Dla Ciebie, Charlie. Żebyś nie uschła z ciekawości :*
Kilka godzin przed balem spotkałam
nielubiane kuzynki w ogrodzie. Zachowywały się bezczelnie jak zwykle. Jasno
dawały mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana, bo nie pochodzę z
rodziny królewskiej. Anastasia miała nawet spięcie z Beatrice, która usiłowała
wywrzeć wrażenie na Maliku. Nigdy nie mogłam dogadać się z córkami mojej
ciotki, ponieważ były rozpieszczone do granic możliwości. Otrzymywały wszystko,
czego chciały, nikogo nie szanowały i nie znosiły odmowy.
Zayn był ponury i większość czasu
spędził z swoim pokoju, rozmyślając. Przynajmniej tak twierdził Niall. Lunch
zjedliśmy wspólnie z ciotką i jej byłym mężem. Potem służące zaczęły pomagać
ich córkom w przygotowaniach do uroczystości, a ja i Tassie szykowałyśmy się w
samotności. Nie znosiłam specjalnego traktowania, więc poprosiłam ciotkę żeby
nie przysyłała nam nikogo do pomocy. Wracając z kuchni z sokiem pomarańczowym
trafiłam na bruneta. W myślach karciłam się za to, że nie poszłam się kąpać,
jako pierwsza. Zatrzymał się tuż przede
mną i onieśmielał mnie swoim spojrzeniem.
- Szukałem cię – bawił się końcówką
swojego paska.
- I znalazłeś. Słucham – nerwowo
zebrałam włosy i przerzuciłam je przez lewe ramię.
- Nie miałem pojęcia, jaką suknię
wybierzesz na dzisiejszy wieczór, ale jak to zobaczyłem pomyślałem o tobie.
Chciałbym żebyś miała to nas sobie podczas balu – wyciągnął zza pleców
kwadratowe, płaskie pudełko.
Nie odezwałam się. Zamarłam
odbierając od niego prezent i oglądając jego zawartość. Była to srebrna
zawieszka w kształcie serduszka wysadzana maleńkimi mieniącymi się
diamencikami, przyczepiona do czarnej tasiemki. Nigdy nie dostałam tak
przepięknego naszyjnika. Nie wiem, jak to zrobił, ale idealnie wstrzelił się w
styl sukienki, którą miałam założyć.
- Nie mogę tego przyjąć Zayn –
zamknęłam pudełko.
- Nie podoba ci się?- Jego szczęka
zacisnęła się znacząco.
- Jest cudowny, ale na pewno był
bardzo drogi. Zresztą powinieneś to dać Anastasii. To jej dzisiaj towarzyszysz
– próbowałam się wymigać.
- Wcale nie chciałem iść właśnie z
nią. Poza tym kupiłem to z myślą o tobie – powiedział twardo.- Nie lubię nikogo
o nic prosić. Po prostu to załóż – zabrzmiał jak oficer wydający polecenie
służbowe.
- Musisz się nauczyć jak być miłym
dla kobiety. Dziękuję za prezent – mruknęłam, wyminęłam go i wróciłam do
sypialni.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, oparłam
się o nie plecami i uniosłam głowę, przymykając oczy. W dłoni ściskałam
podarunek, przeklinając pod nosem osobę, która mi go dała.
- Co tam masz?- Ana podeszła do mnie
owinięta białym ręcznikiem, z mokrymi rozrzuconymi na ramionach włosami.
- Zayn mi to dał – podałam jej
zawiniątko, a kilka sekund później usłyszałam jej pisk.
- To jest fenomenalne – stwierdziła
z zachwytem.- Świetnie pasuje do twojej stylizacji, wiesz?
- Wiem. Co nie zmienia faktu, że
wręcz nakazał mi założyć go na bal. Zachowuje się jakby wszystko mu się
należało – fuknęłam.
- Taki już jest. Niegrzeczny i
pociągający. Lubi mieć kontrolę nad tym, co się dzieje wokół niego. Dałabym
wiele żeby szalał na moim punkcie – przyznała rozsuwając suwak pokrowca, w
którym znajdowała się jej kreacja.
- Idę wziąć prysznic – zignorowałam
jej ostatnie słowa i zniknęłam za drzwiami.
***
Tuż przed zejściem do wielkiej sali
balowej obejrzałyśmy się w lustrze. Tassie założyła długą suknię w kobaltowym
kolorze z głębokim ozdobnym dekoltem. Ramiona miała lekko odsłonięte. Jej
smukłą szyję ozdobił delikatny, srebrny łańcuszek. Na nadgarstku błyszczała
bransoletka z tym samym motywem, co wisiorek. Kolczyki w kształcie łez pięknie
dopełniały całość, za to włosy miała wysoko i fantazyjnie upięte.
Moja suknia była zjawiskowa, chociaż
nie wiem czy ja wyglądałam w niej tak dobrze. Była grafitowa, górną część
pokrywał brokat, a dół był tiulowy. Stopy wsunęłam w delikatne kremowe szpilki,
w uszy wpięłam ciemno, niebieskie kolczyki z srebrnymi obwódkami. Na ręku
zapięłam bransoletkę z serduszkiem. Długo wahałam się na założeniem naszyjnika
od Zayna, ale Ana w końcu mnie do tego namówiła i sama mi go zapięła.
Opuściłyśmy nasz pokój, a na korytarzu dostrzegłyśmy dwóch młodych, eleganckich
mężczyzn. Blondyn odwrócił się jako pierwszy, po czym szturchnął przyjaciela.
- Żaden komplement nie wyrazi mojego
zachwytu - wykrztusił w końcu Horan, powodując mój zawstydzony uśmiech.
- Obie wyglądacie pięknie - Zayn
omiótł nas wzrokiem i zatrzymał się na mojej szyi.
Wyraz jego twarzy mógł świadczyć o
tym, że był zadowolony, że jednak mam na sobie jego prezent. Niall ucałował mój
rumiany policzek i okręcił mnie dwa razy dookoła by obejrzeć całokształt.
Trzymając się za ręce zeszliśmy do przybyłych już gości. Większość z nich miała
szlacheckie pochodzenie i ogromne majątki. Orkiestra, którą wynajęła ciocia
łagodnie przygrywała ze względu na rozmowy prowadzone przez śmietankę
towarzyską. Moje kuzynki brylowały między przystojnymi szlachcicami, próbując
zatrzymać ich przy sobie jak najdłużej. Nie były porażająco piękne, a urok nie
szedł z nimi w parze, więc ich frustracja rosła z każdą sekundą.
Zaraz po tym jak Sarah przedstawiła
mnie kilku ważnym osobom, zajęliśmy miejsca przy wyznaczonym stoliku. Kelner
podał nam kieliszki wypełnione szampanem. Zayn uporczywie męczył mnie swoim
palącym wzrokiem. Natomiast Niall poświęcał mi swoją całą uwagę. Powodował, że
ten wieczór miał szansę być jak najbardziej udany. Pomimo zachowania Zayna,
Anastasia rozsyłała wszystkim szerokie, szczere uśmiechy. Tak naprawdę byłam na
niego zła. Mógłby chociaż udawać, że partnerka go interesuje, a nie na okrągło
wpatrywać się we mnie. Najpierw kazał mi odejść, a teraz zachowuje się jak pies
ogrodnika.
Sarah, jako organizatorka
powiedziała na początek kilka słów do mikrofonu, po czym zaprosiła do zabawy.
Blondyn od razu to wykorzystał i porwał mnie na parkiet. Umiejętności
tanecznych nie można było mu odmówić. Potrafił prowadzić i poruszał się z
gracją. Gdy znajdowałam się bliżej niego, prawił mi komplementy. Zerkałam raz
po raz w stronę naszego stolika przy którym wciąż siedzieli Zayn i Tassie.
- Zatańczysz z Aną? Nie chcę żeby
przez Malika miała przesiedzieć cały wieczór - poprosiłam blondyna.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy
to ok - złożył czuły pocałunek na linii mojej szczęki tuż pod uchem i
odprowadził do stolika, po czym do żwawego tańca zabrał moją przyjaciółkę.
- Zepsujesz jej zabawę - odezwałam
się oskarżycielskim tonem obserwując jak kończy swoją tequilę.
- Naszyjnik świetnie na tobie leży -
unikał tematu, pochylając się w moim kierunku.
- Przestań - zaprotestowałam, czując
oblewające mnie rumieńce.
- Niall może prawić ci komplementy, a
ja nie?- Zapytał z udawanym niezrozumieniem.
- Bardzo się od siebie różnicie.
Poza tym nie chciałeś mnie widzieć, więc w czym rzecz?- Zmarszczyłam brwi.
- Zawsze mogę zmienić zdanie i co
wtedy? - Rzucił zaczepnie.
- Posłuchaj. Nialla traktuje jak
kumpla pomimo jego zalotów, ale tak naprawdę jest ktoś na kim mi zależy i
chciałabym zobaczyć co z tego wyjdzie, więc nie mieszaj mi w głowie, dobrze?-
Usiłowałam go rozdrażnić.
- A kim ja jestem dla ciebie, Mint?-
Jego chrypka w połączeniu z tym przezwiskiem mogła mnie zwalić z nóg gdybym
tylko stała.
- Przyszłym pasierbem mojej matki -
oznajmiłam dość chłodno.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale
były mąż ciotki poprosił mnie do tańca, a potem udałam się na taras by trochę
ochłonąć. Przyjemny ciepły powiew musnął moją skórę. Gwiazdy cudownie
roztapiały granatowe niebo swoim blaskiem. Wokół posiadłości był wielki las, po
którym można jeździć konno. Nabrałam nieposkromionej ochoty, aby zrzucić
niewygodne szpilki, wybiec na podwórze, wsiąść na konia i odjechać na nim
daleko. Z dala od Malika. Bez wątpienia miejsce to można było nazwać
zjawiskowym, a ja nie potrafiłam się tym cieszyć.
- Czekaliśmy na ciebie - znowu ten
ochrypły bas.
- Musiałam się przewietrzyć.
- Nie martw się o przyjaciółkę.
Drażni jedną z twoich kuzynek podrywając jej zdobycz i świetnie się przy tym
bawi - dodał widząc moją zmartwioną minę.
- To dobrze - ucięłam.
- Kim jest ten ktoś na kim ci
zależy?- Drążył.
- Nie znasz - fuknęłam odrzucając
rozpuszczone włosy na drugie ramię.
- Powiedz – zażądał opierając się o
barierkę.
- Jesteś bezczelny - zarzuciłam,
patrząc mu prosto w oczy.- Ma na imię Louis - rzekłam z satysfakcją, że chociaż
w tą sferę mojego życia Zayn nie ma wstępu.
Mój nastrój zniknął mgnieniu oka, bo
brunet zaczął się śmiać. I to w dodatku bardzo ironicznie. Nie miałam pojęcia
ci go tak rozbawiło.
- Lou nie kłamie, nie łamie prawa i
jest delikatny. Twoje przeciwieństwo - prychnęłam, powodując, że jego wargi się
zacisnęły a oczy pociemniały ze złości.
- Nie jestem gorszy od Tomlinsona!-
Warknął.- Mało o nim wiesz - zbyt szybko znalazł się tuż przy moim ciele.
- O czym ty mówisz? Nawet go nie znasz
- byłam święcie przekonana, że blefuje.
- Zabrał cię już do siebie?
Powiedział, że uwielbia jakiś ckliwy musical? A znalazłaś broń? I co
powiedział? Na pewno jakieś brednie o niebezpiecznej okolicy - nadal był
zdenerwowany, a jego oddech przyspieszony.
Każde jego słowo zgadzało się z tym,
co działo się, gdy byłam u Tommo. Skąd Zayn o tym wszystkim wiedział?
- Lou wszystko mi relacjonuje.
Współpracuje ze mną, więc nie jest ani trochę lepszy ode mnie - wyjaśnił w
końcu chociaż mętlik w mojej głowie wcale nie był mniejszy.
- Jest dobry. To się liczy –
wymamrotałam, próbując ułożyć to sobie w głowie.
- Mała, naiwna Mint. Zakręcił się
przy tobie, bo mu kazałem. – Rzucił kpiąco. - Mój ojciec jest w stanie nawet
cię zabić by mnie zranić. Chciałem żeby cię chronił – ton głosu natychmiast się
obniżył, a jego duża, ciepła dłoń otuliła mój policzek.
- Pan Malik i ludzkie odruchy?
Kolejna gra pozorów - skomentowałam zrzucając z siebie jego rękę.- Nie można
sterować życiem innych Zayn - oczy wyraźnie mi się zaszkliły.- Nie jestem twoją
własnością - otarłam wierzchem dłoni jedną samotną łzę spływającą po moim
policzku i odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia.
- Nie skończyłem - szarpnął mnie za
ramię.
- Ale ja tak. Jesteście popieprzeni.
I ty i Louis - czułam jak mój makijaż przechodzi do historii.
- Nie płacz, bo nie wiem jak mam się
zachować - wyglądał na skrępowanego moimi łzami.
- Rażą cię, bo płyną przez ciebie
tak?-Szepnęłam z wyrzutem.
- Zatańcz ze mną - zaproponował
desperackim tonem, wyciągając rękę w moją stronę.
Zawahałam się, ale serce kazało mi
przy nim zostać. Drżące palce splotłam z jego. Odczytał to jako pozwolenie i
przysunął moje ciało do swojego. Nasze lewe splecione dłonie przyłożył do
okolic swojego szybko bijącego serca, a prawą objął mnie w talii, zatrzymując
się na końcu kręgosłupa. Kołysał nas w nieznanym rytmie, łaskocząc swoim
oddechem moje ucho. Od czasu do czasu, niechcący następował mi na palce, co
zdradziło, że nie czuje się w tańcu zbyt dobrze. Trzymałam dosyć sztywną
postawę jednak w końcu uległam jego piżmowym perfumom i ułożyłam głowę w
zagłębieniu między jego szyją a obojczykiem.
- Jesteś okropny, wiesz?- Szepnęłam.
- Więc dlaczego nie odeszłaś?
- Już raz odeszłam, na twoje
życzenie i chyba mam wyrzuty sumienia - powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się
w język.
Momentalnie odsunął swoją twarz na
kilka centymetrów i wpatrywał się we mnie przenikliwie. Opuszkami palców
musnęłam skórę jego szyi na co zareagował dosyć dziwnie, bo odtrącił moją rękę.
Znowu poczułam się jak kretynka i pospiesznie wróciłam na salę. Powiadomiłam
Nialla i Anastasię, że źle się czuję i ruszyłam po schodach na górę. W pokoju
przysiadłam na brzegu łóżka i wystukałam w telefonie smsa do Louisa.
'Wiem
o wszystkim. Myślałam, że byłeś szczery. Teraz wszystko rozumiem. Nie dzwoń.
Emily.'
Cała ta sytuacja była dla mnie
jakimś koszmarem. Zaufałam Lou a on zwyczajnie mnie okłamywał. W pewnym sensie
czułam się zdradzona choć miał czuwać nade mną. Mam pecha do facetów i tyle.
Nie byłam przecież przedmiotem czy czyjąś własnością, do cholery! Moje uczucia
znacznie mnie przerosły i miałam ochotę uciec stąd na koniec świata.
Naprzeciwko wisiało ogromne lustro.
Spojrzałam na swoje żałosne oblicze. Zapłakane, czerwone oczy, rozmazany
makijaż, lekko potargane włosy. Gdybym zobaczyła postać w takim stanie w sukni
balowej w telewizji byłabym przekonana, że oglądam horror. Wszystko przez Zayna
Malika. Pieprzonego egoistę i zimnego drania. Maniaka kontroli. Dopiero teraz
dotarło do mnie jak dogłębnie jestem beznadziejna. Zakochałam się w osobie,
która mnie krzywdzi ilekroć się pojawia.
_____________________________________________________________________
_____________________________________________________________________
Witam ponownie!
Z okazji jedynego wolnego dnia w tygodniu i mojej przecudnej rozmowy z Charlie, postanowiłam dodać rozdział :)
Oby Wam się spodobał.
Komentujcie!
Całuję cieplutko <3