czwartek, 3 kwietnia 2014

01.



Dedykuję go Tess. Za wszystko <3



Zbudziłam się po otrzymaniu solidnego ciosu w policzek. Pisnęłam z bólu, chwiejąc się na siedząco. Prawdopodobnie posadzili mnie na jakimś krześle i związali. Tyle mogłam wyczuć, bo widok nadal zasłaniała mi jakaś szmata. Drżałam, ale sama nie wiedziałam czy z powodu przeciągu, który mnie owiewał czy strachu, który paraliżował moje ciało. Usłyszałam czyjeś kroki. Szuranie butami doprowadzało mnie do szału. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam. Brak pewności, co do moich dalszych losów był dla mnie prawdziwą męką. Z reguły nic w moim życiu nie działo się przypadkowo. Spontaniczne wypady do klubu, owszem, ale zdecydowaną większość dni, miałam rozplanowaną skrupulatnie w terminarzu.
- Panna Ferguson we własnej osobie - głęboki, męski głos mojego oprawcy rozniósł się echem po pomieszczeniu.- Witam w moich skromnych progach - zaśmiał się obcesowo i najwyraźniej zbliżył się do mnie, bo poczułam intensywnie piżmowo- leśną mieszankę zapachów.
Energicznym ruchem uwolnił moje usta bym mogła się do niego odezwać.
- Od razu uprzedzam, możesz sobie krzyczeć i tak nic ci to nie da - wciąż czułam go blisko.
- Czego ode mnie chcecie? - Wyszeptałam, przełykając ślinę.
- Nie będziesz błagać żebym cię nie zabijał? - Prychnął ze zdziwieniem.
- Możesz odsłonić mi oczy? Lubię mieć kontakt wzrokowy z osobą, z którą rozmawiam - schowałam strach do kieszeni i starałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Z chęcią obejrzę sobie twoją buźkę - stwierdził i zdjął szarfę z mojej twarzy, przyjrzał mi się i mruknął z zadowoleniem.
Zamrugałam kilkukrotnie powiekami, aby przyzwyczaić wzrok do półmroku panującego w pomieszczeniu i rozejrzałam się wokół. Najprawdopodobniej znajdowaliśmy się w jakiejś piwnicy sądząc po gołych betonowych ścianach i specyficznym zapachu. Skóra na moich ramionach wykazywała oznaki ochłodzenia. Przeniosłam wzrok na chłopaka stojącego przede mną. Jego twarz była mi skądś znana, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd. Jedno trzeba było przyznać, był diabelsko przystojny. W filmach porywacze rzadko wyglądają jak greccy bogowie, więc śmiało mogłam powiedzieć, że mnie tym zaskoczył.
- Twój ojciec musi być z ciebie dumny, co? Piękna i mądra córeczka jest teraz na wagę złota - odezwał się.- Ale niestety niesie to też niesamowite ryzyko. Ktoś może cię skrzywdzić - nagle w jego dłoni błysnął niewielki nóż, którego ostrze przyłożył do mojego zimnego policzka.
- Chodzi o mojego tatę?- Przymknęłam oczy i zacisnęłam usta.
- Wszystkiego dowiesz się w odpowiednim czasie, Emily - sposób, w jaki wypowiedział moje imię, tym swoim niskim głosem, sprawił, że o dziwo przestałam być tak przerażona.- Jak będziesz grzeczna, to nic ci się nie stanie - dodał po chwili gapiąc się w mój dekolt.
W tamtej chwili najchętniej zasłoniłabym się rękami, ale moje ruchy były ograniczone przez linę, która wbijała mi się w nadgarstki. Poruszyłam się tylko niespokojnie chcąc mu pokazać, że sobie tego nie życzę. Prychnął na to z rozbawieniem.
- Bawisz mnie Mint - zwrócił się do mnie po dłuższej chwili milczenia.
- Mam na imię Emily - fuknęłam.
- Ale dla mnie będziesz Mint, jasne?!- Warknął głośno ciskając we mnie gromami z oczu.
W pośpiechu opuściłam głowę żeby go nie prowokować. Wzbudzał we mnie jednocześnie strach i bliżej nieokreślone PRZYJEMNE uczucie. Zimny klimat piwniczny znów dał o sobie znać. Moje zęby zaczęły uderzać o siebie w niekontrolowany sposób. Musiałam tu siedzieć sporo czasu, bo miałam przeczucie, że się przeziębiłam na amen. Pociągnęłam znacząco nosem i odkaszlnęłam, czym zwróciłam uwagę chłopaka.
- Co ci jest? - Wyraźnie się zaniepokoił, a jego jedna brew powędrowała ku górze.
- I tak cię to nie obchodzi - nie byłam złośliwa, lecz przygnębiona.
Dotknął najpierw mojego zmarzniętego ramienia potem czoła.
- Jesteś mi potrzebna żywa. Mogłaś złapać nawet zapalenie płuc. Muszę cię zabrać na górę - mówił bardziej do siebie niż do mnie, pocierając dłonią swoją zarośniętą brodę.
Przez kilka minut myślał nad czymś intensywnie. W końcu podszedł do drzwi prowadzących do reszty domu, otworzył je i zawołał kogoś o imieniu Niall. W mgnieniu oka pojawił się przed nim wspomniany chłopak, przekazał mu coś a ten z powrotem popędził po schodach.
Brunet kucnął przy mnie i przyglądał się uważnie. Spojrzenie miałam zamglone, przemęczone i smutne. Siniak na policzku nabierał fioletowej barwy. Włosy miałam potargane a mój żołądek burczał jak oszalały.
- Ile mnie tu trzymasz? -Spytałam zdobywając się na poważny ton.
- Jakieś trzy dni. Mike dał ci tak mocną dawkę środka usypiającego, że obudziłaś się tylko raz i byłaś ledwo przytomna, więc uśpiliśmy cię znowu - wyjaśnił dosyć obszernie.
W odpowiedzi usłyszał mój okropnie brzmiący kaszel. Podniósł się do pozycji stojącej i stanął za mną. Poczułam luz w okolicach poocieranych nadgarstków i ku mojemu zdziwieniu straciłam kontakt z podłożem. Popatrzyłam nieprzytomnie w jego oczy i w końcu dojrzałam ich złocistą barwę. Podrzucił mnie nieznacznie, bo zjechałam nieco za nisko i niewygodnie było mu mnie trzymać.
- Musisz mocno złapać mnie za kark, inaczej nie dam rady - stwierdził a ja nawet nie drgnęłam.- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy dopóki nie będę musiał - nie zabrzmiało to pocieszająco, ale mój organizm był tak wycieńczony, że było mi wszystko jedno, co chce ze mną zrobić.
Wniósł mnie na parter domu i zaniósł do jednego z pokojów.
- Potrzebny ci gorący prysznic - stwierdził stawiając mnie na podłodze w łazience, ale złapał mnie mocno w pasie, gdy moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
- Nie dam rady...
- Mogę ci pomóc - uśmiechnął się chyba po raz pierwszy.
- Nie ma mowy - zrobiłam krok w tył, ale trafiłam na ścianę.
- Nie takie rzeczy widziałem - puścił do mnie oczko.
Dałam za wygraną. Nie mogłam ustać o własnych siłach. Zdjęłam skarpetki, weszłam z jego pomocą pod prysznic i zamknęłam kabinę, która na szczęście nie była przezroczysta. Po kolei zdejmowałam z siebie części garderoby, przerzucając je górą do bruneta.
- Czerwony stanik? -Parsknął śmiechem, ale nie zareagowałam.
Gorąca woda wywołała kolejne dreszcze tym razem przyjemne. Dokładnie namydliłam całe ciało oraz nałożyłam szampon na mokre włosy. Na koniec wszystko spłukałam i poprosiłam go o ręcznik. Owinęłam się nim szczelnie i bosymi stopami wyszłam na niewielki dywanik. Byłam speszona jego obecnością i sposobem, w jaki na mnie patrzył. Przeszliśmy do głębi pokoju, gdzie na szafeczce leżały jakieś męskie ubrania.
- Jutro kupię ci coś ładniejszego - przyznał.- Muszę iść, zaraz przyjdzie Horan z jedzeniem, lekami i gorącą herbatą. Przebierz się i połóż. Pamiętaj, stąd nie ma ucieczki Mint - upomniał mnie groźnym tonem i wyszedł.
Ciężko opadłam na miękkie, wygodne łóżko. Powieki zapiekły mnie od wewnątrz, co zwiastowało napad histerycznego bezsilnego płaczu. Leżałam tak i moczyłam policzki, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wpadł chłopak, którego brunet nazwał Niallem.
W rękach niósł tacę z parującym kubkiem, talerzem kanapek i opakowaniami leków.
- Zayn kazał ci to przynieść - wydał się milszy niż pozostali.
- Dzięki - uśmiechnęłam się słabo.
- Chyba powinnaś się ubrać, Zayn będzie wściekły, jeśli twój stan się pogorszy - zaznaczył od razu.
Zrozumiałam, że nie wyjdzie i mam się przebrać przed nim, więc najostrożniej jak umiałam wsunęłam na siebie bieliznę pod ręcznikiem. Pozbyłam się go, a on pomógł mi nałożyć bluzę na obolałe ciało. Samodzielnie założyłam spodnie i czułam się jak klaun. Jednak wcale nie było mi do śmiechu. Z powrotem usiadłam na łóżku, a blondyn na fotelu. Nie spuszczał ze mnie niebieskiego wzroku. Był kolejnym zaprzeczeniem typowego bandyty. Zadbany, z ładnymi, męskimi rysami twarzy.
- Ty też mi nie powiesz, dlaczego tu jestem?- Spytałam leżąc pod kołdrą i wpychając w siebie kanapkę.
- Ojciec Zayna ma jakieś porachunki z twoim - odpowiedział krótko.
- Przecież mój tata prowadzi sieć restauracji, ekskluzywnych, co prawda, ale co to może mieć wspólnego z kryminałem?- Zastanawiałam się głośno, ale chłopak już nic nie powiedział.
Resztę posiłku skonsumowałam w ciszy. Na koniec wypiłam herbatę i niepewnie zażyłam tabletki, które otrzymałam. Zakryłam się kołdrą po samą szyję, a jego spojrzenie wciąż tkwiło we mnie. Spod moich powiek znów wydostał się potok łez.
- Dlaczego płaczesz? - Zadał to pytanie a ja zaczęłam się zastanawiać.
Dlaczego? Bo okropnie się czuję. Bo wszystko mnie boli. Bo się boję. No i w końcu, dlatego, że zostałam porwana przez grupę nieobliczalnych mężczyzn i jestem przetrzymywana wbrew mojej woli. Myślałam, że już gorzej być nie może. A nie. Przepraszam, może.
Po dosyć długim przebywaniu pod grubą kołdrą, wciąż trzęsłam się z zimna, podczas gdy temperatura mojego ciała rosła nieświadomie w szybkim tempie. Niall zauważył, że coś nie gra. Usiadł na brzegu łóżka i dotknął mojego czoła. Byłam zlana zimnym potem, majaczyłam coś niezrozumiale pod nosem, a głowa tak bardzo mnie bolała, że miałam wrażenie, iż ciśnienie roztrzaska ją od środka. Załzawionymi oczami widziałam jak Horan, sięga po telefon i wykręca czyjś numer.
- Zayn, z nią jest coraz gorzej – poinformował.- No tak, wzięła leki – potwierdził.- W planach nie było żadnych trupów!- Krzyknął.- Rusz swoją dupę i przywieź jakiegoś lekarza, jeśli umrze to nic nie zdziałamy!- Warknął po raz ostatni i rozłączył się, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością.

~*~

Dojście do siebie zajęło mi jakieś dwie doby. Brałam antybiotyki przepisane mi przez lekarza, którego przywiózł Zayn i odzyskiwałam siły.
Co do mojego oprawcy, to odkąd poznałam jego imię, traktowałam go bardziej osobowo. Nie zachowywał się, co prawda jak opiekuńcza pielęgniarka, ale regularnie do mnie zaglądał. Za to Niall siedział przy mnie cały czas.  Oczywiście starał się być jak najbardziej zdystansowany, chłodny i rzeczowy, ale jako jedyny interesował się moim stanem. Jego obecność sprawiała, że moje obawy nie były tak nasilone jak wcześniej. Zdałam sobie sprawę, że nie opuszczę tego domu dopóki Pan i Władca tak nie zadecyduje.
Rozejrzałam się wokół siebie i spostrzegłam blondyna drzemiącego na tym samym fotelu, co zawsze. Po cichutku wysunęłam stopy spod kołdry i stanęłam na dywanie. Nie było to do końca przemyślane działanie, bo przed oczami zrobiło mi się ciemno, nogi mi zmiękły i z hukiem wylądowałam na podłodze, jęcząc z bólu. Chłopak zerwał się z miejsca i w ułamku sekundy znalazł się przy mnie.
- Chyba nie chciałaś zwiać, prawda? – Podłożył dłoń pod moją głowę.
- Nie jestem w stanie dojść do toalety – prychnęłam ironicznie.
- Trzeba było mnie obudzić – dodał.
- Nie jesteś tu po to żeby mnie niańczyć – wziął mnie na ręce i z powrotem położył na łóżku.- Gdzie on jest?
- Zayn? Załatwia interesy – uciął krótko.- Powinnaś leżeć. Zostawię cię na razie samą, ale radzę ci nie ruszać się stąd. Za drzwiami jest Mike, nie jest tak miły jak ja – zabrzmiał niesamowicie groźnie.

Pokiwałam głową twierdząco i napiłam się herbaty, którą mi wcześniej przyniósł.

_____________________________________________________________________________
Hejka :)
Jestem strasznie podekscytowana rozpoczęciem tego opowiadania, bo nie wiem czy odnajdę się w tej kryminalnej i mrocznej tematyce. Widziałam, że prolog Wam się spodobał, a więc macie pierwszy odcinek. Oby zarówno treść jak i długość Wam odpowiadały.
Nie będę dłużej truć, zapraszam do czytania i komentowania.
Całuję gorąco <3

9 komentarzy:

  1. Wow wow i jeszcze raz wow.

    Naprawdę niesamowity rozdział. Zanim się zorientowałam to już był koniec rozdziału. Bardzo zaciekawił mnie wątek ze sporem pomiędzy ojcami bohaterów. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na rozwinięcie ♥

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na Twój komentarz jak na szpilkach, wiesz? I jest mi bardzo przyjemnie przeczytać, że Ci się podobało. Takie opinie dają mi siłę i wiarę, że nie jestem taka beznadziejna.
      Całuję <3

      Usuń
  2. Lubię takiego typu opowiadania. Przeważnie większość z nich ma w sobie coś podobnego - porwanie, okup, porachunki, przystojni porywacze, miłość i tak dalej, i tak dalej. Nie wiem, co wymyśliłaś tu u siebie, ale nawet gdyby było właśnie tak, to nie szkodzi. Bo twój styl jest przyjemny do czytania, a poza tym każda historia ma w sobie coś wyjątkowego.
    Szczerze, to nie wiem, jak ja bym się czuła na miejscu Emily. Albo zrobiłabym ze swoich oczu fontannę łez, albo śmiała się histerycznie, albo - co jest bardziej prawdopodobne w moim przypadku - po prostu byłabym dla nich taka wredna i denerwująca, że w końcu sami kazaliby mi spadać. W każdym bądź razie, bohaterka jakoś to przetrawiła, chociaż co prawda pojawiły się całkowicie zrozumiałe łzy i do tego jeszcze ta przeklęta choroba.
    Ale powiem ci, że Niall jakoś... zyskał moją sympatię. Co prawda trochę to dziwne, bo w końcu jest porywaczem i w ogóle. Sama nie wiem... po prostu tak siedział przy niej {może i mu kazano, ale przecież zawsze mógł się zbuntować, prawda?} no i martwił jej zdrowiem. Poza tym, może ja po prostu nie umiem wyobrazić sobie Horana jako złego bandziora i specjalnie szukam w nim tych dobrych cech.
    Jeśli chodzi o Zayna, to już inaczej. Tak jak go wykreowałaś, tak łatwo mi go sobie wyobrazić. Totalny bad boy i te sprawy, chociaż pod tą skorupą ma w sobie jakieś pozytywne uczucia, którym czasami udaje się wyjść na wierzch. Jakbym miała być porwana przez takiego Malika, to jeszcze sama bym mu się do samochodu wpakowała.
    Nie zdziwię nikogo, jeśli oczywiście stwierdzę, że drzemie we mnie ta cholerna ciekawość, co będzie dalej. I to jest właśnie fajne w takiej tematyce. Trzyma w napięciu, a to dopiero pierwszy rozdział!
    Dlatego życzę ci mnóstwa weny i szybkiego napisania kolejnego odcinka, trzymaj się! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysięgam, że nie spodziewałam się tak pozytywnego komentarza. Czytając go uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jest mi bardzo miło, że tak odbierasz moje opowiadanie zwłaszcza, że wolę czytać historię kryminalno-miłosne niż je pusać i fajnie, że ktoś to polubił :-)
      Całuję<3

      Usuń
  3. No tak. Nie pierwszy raz zachodzi taka sytuacja, że rodzice mają jakieś zatargi, a ostatecznie cierpią na tym dzieci. Co prawda nadal do końca nie wiadomo, dlaczego główna bohaterka została porwana - w końcu jak sama wspomniała, jej tata prowadzi sieć restauracji - jednak motywacje są już poniekąd znane. Szczerze mówiąc spodziewam się, że tatuś wcale taki świetny nie był i zmajstrował coś za plecami całej rodziny, a Emily teraz tylko na tym cierpi.
    Co jak co, ale Zayn nieprawdopodobnie pasuje mi do roli takiego czarnego charakteru. Oczywiście wydaje mi się, że gdzieś tam w głębi ma ludzkie uczucia (bo poczucia humoru na pewno nie można mu odmówić), jednakże jak dotąd jego brutalność, złośliwość czy sam sposób wyrażania się stworzyły niesamowity wizerunek tej postaci. Inaczej mam już z Niallem, ponieważ on w dalszym ciągu kojarzy mi się z takim słodkim aniołkiem, dlatego rola okrutnego porywacza mi do niego nie pasuje XD Może po pewnym czasie przyzwyczaję się do tej sytuacji i Horan w Twoim wykonaniu stanie się dla mnie łatwiejszy do wyobrażenia.
    No nieźle, Emily totalnie się rozchorowała. Nie dość, że porwali ją obcy faceci, którzy tak naprawdę są zdolni do wszystkiego, to nawet w przypadku możliwości ucieczki nie ma na niej żadną szans, skoro dziewczyna nawet nie jest w stanie ustać na nogach. Cóż, przynajmniej tyle można powiedzieć, że jej oprawcy chcą, by była utrzymana w dobrym zdrowiu. Podejrzewam, że Zayn ma sporo pieniędzy i raczej nie będzie mu ich szkoda wydać na leki, a Em ostatecznie wyzdrowieje.
    No nie powiem, zainteresowałaś mnie tym opowiadaniem :) Pierwszy rozdział zapowiada naprawdę obiecującą fabułę, czekam zatem na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To dopiero pierwszy rozdział, a ja już jestem zachwycona. Masz naprawdę duży talent i to było widać już po kilku pierwszych zdaniach, co zdarza się bardzo rzadko. Dobrze dopracowujesz sytuacje, a kreacje bohaterów są świetne. Rozpoczęłaś nietypowo, nie tak jak większość autorek blogów, za co masz kolejny plus. Nie mogę się doczekać aż dowiem się co będzie z Emily. Nie wygląda to najlepiej. Oby tylko Zayn pokazał, że jednak ma jakieś ludzkie uczucia.
    Czekam na kolejny rozdział. ; *

    Zapraszam również do siebie, na:
    http://banshee-fanfiction.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No gwiazda, pojawiam się w końcu z komentarzem. Co prawda powinnam teraz powtarzać liryczne pojęcia, treści wierszy, ale przecież nie zaszkodzi chwila przerwy, szczególnie, gdy ma się do przeczytania coś takiego!
    Przyznam szczerze, że jestem nieco zdziwiona w miarę dobrym traktowaniem Emily w całej tej sytuacji, naprawdę. Oczywiście nie odbieraj tego źle, bo niczego tak bardzo nie znoszę jak czytanie o przemocy na kobietach, serio. Ale po prostu z prologu wydawało mi się, że Zayn będzie taki naprawdę bezwzględny, ale miło mnie zaskoczyła jego postawa. Nawet przejął się tym przeziębieniem dziewczyny i nie skazywał jej na dłuższe cierpienie tylko od razu pozwolił wziąć prysznic, dał jakieś ubrania, a kiedy było już naprawdę źle, zaprowadził do lekarza. Którzy porywacze aż tak przejmują się swoimi ofiarami? Ale to oznacza tylko jedno - w głębi serca Malik nie jest taki zły, na jakiego wygląda. Jest dla niego szansa, gdzieś tam w środku ma serduszko i tylko czekam, aż okaże je w jakiś cudowny sposób. Jestem ciekawa tego, o jakie to porachunki chodzi no i co tutaj jeszcze dodać? Mam nadzieję, że Emily jakoś bardzo nie ucierpi.
    Kochana, czekam na rozdział kolejny, życzę Ci dużo weny na pisanie następnych odcinków, bo to opowiadanie zapowiada się rewelacyjnie. Buziaki xx
    PS. Dziękuję za wspaniałą dedykację, wzruszyłam się <3
    PS. 2: Mogłabyś wyłączyć moderację komentarzy obrazkiem, bo niekoniecznie lubię przepisywać te cyferki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym Ci powiedzieć uczciwie czego możesz się spodziewać po tym komentarzu, kotku. Taka gra fair play, byś od pierwszych zdań wiedziała czy zamierzam Ci tu pocisnąć z grubej rury i nie zostawić suchej nitki na Tobie, czy może jednak mam w sercu odrobinę miłosierdzia i oszczędzę Cię tym razem.
    Otóż nie dowiesz się. Znajduje się obecnie w pociągu, gdzieś między Poznaniem a Krakowem (tak, wiem BARDZO dokładna lokalizacja) i jestem masakrycznie wkurzona stanem usług PKP, ale z drugiej strony jestem niesamowicie szczęśliwa dlatego, że od najgorszych dziesięciu dni tego semestru dzieli mnie jeszcze dziesięć godzin. Dychotomiczny mam nastrój. Ot.
    Ale przejdźmy do opowiadania, bo przecież nie o mnie chciałaś czytać, tylko o sobie. A konkretnie o swoim opowiadaniu.
    Nie będę ukrywać, że się dość niepokoiłam, gdy ogłosiłaś publikację nowego opowiadania. Uważałam, że dobre dla Ciebie będzie pisania GBYD i szlifowanie stylu oraz inwestowanie w planowanie fabuły tam. Po co komu dźwigać dwa opowiadania, które są ogromną odpowiedzialnością nie tylko za czytelników, ale przede wszystkim za bohaterów. Ale jeżeli pisanie sprawia Ci taką radość, to kim ja jestem by Ci tego bronić? Baw się dobrze i kreuj świat tak jak Ci podpowiada wyobraźnia.
    Dobra, zacznę od tego, że założyłaś z góry, że czytelnik wie, ze Emily jest przerażona. Otóż informuje Cię, że NIE WIEM. Nie mam pojęcia jak ona czuje się w tej sytuacji jak przeżywa ten strach, jeśli w ogóle. Nie wiem czy to tylko spaczone moje ja, ale mam wrażenie ją bohaterkę cała ta sytuacja bawiła. Używałaś tak lekkich zwrotów, przedstawiałaś nam myśli bohaterki w tak niefrasobliwy sposób, że nie dało się wyczuć ani grama grozy.
    Ale za to świetnie udało Ci się opisać stan chorego człowieka. Obecnie wracam do tego cholernego Krakowa i czuję się wycieńczona i w dodatku zmiana klimatu nie wpłynęła dobrze na moje samopoczucie, a raczej na drogi oddechowe. I czuje się jak Emliy. Najchętniej olałabym te całe studia i siedziała sobie na plaży w kocyku z termosikiem. Bo widzisz… Nie wszyscy mają bandę przystojnych bandytów i porywaczy by im zaparzyli herbatkę i trzeba samemu truchtać do kuchni. To też zazdroszczę dziewczynie z całego serca, chociaż sytuacja w której się znalazła co najmniej nieciekawa. No, ale dziewczyna bardzo dzielna za co ma oba kciuki do góry. Harda laska.
    Zobaczymy co będzie dalej.

    M.K
    http://last-direction.blogspot.com/
    http://feedback-ff.blogspot.com/

    P.S SZABLON - <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Minęło tyle lat, już tylu chłopców odeszło z tego płeblo, ale żodyn nie zapomniał o swojej dziewczynie... W skrócie, jestem okropnie spóźniona.
    A to dla tego, że nauka pochłania mnie w prawie każdym calu. Ale to chyba jak wszystkich w tym okresie. Na szczęście [dziwnie to ujmuje], jestem chora i zagospodarowałam odrobinkę czasu na twoje opowiadania, bo jak mogłabym ich sobie odmówić, huh? Takiego talentu, to jakby powiedzieć "nie czytam po raz 89743098134 Harry'ego Pottera, bo sprawdzian z historii, który może zaważyć na ocenie rocznej". Bezsens, nieprawdaż? Ale do rzeczy...
    Zacznę od tego, że mimo mojej uciechy bałam się tego opowiadania. Bo czytałam miliardy takich, w których Zayn porywał główną bohaterkę i wciąż widniał jeden schemat. A tu proszę... Choroba znienacka [Ems, łączmy się w bólu!], Zaynowe tekściki i Nillerek. Tego jednak nie potrafię sobie wyobrazić. Niall Horan jako złol? Przecież on jest słodszy niż małe niedźwiadki polarne! Ale wiesz, to tylko same plusy. Otoczka uroczego blondaska, a pod nią kawał drania. Odnośnie postaci Emilly. Myślę, że ją polubię. Twarda babka! Czuję, że nie raz im dokopie, ale cóż, na razie jest przerażona i chora.
    Także to by było na tyle. Dziś pokrótce, gdyż temperatura daje się we znaki. Zostało mi jeszcze opowiadanie o Abby do nadrobienia, soł pędzę!
    I zapomniałabym, jeśli możesz, informuj mnie na tt
    @YourLittleBoo1
    xx
    Ps: U mnie pojawił się rozdział drugi, liczę na szczerą opinię, bo to dla mnie ważne :)
    zawsze-celuj-w-ksiezyc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń