać. Ruszyłam do kuchni by przyszykować śniadanie dla dwojga. Cieszyłam się, że upór Any doprowadził do wczorajszej wizyty Malika. Ona zawsze wiedziała, co jest dla mnie dobre.

Uśmiechnęłam się do siebie, gdy poczułam silne ramiona Zayna oplatające moją talię i jego ciepłe ciało stykające się z moimi plecami. Instynktownie przycisnęłam ramię do policzka, gdy zaczął wodzić nosem, po mojej szyi powodując dreszcze i przyjemnie łaskotanie.

- Dobrze, że jesteś - odezwałam się, przymykając powieki.
- Wybacz, że nie pomogę ci ze śniadaniem, ale nie jestem w tym dobry - cmoknął mnie w miejsce za uchem.
- Prawie skończyłam. Siadaj - poprosiłam.
- Wyślę dzisiaj swoich ludzi żeby spróbowali się czegoś dowiedzieć o twoim ojcu, zgoda?- Zagadnął sięgając po kanapkę z salami.
- Dziękuję - posłałam mu wdzięczny uśmiech.- Naprawdę doceniam to, co robisz - zauważyłam, że uważnie przyglądał się mojej twarzy, po czym pochylił się w moją stronę i przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, na której nadal widniała blizna po przygryzieniu w skutek zderzenia jego dłoni z moim policzkiem.
- Wiesz, że nie chciałem, prawda?
- Byłeś wściekły, poniosło cię. Nie wracajmy do tego - opuściłam wzrok na kubek z herbatą.
- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę. Nikomu na to nie pozwolę - zacisnął dłonie na moich kolanach.

- Wiem. Już raz to udowodniłeś - pogłaskałam go po zarośniętym policzku.- Zaraz muszę wyjść, więc pójdę wziąć prysznic a ty spokojnie zjedz - podniosłam się z krzesła i poszłam do łazienki.
_______________________________________________________________________
Dobry wieczór kochane.
Wstawiam dziś odcinek póki mam internet, bo weekend spędzam na wsi :)
Dziś bez zbędnych gadek. Dziękuję za Wasze opinie.
Zapraszam również na nowy rozdział na www.the-hooker.blogspot.com , który zaraz się pojawi.
No i do zadawania pytań na asku oraz komentowanie zarówno tu jak i na TT przy użyciu hashtagu #MarkedFF.
Całuję <3

3 komentarze:

  1. Woah ten rozdział jest magiczny!
    Cholernie mi się podoba!
    Gdzie jest ojciec Ems?! Czyżby senior Malik się go przyczepił, czy po prostu wziął sobie urlop?! Oby to drugie.
    Anastasia jest ogromnym wsparciem dla Em. Duży plus dla niej.
    Co to miało być na tej policji? Co za palant! Jakby mu podplacily to pewnie bylby choć chociaż miły, a tak okazał się kretynem!
    Jejku Zayn w końcu przyznał się do swoich uczuć. Niebo, kochana, niebo! Jestem z niego dumna!
    Oby już było między nimi dobrze, a wtyki Shadowa pomogły w odnalezieniu ojca Emily.
    Do następnego!
    Buziaki, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, tego się nie spodziewałam... Mianowicie chodzi mi o zaginięcie ojca głównej bohaterki. Mimo całego strachu i stresu, jaki mi się od niej udzielił, od razu przypomniało mi się jej ostatnie spotkanie z Malikiem seniorem. Przecież to, co mówił, to były wyraźne groźby, prawda? Co, jeśli to on porwał ojca Emily albo go pobił i zostawił w jakimś odludnym miejscu? W końcu ten facet jest do wszystkiego zdolny...
    Dobrze, że dziewczyna miała przy sobie najlepszą przyjaciółkę, ktoś taki w pobliżu to naprawdę skarb. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że policja rozłoży bezradnie ręce, w końcu mimo nacisku rodziny zaginionej osoby muszą przestrzegać pewnych procedur, ale żeby ten gliniarz był aż tak bezczelny? Zachował się okropnie, że też tacy ludzie zajmują takie stanowiska ;/ Tak czy siak mam ogromną nadzieję, że tata Em szybko się znajdzie, na dodatek cały i zdrowy, chociaż co do tego, biorąc pod uwagę jego ostatnie finansowe kłopoty, nie mam zbyt dużej pewności...
    Ha, wiedziałam! Wiedziałam, że Zayn także kocha Emily, tylko boi się do tego przyznać i sam do końca nie wie, co począć z tym uczuciem. Picie to kiepski sposób na stłumienie emocji, ale w sumie mu się nie dziwię. Wolałabym, żeby spróbował inaczej rozwiąza tę sytuację, jednak można go zrozumieć. W każdym razie dobrze, że Louis i Anastasia wzięli sprawę w swoje ręce, postanawiając popchnąć Malika w kierunku ukochanej dziewczyny. Co by się nie działo, co by ich nie poróżniło, Em nadal go kocha i potrzebuje jego towarzystwa, zwłaszcza w takiej sytuacji. Trochę się bałam ich konfrontacji, na szczęście wypadła jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażałam. Zayn powiedział te magiczne słowa i czuję, że otwiera to nowy etap w ich związku. Poza tym tak cudownie się później zachował, do tego zaproponował pomoc w poszukiwaniach <3 Oby już teraz znaleźli wspólną drogę. Gorzej, jak się okaże, że to faktycznie Malik senior ma coś wspólnego z tym zaginięciem, wtedy sprawa znowu może się skomplikować...
    Bardzo ciekawy rozdział, czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaginięcie ojca Emily na pewno nie jest przypadkowe i śmiem nawet twierdzić, że za wszystkim stoi nasz kochany Malik senior. Chciałabym się mylić, naprawdę. Mam tylko nadzieję, że ojcu Ems nic poważnego się nie stanie i ujdzie z życiem, bo dziewczyna chyba nie przeżyłaby jego śmierci. Szczególnie, że przed jego wyjazdem bardzo się pokłócili.
    Przepisy policji zawsze działają ludziom na nerwy. To chore, by zaczynać poszukiwania po kilkudziesięciu godzinach, kiedy może być już na to za późno. Ale co zrobisz? Poza tym, ten cały policjant od siedmiu boleści zachował się w skandaliczny sposób i z miejsca powinien wylecieć z roboty. Nie dziwię się w ogóle, że Emily zareagowała w ten sposób - każdemu w tej sytuacji puściłby nerwy.
    Cieszę się, że Ana i Louis namówili Zayna do tego, by się w końcu ogarnął. Rozumiem, dlaczego wciąż się upijał i tak dalej, sam jest sobie winny. Ale pomimo moich obaw i w ogóle, Em naprawdę go potrzebowała, więc musiał być tam z nią. I plus dla niego za to, że zaoferował swoją pomoc w poszukiwaniu ojca dziewczyny. Mam nadzieję, że to coś pomoże.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny kochana, trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń