poniedziałek, 9 czerwca 2014

07.




Zdajecie sobie sprawę jak to jest, kiedy matka zaprasza was na obiad? Na pewno tak. A kiedy mówi, że będzie na nim obecny człowiek, który zlecił wasze porwanie? Raczej nie, prawda? Nie wiem, więc czy będzie w stanie zrozumieć moje oburzenie tą propozycją. Mój tata jednak uparł się żebym dała mamie szansę i zgodziła się przyjść. Wiedziałam jak wiele kosztowała go ta decyzja. Rzucił się w wir pracy i udawał, że wszystko jest dobrze. Ale nie było.

Nie czułabym się pewnie w domu tego złoczyńcy, dlatego mama przeniosła to spotkanie do restauracji. Chciała naprawić nasze relacje, ale nie wiedziałam czy jest na to jeszcze jakaś szansa. Nie zamierzałam się stroić na tą okazję, więc wyciągnęłam z szafy zwykłą czerwoną koszulkę z krótkim rękawem, jasne jeansy i pudrowe baleriny. Gdy się w to przebrałam, na ramię zarzuciłam jasną torbę, na nadgarstki nałożyłam złoty zegarek oraz kilka bransoletek, a na uszach zawiesiłam delikatne kolczyki. Wymyśliłam sobie, że zjem z nimi ten przeklęty posiłek i od razu stamtąd pójdę na mecz Lou.

Przed wejściem do lokalu, wzięłam jeden, głęboki wdech, który miał mi dodać odwagi. Przekroczyłam próg i mało nie zemdlałam widząc, kto przede mną stał. To, że moja mama wtulała się w ramię Yasera Malika było nie do zniesienia, ale fakt, że zaprosił też swojego syna był odrażający. Postrzelił go a teraz zachowują się jak gdyby nigdy nic. Bez zbędnych ceregieli przywitałam się tylko krótko i usiadłam. Czułam się bardzo niekomfortowo siedząc naprzeciw tak złych osób. Chociaż chwilami miałam wrażenie, że Zayn też nie wyglądał na zadowolonego z tego spotkania i zaskoczonego, że to ja jestem córką kobiety jego ojca. Z pewnością go nie wtajemniczył. Podczas posiłku zrobiło mi się niedobrze, gdy mężczyzna pocałował moją matkę, więc szybko odeszłam od stołu i zniknęłam za drzwiami toalety. Spojrzałam na siebie w lustrze i zastanowiłam się, co ja tu właściwie robię. Powinnam robić o wiele przyjemniejsze rzeczy niż siedzenie tu z tym osobnikiem i moją chorą na głowę matką. Postanowiłam skrócić moje męki i wyjść od razu. Opuszczając łazienkę, zostałam popchnięta na ścianę, co bardzo mnie zabolało i syknęłam.

- Przepraszam – mruknął zmieszany Zayn.- Nie wiedziałem, że mój ojciec jest aż tak pojebany żeby umawiać się z twoją starą – westchnął z niedowierzaniem.
- A jednak. Nie wiem, jak ty, ale ja nie mam zamiaru dłużej w tym uczestniczyć. Zmywam się stąd – machnęłam na to ręką.
- Idę z tobą – oświadczył nie pytając mnie o zdanie.
- Narzucasz się, wiesz?
- A ty nie odmawiasz – wzruszył ramionami i omiótł mnie tym swoim mrocznym spojrzeniem.
Nie informując nikogo, opuściliśmy wnętrze restauracji i szliśmy przed siebie.
- Tak właściwie, to ja mam, co robić. Wybieram się na mecz znajomego – przypomniałam sobie.
- W takim razie odprowadzę cię na stadion – znów ton nieznoszący sprzeciwu.
- Jak się czujesz?- Zerknęłam na miejsca, w których znajdowały się rany po kulach.
- Lepiej, ale czasem wolałbym umrzeć – odpowiedział beznamiętnie.
- Nie mów tak. Każdy zasługuje na to by żyć. Ty też, nieważne, kim jesteś – próbowałam go pocieszyć, choć tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego to robię.
- To miłe Mint - zaśmiał się przekornie.
- Dlaczego mnie tak nazywasz?- Spytałam odruchowo.
- Przecież to takie proste - stwierdził.- Od pierwszego momentu pachniałaś miętą - oświecił mnie.
- Nie spodziewałam się, że skupiasz uwagę na takich drobiazgach - przyznałam unosząc głowę by na niego spojrzeć.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - mruknął tajemniczo.- Czyj to mecz?
- Naszej londyńskiej drużyny. Louis Tomlinson mnie zaprosił, kojarzysz go?- Jako chłopak powinien znać się na piłce, prawda?
- A tak. Coś słyszałem. To baw się dobrze - odpowiedział, gdy stanęliśmy pod bramą stadionu.
- Dzięki - odeszłam choć zrobiłam to bardzo niechętnie.
Coś wciąż mnie do niego ciągnęło. Urok osobisty to on miał, ale pierwszy raz czułam podniecenie w związku z niebezpieczeństwem, które było z nim w pakiecie.

Rozejrzałam się po trybunach. Tłumy kibiców, które i tak nie zapełniały wszystkich miejsc. Bez problemu odnalazłam swoje krzesełko, w pierwszym rzędzie. Chwilę później na murawę wbiegły obie drużyny. Lou od razu odszukał mnie wzrokiem i pomachał. Uśmiechnęłam się pokazując, że trzymam kciuki. Po oficjalnej części sędzia odgwizdał początek meczu. Tommo spisywał się naprawdę świetnie. Jego grę śmiało można było porównać do umiejętności samego Beckhama czy też Ronaldo. Nigdy specjalnie nie interesowałam się piłką nożną, widziałam tylko kilka meczy razem z tatą. Nie znałam się na temacie, ale dzięki Louisowi chyba polubiłam tą dyscyplinę. Emocjonującą rozgrywkę w drugiej połowie przerwał brutalny faul. Tomlinson leżał na murawie i trzymał się za nogę. Sanitariusze zdjęli go z boiska i zanieśli do szatni. Natychmiast zbiegłam do ochroniarzy i poprosiłam aby dowiedzieli się co się stało. Zamiast tego jeden z nich wprowadził mnie do pomieszczenia, z którego wydobywały się krzyki przepełnione bólem.
- Noga jest złamana. Unieruchamiamy i wieziemy do szpitala - oznajmił jeden z lekarzy.
- Chcę żeby ona jechała z nami - odezwał się krótko poszkodowany.

Trener drużyny wezwał pogotowie i faktycznie pojechałam z nimi do szpitala. Na miejscu założyli mu gips i podali środki przeciwbólowe. Cały czas stałam w kącie pokoju zabiegowego i starałam się nie przeszkadzać. Leki zaczęły działać, bo trochę się rozluźnił, ale musiało ucierpieć jego ego. Został wykluczony z gry na jakieś 4-5 miesięcy. Mówił, że piłka wiele dla niego znaczy aż tu nagle jakiś kretyn łamie mu nogę. Samo noszenie usztywnienia może trwać dłuższy czas a potem jeszcze rehabilitacja, po której i tak nie będzie mógł się od razu forsować. Współczułam mu, chciałam jakoś pomóc. Jedyne, co przyszło mi do głowy to przyznać, że ma talent. Na parę sekund na jego twarzy pojawił się wdzięczny uśmiech, ale zaraz potem znów się zasępił.

- Głupio mi, że akurat dzisiaj musiałem ponieść tą porażkę i to na twoich oczach - przyznał z niezadowoleniem.
- Daj spokój. Może to właśnie ja przyniosłam ci pecha? - Zaśmiałam się uroczo by poprawić mu humor.
- Fajnie, że jesteś Em – poklepał mnie delikatnie po dłoni.
Patrzyliśmy na siebie tak długo aż nie rozdzwonił się mój telefon. Podniosłam się i odebrałam połączenie.
- I jak mecz?- Usłyszałam zaciekawiony głos przyjaciółki.
- Nie najlepiej. Jestem z Louisem w szpitalu. Złamał nogę – skrzywiłam się, podchodząc do okna.
- Biedactwo. Będziesz robić teraz za jego prywatną, seksowną pielęgniarkę?
- Ana.. – westchnęłam z rozbawieniem.
- No co? – Odrzekła niewinnie.- O której będziesz w domu?
- Nie wiem. Może za godzinę – pod budynkiem szpitala dostrzegłam znajome twarze.- Albo później – dodałam szybko.
- Em, co jest?
- Nic. Wyjaśnię ci potem. Na razie – rozłączyłam się pospiesznie.

Przeprosiłam na chwilę Tomlinsona i pędem wypadłam na korytarz. Co Niall i Zayn tutaj robili? Stronili przecież od takich miejsc. Podążałam przed siebie z różnymi myślami krążącymi w głowie i nie zauważyłam, że akurat wyłonili się zza rogu. Wpadłam na blondyna, który sparaliżował mnie swoim zaskoczonym spojrzeniem. Odruchowo chwycił dłońmi moje łokcie, a jego twarz rozjaśnił uroczy uśmiech.

- Znowu jesteś za blisko – zaśmiał się poruszając cwaniacko brwią.- Skąd się tu wzięłaś?- Nie zwiększył dystansu między nami, ale złośliwie zrobił to Zayn rozrywając jego uścisk z niesmakiem.
- Mój przyjaciel trafił tutaj ze złamaną nogą – przelotnie zerknęłam na bruneta, który coraz bardziej działał na moje zmysły, ale nie mogłam jednoznacznie stwierdzić czy pozytywnie czy negatywnie.- A wy, co tutaj robicie?
- Szukamy znajomego – odpowiedział wymijająco Malik.
- Niall, zrobiłeś sobie tatuaż?- Dopiero teraz zauważyłam tusz w górnej części jego ramienia, do połowy zasłonięty rękawem koszulki.
- A no tak. Zayn mi zrobił – z dumą pokazać rysunek przedstawiający pięknego ptaka.
- Ładny – stwierdziłam pomimo swojej niechęci do tatuaży.
- A jak się czuje twój kolega?- Spytał blondyn.
- Dochodzi do siebie – przyznałam.- Pójdę już – krępowało mnie natarczywe spojrzenie mulata.
- W takim razie do zobaczenia Mint- ta ksywka w połączeniu z zachrypniętym głosem znowu przyprawiła mnie o dreszcze.

Minęli mnie i ruszyli w stronę wyjścia, co było dziwne, bo przecież szukali tu kogoś. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do sali, w której leżał Tomlinson. Akurat był u niego lekarz, który go przyjmował. Wręczył mu wypis i kule. Wstał i niepewnie zrobił pierwszy krok. Wyglądał jak małe dziecko uczące się chodzić. Zaciśnięta szczęka świadczyła o tym, że starał się jak najszybciej złapać odpowiedni sposób i rytm poruszania się. Przykuśtykał bliżej mnie, a kosmyki jego niesfornych włosów opadły mu na oczy. Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie odgarnęłam je wyżej żeby ułatwić mu widzenie.

- Dzięki – rzucił z zakłopotaniem i powoli ruszyliśmy w stronę windy.

Złapaliśmy taksówkę i chłopak podał swój adres. Kierowca dowiózł nas na miejsce w dość krótkim czasie. Louis nie mówił dużo, najwyraźniej nadal był lekko otumaniony lekami przeciwbólowymi. Wyglądał na zażenowanego całą tą sytuacją. Jego męskie ego ucierpiało równo z nogą.

Okazało się, że wcale nie mieszka w najdroższej dzielnicy miasta. Pojawiliśmy się na zwyczajnym szarym osiedlu, pełnym bloków. Po opuszczeniu auta, Lou zaprowadził mnie na tył jednego z bloków i tam otworzył drzwi prowadzące na klatkę schodową. Obskurne wnętrze nie zachęcało do częstych wizyt, a odór uryny wręcz wypędzał nowo przybyłych. Jakimś cudem chłopak wtaszczył swoje ciało na ostatnie, czwarte piętro budynku. Myślałam, że chociaż mieszkanie ma normalne, ale tutaj również czekała mnie niespodzianka. Otworzył drzwi na… strych. Weszliśmy do środka i moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie z ukośnym sufitem, dwoma oknami, aneksem kuchennym i drzwiczkami najprawdopodobniej od łazienki. Na środku znajdowała się kanapa, przed nią pod ścianą stał segment z telewizorem, wieżą i wieloma płytami, a w najciemniejszym kącie znajdowało się dużo łóżko z równie ciemną pościelą. Podeszłam do półek i zdjęłam kilka opakowań CD. Radiohead, Take That, The Fray, Robbie Williams. Niezły gust. Podskoczyłam z przerażenia, gdy nagle usłyszałam zderzenie kul z podłogą i od razu odszukałam Louisa wzrokiem. Na szczęście bezpiecznie leżał na swoim łóżku, a sprzętem cisnął celowo i ze złości.

- Nie będę ci przeszkadzać, odpoczywaj – wycofałam się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj, zostań jeszcze – zaproponował, unosząc się na łokciach.
- Nie. Na pewno chciałbyś się przespać – pokręciłam głową.
- Nie odpowiada ci moje mieszkanie, tak? Nie twój poziom?- Zagadnął, a w jego głosie mogłam wyczuć rozczarowanie.
- Co? Nie. Oczywiście, że nie – uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.- Nie obchodzi mnie to, gdzie mieszkasz dopóki nie masz szczurów ani karaluchów – zaśmiałam się.
- O to możesz być spokojna. Usiądź – przesunął się i sięgnął po pilot od telewizora.
Niepewnie zajęłam miejsce obok niego, zdejmując wcześniej buty. Przerzucał kanapy tak długo aż nie trafił na film ‘Grease’, który sprawił, że uśmiechnął się radośnie.
- Mój ulubiony musical – skrzyżował ręce pod głową.
- Chętnie obejrzę go po raz setny – stwierdziłam.
- Też go lubisz?
- Moja mama zawsze go oglądała – poczułam się niekomfortowo na myśl o niej.


Nie odezwał się już tylko w skupieniu oglądał, podśpiewując, co chwilę kwestie z piosenek, kręcąc przy tym głową i robiąc śmieszne miny. Zaskoczył mnie tym, bo nie spodziewałam się, że taki jest. Do tej pory wydawał się taki zdystansowany, a teraz zupełnie się wyluzował i podrygiwał. Ja natomiast wciąż byłam spięta leżąc obok niego. Ostatnie wydarzenia powinny mnie nauczyć nieufności wobec obcych a ja bez oporów weszłam do jego mieszkania i mógł zrobić ze mną, co tylko chciał. Zadrżałam na samo wspomnienie Zayna i jego bandy. Żałowałam, co prawda, że nie poznałam go w innych okolicznościach, bo bardzo mi się podobał, ale był groźnym przestępcą, z którym żadna rozsądna dziewczyna nie powinna mieć bliższego kontaktu. 
Z Lou było inaczej. To zwykły chłopak, z przeciętnej dzielnicy. Student i piłkarz. Czułam się przy nim bezpiecznie, wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi, bo nie jest powiązany z żadnymi gangsterami. Zaufałam mu choć on sam jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.

_________________________________________________________________
Witam Was w ten piękny słoneczny dzień :)
Dodałam siódemkę dopiero teraz, bo miałam małą awarię komputera.
Mam nadzieję, że warto było czekać na ten rozdział. Mi się podoba, chociaż czekają na Was znacznie lepsze :)
Z ogromną radością informuję, że wraz z @charlie_lina autorką opowiadania www.youre-toxic.blogspot.com pracujemy właśnie nad wspólnym projektem. Oby Wam się spodobało. Czekajcie cierpliwie :)
Życzę wszystkiego dobrego i liczę na masę komentarzy.
Całuję <3

5 komentarzy:

  1. Mi również bardzo podoba się ten rozdział :) To, że była awaria to nic! Ważne, że w końcu coś się tu pojawiło i mogłam to przeczytać :)
    Fajny odcinek. Co prawda szkoda mi Lou, że tak cierpiał, ale przynajmniej starał się tego nie pokazywać i nie wyszedł na nie wiadomo jak wielkiego beksę :) Podejrzewam, że Niall i Zayn przyszli odwiedzić właśnie Louisa, ale widzą z nim Em, po prostu wyszli :) No cóż, o wszystkim się przekonamy dopiero później także czekam na kolejny odcinek <3

    @rckinlou
    graphic-soul.blogspot.com
    fanfic-secrets.blogspot.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam na tego bloga, by przeczytać tylko prolog, nic więcej. W końcu w głowie miałam to, by zaraz do Ciebie napisać i kontynuować naszą przerwaną rozmowę. Ale tak się złożyło, że nie byłam w stanie się oderwać. Czytałam więc dalej i dalej i dalej. I nim zdążyłam mrugnąć, nagle nie mogłam już kliknąć "nowszy post".
    Zdecydowanie jestem pod wrażeniem tej historii. Podoba mi się pomysł na to opowiadanie. Ale, jak łatwo można się domyślić, chciałabym więcej Zayna. Tak, oczywiście, mam obsesję na jego punkcie (a to już pewnie wiesz), a w tych najświeższych rozdziałach było Malika trochę mniej. Za to pojawił się Louis, który - ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu - również przypadł mi do gustu. A do tego jeszcze Niall. Najukochańszy i najsłodszy chłopak EVER (momenty, kiedy łapali się za rękę były takie - ŁOMATKO!) ! Ja nie mogę zwrócić na siebie uwagi ani jednego członka zespołu, a Emily ma już trzech (+ Mike'a, ale ten zboczeniec to chyba się nie liczy, prawda?).
    Ale tak abstrahując od jej powodzenia u płci przeciwnej, całkiem fajnie dobrałaś aktorkę do postaci Em. Jak zobaczyłam jej uroczą twarz na szablonie od razu wiedziałam, że będzie pasować idealnie. A przecież jeszcze wtedy nie znałam treści. Niemniej jednak, moje przypuszczenie się sprawdziło - jest idealna.
    Co ja tu dalej będę Ci zrzędzić? Wiedz po prostu, że zyskałaś nowego czytelnika, który z wielką uwagą i ogromną niecierpliwością będzie śledzić nowe posty, bo zdecydowanie historia jest tego warta. Także tego, kocham Cię i wyczekuję nowego rozdziału z zapartym tchem. Nie każ mi więc długo czekać, bo nie jestem najlepsza w wstrzymywaniu oddechu. W sumie, jestem w tym fatalna, więc do roboty. Raz, raz, ja chcę nowy rozdział!!!

    Ściskam i całuję!
    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale się nie dziwię, że Emily zareagowała w taki sposób na tę kolację z mamą i panem Malikiem. W ogóle... WTF. Co to miało być? Ja nie wiem co ta kobieta sobie myśli, ale wciąż jestem zdania, że ten facet prędzej czy później ją wykorzysta, porzuci lub jeszcze coś gorszego. Dziwi mnie również fakt, że Zayn się tam pojawił - w końcu jego ojciec go postrzelił, a chłopak wcale nie był z tego zadowolony, więc co do cholery tam robił? No ale tak czy owak, dobrze, że oboje postanowili wyjść z tej restauracji.
    Louis grający w piłkę to naprawdę uroczy i fascynujący widok! Szkoda, że przytrafiła mu się ta kontuzja, ale w sumie tak się zastanawiałam, czy ktoś nie zrobił tego celowo. No nie wiem, może nie ma w tym nic, ale lubię sobie tak czasem powymyślać różne rzeczy :D Jestem ciekawa kiedy wyjdzie na jaw to, że Zayn i Lou się znają i że to tak naprawdę Malik go zatrudnił, żeby miał oko na Em. Prędzej czy później dziewczyna dowie się prawdy.
    Kochana, mam nadzieję, że Twój komputer już więcej nie będzie robił żadnych figli i że w miarę szybko dodasz kolejny rozdział. Dużo weny i mnóstwa pomysłów! Trzymaj się ciepło x

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!
    Nareszcie udało mi się tutaj do Ciebie zaglądnąć i przeczytać całą historię.
    Stwierdzam wow! Ten ff jest naprawdę świetny!
    Masz już kolejną stałą czytelniczkę i komentatorkę :)
    Jestem pod wrażeniem tematyki jak i twojego stylu pisania!
    Masz naprawdę talent! :)
    Bardzo się cieszę, że zostawiłaś u mnie informację o twoim blogu!
    Bohaterowie mają oryginalne charaktery, co mnie bardzo tutaj przyciąga.
    Mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach pojawi się jeszcze Harry i także namiesza :D
    Shippuje całym serce Emily i Zayna! Przeciwieństwa się przyciągają, nieprawdaż?
    Życzę dużo weny na kolejne również wspaniałe rozdziały!
    Czekam z niecierpliwością na next :)
    Obserwuję ;>
    Pozdrawiam, @xAgata_Sz .xx

    Ps. Zapraszam przy okazji do mnie :) x
    http://victim-ff.blogspot.com/
    http://envy-fanfiction.blogspot.com/
    http://xiwanttobelovedbyyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojciec głównej bohaterki ma stalowe nerwy, skoro powiedział jej, żeby przystała na propozycję matki -,- Jeśli zaś chodzi już o panią Mint, to straciłam do niej szacunek. Ja wiem, że kobiety mają słabość do złych facetów, ale żeby umawiać się z facetem, który porwał jej jedyną córkę?! Dziwię się, że Emily tam poszła. Jeśli zaś chodzi o obecność Zayna, to spodziewałam się jej, również zgodnie z moimi przypuszczeniami tak samo nie był zadowolony z faktu, że jego ojciec znalazł sobie właśnie taką partnerkę. Cóż, Malik może jest niebezpieczny, ale Em niezaprzeczalnie do niego ciągnie.
    Wydawało się, że mecz Louisa skończy się bardzo szczęśliwie dla samego zainteresowanego, a tu taki pech... Uszkodzenie nogi to chyba najgorsze fatum dla piłkarza, w sumie dobrze, że skończyło się tylko na złamaniu. Teraz Tommo musi być cierpliwy, kilka miesięcy i wróci na murawę. To słodkie ze strony Emily, że pojechała z nim do szpitala, a później do jego mieszkania. Równie dobrze mogła go zostawić na pastwę lekarzów, ale tak, domyśliłam się, że dziewczyna zaczyna się angażować w tę znajomość. Przede wszystkim zaufała Louisowi. Ja na moment też zapomniałam o poprzednim rozdziale, jednak pojawienie się Nialla i Zayna w szpitalu skutecznie mnie oszczędziło. Lou rozkocha ją w sobie, o ile wcześniej Zayn mu jej nie podbierze, w każdym razie jestem pewna, że skrzywdzi Em. Trochę się obawiam tego momentu.
    Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej :) Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń