Z okazji 'Happy National Best Friend Day' dedykuję ten odcinek mojej ukochanej, wspaniałej Lilly <3
Poruszenie wśród moich
porywaczy zwiastowało jakieś ważne wydarzenie, o którym na razie żaden z nich
mi nie powiedział. Zayn był podekscytowany i nie zwracał na mnie uwagi tylko
wciąż rozmawiał przez telefon. Budziło to we mnie pewne obawy, bo przecież mógł
planować morderstwo. Zwłaszcza, że Niall nie zaglądał do mnie już więcej, jakby
Malik kategorycznie mu tego zabronił.
Przez okno wychodzące na taras
widziałam jak Ralph i Mike czyszczą swoją broń. Opcja była oczywista. Mój
ojciec w końcu dogadał się z Malikiem Seniorem, a oni przygotowują się do
spotkania. Na samą myśl o powrocie do domu, o opuszczeniu tego więzienia, moje
serce przekoziołkowało parę razy w piersi. Szczotkowałam włosy przed lustrem i
z niezadowoleniem stwierdziłam, że znacznie osłabły i zaczęły wypadać. Moja
twarz nabrała nieco kolorów dzięki przesiadywaniu z Niallem na ganku bądź
tarasie, ale liczne ślady pobicia nadal były widoczne. Zresztą w całym tym
koszmarze to właśnie blondyn dbał o mnie jak tylko mógł. Odnosiłam wrażenie, że
nawet go polubiłam i to z wzajemnością.
Moje przemyślenia przerwał mi
Mike, który wpadł niespodziewanie do pokoju i szarpnął mnie za ramię.
- Szef mówi, że jedziesz do
tatusia - poinformował ostrym tonem, a jego palce boleśnie wbijały mi się w
mięśnie.
Zaprowadził mnie do garażu,
gdzie okazało się, że jadę tylko z Niallem i Zaynem. Najwyraźniej reszta świty
niepotrzebnie się szykowała.
- Wybacz Mint - brunet osłonił
mi oczy opaską, nadgarstki związał na plecach i prawie dosłownie wrzucił do
auta.
Słyszałam warkot silnika, przekładanie biegów.
Zawieszenie lekko bujało się na nierównej leśnej drodze. Shadow wydawał jakiś
niespokojny, a przecież osiągnął swój cel i może odetchnąć z ulgą. Trąciłam
Niallera dyskretnie ramieniem i lekko pochyliłam się do przodu, dając mu znak
żeby uwolnił moje dłonie. Podejrzewam, że miał zdziwioną minę, bo dopiero po
chwili rozluźnił więzy. Musiałam złapać go za rękę. Po prostu czułam, że będzie
mi go brakowało. Wplotłam swoje drobne palce między jego nieco większe i
uśmiechnęłam się do siebie, gdy uścisk się zacieśnił. Pomimo sytuacji, w jakiej
się znajdowałam to był miły gest z jego strony.
Samochód się zatrzymał a dłoń
Nialla oddaliła się od mojej. Zayn wyciągnął mnie na zewnątrz. Skąd wiedziałam,
że to on? Bo jego gwałtowne ruchy i ostre perfumy mogłabym poznać wszędzie. Nie
mogłam uwierzyć, że po tym, co mi zgotował nadal żywię do niego jakieś uczucia.
To niedorzeczne i nienormalne. No, bo co tak naprawdę mogło mnie w nim
zauroczyć? Wulgarne słownictwo? Kryminalna kartoteka? Brak szacunku? Tylko za
jedną rzecz mogłam mu podziękować. Za uratowanie mojej niewinności przed
bezdusznym i brutalnym kumplem. I za to, że zajął się mną, kiedy byłam chora,
chociaż nie robił tego z sympatii.
- Niall, zostań tu z nią.
Zaraz wrócę - zwrócił się do blondyna, który w międzyczasie odsłonił mi oczy.
- Nie rozumiem cię. Nie jesteś
taki jak Zayn. Dlaczego to ciągniesz? - Odezwałam się, spoglądając na niego.
- Znamy się od zawsze.
Pomagamy sobie - wzruszył ramionami.
- Niby, w czym on ci pomógł?
Na razie tylko cię wykorzystuje - westchnęłam.
- Wsparł mnie, gdy odeszła
bliska mi osoba. Wyciągnął z dołka i wyprowadził na prostą. Wiele mu
zawdzięczam. Nie znasz go z tej lepszej strony. Nie zawsze taki jest - dopiero
teraz zauważyłam jak silna braterska więź łączy go z Malikiem.
Stał za nim murem, podczas,
gdy ten momentami pomiatał nim jak służącym. To było oczywiste. Zayn nie
doceniał tego, co miał.
- Nie myślałeś nigdy żeby
zająć się sobą? Spełnić swoje marzenia?
- Z moją przeszłością? Nie wiesz,
o czym mówisz. Pochodzisz z bogatej rodziny, twoja ciotka ma tytuł księżnej.
Nie borykasz się z problemami innymi niż wybór markowej sukienki - nerwy go
poniosły.
- Może masz rację - zgodziłam
się z nim, chociaż nie tak do końca.- Ale mogę ci pomóc, jeśli tylko będziesz
tego chciał - zaoferowałam.
- Dlaczego chcesz to zrobić?-
Zaskoczyła go moja wypowiedź.
- Bo wiem, że warto - musnęłam
palcami wierzch jego dłoni, uśmiechając się pocieszająco
Rozmowę przerwał nam powrót
Zayna.
- Jeśli nie chcesz żeby co się
stało tobie albo twojemu tatusiowi, to masz być grzeczna Mint, jasne? - Ta
drażniąca ksywka w jego wykonaniu przestawała być taka zła.
Pokiwałam głową zabierając
dłoń jak najdalej od Nialla żeby znowu przeze mnie nie oberwał. Brunet skinął
na kumpla, który z wyczuciem chwycił mnie za przedramię i przeszliśmy na stary
plac budowy. Z daleka rozpoznałam auto taty i ucieszyłam się, że go zobaczę.
Spostrzegłam również innego mężczyznę w średnim wieku, o podobnych do Zayna
rysach twarzy. Pan Malik wyglądał bardziej niebezpiecznie niż jego syn.
Blizna pokrywająca znaczną
część jego oblicza była odstraszająca. Poza tym był ubrany elegancko, a na
pasku od spodni wisiała kabura z pistoletem. Widziałam jak mój tata w pośpiechu
opuszcza samochód z troską i przerażeniem wypisanymi na twarzy. Niall puścił
moją rękę dając mi znak, że bez obaw mogę podejść do ojca. Machinalnie wtuliłam
się w jego bezpieczne ramiona, a on mocno mnie do siebie przycisnął, szepcząc
jak bardzo się o mnie bał.
- No Ferguson, twój skarb jest
cały i zdrowy. Nasza umowa obowiązuje - przerwał nam Malik Senior.
- Tak. Będę wam płacił tyle
ile chcecie tylko zostawcie moje dziecko w spokoju - głaskał mnie po włosach.
- Więc jedź dopóki możesz -
odezwał się Shadow.
Odsunęłam się od sylwetki taty
i spojrzałam na Nialla. Sumienie mówiło mi, że powinnam się z nim pożegnać
choćby było to najdziwniejszą rzeczą na świecie.
- Po co ci ta broń?- Zayn
zwrócił uwagę ojcu, kiedy zobaczył, że ten wyciągnął swój pistolet.
- Takie sprawy załatwia się
raz a dobrze. W każdej chwili Ferguson może się wycofać - jednym ruchem
sprawił, że znajdowałam się na linii jego strzału.
- Miało nie być trupów -
warknął.
- Zamknij się. Nigdy nie
będziesz wystarczająco twardy. Do niczego się nie nadajesz – jasno zakomunikował,
że go wykorzystał.
W momencie, w którym objęłam
blondyna usłyszałam tylko głośny krzyk Zayna. W ułamku sekundy rozległy się
trzy strzały oddane, jak się potem okazało, w moim kierunku. Pan Malik popełnił
jednak zasadniczy błąd. Kule dosięgły jego syna, który osłonił mnie własnym
ciałem i bezwładnie runął na ziemię. Horan stanął przede mną chcąc ochronić
przed kolejnym atakiem. Nic się jednak nie stało, bo mężczyzna szybko wsiadł do
swojego samochodu i odjechał z piskiem opon. Padłam na kolana tuż obok
wykrwawiającego się bruneta. Wsunęłam dłonie po jego skórzaną kurtkę i
natychmiast poczułam jak robią się mokre. Odsłoniłam jego tors i zobaczyłam
mnóstwo czerwonej cieczy zarówno na moich palcach jak i jego brzuchu. Jedna
kula zatrzymała się w ciele na wysokości obojczyka, dwie pozostałe przeszły na
wylot przez jamę brzuszą. W jego słabnącym spojrzeniu dostrzegałam cierpienie.
Mogłam sobie jedynie wyobrazić jak się czuł.
- Niall, zrób coś przecież on
umiera... - zająknęłam się, przygryzając wargę ze zdenerwowania.
- Nie możemy go zawieźć do
szpitala. Zabiorę go do domu i wezwę tego lekarza, który badał ciebie - podjął
szybką decyzję, patrząc jak jego przyjaciel traci przytomność.
Urwał rękaw
swojej koszuli i gdy posadził chłopaka w aucie przycisnął materiał do
najgorszej rany.
- Tato, muszę jechać z nimi -
oznajmiłam po chwili namysłu.
- Oszalałaś? - Wrzasnął
zdezorientowany, ciągnąc mnie za rękaw.- Oni są niebezpieczni, mogli cię zabić.
- Ale tego nie zrobili. Może to chore, ale zaufaj
mi tato - poprosiłam. - Jedź do domu i powiedz mamie, że wszystko jest w
porządku - ucałowałam go w policzek i wsiadłam do auta, obok nieprzytomnego
Malika, uciskając ranę.
Nialler z zawrotną prędkością
dojechał do leśnej chaty, w której dotychczas przebywaliśmy. Przeniósł Zayna do
jego sypialni i od razu zadzwonił po znajomego lekarza, który, co prawda nie
mógł przyjechać, ale dokładnie nas poinstruował. Wspólnie z blondynem zdjęliśmy
górną część garderoby z wytatuowanego ciała Malika. Sama własnoręcznie
wyciągnęłam pocisk. Dłonie drżały mi okropnie, ode mnie zależało jego życie.
Jeden malutki błąd i już więcej się nie obudzi. Nie byłam w stanie go zszyć,
więc zrobił to Horan. Sprawdziliśmy czy tętno jest w normie i odsapnęliśmy z
ulgą.
- Nie rozumiem, dlaczego to
zrobił. Mógł umrzeć i to za mnie. Za nic nieznaczący przedmiot w jego życiu -
zastanawiałam się głośno.
- Mówiłem ci, że nie taki Zayn
straszny, jakim go malują - stwierdził z lekkim uśmiechem.- Świetnie się
spisałaś wiesz? Uratowałaś mu życie, a on o takich sprawach nie zapomina.
- To nic takiego. Po prostu
zadziałałam tak jak każdy powinien - wzruszyłam ramionami.
Niall zaśmiał się, chwycił
mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Tym sposobem zjechałam z oparcia fotela
wprost na jego kolana.
- Jeszcze nie trafiłem na
dziewczynę, która uratowałaby faceta, który ją porwał - dodał.
- Czyli jestem wyjątkowa?-
Parsknęłam śmiechem.
- Bez wątpienia -
niebezpiecznie przybliżył twarz do mojej, poczułam się zażenowana i przytuliłam
policzek do jego obojczyka.
Nerwowo odchrząknął i
zacieśnił uścisk, opierając podbródek na czubku mojej głowy.
~*~
Kilka godzin później Shadow
odzyskał przytomność i wybudził nas z letargu przeraźliwym przekleństwem.
Zerwałam się na równe nogi i
przykucnęłam przy łóżku.
- Jak się czujesz? - Spytałam
cicho.
- Jakbym przyjął trzy kulki -
odparł złośliwie, krzywiąc się przy tym z bólu.
- Nie wiedziałem, że stać cię
na taki akt heroizmu stary - Niall uśmiechnął się tak jakby z serca spadł mu
olbrzymi głaz.
- Co tu jeszcze robisz? -
Przemilczał jego uwagę i zwrócił się do mnie.
- Osłoniłeś mnie, chciałam się
tobą zaopiekować i upewnić, że nic ci nie będzie - wyznałam nieco zaskoczona
jego reakcją.
- Mój ojciec tego pożałuje -
syknął wściekle, spoglądając na opatrunek.- Nie takie rzeczy przetrwałem,
możesz wracać do domu. Przecież bardzo tego chciałaś - znacznie osłabł.
- Nie gadaj już tyle.
Odpoczywaj. Niall, przynieś wodę i proszki przeciwbólowe, dobrze? - Odwróciłam
się do blondyna, ten kiwnął głową i wyszedł.- Gdybym chciała być w domu to bym
pojechała, nie musisz mnie wyrzucać. Przecież, jako naznaczona też mam jakieś
obowiązki i nie mogę tak po prostu odejść - odparłam mu kąśliwie.
- W takim razie cofam to.
Jesteś wolna - stwierdził patrząc w sufit i zszokował mnie tym.
- Odejdę, gdy poczujesz się
lepiej. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz - usiadłam z powrotem na fotelu.
W tak krótkim czasie zdążył
zawładnąć moim sercem i doszczętnie je złamać. Nie doceniałam jego
umiejętności. Obserwowałam go cały czas, wręcz czułam jego ból. Upływ krwi
spowodował, że jego śniada cera znacznie zbladła. Kiedy Horan przyniósł to, o
co go prosiłam, Zayn z niechęcią to zażył a po paru chwilach znowu zemdlał.
Niall usiłował się dodzwonić do doktora, a ja spostrzegłam, że brunet zaczął
się pocić. Pobiegłam po miskę z zimną wodą i ręcznik, po czym zaczęłam robić
wszystko by zbić gorączkę.
- Ted będzie dopiero za
godzinę. Kazał go ocucić i ochładzać. Mamy utrzymywać z nim kontakt, mówić do
niego - wytłumaczył chowając telefon do kieszeni spodni. Przywróciliśmy
świadomość alkoholem, który podsunęliśmy mu pod nos. Gadatliwy Nialler pierwszy
raz nie był irytujący. Ja natomiast nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Próbowałam poukładać sobie w umyśle wszystko, co się do tej pory zdarzyło. Jedyną rzeczą, w której Zayn Malik był niezastąpiony to ranienie mojego serca.
________________________________________________________________________
Witajcie ponownie <3
Czwarty rozdział, nie jestem z niego mocno dumna, ale uznałam, że jest naprawdę niezły. Nie mogę się doczekać moich ulubionych odcinków :D Jestem podekscytowana, mam nadzieję, że Wy też.
Jeśli macie jakiekolwiek zastrzeżenia lub pomysły, co do treści, wątków, tempa czy postaci, mówcie.
Nie ma to jak współpraca z czytelniczkami xD
Całuję Was mocno robaczki <3
________________________________________________________________________
Witajcie ponownie <3
Czwarty rozdział, nie jestem z niego mocno dumna, ale uznałam, że jest naprawdę niezły. Nie mogę się doczekać moich ulubionych odcinków :D Jestem podekscytowana, mam nadzieję, że Wy też.
Jeśli macie jakiekolwiek zastrzeżenia lub pomysły, co do treści, wątków, tempa czy postaci, mówcie.
Nie ma to jak współpraca z czytelniczkami xD
Całuję Was mocno robaczki <3